piątek, 30 grudnia 2011

Święta, święta...

Witajcie kochani.
Kiedy pisałam ostatni post w perspektywie były Święta Bożego Narodzenia. Nie spodziewałam się, że te piękne magiczne dni tak szybko przeminą. Wigilia to już w ogóle, dopiero co było rano, a to już południe...a nagle trzeba było już do stołu nakrywać.  W pierwsze święto pojechaliśmy do rodziny, bardzo się cieszę, bo do końca nie byłam pewna, że tam się udamy. A drugi dzień już spokojniejszy w domku, a wieczorem mieliśmy gości. Tak więc ten świąteczny czas minął mi bardzo szybko i mile.

Ten tydzień miałam wolny od warsztatów. Z jednej strony dobrze, przydał mi się ten czas na odpoczynek, i jakieś takie spokojne pobycie w domku. Jednak też prawdą jest, że tęsknię już za ludźmi z warsztatów.

Jutro Sylwestra! Jak spędzacie ten czas, jak podsumowujecie ten rok?
Ja ten wieczór spędzę z rodzicami w domku. Zrobimy sobie uroczystą kolację i przed tv będziemy oczekiwać północy. Ja nie lubię Sylwestra. Po pierwsze, większość znajomych spędza ten wieczór, noc na imprezach, czy to zabawach czy prywatkach w kameralnych gronach...No a pomijając to, to zawsze coś się kończy. Czekamy na nowe, nieznane 365 dni. I są znowu obawy co ten rok przyniesie.  Ja nie narzekam na 2011 - może nie było jakichś wielkich zmian w moim życiu. Jednak był on udany! Niósł ze sobą wiele chwil i dni niepewności jak np. mamy operacja czy też zmiana placówki prowadzącej warsztaty. Ale to nic. Oby tylko taki był ten Nowy 2012 rok to nie będę narzekała. Co prawda już teraz przerażają mnie zamieszania w aptekach - leki refundowane, itd, ale wiem,że nie mam na to wpływu i nic nie zrobię. A w podświadomości myslę sobie, że jakoś to będzie bo być musi:-).

Ale się rozupisałam.
Czekam na Wasze podsumowania odchodzącego roku oraz sylwestrowe plany!!

piątek, 23 grudnia 2011

Życzenia świąteczne

Kochani moi!
Witam Was bardzo serdecznie w przede dniu Wigilii, dnia najpiękniejszego, na który czekamy cały rok
Wczoraj na warsztatach odbyło się uroczyste spotkanie wigilijne, dziś sprzątanie:-). Kiedy wrócilam do domku też czekało mnie sporo pracy, chocby posprzątanie mojego pokoju. Mama upiekła już ciasta, kapusta z fasolą zrobiona, prezenty popakowane..jest pięknie.

Ciągle mnie tu mało,ciągle obiecuję poprawę i ciągle nic z tego mi nie wychodzi. Ale jestem, chcę być, bo to Wy czasem dajecie mi siłę do działania, nawet czasem do zycia. Gdyby nie Wy moje pisanie nie miałoby sensu, dlatego tak bardzo bardzo, w tak szczególnym czasie dziękuję Wam, że jesteście!!

A ten świąteczny nastrój na moim blogu, to wiadomo, tylko dzięki Kali!! Kochana wielkie dzięki i głowa do góry, będzie dobrze, zobaczysz!!
A teraz dla wszystkich moich czytelników , dla tych, których znam, których nie znam, i dla tych co tylko czytają nie komentując serdeczne życzenia:

niedziela, 11 grudnia 2011

Niedzielnie

Witajcie drodzy czytelnicy!
Znowu czas jakiś minął nim zabrałam się za pisanie kolejnej notki. Sama nie wiem, obiecuję sobie częstsze pisanie, a tu nic z tego nie wychodzi.

Mamy już grudzień, prawie, że połowa tego miesiąca. Adwent, jestem już po rekolekcjach - wspaniałe jak zawsze przeżycia,  przemyślenia. Nic, tylko teraz szykować się już na święta. Najpiękniejsze święta w roku. Choć dla mnie juz sam Adwent ma swobie wiele piękna, to dla mnie taki cudowny czas, bo same święta trwają krótki, przeminą, a ja zawsze będę powtarzała słowa jakiegoś mądrego człowieka, że "i tak najpiękniejsze jest oczekiwanie". Hm, co do świąt to prezenty prawie mam porobione, teraz czas na wypisywanie kartek świątecznych - uwielbiam!! Niby jest era meili, smsów, i to wszystko jest ok, ale ja tam kocham kartki, zwykłe, namacalne...a jeszcze jak ludzie się starają, do kartki dołączą słodki drobiazg, czy też życzenia są w jakiś tam sposób orginalne to...nic więcej chcieć nie trzeba.

Cieszę się, że na dworze jeszcze nie ma śniegu. Dzięki temu jestem "mobilna" wszędzie dojdę i jest pięknie!!!. Choć dziś idąc do kościoła, miałam stracha bo, był przymrozek i asfalt był śliski, no ale dałam radę.

Pozdrawiam Was serdecznie i do kolejnej notki!!



środa, 30 listopada 2011

Smutny koniec miesiąca

Witajcie!
Listopad dobiega już końca.już jutro rozpoczyna się grudzień. Jednakże nikt nie spodziewał sie, że ostatnie dni listopada będą dla mnie tak bolesne.
Otóż od poniedziałku już jeżdżę na warsztaty. Jeżdżę, ale panuje tam totalny smutek i przygnębienie. Otóż zostały zwolnione nasze dwie instruktorki kochane dziewczyny!! Były z nami przez dziesięć lat...nie wiemy dlaczego zostały zwolnione,  Nie jest to dla mnie, ba dla nikogo zrozumiałe, bo gdyby były jakieś nie wiem nie kompetentne, ok rozumiem. Gdyby na to "zasłużyły"! ale tak? Dziesięć lat do czegoś zobowiązuje!! Beznadzieja, a osoby, którym to wszystko zwisa, bądź, które nie rozumieją - bo tak naprawdę nikt nie zrozumie nas - którzy przez dziesięć lat byli na wtz, którzy się zżyli co czują. Banalnie głupie są stwierdzenia typu: nie smućcie się, tyle piękna na świecie, taka ładna pogoda itp...Niby od jutra mają przyjść dwie nowe panie. Jednak, choćby były nie wiem jak miłe to nikt nie zastąpi tych co odeszły. Poprostu nikt. Przykro tak bardzo boli.
Dlatego Aldi wczorajszy mój wiersz, dlatego wiesz, nie chciałam komentować..bo tutaj nie ma słów, bo to tak bardzo boli.

To wydarzenie zaćmiło radość rozpoczynającego się Adwentu - najpiękniejszego jak dla mnie okresu w roku liturgicznym!! Strasznie kocham ten czas przed Bożym Narodzeniem. Jednak teraz ból powstały na skutek czyjegoś "widzimisię", niesprawiedliwości, może zloślwości, nie potrafi mi się w pełni cieszyć nadchodzącymi świętami.



Tak wielka jest niesprawiedliwość na świecie. Nie liczy się zwykły człowiek, a ludzie dla siebie są jak dzikie zwierzęta. Okropne! Świat zwariował!!
Jak można się nie smucić, nie płakać, przejść nad tym do codzienności. Fakt czas rany zagoi, ale to nie będzie takie proste:-(

poniedziałek, 21 listopada 2011

Listopadowe rozmyslania

Witam Was moi drodzy bardzo serdecznie!!

Listopad powoli ustępuje miejsca grudniowi i jak na miesiąc, którego bardzo nie lubię - szybko przemija. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że na dworze jeszcze jest w miarę ładna pogoda, przynajmiej nie pada deszcz, ale też i zawsze jest coś do roboty. A wiadomo, że jak człowiek ma jakieś zajęcie to czas mija szybko.

Na początku listopada mieliśmy gości. Moja ciocia już tradycyjnie przyjechała do nas z wizytą. Przy okazji poodwiedzała groby swoich rodziców i krewnych, a my z mamą przy tym miałyśmy piękny spacer po cmentarzu. Piękny, gdyż pogoda dopisywała, na cmentarzu nie bylo dużo ludzi, tak więc mogłyśmy w zadomie pochodzić i pomodlić się. Dziwnie tak się patrzy na te groby. Wiele jest bardzo starych mogił, ale wiele też nowych, i tych przybywa. Dziwność jest w tym, że wiele osób dopiero się widzialo, rozmawiało się z nimi a teraz nie ma już ich wśród nas. Jutro mina 2 lata od śmierci dwóch 17 latków - Adriana i Patryka. Chłopcy chodnikiem wracali do domu, byli trzeźwi, potrącił ich z impetem nadjeżdżający samochód...to wielka tragedia. Strasznie mi ich żal,  niedawno rok minął jak odszedł Romek - sąsiad, przegrał trudną walkę z nowotworem. Do ostatnich chwil nie tracił nadziei...niedawno taki pan - zmienił dach, płot, pomalował mieszkanie, poczym na Święto Zmarłych wyjechał z rodziną na grób taty - dostał silnego zawału, którego nie przeżył. Miał tylko 55 lat. ...i jeszcze kilku innych.

Szok, jak ludzie szybko odchodzą.. Kisądz Jan Twardowski mądrze pisze w wierszu "Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą..." tak naprawdę na codzień nikt sobie nie zdaje sprawy z tych słów. Często zainteresowani tylko swoim dobrobytem, biegniemy za pieniądzem, karierą zostawiając gdzieś w tyle rodzinę, przyjaciół. Często też obrażamy się na bliskich o byle co, kłócimy, nie przyjdzie nam przez głowę aby przeprosić czy przyznać się do winy! A co dopiero uśmiechnąć się. Dlatego po to właśnie jest taki dzień jak dziś - Dzień Życzliwości! Tak więc usmiechnijmy się do sąsiada, pogadajmy ze znajomym, odwiedźmy dawno nie odwiedzaną rodzinkę!! Wiadomo, że dziś się raczej wiele tych rzeczy zrobić nie zdąży ale przecież jest jutro. Tylko bądźmy mili dla siebie, szanujmy się na wzajem. Bo nasze życie jest wbrew pozorom bardzo krótkie.

Ja już drugi tydzień siedzę w domku chora. Zaczęło się niewinnie od kataru i myślałam, że niedzielę przeleżę i będzie dobrze. A tu nic, mało tego z poniedziałku na wtorek dostałam duszności, bałam się, że mam zapalenie krtani. Na szczęście w nieszczęściu do tego nie doszło ale jednak miałam zapalenie gardła i ucha. Cały czas jestem na antybiotykach, po których nie czuję się dobrze, no ale co zrobić. Liczyłam, że od jutra będę mogła pojechać na WTZ, jednak pani doktor powiedziała, że w tym tygodniu jeszcze mam byc w domu. Tak więc...nie mam innego wyjście.

Pozdrawiam Was kochani!!

poniedziałek, 31 października 2011

Koniec października

Witam serdecznie!
Najpierw może słowa wyjaśnienia. W ostatniej notce pisałam, że "w czwartek będzie dobry dzień..." i kilka osób mnie pytało co się wydarzy itp, a ja nie chciałam odpowiadać. Nie chciałam, bo i po co, otóż w czwartek miałam imieniny. Specjalnie nie pisałam o tym w notce bo nie chcisałam  łańcuszka przypominanych życzeń - strasznie tego nie lubię. Byłam ciekawa ile osób będzie pamiętało, ale niestety malutko, bardzo malutko. Nie wiem, może  i moje imieniny są mało popularne, może ludkowie zapomnieli...nieważne, było minęło. Sam dzień imienin był bardzo udany. Poczęstunek na wtz na pracowni, cukierasy, w domku goście. Ok miło spędziłam ten dzień.

