wtorek, 31 grudnia 2013

Czas podsumowań

Witam serdecznie!

Koniec roku skłania do podsumowań. Przyznam się, że nie lubię ich robić, dlatego też jako takich podsumowań u mnie nie będzie. Rok ten minął mi bardzo szybko, cieszę się, że moi bliscy i ja byłam zdrowa, że nie działo się nic złego. Ogromnie raduje mnie fakt, że poznałam znowu kilka fajnych osób. Mam nadzieję, że zbliżający się 2014 rok też będzie dobry, a może i lepszy, kto wie:-). Smuci mnie jedyne to, że z blogowego środowiska odeszła Salanee.  Jeśli czytasz ten post, to wiedz, że bardzo brakuje mi Twojego bloga, Twoich notek i Ciebie tutaj. Nawet już nie komentujesz, nie bywasz na tych naszych blogowych "salonach".
W tym mijającym roku odeszli do lepszego świata też moi dobrzy znajomi Alda, która również była blogerką oraz Patrycja i Tomek. Przykre to, że Pan Bóg zabiera tych najlepszych:-(.

Teraz wchodzimy w ten Nowy 2014 rok i mam nadzieję, że jakoś to będzie,Byle nie był gorszy od tego, który odchodzi. Wiem jedno, że czeka mnie w kwietniu operacja - jednak mam nadzieję, że z Bożą pomocą dam radę. Was proszę o wsparcie,

A teraz serdeczne mam dla Was życzenia:

czwartek, 26 grudnia 2013

...i już po

Kochani moi!!
Witam Was bardzo serdecznie w świąteczny czwartkowy późny wieczór. Szkoda, że czas tak szybko biegnie, że jeszcze kilka godzin i skończą się te najpiękniejsze święta. Dla mnie zawsze żal Wigilii - ten dzień jest tak piękny, a tak szybko przeleci zawsze. No bo większość czasu krząta się człowiek w kuchni, potem naszą tradycją jest wyjazd na cmentarze okoliczne dwa do moich babć i dziadków.  Trzeba też prezenty spakować itp itd ani się człowiek nie obejrzy kiedy czas na siadanie do wieczerzy, a potem to już leci.

W tym roku niestety nie mogłam w pełni nacieszyć się smakami wigilijnych potraw ze względu na mój woreczek, a dokładnie na jego zawartość:-) to też hm najbardziej mi żal makiełek, których tylko spróbowałam i ryby smażonej. No ale bałam się, bo czasem po takim obżarstwie mogłabym wylądować w przyspieszonym tempie w szpitalu.

Cieszę się ogromnie z tego, że byłam na Pasterce. Tym razem była ona w kościele, który jest niedaleko nas, bo mamy dwa kościoły. Piękna to jest msza święta - taka radosna, no i nastrój specyficzny - po prostu niepowtarzalna uczta duchowa.

Nie wspomniałam o prezentach. Było ich sporo między innymi magiczny kubek, który jest czarny, a jak się zrobi w nim gorącą herbatę to są zdjęcia mojego Boryska - cudo. Dostałam też piżamę (oj przyda się już niedługo:-(().  Oczywiście był kalendarz i świeczki zapachowe oraz kosmetyki. 

Wczoraj byłam z rodzinką u rodzinki - jak zawsze było super, jak zawsze nie mogłam się nagadać z moją kuzynką i jak zawsze czas zbyt szybko zleciał.

Natomiast dzisiejszy dzień spędziłam w domku. I było nawet fajnie. Poczytałam, posłuchałam kolęd (uwielbiam:-) poleniuchowałam i był też czas na spacer. Tak więc święta były bardzo udane. Choć ten świąteczny tydzień trwa, to szkoda mi, że święta już się skończyły.

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie.
Jestem ciekawa jak u Was przeminęły święta?

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Życzenia

Kochani już jutro zasiądziemy do wieczerzy wigilijnej, połamiemy się opłatkiem i złożymy sobie szczere serdeczne życzenia. Ja już dziś przesyłam Wam serdeczności i dziękuję Wam za to, że jesteście!

środa, 18 grudnia 2013

Miało być tak piękne

Kochani!

Tak się cieszyłam z tego, że zaczęłam pisać systematycznie, że niebawem święta a ja chcę się z Wami podzielić moimi refleksjami, przemyśleniami. Ale niestety, w komentarzach padło wiele przykrych słów..i to w ogóle słów nie na temat. Zrobiło się niefajnie, boję się że dziewczyny Magda i Marta oraz Zim nie będą już chciały komentować moich notek, co mnie bardzo snuci. Mam jednak nadzieję, że tak nie będzie. 
Moja reakcja była taka - usunąć bloga, bo nie chcę aby się tutaj ludzie wzajemnie gniewali, obrażali, bo to nie jest na takie sceny miejsce. Po za tym, no bardzo, bardzo mi przykro, że taka rzecz się stała. Jednak, kiedy zaczęłam sobie wyobrażać, że tego bloga nie będzie, że stracę tylu fajnych znajomych, to stwierdziłam, że blog jednak zostaje.

Jednak mam do Was prośbę - czytajcie notkę, a potem komentujcie i to na temat, bo potem z niczego robią się niesnaski. Mnie ogromnie cieszą Wasze komentarze, ale one muszą mieć sens, Tak więc co było, a nie jest nie pisze się w rejestr!!! Zapraszam do odwiedzin i komentowania.

Ja ze swej strony bardzo
przepraszam!!!

sobota, 14 grudnia 2013

O Adwencie po raz drugi

 Witajcie drodzy czytelnicy!!!

Postanowiłam jeszcze troszkę po rozważać sens Adwentu. Wiem, może nie powinnam, bo tak naprawdę to nie znam się na tym jak Judyta na przykład::-) ale piszę to, co serce mi podpowiada. Bardzo dziękuję Wam za dyskusję pod moimi notkami. Bardzo zaintrygował mnie komentarz Zim, który teraz pozwolę sobie przytoczyć: 
...u nas to pół biedy, ale np. w Wielkiej Brytanii zakazano mówić o Świętach Bożego Narodzenia jako "Christmas", tylko "Winter Holidays" (Święta Zimowe). A wszystko w imię nieobrażania ateistów i muzułmanów... Głupota do kwadratu, ciekawe czy muzułmanów to obchodzi, jak my nazywamy ich święta.
Jak świat długi i szeroki, tak liczne są wyznania i odłamy religijne. Ja jestem bardzo tolerancyjna dla "innowierców", jednak sama jestem chrześcijanką, katoliczką i to się dla mnie liczy. Zim musisz pamiętać, że mieszkamy w Polsce -  państwie w większości chrześcijańskim (katolickim). Po co interesować się, tym jak odnoszą się do świąt Amerykanie, czy mieszkańcy Wielkiej Brytanii. My mieszkamy tutaj i patrzmy na to, aby te święta były czyste, piękne, by po raz wtóry narodził się w nas Pan Jezus! Ja wiem, że ludzie są niedobrzy, że grzeszą, że Pan przychodzi po to by nas zbawić. Jednak starajmy się aby choć  czasem, a bynajmniej właśnie w tym okresie świątecznym nasze serca były czyste, by Dzieciątko miało się gdzie narodzić.
Ja już skorzystałam z sakrementu spowiedzi świętej i bardzo bardzo mnie to cieszy.

A jak w ogóle u Was przygotowania do świąt? Bo u mnie wszystko po woli się kręci. Powinnam wypisać już kartki świąteczne ale jakoś tak zbywa mi czasu. Prezenty już prawie pokupione i powiem Wam, że trochę z nimi przesadziłam, jak zawsze :-). Jednak to są tak piękne święta, że nie żal mi na nie kasy.

Kończąc życzę Wam nadal owocnych refleksji adwentowych i miłych przygotowań do Gwiazdki:-)!!

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Adwentowe refleksje

Witajcie moi drodzy!
Wczoraj mieliśmy już drugą niedzielę Adwentu, a w mojej parafii rozpoczęły się rekolekcje. Uwielbiam te cztery tygodnie oczekiwania bo to jest najpiękniejszy czas w całym roku. Jednak trzeba tak naprawdę się głęboko przed sobą zastanowić - na co czekamy? na święta, przed którymi jest wiele pracy, emocji. Często do stołu wigilijnego siadamy zmęczeni, nic nie cieszy na nic się nie ma ochoty. Czy też czekamy na to na co powinniśmy czekam - na przyjście Pana Jezusa! Bo to jest sens Adwentu. Praktycznie Adwentem jest całe nasze ziemskie życie - powinniśmy je tak godnie przeżyć, aby nie bać się tego ostatecznego spotkania z Panem. Adwentem też jest każda msza święta, jeśli przyjmujemy Pana Jezusa w Komunii Świętej - to On do nas przychodzi i rodzi się na nowo w naszych sercach. Najważniejsze jest to, aby tych czystych serc było jak najwięcej, aby miał się gdzie narodzić.