W sobotę przesunęliśmy zegarki na czas zimowy. Coś słyszałam, że może tak zostanie. No i dobrze. Nie lubię tych zmian. Niby człowiek się przyzwyczaja ale zanim to nastapi to potrwa. Co z tego, że rano wcześnie widno (na razTo ie) ale wieczorem takie długie wieczory. No nic, trzeba to będzie jakoś przeżyć, w sumie to listopad najgorszy. A potem byle do wiosny!!

Jutro Święto Zmarłych, ciekawa jestem jaka będzie pogoda. Mam nadzieję, że nie będzie padało, bo dzień ten i tak pełen smutku, jeszcze w deszczu...nie nie, to nie to.

Coś dziś źle się czuję, nie wiem albo jakiś wirus albo coś. Mam nadzieję, że do rana przejdzie i nic się nie rozwinie więcej.

Trzymajcie się!! Pozdrawiam serdecznie.

środa, 26 października 2011

Coś dobrego

Witam Was bardzo serdecznie. Za oknem już dawno zapadł zmrok, jest bardzo zimno, jest wilgotno...jesień i to niestety już nie ta złota. Ja nie nażekam, bo sporo ładnych dni było, a i tak czasem zaświeci słońce. Taka kolej rzeczy i nic sie nie zrobi.
Ja piszę, a z kuchni dobiegają piękne zapachy...piecze się jabłecznik. Uwielbiam szarlotkę na gorąco, zapach jabłek, cynamonu i pieczonego ciasta...wąchajcie, proszę bardzo:-).

Ostatnio ciocia podarowała nam wiele warzyw ze swojej działki. Były tam kabaczki, dynie, pigwa (trzeba bęzie poszukać na nią przepisów) a także pory!

Zazwyczaj por dodawałam do zupy, z tego mi był znany. Jednk, kiedy ma się czegoś dużo, to można pomyśleć i pokombinować.
I tak wczoraj z mamą zrobiłam pory zapiekane. Pyszne toto.
Pory pokroiłam na mniejsze części. Obgotowałam go w wodzie z kostką rosołową. Po czym wyjęłam by ostygły, pokroiłam wzdłuż na takie plastry i opanierowałam tak jak schabowe. Po czym usmażyłam na oleju. Następnie usmażone pory odsączyłam z nadmiaru tłuszczu na papierowym ręczniku; posoliłam, posypałam pieprzem i słodką papryką. Zapiekane pory podałam z ziemniakami i mięskiem. Pyszne!!!

To tyle na dziś.
Pozdrawiam serdecznie!!

A jutro, jutro wiem, że będzie dobry dzień...już wiem:-))

wtorek, 18 października 2011

Nagroda

Witajcie kochani!!
Zostałam nominowana przez Zimbabwe do blogowej nagrody. Bardzo dziękuję, choć nie wiem czym sobie zasłużyłam. No bo i żadziej piszę i w ogóle. No ale, skoro tak jest to ja bardzo bardzo się cieszę.

 Wkleić obrazek z wyróżnieniem na blogu


Napisać 7 rzeczy o sobie: (ciężko będzie:-)
1.  Kocham książki
2. Lubię fajną muzykę, ostatnio pasjonuje mnie muzyka religijna, spokojna typu Mietek Szcześniak, TGM
3. Kocham mojego labradora Borysa
4. Lubię brzoskwinie i banany
5. Ptasie mleczko, sernik i wszystko co kokosowe to też to, co uwielbiam.
6. Jestem wrażliwa i łatwowierna i to mnie często gubi.
7. Uf...ciężko tak o sobie pisać i cieszę się, że to już koniec:-).

Napisać kto nas wyróżnił
Zimbabwe

Wyróżnić 16 blogów, podlinkować je  (i tu jest problem bo nie wszędzie komentuję, nie wszędzie często bywam, ale wszystkie bardzo bardzo lubię.
Blog Marty i Magdy
Blog AiraArt
Blog Aldy
Blog Kasi
Blog Ewy
Blog Oli
Blog Eweliny
Blog Ewy Jesiennej
Blog Salanee
Blog Fiołkowe Komposty
Blog Agaty

poniedziałek, 10 października 2011

Po długiej przerwie

Witajcie drodzy czytelnicy!!

Znowu zasiadam do pisania notki, a na usta nasuwa mi się pytanie: - czy ja jeszcze potrafię, czy ja jeszcze wrócę do systematycznego pisania notek. Sama nie wiem, chciałabym bo wiem, ze nie pisząc tracę czytelników. Tylko, że tak jakoś wszystko się toczy, że daleko mi do bloga, a później ten kac, że dawno się nie pisało, że trzeba się poprawić, że...ah dużo tych "że". Nie obiecuję poprawy bo lepiej nie obiecywać a się poprawić, niż obiecywać i...zawieść.

U mnie osatnio trochę problemowo. Nie chcę pisać o co chodzi, ale chciałabym aby już nadszedł taki dzień i to wszystko co zaplątne się rozplątało, żeby to się stało spokojnie...eh!!!

Mam jedynue żal do siebie, że jestem taka łatwowierna i naiwna, że zbyt emocjonalnie podchodzę do sprawy i, że  nie umiem powiedzieć tego co myślę, co czuję wprost. Bo gdybym tak postąpiła, dziś byłoby już po wszystkim, a tak. Niezręczna cisza i obie strony czekają, kto pierwzy zacznie...

Po za tym to ja już mam pecha totalnego do ludzi. Po raz kolejny straciłam zaufanie do osoby, która była mi jak mama. Niestety pewnie rzeczy, które powiedziałam jej na gruncie czysto prywatnym poleciały sobie...i to do osób, które tego wiedzieć nie powinny. Jej dlaczego ja mam takiego pecha. Czy ja tak naprawdę mogę komuś zaufać?

Dołuje mnie też pogoda. Fakt, nie mogę nażekać, bo po kiepskim lecie wrzesień był cudowny. Ale już niestety jak ze wszystkim, to co dobre się skończyło. Leje, jest zimno, a na warsztatach jeszcze nie grzeją, tak więc ...sami sobie wyobraźcie :-(.

W ogóle ryczeć mi się chce jak tak sobie o tym wszystkim piszę. Bo chyba Iwona = pech!!

Pozdrawiam serdecznie i proszę nie dajcie się jesiennym smutkom i wiruskom!!

środa, 21 września 2011

Codzienność

Witam cieplutko!!
Dawno mnie tu nie było. Nie wiem, ale jakoś tak ostatnio nie chce mi się pisać. Poprostu nie chce!!! Leń okropny leń. Fakt nic też wielkiego się nie dzieje, ale to przecież ja głosiłam teorię, że jeśli się chce, to zawsze coś napisać można.

Dzień za dniem taki sam. W sumie nic aż tak ważnego się nie dzieje. Na WTZ ok, a nawet powiedziłabym super, z pewnych powodów odżyłam troszkę:-)). Mamy zmiany godzin jazdy i tak rano na plus, bo mogę spokojnie jeszcze godzinkę poleżeć, ale po południu to tak nie do końca super bo wracam koło 16 tej to tak, szczególnie teraz już nie za ciekawie. Ani wyjść nigdziej, ani co zrobić...no trudno mi się przestawić, ale trzeba cieszyć się z tego co się ma.

Dziś byliśmy na basenie. Mamy basen nieopodal warsztatów. Super co nie? Jednak nie do końca, ponieważ basen ten jest typowo pływackim basenem - tak więc głęboki, strome wejście po drabince. Tak więc ja już na dzień dobry mam problem niesamowity z wejściem, a co dopiero dalej. Wodę kocham ale nie potrafię przełamać się i położyć na wodę, no a potem wyjście - kolejny chorror bo wszystko mokre, no i ciężko. eh, czy ja jestem taka maruda!! Ciesze się jednak, że jest ten basen bo zawsze coś kalorii się zgubi no i same ćwiczenia w wodzie dają, że człowiek czuje się rozluźniony.

Dziś też robiłam sobie pasemka, bo za tydzień idę na wesele do mojej kuzynki - uwielbiam takie imprezy!!

To tyle na dziś!! Serdeczności!!

poniedziałek, 5 września 2011

Trudne chwile za mną

Ufff!! Witajcie kochani. Pewnie przez Wasze miejscowości też przeszły burze, ulewy i wichury? U mnie też pogrzmiało, polało ale na szczęście nie wyrządziło większych szkód - choć oglądam teraz wiadomości i słyszę, że w naszym powiecie wichura narobiła sporo strat.

Dawno mnie tu nie było, a nawet nie ciągło aby coś poczytać, pograć...nic, a już środa i czwartek to moje najgorsze dwa dni w życiu. Otóż moja mama  poddała się operacji tarczycy. Była ona w czwartek. Ja od środy miałam wolne, tak więc to był najgorszy długi weekend w całym moim życiu. Strasznie się baliśmy, choć jedynie ja to pokazywałam, no ale ja nie potrafię hamować łez. Operacja była bardzo poważna, wystarczyło lekkie drżenie ręki chirurga i już by mogły zostać uszkodzone struny głosowe lub krtań. W czwartek tata udał się do szpitala, aby tam być podczas zabiegu i po. Ja liczyłam, że góra 17 ta będzie. A tu 18, 19 i nie ma. Na mamy komórkę nie miało sensu smsować, bo nie wiedziałam, w jakim jest stanie. Jednak miałam czarne widzenia myśli no i totalne nerwy. Aż tu po 20 przyjeżdża tato i mówi, że mam napisać mamie smsa - wtedy też płakałam ale to z radości. Potem z dnia na dzień było już co raz lepiej. A dziś mama, choć osłabiona jest w domu.

To były bardzo trudne dni, po za strachem, wielkim lękiem  dochodziła jeszcze tęsknota. Ja owszem mam tatę cenię go i szanuję, ale najbardziej kocham mamę i bardzo mi jej brakowało. Jednak to wszystko  pomagał mi przetrwać Pan Jezus. To dzięki Niemu wszystko się udało i ja jakoś przetrwałam choć powtarzam było ciężko.

środa, 24 sierpnia 2011

Nudy

Witajcie najmilsi.

Coś ostatnio nie ciągnie mnie do pisania, choć nie wiem dlaczego. W sumie to nic ciekawego u mnie się nie dzieje. Warsztaty - dom itd. Cieszę się ładną pogodą i tak jakoś z dnia na dzień do przodu. Coś mam pecha, bo żadnego candy nie udaje mi się wygrać. Eh!!! coś mi się nastrój popsuł.
Może zamiast zrzędzić i narzekać poszukam jakiejś fajnej nutki do ponucenia.

I od razu nogi rwą się od podłogi i humorek powrqaca:-)

niedziela, 14 sierpnia 2011

Wokół świąt

Witam Was moi drodzy w przepiękne niedzielne przedpołudnie. Za oknem cieplutko, ba nawet bardzo. I to mnie ogromnie cieszy bo w końcu jest lato! Niech sobie jest ciepełko jak najdłużesz. Mam nadzieję, że pogoda się dziś nie zesuje bo po południu jadę na imprezkę bod gołym niebem - będzie to taki piknik, ognisko...itp. Piszę "mam nadzieję" bo wczorajsze przedpołudnie również było cudowne, a po południu nadeszły chmury i tak praktycznie do wieczora, w okół słychać było grzmoty, a oprócz tego raz było oberwanie chmury, a za chwilę wychodziło ostre słońce. A do tego było niesamowicie wilgotne powietrze - nie przesadzam, ale chwilami czułam się jak w tropikach.

Kochani ostatnie dni miałam bardzo ciężkie...nie chcę tutaj pisać o co chodziło, ale ja poprostu chyba nie rozumiem słówa przyjaźń. Strasznie się sparzyłam co do ludzi...eh taka ja już jestem naiwna, łatwowierna a przede wszystkim lepka, jak poznam kogoś to od razu ufam i wydaje mi się, że to tak obustronnie idzie a jednak nie. Ach ciężkie to były dni, oberwało mi się psychicznie, dopiero wczoraj nerwy puściły...dobra dosyć o tym, bo nie chcę wdawać się w szczegóły.

Wczoraj był 13 siwepnia, czyli dzień, w którym pamiętamy o Objawieniach Fatimskich. U nas w parafii jest piękny zwyczaj, że od maja do września, zawsze 13 go odbywa sie piękna msza święta zazwyczaj polowa ( każdego miesiąca w innych wioskach parafii) połączona z nabożeństwem do Matki Boskiej Fatimskiej. Tym razem msza święta odbyła się w kościele, po czym szliśmy w procesji odmawiając różaniec i spiewając pieśni do statuły Matki Boskiej Fatimskiej. Przepiękne jest to nabożeństwo i bardzo bardzo się cieszę, że mogłam być - pomodlić się a przy tym ukoić nerwy i mysli.

Jutro w naszej parafii coroczne piękne wydarzenie - odpust Matki Boskiej Wniebowziętej. Kocham to Maryjne święto, wiele przeżyć, wzruszeń, uroczysta msza święta...będzie się działo. A najbardziej mnie cieszy, że jestem po sakramencie spowiedzi świętej i mogę przyjąć Pana Jezusa - to takie cudowne, nieprawdaż? A we wtorek uroczystość św. Rocha patrona osób chorych na cholerę i trędowatych - a to drugi piękny dzień naszego święta.
Jak ja kocham te sierpniowe wielkie dni!!

Kochani pragnę Wam bardzo podziękować, za to, że jesteście ze mną, że czytacie, że komentujecie...poprostu WIELKIE DZIĘKI!!!!!

sobota, 6 sierpnia 2011

Weekendowo

Witajcie kochani!
Mam nadzieję, że dzisiejszą notkę uda mi się do końca napisać. Bo wczoraj też miałam takie zamiary, ba już notka na ukończeniu była a tu nagle coś nie tak kliknęłam i po :-( ale byłam zła, w sumie blogger taki bogaty w różne opcje powinien mieć jakąś formę zabezpieczenia, ze w razie wu ta notka gdzieś pozostanie. No ale nic...dziś bardziej uważam.

Nareszcie mamy upał, długo czekaliśmy na takie dni, aż w końcu są. Jednak, ja lubiąca ciepło czuję się zmęczona, jest duszne i ciężkie powietrze. Znowu pewnie nazbiera się na burzę. Wczoraj też tak było, niebo mieniło się od granatowo siwych barw, a powietrze stało w miejscu. Z oddali słychać było groźne pomruki burzy i powiem, że nie wyglądało to ciekawie. Ale, na szczęście skończyło się na lekkim deszyczyku i silniejszym wietrze.

Teraz właściwie przez kilka dni mogłoby nie padać, bo rolnicy żniwują, mają pełne ręce roboty, nawet z mojego okna słychać szum maszyn i kombajnów. Choć dziś gospodarstwa są zmechanizowane, to jednak żniwa nie są łatwym zajęciem. Jednak jest to jeden z piękniejszych obrazków polskiej wsi.

Wczoraj też dowiedzieliśmy się, że zmarł polityk Andrzej Lepper, był on szefem Samoobrony. Jak donoszą media popełnił on samobójstwo. Nie wiem, nie znałam go aż tak i trudno mi oceniać, ale uważam, że musiało stać się coś bardzo złego, że popełnił samobójstwo. Dziwi mnie tylko fakt, że nagle w mediach wszyscy zaczęli tak pięknie na temat zmarłego gadać. Ja tam go nie lubiłam, miał wiele za uszami, i pewnie wiele osób tak myśli, no ale taka jest chora polska mentalność, że o zmarłym nie mówi się źle. Nie wiem,  być może źle się wyraziłam, ale za życia wiele osób go nie lubiało, a teraz, nagle zrobili z Leppera bohatera narodowego. Śmieszne to dla mnie jest.

A ja wciąż bardzo bym chciała jakieś candy wygrać, a tu nic.

Pozdrawiam serdecznie!!

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Pamięć wciąż w nas tkwi

Dziś mija 67 lat od Powstania Warszawskiego. Nasza stolica walczyła, broniła się ogromnie, podczas powstania zginęło wielu ludzi w szczególności młodych. Dziś już mało kto pamięta jak to było, podczas powstania, jednak wiele wiemy z opowiadań, dlatego pamięć o tamtych dniach wciąż w nas tkwi i mam nadzieję, że nigdy nie będzie człowieka, który zapomni o tym wydarzeniu.

niedziela, 31 lipca 2011

Nowe smaki i inne rzeczy mniej lub więcej ciekawe

Kochani moi!!
Witam Was bardzo serdecznie w ostatnim lipcowym dniu. Nie pasuje mi to na lipiec, totalnie nie. Na dworze jest chłodno, a nawet zimno. Jeden chyba dzień był śliczny i już się ucieszyłam, że lato wróciło. Nie można się cieńko ubrać, bo wiadomo o przeziębienie nie trudno. Niby mówią,  ze sierpień ma być super, a mnie już się nie chce w tyo wierzyć. A choćby i nawet to dnie są krótsze no i niestety dla mnie to już schyłek lata. Owszem, może się zdarzyć, że za dnia będzie wysoka temperatura, ale wieczory już będą chłodne.

Ja nadal mam wolne do 16 sierpnia, a co potem...nawet nie myślę. Owszem będą warsztaty ale wiem, że szykują się duże zmiany i poprostu się boję co to będzie i jak to będzie.

Ostatnio u cioci na imieninach miałam okazję skosztować melona. Zawsze mówiono, że melon jest do arbuza podobny. Ja tam podobieństw nie widzę. Arbuz jest pyszny. Melon zaś, kiedy był juz pokrojony pzypominał ananasa, a ja rzuciłam się na niego, bo uwielbiam. Melon jednak jest jak dla mnie okropnym owocem o łodkawym i mało konkretnym smaku. Na szczęście nie nałożyłam sobie dużo. 

Dziś miałam okazję kosztować porto. Wino czerwone, pół słodkie z nutą ziołową przywieziony wprost z Porto w Portugalii. Powiem, że do win różnie podchodzę ale to było wysmienite.
He he, narobiłam Wam smaka co?

wtorek, 26 lipca 2011

Urodzinowo

Witajcie kochani!!
Dziś, jak większość z Was wie obchodzę urodziny. Zwykle ten dzień był dla mnie smutny, czułam się żle z powodu upływających lat. A dziś, jakoś na razie nie mam doła, choć wiem, że mam już 35, że moje zycie jakoś strasznie szybko przelatuje mi przez palce. Jednak dopóki żyję chwilą, cieszę się dniem dzisiejszym to jest dobrze. Jednak zastanawiam się nad jednym -  jak długo można żyć nie myśląc o tym co będzie?

A teraz o tym, co było. Dzisiejszy dzień spędziłam bardzo miło. Odwiedziła mnie rodzinka i znajoma. Miały być jeszcze dwie ososby ale mam nadzieję, że jutro się zjawią. Dosałam piękne kwiaty - gradiole (jakoś tak to się pisze), ananasa w doniczce no a po za tym trzy książki!! . Miałam też sporo telefonów, smsów - jednym słowem fajnie tak sobie świętować:-).

Mimo wszystko jest mi przykro, bo kilka z drogich mi osób nie pamiętao - miło jest jak ja pamiętam kupuję prezenciki, itp itd, ale jak tak z drugiej strony...to już gorzej.

W pogodzie nadal bez zmian, niby jest ciepło ale to nie są takie prawdziwe upały, ah gdzie te lata z tamtych lat:-).
Jutro losowanie candy - może uda mi się wygrać:-).
Pozdrawiam cieplutko i do kolejnej notki!!

poniedziałek, 25 lipca 2011

Pomoc dla głodujących

W naszym kraju półki w sklepach od blisko 20 lat są pełne, mnóstwo kobiet się odchudza, a w kranach mamy ciepłą wodę. Tymczasem w tym samym momencie są ludzie, mężczyźni, kobiety i dzieci, które nie mają takich udogodnień.
W Somalii, Etiopii i Kenii trwa najgorszy kryzys humanitarny od 30 lat. Ceny żywności są tam bardzo wysokie, w dodatku susza niszczy uprawy i pastwiska. Co gorsza, w Somalii od ponad 20 lat trwa krwawa wojna. Oprócz głodu i niedostatku wody, mieszkańcy tych krajów we Wschodniej Afryce muszą borykać się z chorobami, które my znamy już tylko z książek, takimi jak trąd czy cholera.
Klikając w żółty baner na stronie, która pojawi się po kliknięciu w obrazek flagi na dole notki, można pomóc Somalijczykom w stworzeniu miejsc pracy, która zapewni im pieniądze potrzebne na kupienie żywności oraz wody (to jest aktualnie najlepsze rozwiązanie, ponieważ daje im to wędkę zamiast ryby - pozwala to na większą samodzielność), a także dystrybucję wody i żywności, oraz konsultacje medyczne dla mieszkańców wschodniej Etiopii. Ta amerykańska organizacja pomaga aktualnie 150 000 ludziom - to może być więcej :)

piątek, 22 lipca 2011

Szklana pogoda

Witajcie cieplutko!!
Tak mnie natchnęło na pisanie, choć już małam wyłączać komputer, udać się w czeluści łazienki a potem w objęcia Morfeusza, kiedy to zapragnęłam napisać kilka słów. Nic takiego...poprostu kocham pisac, choć z jakichś dziwnych powodów nieczęsto to czynię.

Kolejny dzień w deszczu i zimnie. Nie wiem, co dzieje się z naszym klimatem. Kiedyś latem człowiek wiedział, że jest owo lato, a teraz...denerwuje mnie to bo niebawem sierpień - to w sumie jeszcze letni miesiąc ale znając życie pod koniec zacznie się ochładzać i żegnaj lato na rok. Strasznie mnie denerwują takie pogody, chodzę po domu jak struta, ani gdzie wyjść ani nic. Aż się dziwię Borysowi, że wytrzymuje taką pogodę, o spacerze może pomarzyć, bo jest wypuszczany tylko na czas załatwienia swoich potrzeb. Oglądałam prognozę pogody z nadzieją, że może jutro będzie lepiej. Niestety. Owszem, gdzieś tam się szykuje poprawa ale to znikoma i raczej nie na długo. Eh.