Teraz mam dla Was piękny wiersz znaleziony w necie. Zapraszam do refleksji oraz rozważań w komentarzach. Zdjęcia też są z neta.

"Zobaczyć Boga
Nie szukaj Boga tylko w kościele
w kaplicy albo świątyni wspaniałej
gdy patrzysz sercem ślad Jego znajdziesz
na ziemi morzu wszechświecie całym


W błękicie nieba i szczycie góry
w zieleni lasów łąkach soczystych
w bukietach ziół kwiatów i szumie zboża
w tafli jeziora strumyku przejrzystym

W ramionach Ojca i dłoniach matki
w powiewie wiatru i ptaków śpiewie
w uśmiechu dziecka czułym spojrzeniu
w blasku księżyca i gwiazd na niebie

Nie szukaj Boga gdzieś na ołtarzach
lecz tylko w ciszy serca swojego
zobaczysz go wtedy gdy podasz rękę
i mocno pokochasz bliźniego swego"

sobota, 7 grudnia 2013

Gafa

Witajcie!
Kochani, ależ ze mnie ciapa, aż mi głupio. Wczoraj, pisząc notkę miałam Wam tyle do przekazania, że nie napisałam o najważniejszym.

Kochana Zim bardzo dziękuję Ci za nową szatkę bloga! Jest już zimowo, świątecznie i nastrojowo. Bardzo, bardzo jestem Ci wdzięczna!!!

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie no i zimowo!!!

piątek, 6 grudnia 2013

Mikołajkowo

Kochani moi!! 
Was bardzo serdecznie w zaśnieżony i zawiany piątkowy wieczór. Mam nadzieję, że  św. Mikołaj o Was nie zapomniał? Bo o mnie pamiętał. A mianowicie dostałam świeczki o zapachu czekolady wiśniowej - mówię Wam zapach nieziemski! Każdego roku w tym dniu było mnóstwo owoców i słodyczy. Wieczorem siedzieliśmy piliśmy herbatkę i wcinaliśmy.

Jednak w tym roku owszem owoców jest sporo, ale słodyczy nie ma. Niestety nie mogę nic słodkiego jeść. I to nie tylko dlatego, że się odchudzam. Bo to, jakbym zjadła jednego cukierka świat by się nie zawalił. Jednak jak ostatnio wspominałam od doktor rodzinnej otrzymałam skierowanie na usg. No i jak ona sama przewidywała - mam kamienie w woreczku żółciowym. Ponieważ jest ich dużo, to muszę bardzo uważać aby nie dostać ataku, a w przyszłości tj pewnie w styczniu czeka mnie operacja bądź zabieg. Póki co nie wolno mi jeść maku, orzechów, czekolady, ostrych przypraw itp. Tak więc nie wiem jak ja przeżyję święta. W ogóle w tym roku one mnie nie cieszą nic a nic. Koszmar. Boję się zabiegu, ale tak właściwie chciałabym już go mieć za sobą. Bo bardziej boję się ataku, podobno jest on bardzo nieciekawy:-(. Wiem, że nie można żyć z myślą że coś się stanie, ale ja na razie bynajmniej inaczej nie umiem.W ogóle źle się czuję jestem słaba przygnębiona i jakaś do niczego.

Jestem ciekawa jak u Was z wiatrem:-) bo tu w Wielkopolsce wieje niemiłosiernie a po za tym śniegiem posypało. Oj jak ja nie lubię wiatru - a w nocy wręcz się go boję, choć wiem, że praktycznie nic u nas stać się nie może. Czuję, że teraz to zima się na dobre przyprowadzi.

Kończąc, pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego mikołajkowego wieczoru!!!

wtorek, 3 grudnia 2013

Zaczyna się grudzień

Dobry wieczór kochani!!
Witam Was bardzo serdecznie w pogodny wtorkowy wieczór. Za oknem już ciemno, a ja popijam gorącą herbatkę, na stoliku pali się świeczka o zapachu goździka - wydawałoby się, że jest super. Jednak, tak na prawdę jest zupełnie inaczej.

Wczoraj po przyjeździe na warsztaty dowiedziałam się, że zmarł mój kolega Tomek. Strasznie to przeżywam, fakt schorowany był bo miał problemy z nerkami (dializy) ale czuł się dobrze, podobno ludzie widzieli go jeszcze w niedzielne przedpołudnie i nic nie wróżyło tego, że nie spotkają się już z nim więcej. Tomek bardzo tęsknił za tatą, który odszedł ok dwa lata temu, bardzo martwił się o święta, bo w domu bywało różnie...a teraz, teraz jest już szczęśliwy tam u Pana. Zmarł nagle miał 39 lat! Dla niego skończyły się troski codzienne, a dla nas przyjaciół - to strasznie boli, przypominają się wszystkie momenty  gdzie on był. To już trzecia osoba z WTZ, która odeszła do tego, lepszego życia.
Dobry Boże dlaczego Ty zawsze zabierasz tych najlepszych....?:-(

Moje odchudzanie w toku. Nawet nieźle mi idzie. Jednak są konsekwencje tego - otóż pojawiają się bóle brzucha i żołądka. Dziś byłam u mojej lekarki rodzinnej, pobadała i ...powiedziała, że muszę zrobić badanie USG bo coś podejrzewa. Nie chcę pisać szczegółów bo mam nadzieję, że to nic takiego nie będzie, że to tylko zmiana diety...ale boję się bardzo. Nie samego badania, ale wyników.  Bardzo się boję!!!

Ps. A grudzień to taki piękny miesiąc...:-(

poniedziałek, 25 listopada 2013

Refleksyjnie "Tylko człowiek człowiekowi potrzebny jest do szczęścia"

Witam Was bardzo serdecznie! Dziś chwalę się swoim  artykułem pt.  "Tylko człowiek człowiekowi potrzebny jest do szczęścia". Napisałam go do gazetki WTZ pt. "Co słychać" oraz został umieszczony na blogu "Książka z nadzieją".

Z racji tego, że na dworze ziąb, a wieczór przed nami długi zachęcam do lektury, a potem z Wami z chęcią podyskutuję w komentarzach.

Oto artykuł! Życzę miłego czytania, a później ciekawych przemyśleń.