A jutro, jak zawsze rano muszę wstać wcześnie, zmierzyć cukier, potem wiadomo śniadanie i sobotnie sprzątanie. Mam nadzieję, że uda mi się jutro wyjść do sklepu i do cioci. A jak nie, to nie wiem, ale kolejnego dnia w domu już nie zniosę.

Monotematyczna jestem, to prawda, ale ja mam dosyć takiego lata i takiej pogody. Buuu.....:-(

czwartek, 21 lipca 2011

Ekoradio i Andrzej Zalewski

Dziś rano dowiedziałam się że zmarł wieloletni radiowiec, pracownik Radiowej Jedynki - pan Andrzej Zalewski.  Prowadził on cykliczną audycję "Ekoradio" i był imicjatorem święta Polskiej Niezapomninajki. Miał 87 lat. Bardzo mi żal pana Andrzeja, gdyż "Ekoradio" prowadzone przez nie go miało w sobie to coś, bo nikt tak pięknie nie potrafi mówić o pogodzie i otaczającej nas przyrodzie. Żal, straszny żal dlaczego odchodzi tylu Wielkich Polaków?

U mnie jakoś się kręci, choć dobija mnie ta pogoda. Dziwne to lato, zimno, często pada deszc, straszą powodziami, wiele się słyszy o huraganach, burzach...a ja tak bardzo chcę ciepełka i prawdziwego

sobota, 16 lipca 2011

Sobota

Witam serdecznie w bardzo ciepłe sobotnie popołudnie. Dotychczas dzisiejszy dzionek przemijał mi bardzo szybko bo rano sprzątanko, potem piekłam przy pomocy mamy pyszny jabłecznik, potem spacerek, kawka u cioci, zakupy... przygotowania do obiadku...i znowu zakupy. Musiałam skoczyć do sklepu położonego tuż za moim płotem, bo czegoś się zapomniało kupić, coś jeszcze by się przydało...oj bliziutko mam ten sklep, i cieszę się z tego bardzo bo mogę do niego sama chodzić, a to jest dla mnie bardzo ważne.

Dziś czeka mnie pewnie jeszcze zaprawianie jabłek, no i goście, goście!! Przyjedzie moja kochana kuzynka z moja ciocią. Jak ja się cieszę:-).

Kilka minionych dni spędziłam w Ostrzeszowie u cioci. Jak ja się zawsze cieszę na te kilka lipcowych dni. To taki nasz magiczny czas. Ja, mama i ciocia spacerujemy sobie po mieście, zawsze pierwszego dnia idziemy do wujka na cmentarz, to już tyle lat jak go nie ma...:-( fakt alkohol jest lekarstwem tylko kiedy się go z głową zażywa...Buszujemy też zawsze po ryneczku,  chodzimy na działkę i jest pieknie. Ostrzeszów jest pięknym miasteczkiem.  Szkoda, że te dni już przeminęły i na kolejny dłuższy pobyt u cioci muszę czekać rok.

Ja jakoś się trzymam. Dużo czytam, i korzystam z wolnego czasu. Po za tym staram się zyć i cieszyć chwilą,  nie myślę o przyszłości bo boję się, że bym znowu mogła się rozsypać, a tak...jest lato, wolne...jest pięknie!!

Kala pomóż mi znaleźć jakieś fajne candy bo ja chyba albo nie mam gustu, albo mam klapki na oczach:-)).

poniedziałek, 11 lipca 2011

Wakacyje

Witajcie!! I od razu mampytanie - czy Wam też tak źle działa blogger? Bo ja od soboty wieczora właściwe nic zrobić nie potrafią, ciągle wyskakują mi błędy. Mam nadzieję, że dziś już będzie normalnie i będę mogła sobie coś porobic.

Chcę Wam bardzo serdecznie podziękować, za modlitwę. Na razie moja mama nie musi iść na operację. Mam dwa miesiące spokoju, jednak obawiamy się że będzie ona niezbędna we wrześniu. Znowu będę przeżywać swoje, ale tak to już jest. Ja wszystko przeżywam pokilkakroć więcej. Na razie jednak cieszę się chwilą.

Jestem  też ciekawa jak spędzacie letnie dni. Czy macie urlopy, czy wyjeżdżacie gdzieś? Ja jeszcze dziś i jutro jestem na warsztatach.  Natomiast potem mam cały miesiąc aż do połowy sierpnia wolne. Jadę jeszcze na kilka dni z mamaą do cioci. Później, to już nie mam żadnych planów, znowu się zestarzeję...eh takie życie.

Chcę dziś znowu poszukać sobie jakiegoś candy. Na razie nie mam szczęścia, nic nie wygrałam, ale kto wie, może kiedyś się uda.

piątek, 8 lipca 2011

Boję się - prośba

Kochani, dzisiejsza notka będzie krótka, ale mam nadzieję, że przeczytacie i pomożecie. Moja mama ma iść na bardzo poważną operację. Jutro właśnie jedzie na rozmowę z doktorkiem, czy naprawdę jest ona konieczna. Bardzo sie boję diagnozy i konieczności tego zabiegu. Dlatego bardzo serdecznie Was proszę - módlcie się w szczególności dziś i jutro o moją mamę, o to by operacja nie była konieczna.

Bardzo się martwię, bardzo się niepokoję, wiem, że człowiek znieść może wiele, ale ja nie wyobrażam sobie jak to będzie kiedy ta operacja okaże się niezbędna. Ja juz teraz łzy mam w oczach....:-((.

Przepraszam i dziękuję za modlitwę!!

niedziela, 3 lipca 2011

Candy

Witajcie kochani.
Zdenerwowałam się, bo dopiero co napisałam z pół notki i nie wiem, coś kliknęłam i poszło sobie. Jeszcze się łudziłam, że może się zapisało, ale nie, niestety. Jak ja takich rzeczy nie lubię. Jej!!

Mam nadzieję, że od jutra już pogoda się poprawi. Bo ostatnie dnie są zimne i deszczowe. Dziś nawet do kościoła iść mi się nie chciało, bo lało i strach z domu wyjść, takie zimnisko. Nie rozumiem, że lipiec zawsze musi być taki zimny i deszczowy, że własnie w lipcu zawsze zaczynały się powodzie? A tu ludzie mają urlopy, często swoje jedyne w roku, fakt pogody się nie przewidzi, ale nie fajnie tak gdy leje i zimno. Ale już nie marudze, zapowiadają od jutra poprawę więc czekam.

Od kilku dni zaabsorbowało mnie candy. To świetna blogowa zabawa, którą zaraziła mnie Kala. No, zobaczymy, szczęścia można spróbować, a nóż się coś uda wygrać.

Pozdrawiam Was serdecznie!!
...tak myślę, bo tyle Wam chciałam napisać, a tu wszystko gdzieś umkło. Trudno, jutro też jest dzień.

czwartek, 30 czerwca 2011

O pogodzie i wielu innych sprawach

Moi mili witam Was bardzo serdecznie w kolejnej mojej notce. Jak zawsze jestem bardzo szczęśliwa, że komentujecie, a nawet zdarzają się meile. To miłe!

Czerwiec, który w sumie był pogodny i ciepły żegna nas deszczami i chłodem. Dzisiejszy dzień w ogóle był barzo ciężki i duszny, od rana grzmiało. Jednak po południu pogoda bardzo się zmieniła zaczął padać deszcz i okropnie się ochłodziło. Na jutro też zapowiadają opady z czego niespecjalnie się cieszę, bo jutro jade na wycieczkę do Opola - w planie jest zoo i skansen, no a zwiedzanie w deszczu to żadna przyjemność.  Oby jednak prognozy się nie sprawdziły!

Coś dziś brzuch mnie pobolewa, czasem tak lubi:-( niestety  nie ułatwiam pracy trzewiom, ponieważ wmuszam w nie sporo leków, które na jedno pomagają a na drugie szkodzą. Mam jednak nadzieję, że to zwykła niedrożność i jutro będzie ok. Mimo to nie lubię kiedy cos tam kręci, muli, nie pracuje tak jak powinno, a ja siedzę jak na szpilkach obawiając się, że za chwile będę musiała popędzić do wc.

Na naszeh ulicy od wczoraj kopią tzn zakładają nowe rury do kanalizacji i wody. Wszystko ok, tylko, że ja strasznie nie lubię takich wykopalisk, bo strach chodzić, i w ogóle jest ogromny hałas maszyn, no i pachnie też nieciekawie czasami. Na razie jeszcze nie robią koło mojego domu, ale kiedys będą musieli zacząc. Nie, ja sobie tego nie wyobrażam, ani wyjść ani przejść..masakra.

I to tyle na dziś. Trzymajcie się!

wtorek, 28 czerwca 2011

Imprezka

Witam cieplutko w piękne wtorkowe popołudnie!
Jestem jeszcze na warsztatach, właśnie posprzątaliśmy po imprezce i teraz mamy chwilę wolną.

Dziś odbyły się imieniny, o których chyba w ostatniej notce wspominałam. Impreza była fajna - kiełbaska z grilla, ciasto, lody, napoje tak więc czego więcej chcieć, a do tego wszystkiego muzyczka przygrywała, tak więc można było pochqasać po trawce/ Fajna imprezka, czasem jest tak sztywno, nie ma z kim porozmawiać, a dziś fajnie się rozluźniłam i odpoczęłam.

Piszę notkę tutaj, ponieważ w domku jakoś mi szybko czas zleci i bywa, tak jak wczoraj, że poprostu nie zdążę. Nie wiem co to się dzieje, że tu= jakoś żyję, a w domku robię wszystko mechanicznie, a najchętniej bym nie robiła nic. Też prawda  jest taka,  że więcej czasu spędzam na dworze.

Jednak ogólnie te dnie są jakieś takie, ni jakie. Stwierdzam że czas przelatuje mi przez palce. Tak bardzo bym chciała działać w jakimś wolontariacie online, albo  módz jakoś pomagać przez internet, poprostu coś robić, Nie jestem psychologiem, ale bardzo dużo mogę pomódz, wesprzec, porozmawiać. Fakt, że mam do dyspozycji tylko internet, ale myślę że słowem pisanym można wiele. Kiedyś już było blisko miałam szukać jakichś informacji w necie, pomagać pewnej funadacji, ale niestety :-(. Ja nie myślę o pieniądzach, ja tylko chcę pragnę być potrzebna i doceniana. Chcę mój czas wypełniać czymś konretnym. Nie chcę aby mi życie przeciekało przez palce. Ostatnio brak mi jakiegoś dowartościowania siebie, więc pewnie dlatego też chcę coś robić.  Jeślibyście mieli jakieś pomysły, propozycje, a może namiary  to będę Wam wdzięczna!!!

piątek, 24 czerwca 2011

Znowu na walizkach

Witajcie kochani!!
Już myslałam, że dziś nie napiszę notki. A to dlatego, że niebo zakryte było ciemnymi ciężkimi chmurami a niedaleko słychać było odgłosy burzy. Ja raczej wolę dmuchać na zimne i w takich wypadkach wyłączam no prawie wszystko co ma podłączenie do sieci elektrycznej. No ale na szczęście wiatr rozgonił chmury, burza odeszła i mogę pisać.