„Tylko człowiek człowiekowi potrzebny jest do szczęścia”
 Będąc samym, nie czujemy się tak naprawdę szczęśliwi. Po jakimś czasie zaczynamy się nudzić, myśleć, o niekoniecznie pozytywnych rzeczach, psuje nam się nastrój, jest nie tak, jak powinno być. Owszem, samotność jest dobra przez kilka godzin – kiedy chcemy odpocząć od zgiełku i problemów tego świata, popracować, poczytać, czy też posłuchać głośnej muzyki. Jednak tak naprawdę nikt z nas nie lubi być na dłuższą metę sam. Człowiek jest „stworzeniem stadnym” i aby być szczęśliwym potrzebuje do tego innych ludzi.
          Dziś niestety coraz mniej mamy czasu na spotkania z rodziną czy znajomymi. W pogoni za pieniędzmi, za dobrem materialnym, pnąc się po stopniach kariery, zapominamy, że gdzieś czeka ktoś na nasz telefon, na spotkanie z nami. Kuzynka dzwoniła parę razy, proponowała spotkanie, kolega dzwonił, w czasie, kiedy my nie mieliśmy czasu rozmawiać. Obiecało się, że się spotka, oddzwoni, ale po co, przecież nie ma czasu. Dopiero kiedy nam „podwinie się” noga, dopadnie jakiś kryzys, czy choroba, nagle przypominamy sobie, że jest kuzynka, są przyjaciele…i wtedy nagle zaczynamy rozumieć, jak to super jest mieć znajomych, jaki człowiek jest szczęśliwy, kiedy sobie pogada, wyżali, poplotkuje, poradzi, czy powspomina dawne czasy. Tylko, że nie pamięta się tego, jak kiedyś potraktowało się znajomych i nie myśli o tym, że może oni już nie mają ochoty poświęcić dla nas swojego, też cennego, czasu. Bywa, że na odbudowanie starych znajomości jest już za późno. Czujemy się tacy nieszczęśliwi, samotni, niepotrzebni, mamy pretensje do wszystkich, tylko nie do siebie. Dlatego też w dzisiejszym zagmatwanym świecie nie powinno się zapominać o tych, którzy są nam bliscy. Bo bycie samotnym równa się z byciem nieszczęśliwym. Owszem, pracować trzeba, ale nie dajmy się zwariować.
W dzisiejszej dobie telefonów i Internetu, telefon, pisanie e-maili czy też rozmowy (prywatne wiadomości) na portalach społecznościowych ułatwiają nam możliwość kontaktowania się z drugą osobą. Jednak tu jest warunek, że chcieć muszą obie strony! A gdy dojdzie czasem do spotkania z rodziną, czy znajomymi, to dopiero jest się szczęśliwym. Można powspominać dawne czasy pogadać o teraźniejszości, a także wspomóc w chwili problemów dobrym słowem.
          Osoby niepełnosprawne tym bardziej dążą do bycia w grupie, do pielęgnowania kontaktów międzyludzkich. W grupie siła, łatwiej znaleźć wsparcie, nadzieję, a także pomoc. Fajnie jest mieć znajomych i przyjaciół zdrowych, ale niestety nadal w naszym kraju aż roi się od stereotypów i różnie to bywa z zawieraniem, kontynuowaniem takich znajomości. Zdrowi nie zawsze chcą „kumplować się” z niepełnosprawnymi osobami. Dlaczego tak jest? Nadal niestety są stereotypy, że człowiek z MPD to głupi, że z kulawym nie można się fajnie bawić, a ze ślepym nie można iść do kina. Pamiętam, jak kiedyś niewidoma koleżanka opowiadała, jak na wykładzie pan profesor „rzucił” tekst: „gadać z wami, to jak ze ślepym o kolorach…”. Potem zrobiło mu się głupio, bo przypomniał sobie, że ma na sali osobę niewidomą. Przepraszał ją, choć dziewczyna śmiała się z jego stresu, no bo o co się tu gniewać, to zwykły slogan, którym nie ma się co przejmować. Akurat ta dziewczyna, choć nie widzi, to wie, jakie kolory są ciemne, a jakie jasne, czy zielona spódnica pasuje do czerwonej bluzki itp. Lecz niestety wiele pełnosprawnych osób nie rozumie, że człowiek niepełnosprawny to taka osoba, jak każda. Należy tylko ją zaakceptować i zrozumieć.
          Fajnie jest, kiedy osoba niepełnosprawna znajdzie sobie partnera /partnerkę. Ba, jeszcze fajniej, kiedy wyjdzie za mąż/ożeni się. Wtedy jest się prawdziwie szczęśliwym. A wiem, że można, bo znam kilka par, gdzie jedna z osób jest niepełnosprawna. Pary te w szczęściu żyją już razem kilkanaście lat.
          Uważam, że bardzo dobrze, że są warsztaty terapii zajęciowej. Tam osoby niepełnosprawne poznają świat i uczą się życia codziennego. Jednak nie tylko o to chodzi, bo na warsztacie osoby niepełnosprawne integrują się ze sobą, rozmawiają, pomagają w rozwiązywaniu swoich problemów. No a najważniejsze, że w tym przebywaniu ze sobą są szczęśliwe. Każdy jest inny, i każdy daje nadzieję drugiej osobie. Na pewno nie raz każda osoba niepełnosprawna zadawała sobie pytanie ”dlaczego to akurat ja mam takie problemy?, „czy ja muszę mieć to schorzenie? Czy akurat ja muszę utykać?”...i wiele innych pytań typu dlaczego. Widząc obok siebie osobę, która jest bardziej niepełnosprawna niż my, zapala się dla nas światełko w tunelu, zaczynamy rozumieć, że akurat to moje schorzenie nie jest jeszcze takie złe, że można z nim żyć. Poza tym mamy nadzieję, że skoro koleżanka/kolega jest bardziej niepełnosprawna ode mnie i sobie radzi, no to co, ja sobie mam nie dać rady?! Musi być dobrze. Na warsztacie jesteśmy otoczeni przez lubiane osoby, a jeśli do tego jesteśmy potrzebni, doceniani, to tym bardziej czujemy się szczęśliwi. Owszem, jak wszędzie tworzą się grupki, tych lubi się bardziej a tych mniej, jednak ważne jest dla nas to, że jesteśmy między ludźmi też niepełnosprawnymi, że znajdujemy wspólne tematy do rozmowy, że jest nam dobrze – jesteśmy szczęśliwi.
          Na warsztatach tworzą się też pary. Jedna już od kilku lat żyje w związku małżeńskim, a wiemy, że „kochać i być kochanym to największe szczęście istnienia”
            Będzie się człowiekiem szczęśliwym, jeśli będzie się otoczonym dobrymi znajomymi. Bo wtedy, choć ma się problemy, to w grupie siła, nadzieja. W grupie łatwiej rozwiązywać problemy i uzyskać pocieszenie!
            Jak napisał Phil Bosmans: „Szczęście znaj­du­je się w to­bie. Zaczy­na się na dnie two­jego ser­ca, a ty możesz je wciąż po­większać, po­zos­tając życzli­wym tam, gdzie in­ni by­wają nieżyczli­wi; po­magając tam, gdzie już nikt nie po­maga; będąc za­dowo­lonym tam, gdzie in­ni tyl­ko sta­wiają żąda­nia. Ty pot­ra­fisz się uśmie­chać tam, gdzie się narze­ka i la­men­tu­je, pot­ra­fisz prze­baczać, gdy ludzie ci zło wyrządzają.”

czwartek, 21 listopada 2013

Listopad w pełni

Kochani moi!!
Tak dawno nie pisałam, za co bardzo Was przepraszam. Wiem, że niektórzy z Was bardzo czekają na moje notki, inni pewnie już przekreślili moje pisanie.
Nie wiem dlaczego nie pisałam, samo jakoś wyszło bo czasu ciągle mało, bo niebyło o czym a jak było to ciągle coś innego wyskakiwało do roboty i tak wyszło. A czas sobie leci, a z nim uciekają dni. Od jakiegoś czasu co dzień "dostaję morały" na temat mojego blogowego lenistwa - a ja strasznie nie lubię jak się mnie do czegokolwiek zmusza. Nie zamierzam porzucić bloga na zawsze, oj nie. Ale te przerwy musicie mi wybaczyć:-).

Miałam napisać notkę z refleksjami 1 listopada. Jednak kiedy zaczęłam rozmyślać nad tym, że w tym roku odeszły dwie moje dobre koleżanki, że nie ma już tyle osób z rodziny, znajomych - nie potrafiłam, za dużo emocji.

Mamy już schyłek listopada. Tegoroczny listopad był piękny. Ostatnie dni już są pochmurne, mało słoneczka, no ale w końcu taka to pora i ani się nie obejrzymy, kiedy zadomowi się zima. Oby jak najpóźniej, bo nie lubię jej.

Dziś jadę na masaż, jutro imieniny mamy i tak leci. Na warsztatach organizowanie zabawy andrzejkowej, która jest we wtorek.

Po za tym czas uczyć się tekstu na wigilię, ale jakoś nie chce się:-).

Pozdrawiam serdecznie!!

niedziela, 13 października 2013

Jesiennie

Dobry wieczór!!
Moi kochani czytelnicy witam Was bardzo serdecznie w niedzielny wieczór. Bardzo dziękuję Wam za to, że czytacie, że jesteście!! No a ja cóż, chyba nie potrafię być systematyczna (dobrze, że do szkoły chodzić nie muszę, bo jakbym tak systematycznie się uczyła, jak piszę notki no to ciężko by było:-)).

W ostatniej notce zrobiłam się bardzo tajemnicza, wtedy to nie chciałam jeszcze za wiele pisać na temat zmian we mnie i u mnie. Otóż moi drodzy odchudzam się!! Na prawdę! byłam u profesjonalnej pani dietetyk i mam rozpiskę jedzeniową na cały miesiąc, potem wizyta kontrolna i nowy jadłospis. Bardzo bałam się tej diety nie wiedziałam jak to będzie. Ale nie jest najgorzej. Najgorszą pracę ma moja mama bo musi mi to wszystko gotować, a to nie takie proste, bo trzeba odmierzać, ważyć, by nie przedobrzyć, bo wtedy kalorii wiadomo więcej. No ale dajemy radę. I jest dobrze:-). Bywa, ze mam doła, chwile słabości, bo nie wolno mi jeść słodyczy. A co najgorsze przegryzać cokolwiek między posiłkami. Wiele rzeczy mnie nie kusi wiele mogę "olać", ale bywa, że coś jest na stole a ja tego nie mogę. No ale nie myślcie, że sama dieta jest jakaś drakońska - mam pyszne śniadania kaszki, płatki, sałateczki, na kolację bywają koktajle owocowe. No ale czasem ma się chętkę na coś innego niż w jadłospisie. Mam nadzieję, że dam radę.

Po za tym dużo się ruszam. Oprócz ćwiczeń na wtz chodzę jeszcze z mamą na spacerki. A, że pogoda przez ostatnie dni dopisywała, więc miło jest pospacerować i podziwiać przyrodę barwioną przez złotą polską jesień. Jest cudnie, ciepło, słonecznie i mam nadzieję, że to się nie skończy szybko. Tylko szkoda, że wrzesień był taki brzydki. Jednak należy cieszyć się z tego co się ma, prawda?