Dzisiejszy dzień był w sumie dla mnie dosyc pracowity. Na warsztatach raz na kwartał robimy zbiorowe imieniny solenizantów z danego wartału właśnie. Na imprezie jest ciasto, często grill i inne smakołyki, a solenizanci otrzymuję upominki. Od niedawna na te przyjemności przeznaczone jest aż 30 zł. Tym razem solenizantów jest dziewięciu, tak więc sporo kasy do wydania. Ja jakoże działam w samorządzie WTZ jestem odpowiedzialna za zrobienie prezentów. Miły to lecz, troszkę trudny obowiązek. Bo po pierwsze - często osoby same się deklarują, co by chciały dostać, a ja muszę tych rzeczy szukać. Nie zawsze mi się uda adekwatnie tą rzecz kuić, ale staram się:-). Po za tym muszę tak manewrować kasą aby nie przekroczyć 30 zł na daną osobę. Potem muszę wszystko popodliczać, przede wszystkim zebrać paragony i całe zestawienie okazać skarbnikowi. Tak więc miałam dziś trochę roboty, ale że ja kocham działać więc robię to z przyjemnością!

Po za tym jestem już spakowana. Jutro jadę do mojej koleżanki Moniki. Znamy sie od lat, razem chodziłyśmy do Wrocławia do szkoly. Oj wiele przeżyłysmy współnie. Teraz dzieli nas dobre koleżeństwo, nie chcę nazywać tego przyjaźnią bo to za wielkie słowo, ale zawsze znajdziemy tematy do dyskusji, czasem po długim nieodzywaniu się. I nie chwalimy się tylko sukcesami, ale opowiadamy sobie też o tym co smutne. Już się nie mogę daoczekać jutra. Wiem, wracam w niedzielę a te dwa dni tak szybko przeminą, że ani się nie obejrzę, ale co się nagadamy to nasze.

Witam bardzo serdecznie wśród blogowych znajomych Kasię. Dodaję Twój blog do moich ulubionych i wiem, że będę do Ciebie często zaglądać. Ty też czuj się u mnie dobrze.

Pozdrawiam weekendowo!!

wtorek, 21 czerwca 2011

Lato, lato wszędzie

Witam Was bardzo serdecznie w pierwszym dniu lata. To właśnie dziś, nadeszła ta upragniona pora toku, ja tak kocham cieprłko, że zawsze mi go braknie, zawsze nie zdążę się nim nacieszyć. Wiadomo upały męczą, ale zawsze mozna się gdzieś zaszyć w cieniu u przeczekać największe nasłonecznienie, ale ogólnie ja kocham słoneczko i nie narzekam. Ciekawa jestem jakie też to lato będzie? Bo wiadomo, bywa różnie, często lipiec jest deszczowy, sierpień trochę przygrzeje, ale już po połowie trzeba szukać grubszych ubrań. Eh tak to już u nas jest,że jesień i zima jest długa a lato czy wiosna szybko zleci. Ale ja nie mam zamiaru gdyba, cieszę się dniem dzisiejszym i liczę na upały.

/tak jak ostatnio pisałam mam nowe okulary. No są one bardzo ładne, ale, ale kosztowały też nie mało bo 300 złotych. No ja to czułam, i uważam, że to jest rzecz stanowczo za droga. Okulary to sprzęt ortopedyczny, nie kupuję ich sobie ot tak, bo chcę, bo mi się podobają. Kupuję, bo muszę i dzięki Bogu miałam trochę grosza odłożonego, bo inaczej...nie wyobrażam sobie.

Pierwszy dzień lata to dla mnie smutna też rocznica. 31 lat temu zmarłmój dziadek. Biedny, miał poważny wypadek - spadł z wozu, na którym było siano...potem długi pobyt w Piekarach Śląskich, bo tam był na owe czasy bardzo dobry szpital. Nacierpiał się sporo, a w końcu zmarł na zawał. Eh to życie, wielka gospodarka, sporo dzieci, sporo roboty, bo dziadek był sołtysem...wszystko zostało. Ja miałam wtedy 4 latka więc dziadka pamiętam jak za mgłą, bardziej z opowiadań mamy, tak samo sam pogrzeb. To juz tyle lat:-(.
Skoro już o smutnych sprawach piszę, to wspomnę jeszcze, że w sobotę 25 czerwca minie rok jak odeszła do Domu Ojca moja kuzynka Ewa. Nieodżałowana to strata, nigdy się nie pogodzę z tym, że już jej nie ma. Ale wiem jedno i to koi mój ból, że Ewunia tam jest szczęśliwa, a przede wszystkim już nie cierpi i to jest najważniejsze.  Jednakże nie potrafię jeszcze o jej śmierci myśleć bez łez.

To tyle na dziś, przepraszam, że tak nostalgicznie, ale niestety bywają i takie rocznice, które nie są obchodzone z radością.

Pozdrawiam serdecznie!

niedziela, 19 czerwca 2011

Inaczej

Witajcie!
Jak u mnie jest ładnie, taki niebiesko...inaczej:-). Lubię od czasu do czasu jakieś nowum na blogu, zmiany itp. A to wszystko dzięki Kalli. Kochana bardzo bardzo jestem Ci wdzięczna - ogromnie dziękuję!!!

Weekend zleciałmi szybko. W sumie ok, tylko oczy minie bolą, eh ciągle coś. Jak nie urok to...przemarsz wojska. Ale cóż na to poradzić. Pogoda w sumie dopisuje, ale sie ochłodzilo i wieje ostry wiatr. Co dla mnie dziwne, to to, że takie nagłe ochłodzenie przyszo bez burz - dzięki Bogu!! No i padać nie chce, dziś było tak zachmurzone, że juz myślałam, że lunie, a tu nadal sucho. Deszcz jest potrzebny i to bardzo, szczególnie teraz w tym okresie kiedy wszystko rośnie, dojrzewa.

Jutro jadę do okulisty. Będzie to poprostu wizyta kontrolna. Rejestrowałam się na nią w styczniu! Nie, to nie jest żart, to porażka, co się dzieje w służbie zdrowia!! Tak długo czekać!! Będę musiała mieć nowe okulary. I znowu nie mały wydatek. I znowu, jest to sprawa, która mnie bardzo wkurza, ponieważ okulary to też jest sprzęt ortopedyczny, który powinien być w dużej mierze dofinansowany. A tu gwarantuję, że 200 złotych nie starczy. To się nazywa darmowa służba zdrowia!!

Trzymajcie się!!

sobota, 18 czerwca 2011

Codzienność

Dień dobry kochani czytelnicy!!
Witam Was po długiej przerwie, wiem, wiem, nie będę się tłumaczyć, bo nic to nie da, ale obiecuję poprawę - naprawdę!!

Ostatnie dni  i tygodnie mijają  Ami zbyt szybko. Najpierw wycieczka warsztatowa do Wiednia, potem tydzień w Pbierowie. Jak zawsze był to bardzo udany tydzień, a w tym roku pogoda wyjątkowo dopisala, był nawet czas na poleżenie na plaży! Niestety te dni tak szybko minęły. I to jest zawsze dla mnie najbardziej smutne, że nie mogę się doczekac tego wyjazdu - odliczam jeszcze trzy miesiące, jeszcze trzy tygodnie, jeszcze tydzień...już jutro...i i znowu musze czekać rok.

Nie wiem jak ja ten rok przetrwam i co on przyniesie, Wiem jedno mamę czekają dwie operacje. Nie wiem co to będzie, proszę uszanujcie to i nie pytajcie o nic, bo każda myśl o tym przywołuje łzy w oczach - znowu ryczę :-(. Boję się bardzo boję. Staram się żyć chwilą, dniem dzisiejszym ale nie potrafię, bo co raz częściej się o tych sprawach rozmawia. A ja się sypię, bo tu chcę być silna a potem zamykam sie w pokoju i ryczę. Ach dosyć o tym bo już nie mogę!!! Przepraszam...

Sama też mam problemy ze zdrowiem. Tydzien temu schyliłam się do szuflady i niestety juz nie umiałam wstac, przeszył mnie tak silny ból w kręgosłupie, że z ledwością doszlam do krzesła. Potem drętwiały nogi...masakra. Z dnia na dzień ból niby sie zmniejszał, ale boli nadal i znowu mocniej, Byłam u mojej rodzinnej lekarki pobadała i stwierdziła, że nic poważnego, i dostałam leki przeciwbólowe i przeciwzapalne. Kiedy je brałam no prawie nie bolało, ale ileż takie coś można brać, przestałm i dziś boli znowu. Nie jest to już ten ból co tydzień temu ale jest. Boję się schylać i dziwię się jak bez zdjęcia rentgenowskiego można postawić diagnozę? Nie wiem co dalej robić, ale chyba jak ból nie minie to pójdę jeszcze raz i wprost się upomnę o skierowanie.

Cieszę się, że jest ciepło, choć dziś ochłodzenie i, że są truskawki. Choć to są rzeczy które mnie cieszą.
Dziękuję Wam, że jesteście.
Ewo, glowa do góry! Jestem z Tobą! Wszystko w rękach Pana Boga!

środa, 1 czerwca 2011

Między podróżami

Wszystkim dzieciom
tym małym i tym większym
życzę dużo zdrówka, radości,
uśmiechu od ucha do ucha,
prawdziwego dzieciństwa
oraz tego aby Dzień Dziecka twał przec cały rok!!

Tak dziś Dzień Dziecka, ogladałam niedawno wiadomości na jednym z kanałów i aż się włos na głowie jerzy jakie dzieci dziś otrzymały prezenty, ba a co do piero jak dużo kieszonkowe dzieci otrzymuja. Ja nie jestem przeciwna ani prezentom, ani kieszonkowem, ale wszystko z umiarem. To jest dziecko, które nie ma wielkich wymagań, potrzeb, a w większości rodzice i tak wszystko kupują. A z drugiej strony patrzę na to też przez pryzmat traktowania dzieci bo bywa, że dziecko ma wszystko, ale rodziców widzi w ciągu dnia, przez chwilkę (są zapracowani, a nimi często zajmują się opiekunki lub dziadkowie) a niestety to rodziców im nie zastąpi. Jestem także przeciwna posyłaniu dzieci młodszych do szkół, ponieważ uarzam, że dziecko powinno mieć naprawdę szczęśliwe dzieciństwo, tak długie jak to tylko możlwe. Bo wiadomo, że jak zacznie się nauka, zaczną się obowiązki, dorastanie...itp. Patrzę na to wszystko jeszcze z innej strony. Tutaj piszę o bogatych "rozpuszczanch" dzieciach, a ile jest takich maluchów poniewierających się po domoach dziecka, albo w rodzinach patologicznych, gdzie są bite i głodzone, gdzie nie ma słowa "kocham"...muszę wspomnieć też  i o Afryce, gdzie dzieciaczki umierają z głodu i zarazy. Tak więc kochani kochajcie swoje dzieci, ale nie rozpuszczajcie ich za mocno, kiedy chcecie dać większe kieszonkowe, to pomyślcie, że są gdzieś biedne dzieci, które nie mają co jeść, ba nie mają nawet zabawek - zawsze można znależć konto jakiejś organizacje pomagające milusińskim i tam wpłacić kilka groszy.