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie!!

piątek, 4 października 2013

I już piątek

Kochani moi!
Witam Was bardzo serdecznie w piątkowy wieczór. Jak czas szybko leci, już weekend. Za oknem już ciemna noc właściwie, ale to już taka pora, ba nawet latem o tym czasie było ciemno. 

Mamy jesień. Na reszcie tą złotą polską, tylko, że zimną niestety. Choć słońce świeci ochoczo to jest wiatr no i chłodno, a rankiem bywają nawet lekkie przymrozki. A pamiętam tą jesień z 1999 roku kiedy to z mamą na turnusie w Ciechocinku byłam - to też był ten czas, a pogoda cudowna, cieplutko. Można było i pospacerować, i posiedzieć na dworze...eh cudowne to były czasy.

Jutro jadę na weekend do moich znajomych do Bierutowa. Bardzo się cieszę, bo stęskniłam się za nimi ogromnie. Szkoda,  że tak rzadko się spotykamy no ale dobre i to.

Natomiast u mnie duże zmiany. Dzieje się, ale nie chcę pisać na razie co się dzieje, bo nie wiem, czy wytrwam - powiem tylko, że na razie miesiąc. Jak minie, to dalej już będzie lepiej. Na razie to początki więc nie chcę się chwalić tak więc wybaczcie.

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i życzę miłego weekendu!!!

sobota, 28 września 2013

Z aborcją w tle

Dobry wieczór!!1

Witam Was bardzo serdecznie w sobotni zimny wieczór!! Bardzo się cieszę, że znowu mogę tutaj napisać kilka słów.

Nie udało mi się wczoraj tutaj być. Ciągle coś, a wieczorem masaże, po których już nic raczej nie wyciągnie się ze mnie:-). Same w sobie są przyjemne, ale po wszystkim już nic się ze mnie nie wyciągnie. Jestem słaba i bardzo zmęczona. Jednak nie narzekam, może będą efekty - zobaczymy.

Dziś też byłam na masażu, a potem jeszcze na kawce u cioci. Tak więc kiedy już wróciłam do domu, to padałam.  Jednak żal było nie iść, bo pogoda dziś była cudowna. Zastanawiam się tylko nad tym, dlaczego wrzesień nie był taki piękny. No ale cóż poradzić.

Syn mojej kuzynki od poniedziałku rozpoczyna pierwszy rok studiów i to medycynę!! Szczerze, bardzo mu zazdroszczę. To taka ciekawa i głęboka dziedzina. Fakt, że nauki sporo, ale wszystko interesujące, wszystko ludzkie. Choć nauki i materiału do opanowania ogrom. Ja wiem, że w moim przypadku to wszystko nie było takie proste, ale czasem mam pretensję do losu, że ułożyło się tak a nie inaczej. Medycyna, psychologia, to to co tygryski ciekawi najbardziej:-)).

Ostatnio w polityce znowu wrze z powodu aborcji. Ja zastanawiam się czy naprawdę nasz wspaniały Rząd nie ma nic innego do roboty, tylko wałkować jedno i to samo?! W państwie, gdzie większość mieszkańców jest katolikami rozważa się prawo zabijania dzieci, które mają, (choć nie wiadomo czy naprawdę będą) urodzić się niepełnosprawne. To totalna głupota. Po pierwsze mimo bardzo wysoko rozwiniętej medycyny dokładnie nie wiadomo czy to dziecko będzie niepełnosprawne. A po drugie, czy dzieci z jakimi kolwiek wadami nie mają prawa do narodzin, do życia?!! One są tak samo oczekiwane jak te zdrowe i tak samo kochane. To też człowiek, który dzięki sumiennej rehabilitacji może wyjść "na ludzi". Po za tym te dzieci są niczemu winne, że są akurat takie. Głupota!
Owszem rozumiem aborcję jeśli dziecko ma się urodzić totalnie chore, z jakimiś naprawdę poważnymi defektami, albo jeśli ciąża naprawdę zagraża życiu matki. Ale to są już naprawdę granice i uważam, że o aborcji nie powinno w ogóle być mowy. A wszyscy "lekarze" czyniący ten proceder powinni być pozbawiani praw lekarskich oraz powinni być obarczeni jakąś karą. Smutne to, że w naszym kraju nadal gdzieś w spelunach, ciemnych kontach dokonuje się procederu zabijania nienarodzonych dzieci.

Uf rozpisałam się. Jednak boli mnie bardzo ta sprawa.