Kochani w miionym tygodniu byłam na wycieczce w Wiedniu i Bratysławie. Był to bardzo ciekawy wyjazd.  Pogoda nam dopisała, trochę nawet sie przypiekłam:-) oj skórka zeszła. Zwiedzilismy wiele znamieniutych zabytków, nogi troszkę bolały, ale nie żałuję. Wiedeń to piękne miasto. Byliśmy też w Bratysławie, tam zwiedzalismy Stare Miasto i powiem szczerze, że akurat tam mi się nie podobało.

A już po jutrze jadę na tydzień do mojego kochanego Pobierowa, już nie mogę się doczekać, tym bardziej, że ma być pogoda piękna!!!

Tak więc nie wiem, czy jutro zdąrzę coś jeszcze napisać, w każdym razie pozdrawim serdecznie!!

sobota, 21 maja 2011

Znowu weekend

Witajcie kochani!!
Bardzo się cieszę, że jesteście i czytacie te moje "wypociny", mnie tu ostatnio nie za wiele, bo tak juz jest, że kiedy robi się cieplej więcej czasu spędzam na dworze. A cieszę się, bo ostatnie dnie są naprawdę cieplutkie. Nawet bywa, ze pogrzmi, nawet na jutro burze zapowiadają. Dziś też grzmiało, ale na szczęście przez chwilę, a potem zrobił się wiaterek i chmurki sobie poszły. Wiecie, nie lubię burz, nie wiem, ale boję się ich, choc wiem, że teoretycznie nic się stać nie może, ale...różnie bywa, dlatego też jak już to wolę gdy grzmi w dzień niż w nocy.

Zastanawiam się jak t dalej będzie, bo dopiero początek upałów, a ja je nie najlepiej znoszę. Kiedy jestem na dworze to ok, w a domu jakaś chodzę osłabiona, przytłumiona, nie wiem...mam tylko nadzieję, że to chwilowe.

Kilka dni temu u nas był straszny wypadek. Babka jechała autem i nie wiadomo jak to się stało, że przekoziołkowała do sąsiadki na ogród. Na szczęście nikt tam nie mieszka. Drzewka płamane, płot skasowany, autko trochę też, a dziewczynie nic się nie stało. Była policja, strarz ale pogotowie nie musiało być. W szkoku jestem, bo to był niesamowity huk i aż cud, że tak to się skończyło.

W poniedziałek jadę na wycieczkę do Pragi i Wiednia - na 4 dni. Mam nadzieję że wyjazd będzie udany, bo tak się cieszyłam na tą wycieczkę, a teraz jakoś już emocje mi opadły. No ale zobaczymy.

Pozdrawiam serdecznie!

poniedziałek, 16 maja 2011

Cieszę się majem

Witam serdeczmie!!
Jak ja kocham ten maj, jest to taki cudowny miesiąć pod wieloma względami. Przede wszystkim kolory przyrody są jeszcze takie żywe, naturalne, nie zmęczone prażącym słońcem lata, a do tego zapach kwiatów.  Fakt pogoda jest różna, oczywiście na weekend sie zepsuła, ale to nic, przecież deszcz też się przyda byleby nie było znowu powodzi jak rok temu.

Wczoraj po południu poszłam z rodzicami na spacer. W sumie, to nie wiedziałam, co robić, bo iść mi się za bardzo nie chciało - bo strasznie zimno na dworze było, ale w domku też mi się nie chciało siedzieć, i jakoś tak, postanowiłam, że się przejdę.Wbrew pozorom nie było az tak zimny, a spacer z przerwą kawkową u cioci był bardzo przyjemny.

U mnie ostatnio nic specjalnie ciekawego sie nie dzieje. Znowu wróciłam na listę dyskusyjną Kei. Znowu jest fajnie, jest o czym pogoadać.

Po za tym, żyję już wycieczką, Za tydzień w poniedziałek z warsztatów jadę do Wiednia, będę też zwiedzać Bratysławę.

Pozdrawiam serdecznie!

niedziela, 8 maja 2011

Maj

Witam bardzo cieplutko w moim wirtualnym kąciku, albo pokoiku - jak kto woli. Jest niedziela, za oknem słoneczko chyli sie ku zachodowi, choć jeszcze jest widno. Kocham te majowe wieczory, pene róznych kwiatowych zapachów - no bo kwitną najpiękniejsze kwiaty, tak bardzo przeze mnie lubiane konwalie i bez, a także tulipany i niezapAle to tylko taominajki. Kwitnie jeszcze mnóstwo innych kwiatów i drzew owocowych.

I jak tu tego pięknego miesiąca nie ofiarować Panience Najświętszej? Własnie w maju szczególnie ją czcimy na naborzeństwach majowych. U nas ono odprawiane jest w kościele, ale wiem, że jest jeszcze wiele wsi, miejsc gdzie majówkę odprawia sie przy kapliczkach przydrożnych. Nie byłam nigdy na takiej majówce, ale to musi być coś pięknego, niesamowitego.

Ja  tak często na blogu pisze o swoijej wierze, bo ona jest bardzo mi droga, ale nie zmuszam nikogo, aby ktokolwiek się ze mną zgadzał, czy popierał te dogmaty. Bo widzę że pod ostatnią notką rozgorzała zaparta dyskusja - to cieszy ale też i smuci niestety. Szanuję wszystkich ale mam wrażenie, że na siłę chcecie mi coś tłumaczyc, że chcecie postawić na swoim. Ja co do innych wyznań jestem bardzo tolerancyjna, bardzo mnie ciekawią Wasze poglądy itp, ale nie narzucam swoich , nie chcę was w rzadnym wypadku zmieniać.  Dyskusje są rzeczą miłą i zawsze ciekawą, no ale trzeba zrozumieć drugiego człowieka, akceptować go.

Nareszcie zrobiła się ładna pogoda. Jest chłodno ale słonecznie i mam nadzieję, że już będzie co raz to cieplej. Mam nadzieję, że okrutni Zimni Ogrodnicy nie narobili szkód w Waszych i moim ogródku. No bo wszystko wszystkim, ale jak zobaczyłam we wtorek padający śnieg na piękne rozkwitnięte drzewa, to, aż mi łezki w oczach stanęły, tak mi się ich żal zrobiło. No ale takie uroki pogody.

Weekend przeminął bez żadnych większych "ekscesów". Co do moich dołków, to odpukać jakoś się trzymam, choć czasem bywa różnie.
Ale cieszę się chwilą i piękną wiosną:-).

Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do dyskusji, wszak jest wiele tematów , o których mozna podyskutowac w komentarzach!

poniedziałek, 2 maja 2011

Nasz Papież Błogosławionym!!

"Zadania, przed nami są na miarę każdego z nas.
Bóg przychodzi nam na pomoc w chwilach naszej słabości
Bóg umacnia człowieka. "
- Błogosławiony Jan Paweł II

Kochani i stało się!! Właśnie wczoraj tj 1 maja 2011 około godziny 10.30 Papież Benedykt XVI ogłosił Błogosławionym Papieża Polaka - Jana Pawła II. Jest to ogromna radość dla nas Polaków. Mamy swojego orędownika w Niebie i teraz już możemy modlić się do Niego, teraz możemy prosić o to, aby wstawiał się za nami do Pana Boga. Ja nigdy osobiście nie spotkałam Papieża Jana Pawła II, ale mam wrarzenie, że był, ba że jest on ze mną, że mnie prowadzi, że czuwa i błogosławi mi!!
Wczorajszą mszę świętą beatyfikacyjną obejrzałam przed tv. I powiem szczerze, że popłakałam się kiedy Karol Wojtyła został Błogosławionym, ogarnęła mnie wielka radość ale też niesamowite wzruszenie. Teraz ja jak i pewnie wszyscy Polacy mamy jeszcze jedno pragnienie abyś Papieżu Janie Pawle został Świętym od zaraz!!

Mało mnie ostatnio w necie. Jednak ostatnie dni miałam bardzo trudne, znowu dopadły mnie doły i tak jakoś oj ciężko było. Nic nie interesowało, nic nie ciekawiło, ba miałam juz ochotę na likwidację naszej klasy, bloga...ale opanowałam się i wróciłam do jakotakiej normalności, choc jestem bardzo wrazliwa na wiele spraw, bardzo brakuje mi prawdziwego, szczerego kontaktu z drugim człowiekiem, brakuje mi przyjaiela, z którym mogłabym o wielu rzeczach porozmawiać. Wiem, mam sporo znajomych, ale to nie tak prostu porozmawiać o wszystkim, odpowiedzieć na pytanie "co u ciebie" kiedy ma się doła, kiedy wszystko  jest czarne.  Ach...boję się, że to wszystko powróci, że nie dam już sobie rady, że nie będzie pomocnych dłoni, które mogłyby mnie podźwignąć. Mam kochanych rodziców ale niestety na wiele tematów nie mogę z nimi porozmawiać. Kiedy mówię do mamy, że jest mi smutno, że ciężko, że nie mam siły żyć na to ona odpowiada "a co ja mam zrobić". Jej mam nadzieje że gorzej być nie może, że faktycznie Błogosławiony Jan Paweł II jest ze mną.
Tylko, że to takie strasznie wszystko trudne i smutne.






sobota, 23 kwietnia 2011

Zdrowych, radosnych świąt

Wielkanoc to święta zmartwychwstania

to czas wiary poznania

Niech święta wielkiej nocy

pełne będą boskiej mocy.

Niech zdrowie dopisuje,


Jajko dobrze smakuje





czwartek, 21 kwietnia 2011

Wielki Czwartek

Kochani!
Witam Was bardzo serdecznie w przepięknym dniu. Jest on piękny pod wieloma względami.
Po pierwsze pogoda - jest cudownie, nawet wieczór ciepły, słońce już zaszło, jest ciemno, ale jakoś tak już wiosennie, cudownie. No muszę Wam powiedzieć, że dziś jest pierwszy dzień tej wiosny, kiedy to już nie palimy w centralnym. Fakt, w blokach już dawno nie grzeją. Jednak ja, jak i moi bliscy jesteśmy ciepłolubni tak wię, kiedy tylko jest chłodniej, to  składa się ogień i już kaloryfery są cieplutkie, a temperatura w mieszkaniu staje sie inna. Jeszcze może być różnie, jeszcze może trzeba będze podpalić, ale puki co, cieszę się naturalnym ciepełkiem.

Dziś na warsztatach mieliśmy uroczyste śniadanie wielkanocne. Choc nie było gości, ale jak zawsze było miło, a na stołach niczego nie zabrakło. Nie brakł też modlitw i zadumy nad  sensem Męki i Zmartwychwstania Pana Jezusa.

Dziś Wielki Czwartek, dzień ten wg mnie ma w sobie to coś, ma najpiękniejszą liturgię wśród wszystkich innych świąt. Wielki Czwartek - tyle radości, tyle smutku i bólu. Uroczysta msza święta, na której najpier  dziękujemy Panu Jezusowi za ustanowienie podczas Ostatniej Wieczerzy Najświętszego Sakramentu, dziękujemy za ustanowienie Kapłaństwa...a potem z żalem i wielkim  bólem odprowadzamy Pana Jezusa do Ciemnicy. Niby to msza święta, ale właśnie dziś ma ona w sobie tą niezwykłą moc. Właśnie wróciłam z kościoła, i choć jestem troszkę przeziębiona, to cieszę się bardzo, że mogłam uczestniczyć w tej mszy świętej.

Jutro Wielki Piątek, wieczorem we wszystkich Kościołach odbędą się nabożeństwa z Adoracją Krzyża. Pewnie jutro nie uda mi się pójść do kościoła. Ale w sobotę, pójdę na godzinną adorację no i oczywiście do święconki.

Kończąc ten wpis, życzę Wam pięknego przeżywanie Tridum Paschalnego!!

piątek, 15 kwietnia 2011

Tydzień za nami

Kochani witam Was bardzo serdecznie w piątkowy wieczór. Za oknem już zmrok, wszak minęła już godzina 21. Ale już dzionek jest dużo dłuższy od tych zimowych dni. Jeszcze tylko niech pogoda się ustabilizuje, to już w ogóle bedzie super. Dzisiaj było ładnie, choć chlodno, to jednak słoneczko świeciło aż do zachodzu. Jednak ostatnie dnie były bardzo zwariowane bo raz słońce świeciło, raz deszcz padał, a do tego strasznie wiało, brr okropnośc.

Już niebawem wkroczymy w Wielki Tydzień i oczekiwać będziemy świąt Wielkanocnych. Są one coprawda najważnejsze dla Katolików, ale ja tam wolę Gwiazdkę. Wielkanoc, nie ma w sobie tego czegoś, tej magii, a po za tym trwa tylko dwa dni :-).

Kartki już powysyłałam, tak więc na najbliższy tydzień pozostanie mi sprzątanko. Och nie lubię, bardzo nie lubię świątecznych porządków bo mam wrarzenie, żę trzeba jakby dokładniej posprzątać tak jakgdyby w domu się nie sprzątało.

W ogle to trochę sobie nie wyobrarzam tegorocznych świąt bo chyba w oba święta z powodu pewnej ięknej rocznicy będziemy mieli imprezę. Mialo nie być w ogóle przyjęcia, a tu ...będzie i to podwójne. A no zobaczymy jak to wszystko wyjdzie.

Ja dziś byłam u fryzjera obciąć włosy. Robiłam też pasemka, tak więc jakby nie patrzeć na głowie mam coś nowego.

Kończąc, pytam się bom ciekawa jak u Was idą przygotowania i jakie macie świąteczne plany.
Pozdrawiam wiosennie.

niedziela, 10 kwietnia 2011

to już rok

Dziś 10 kwiatnia - to dzień, który chyba na zawsze dla wszystkich Polaków pozostanie w pamięci. Wydaje się, że to tak niedawno, a to już dziś właśnie mija rok od pamiętnej katastrofy lotniczej w Smoleńsku. Zginęło tam 96 osób, wśród nich był prezydent Lech Kaczyński z małżonką i wielu znamienitych ludzi. Tragedia straszna,  najbardziej cierpią rodziny tych, którzy odeszli.

Ja jednak uważam, że zadużo szumu jest wokół tego zajścia. Wiadomo, trzeba wspomnieć w mediach zmarłych, trzeba wspomnieć to co się wydarzyło, ale wg mnie nie na tak dużą skalę. Dziś naprawdę na każdym kanale telewizyjnym przewija się jeden i ten sam temat - Smoleńsk. I jeszcze raz powtarzam, że nie mam nic przeciwko temu aby o tym nie mówić, ale czy trzeba aż tak wiele. Dajmy zmarłym Wieczne Odpoczywanie, a rodzinom w spokoju niech goją się  rany. Tak mnie to wszystko boli, bo tyle dzieje się wypadków na drogach, pamiętam jak, też gdzieś rok temu, mniej więcej o tym czasie zginęło osiemnaście osób jadących za chlebem, czy też kilka lat temu zginęli pielgrzymi pod Grenoble i o tym się nie mówi!!! Tych się nie żałuje, nie współczuje rodzinom? Nie trzeba wspominać? Ja podałam tylko dwie takie katastrofy ale ich jest mnóstwo. Gada się wiele na początku a potem, potem się zapomina...dlaczego? Ja wiem, nie zginął tam prezydent! I jestem więcej niż pewna, że gdyby w Smoleńsku nie zginęła para prezydencka to napewno tak wiele by się o tej katastrofie nie mówiło. Tak więc proszę, nie dajmy się zwariowac, po co tyle podziałów, nieporozumień , prawdy się i tak nigdy nie dowiemy. Może tak jak tą prawdę o Katyniu poznają dopiero następne pokolenia.

NIech polityka kroczy własną drogą a zmarli niech odpoczywają w pokoju!

Miałam jeszcze o czymś tutaj napisac, ale niech ta notka pozostanie taką, jaką jest.

sobota, 2 kwietnia 2011

Znowu sobota

Witajcie kochani!!
Po statniej mojej notce miałam dziwne uczucie, jakoś tak wydawało mi się, że to, iż bardzo przeżywam Nawiedzenie Matki Bożej Jasnogórskiej w Cudownym Obrazie. No ale kochani to jest mój blog i iu piszę o swoich przeżyciach i przemysleniach. A to Nawiedzenia Maryi było dla mnie niesamowitym przeżyciem. Obraz po raz ostatni w mojej parafii był 34 lata temu tak więc miałam roczek i nie pamiętam tamtego wydarzenia. I kto wie, czy będę mogła przeżywać kolejne.

Kocham Matkę Bożą, wierzę w nią bo to Ona jest Matką naszego Pana Jezusa, i będę w Nią wierzyć i wypraszać łaski dla siebie i moich bliskich. Ja nie neguję innych wyznań, ba jestem bardzo tolerancyjna, ciekawa, dlatego proszę także i o zrozumienie dla mnie.

Fakt bardzo ważne i piękne to były przeżycia, chwile spędzone na modlitwach, momenty wzruszeń...to tylko serce może wypowiedzeić co czuło.

A dziś sobota i to 2 kwietnia...za chwilę  nadejdzie pamiętna godzina odejścia do domu Ojca Papieża Jana Pawła II. To już szósta rocznica śmierci. A wydaje się to tak jakby to wczoraj było:-(.

poniedziałek, 28 marca 2011

Jakże dziś pięknie wokoło

Witajcie kochani!
Dziś poniedziałek, zdałoby się powiedzieć, że to dzień taki jak i inny. Ale tak nie jest, bynajmiej w mojej parafii. Z godziny na godzinę, a teraz z minuty na minutę ona pieknieje. A dzieje się wiele - ludzie grabią koło swoich domów, a po za tym wywieszają flagi, obrazy święte, płoty stroją chorągiewkami - prześlicznie to wygląda. Ale nie tylko obejścia są takie odświętne, ludzie też dla siebie milsi serdeczniejsi. Piękne to wszystko. Pewnie zastanawiacie się co to się dzieje, otóż czekamy na jutro. Bo jutro wielki dzień, oczekiwany. Jutro w naszej parafii nawiedzenie Obrazu Matki Boskiej Jasnogórskiej. Piękne to przeżycie, bo już same przygotowania i te duchowe i te zewnętrzne wiele dają.

Jestem już dziś zmęczona, bo po raz pierwszy po chorobie wróciłam na warsztaty. Najchętniej poszłabym już sobie do łóżeczka, ale nie. Nim udan się do łóżeczka to pójdę z mamą na Apel Jasnogórski. Naborzeństwo to choć krótkie jest przepiękne i ma w sobie coś niezwykłego.

A jutro mam nadzieję, że pogoda nie pokrzyżuje planów i po południu udam się z rodzicami do kościółka na powitanie Matki Bożej.

Jestem poprostu bardzo szczęśliwa z powodu tego wydarzenia.

niedziela, 27 marca 2011

Zaległości

Nazbierało się ich sporo, troszke z mojej niemocy, trochę z braku czasu trochę z lenistwa. Ale cóż zrobić, taka już jestem i teraz wszystko nadrobię.

Witam Was moi mili w piękne niedzielne popołudnie. Jeszcze tak niedawno o tej porze dnia za oknem była szarówka, a dziś jeszcze słoneczko gdzieś tam na zachodzie świeci. Fakt to w nocy nastąpiła zmiana czasu. Szczerze, jakoś nie jestem za tymi zmianami - sama nie wiem po co to się robi. Bo co za różnica czy wieczorem będzie dłużej widno, czy rano wcześniej :-) ale to takie ot moje skromne zdanie.

Wczoraj pożegnaliśmy Adama Małysza. Eh miałam w planie pooglądać to pożegnanie w tv, ale nie miałam na to czasu. Szkoda wielka, że nie będzie już podczas skoków za kogo trzymac kciuki (owszem są młodzi skoczkowie ale oni jakos mnie nie kręcą), zawsze bardzo cieszyłam się kiedy mistrz z Wisły wygrywał, a teraz...Ale z drugiej strony uważam, że  dobrze zrobił odchodząc na zasłużony odpoczynek, bo sport to nielada wysiłek, a do tego wiemy że miał bardzo drakońską dietę.  Tak więc mimo wszystko niech sobie odpoczywa a kto wie może w przyszłości będzie uczył innych.

Ja cały tydzień jeszcze byłam w domku. I powiem szczerze, że w tym tygodniu już dobrze sie czułam, więc się wynudziłam za wszystkie czasy. Ale lepiej dmuchać na zimne, tym bardziej, że panują grypy.

Kochani już we wtorek w naszej parafii niesamowite, radosne wydarzenie - nawiedzenie Obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej Jasnogrórskiej Pani. Z tej to okoliczności od kilku dni mamy rekolekcje. A wieczorem na 21 ą godzinę chodzę z rodzicami na Apel Jasnogórski. Przepiękne to wydarzenie, choć trwa tylko kilkanaście minut, to wychodząc z kościoła człowiek czuje się zupełnie inaczej, taki radosny, wewnętrznie ubogacony. Bardzo zawsze cieszą mnie takie religijne wydarzenie.

Oj wiedziałam, że tak będzie, rozpisałam się.
Trzymajcie się cieplutko!!

niedziela, 20 marca 2011

Powoli wracam, mam nadzieję

Kochani moi!!!
Witam Was bardzo serdecznie po długim niebycie w rzeczywistości no i w sieci. W sieci, owszem bywałam, gdyż moje życie na farmie niestety tętniło własnym rytmem i gdyby nie Kalla to całkiem bym zarosła:-).  W rzeczywistości - praktycznie byłam nieobecna do środy. Tak więc dziękuję Wam za to, że trwaliście i czekacie na moje notki. A Tobie Kalu dziękuję szczególnie bardzo bardzo za nowy wystrój bloga oraz za notkę.

A teraz wszystko Wam opowiem.
Nie wiem jak wróciłam w poniedziałek z warsztatów do domu. Wiem tylko tyle że jechałam busem potem mama mi pomagała się rozebrać ...i cały czas zimno...potem długo nic - spalan i znowu zimno - gorączka cały czas 38, 39 stopni i nic więcej tylko...zimno. I tak do środy. Do lekarza iść sensu nie było bo panuje grypa jelitowa i w przychodni straszne kolejki, a z resztą mnie w głowie było tylko jedno - spać. Było mi zimno, spać i słabo. Ja nie potrafiłam usiedzieć w fotelu bo leciałam. Nic po za tym, no lekki ból gardła i nic. Na szczęście w środę zaczęło mi przechodzić ale właściwie do wczoraj miałam stan podgorączkowy no i nie czułam się dobrze. To znaczy niby nic mi nie było ale jakoś tak...Jutro planowałam jechać na warsztaty bo nie ma to jak wziąć się do roboty. Jednak po tak ciężkiej dziwnej chorobie postanowiłam jednak iść jutro jeszcze do kontroli.  Nie napisałam, że podczas tej choroby odezwały mi się moje węzły chłonne. Moja pani doktor rodzinna już od dłuższego czasu to bagstelizuje ale ja już się boje, bo to zbyt często i za długo.

Weekend miałam w sumie bardzo udany. Odwiedziła nas moja kochana ciocia, gościła już od piątku, tak więc ja byłam bardzo szczęśliwa.

Od jutra wiosna, a w raz z nią mam nadzieję, że i pogoda zrobi się cieplejsza, bo ostatnie dni nie były ciekawe.

To na dziś tyle. Trzymajcie się.
Salanee nie daj się tej grypie!!

piątek, 18 marca 2011

Ivka na L4...

Iva niestety zdeczko się pochorowała. Rozmawiałam z nią dzisiaj i co prawda jest już lepiej, ale pojawi się tutaj przy dobrych wiatrach w niedzielę. A ja przy okazji, że zmieniałam szatę graficzną piszę te parę słów na prośbę właścicielki, przesyłając od niej pozdrowienia dla ogółu odwiedzających.
                                                                                                  Kala

wtorek, 8 marca 2011

Dzień Kobiet

Witam Was kochani czytelnicy bardzo serdecznie. Wszystkim czytelnikom płci żeńskiej składam najserdeczniejsze życzenia w tym szczególnym dniu!!

Bo to własnie dziś jest Dzień Kobiet. Wielu osobom kojarzy się on totalnie z minionym ustrojem, toteż wiele osób go nie uznaje, a szkoda. Ja - bardzo sympatycznie podchodzę do tego dnia. Walentynek nie lubię, ale Dzień Kobiet - dlaeczego miałabym go nie lubić. Niby zwykły dzień, ale jakoś tak lepiej się żyje, kiedy wiel się mówi o nas, i wiele się robi dla nas:-). Nie no, spokojnie nie jestem feministką!
Już rano, nim na dobre otwarłam oczy, mój brat przybiegł do mnie z pudełeczkiejm "ptasiego mleczka" - wie co lubię he he :-). Nie, nie moge powiedzieć, bo wiele, wiele moge mu zarzucić lecz od dawna w dniu 8 marca obdawrowywuje mnie i mamę jakimiś słodkościami.
Potem, będąc na targu pewniem miły pan częstował wszystkie kobiety czekoladowymi cukerkami - przyznam, że miły gest!
No i na końcu dostałam bukiet kwiatów, co prawda wirtualny bo w mmsie ale jest. Jedyny szkopuł w tym, że nie znam numeru nadawcy i nie wiem od kogo sa te kwiaty.
Zaś jutro z WTZ jedziemy do kina z okazji dzisiejszego swięta, Trochę głupio, że jutro, w Popielec, ale co tam.

Jak więc się domyślacie nie byłam dziś na WTZ. Byłam mianowicie z rodzicami na zakupach w pobliskim mieście. A, że dziś dzień targowy, więc pojechalismy na targ. Nachodziłam się, ale nic nie kupiłam. Szczerze na targ to reszta towarzystwa jechać chciała. Ja jednak jakos nie lubię targów, tak naprawdę to nigdy nie widomo, czy dany towar kupi sie taniej niż w sklepie, a po za tym to zawsze strach o torebkę i jakoś tak...nerwowo.

Pojechaliśmy także na rynek i tam tez troszkę pochodzilismy po sklepach. No i kupiłam sobie śliczną lamę na biurko, bo stara jest już zniszcona i nie pasuje do wystroju pokoju.
Kupiłam sobie też śliczny materiał na kurtkę taką letnią. Ja mam zawsze problem z kupnem gotowej kurtki, bo jestem niewymiarowa he he  Teraz muszę zadzwonić i umówić się z moją kochaną pania krawcową.

Wczorajszy dzień znowuż był bardzo napięty, a to dlatego, że przez większość dnia na wtz trwało walne zebranie instruktorów dotyczące naszych zmian pracowni Te zmiany powinny już być od marca, no ale się wszystko przedłuzyło i będą od poniedziałku. Oj strasznie się denerwowała, gdzie mnie dadzą. Wisadomo, te same warsztaty, ci sami ludzie, ale mimo wszystko inna pracownia, inna specyfika jej prowadzenia. Ja znowu trafiłam na pracownię komputerową. Czy się cieszę? - powiem tak, kiedyś skakałabym z radości, ale nie teraz, juz nie. Ale mam nadzieje, że jeszcze będę się cieszyć jak kiedyś. To tak krótko, pozwólcie, że nie będę rozwiązywać dalej tej myśli:-).

Oj ale się rozpisałam, tak więc czytajcie i komentujcie!

niedziela, 6 marca 2011

Ostatnia niedziela karnawału

Witajcie kochani.
Ostatnie dni bardzo szybko mi przeleciały, aż nie wiem gdzie się podział luty?:-) ale to nic, cieszę się, że juz marzec a z nim co raz bliżej wiosna. To mnir ogromnie cieszy. Już teraz pogoda jest bardzo ładna, świeci słonko, śpiewają ptaki, choć tak cudowie to wygląda tylko zza szyby. A w realiach jest jeszcze bardzo chłodno, ale najważniejsze, że słonecznie.

Dziś przebudziłam się przed 8.00 bo miałam w planie oglądać program pt. "Kawa czy herbata". W tym programie duzo czasu poświęcono nowej edycji serialu "Ranczo", który już dziś wieczorem na nowo zagości w telewizyjnej Jedynce. Szczerze, nie lubię tego serialu, choć on w nie raz komiczny sposób pokazuje polskie, często smutne realia.
A po za tym w programie wystąpiły moje dwie koleżanki - Magda i Marta Wróbel. Dziewczyny jak zawsze bardzo ciekawie opowiadały o swojej działalności dziennikarskiej.

Po południu jade w gości do mojej rodzinki, cieszę się, bo dawno tam nie byłam!

Pozdrawiam serdecznie i życzę przyjemnej niedzieli

niedziela, 27 lutego 2011

Trochę przemyśleń

Kochani witam Was bardzo serdecznie na moim blogu. Może na początku chcę Wam bardzo serdecznie podziękować za to, że jesteście, że czytacie, że komentujecie. Bo to dla piszącego jest najważniejsze. Niedawno moja kochana Zim wstawła mi na bloga taki fajny program, pewnie zniacie go, dzięki któremu widzę z jakich okolic , miejscowości a nawet państw. Niedwano był ktoś z Rosji, kiedyś z Niemiec i USA. Świetne to jest, kiedy się widzi skąd są czytelnicy. Tylko mam do Was prośbę, jeśli już gościcie u mnie, to proszę serdecznie - piszcie komentarze.

Weekend minął mi w miarę szybko . A co najważniejsze, to cieszę się, że chrypka mi minęła, bo to to już było tragiczne. Dziś już totalnie na luzie spędziłam dzień. Poczytałam,  pooglądałam tv, posurfowałam w Internecie, a nawet na facebooku troszkę pobyłam - zaczynam troszkę rozumieć ten portal! Może nie jest on taki trudny ale bardzo zagmatwany, skomplikowany.

W tym tygodniu już tłusty czwartek. Ale sobie pojem pączków! Jej uwielbiam te ciastka. Ha, pojem, pewnie zjem góra dwa, bo z wielu względów nie mogę za wiele, ale i tak będzie fajnie, bo je bardzo bardzo lubię. Swoją drogą, niedawno był Sylwester i każdy się dziwił, że taaaaaki długi karnawał jest tego roku, a tu już koniec.

To tyle na dziś. Miłego wieczora i nocy spokojnej życzę!

wtorek, 22 lutego 2011

Codzienność

Kochani moi witam Was bardzo serdecznie we wtorkowy wieczór.

Telewizor właćzony - wszak seanse serialowe się zaczęły, a że ja nie oglądam ani "Barw szczęśćia" czy też "M jak miłość" więc piszę tę notkę, a czynię to z wielką przyjemnością.

Za oknem już ciemna noc nastała, no może nie do końca, bo przy takim mrozie pewnie są gwiazdy choc ja ich niestety nie widzę. Tak zima wróciła, luty upomniał się o swoje prawa, Porpuszyło śniegu, przymroziło i jest śizgawica. A tym bardziej tak jest, bo tego sniegu nie ma za dużo. Ale za to mrozi porządnie, aż minus naście stopni bywało w ostatnich dniach. Szczerze, jak na tę porę roku lubię mróz, bo jest on dużo zdrowszy niż temperatura plusowa, ale ale nie aż taką zimnicę jaka traz jest.
Wiem jednak sowje, że już niedługo wiosna. Świadczą o tym choćby co raz dłuższe dnie. Hi hi jak wstaję o 6.30 to już się widno robi na dworze, a i po południu praktycznie do 17.00 nie trzeba światełka.

Ja dziś po chorobie wróciłam na warsztaty. Jednak mimo wszystko nie czuję się dobrze. Jakoś w ogóle jestem osłabiona i trwam w takiej obojętności, niebycie - nic praktycznie mnie nie cieszy, nie mam z niczego przyjemności. Msm jednk nadzieję, że to nie jest skutek choroby jeszcze. Choć, żeby było chyba smiesznie to dziś mam jakąś chrypkę, nie wiem skąd ona bo przecież już dosyć chorowania. Mam nadzieję że sama przejdzie.

Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję za komentarze.

piątek, 18 lutego 2011

A jednak chora

Witajcie moi kochani czytelnicy!
Już od kilku dni zamierzam tu napisać kilka słów, ale ciągle nie mogę, nie czuję się na siłach, no ale juz dzis nie mogę dłużej czekać. Mobilizuję się i piszę.

Rzecz zaczęła się we wtorek po południu. Malo, że od kilku dni bolała mnie ręka, to jeszcze zaczęły mnie boleć węzły, gadło...tak jakoś dziwnie, bo nigdy tak mi się przeziebienie nie zapowiadało. Postanowiłam więc, że w środe na warsztaty nie pojade, że pójdę do lekarki rodzinnej, może mi da cos na tą rękę,

I poszłam, a ta  moja przemiła lekarka powiedziała, że ból ręki to pewnie od tego, że zaczyna mi się grypa (guzik prawda, bo reka bolała mnie już kilka dni i boli nadal). Poprosiła, abym do końca tygodnia zotała w domu i przepisała lek, który ma zwalczyć wirusy, które mogę sie rozwijać w moim organizźmie.

Kiedy wykupowałam leki, byłam przerażona, bo te tabletki kosztowały 55 zł, ale aprekarka powiedziała, że jest to najnowszej generacji lek, zwalczający nawet wiruz A1N1 i mam brac. No cóż, skoro ma pomódz. Tylko, że w między czasie doszedł katar, a ja te leki biorę 3 razy dziennie po 2 tabletki, do tego moje stałe leki, tak więc mam smak metalu w ustach, często jest mi niedobrze,  Bywam głodna, ale gdy jem to poprostu bez smaku...masakra.
Na dodatek non stop jestem bardzo słaba, nie mam gorączki, ale padam z nóg, raz mi zimno, raz gorąco, Liczę na to, że pojadę w poniedziałek na warsztaty, ale co z teg będzie - nie wiem.

Kończąc, życzę Wam dużo dużo zdrówka, bo chorować jest niezdrowo i bardzo brdzo drogo.