środa, 25 września 2013

Takie tam myśli

Witajcie moi drodzy!!

Bardzo serdecznie Was witam w ciemny już środowy wieczór. Jeszcze kilka tygodni temu o tej porze to się na dworze siedziało, a dziś? brrr wynurzyć nosa się nie chce, bo już ziąb straszny. No niestety taki urok tej pory roku. Za dnia było pięknie, słoneczko, niebo prawie bez chmurne. Nie powiem, bo jak słonko się oprało to cieplutko było, ale jak nie to zimno. Co tu dużo mówić, kiedy rano, aby sprawdzić pogodę,  korzystałam z dóbr nowoczesnej techniki (smartfon), ooto aż gęsia skórka mnie oblazła bo na dworze, przed godziną ósmą było tylko pięć stopni ciepła. A z okna, wyglądało na cudowny upalny dzionek.

No jakoś udaje mi się pisać systematycznie. Nie chwalicie mnie? może i lepiej, po co się mam zepsuć. Ja wiem, że piszę to i dla Was i dla siebie głównie też, bo tak naprawdę nie wyobrażam sobie już życia bez tego blogowego świata. Teoretycznie jak się chce pisać, to zawsze coś się do opisania znajdzie. Tylko, że czasem albo chęci nie ma, czasu braknie, czasem chandra człowieka chwyci i już nie idzie pisanie. Jednak chciałabym bardzo tak jak Lolek pisać systematycznie.

Jutro mam wolne. Jadę do lekarza i na zakupy. Nie wiem, co z tego wyniknie bo zazwyczaj kiedy ja jadę do miasta - pada deszcz. No, ale zobaczymy. A po za tym lekarz - co ja się do tych medyków najeżdżę, masakra jakaś. No i żeby to była jakaś pomoc, poprawa to nie, totalnie nic, a często są to prywatne wizyty.

Od jutra znowu będę jeździć na masaże. Z jednej strony ok, ale z drugiej nie wiem, czy mają one sens, czy to coś pomoże. A ja po nich nie czuję się najlepiej. I to wszystko jest takie bez celu, bez sensu.

Kończąc ślę serdeczne pozdrowienia.

wtorek, 24 września 2013

O książce i takie tam...

Witajcie kochani!
Na początku chcę bardzo serdecznie Wam podziękować za to, że znowu czytacie i nadal jesteście ze mną. Zim, Ty to już jesteś taka wytrwała w komentowaniu moich bzdur:-))ale ja cieszę się, że jesteś!!!

Kochani za chwilkę będę zbierać się do spania. Zanim się wykąpię poszykuję rzeczy to już będzie po godzinie 22 giej, a jutro trzeba wstać. Co prawda nie muszę się zrywać po piątej jak to kiedyś bywało, no ale o godzinie siódmej też nie raz się nie chce!. Ale nie, nie narzekam, bo ta pora na poderwanie się z wyrka jest w sam raz.

Pewnie posłucham jeszcze na mp3 książki pt. "Dotyk Crosa". Jest to książka podobno w stylu "50 twarzy Greya", której jeszcze nie miałam okazji przerobić, ale z recenzji różnych ludzi wydaje się być bardzo interesująca. Natomiast ta, którą słucham jakoś nie przemawia do mnie. I to nie chodzi o to, że jest to powieść erotyczna, ale o to, że książka jest strasznie monotonna akcja prawie wcale się nie rozwija. Jednak podobno jest też ona ciekawą, więc na siłę jej słucham.

Kończąc życzę Wam dobrej nocy.

i...czyżby do jutra?:-))

poniedziałek, 23 września 2013

Jesiennie


Kochani moi!!

Powitałam Was dziś pięknym utworem Antonio Vivaldiego pt. "Jesień". Nie wkleiłam jednak tej muzyki bez przyczyny, bo niestety mamy już jesień. Piszę tak pesymistycznie, ponieważ ja nie lubię tej pory roku. Owszem bywa, że jest ta złota polska, a wtedy jest cudownie. No ale niestety pogoda w ostatnich czasach daje nam w kość - albo były takie upały, że nie szło wytrzymać, albo też zimno, które wszystkim się bardzo szybko nudzi. A już od jakiegoś czasu jest wyjątkowo brzydko i tej jesieni złotej polskiej jakoś nie widać. Niby coś gdzieś przebąkują, że ma być jeszcze 25 stopni ciepła - ja w to jednak nie wierzę.

Dziś szybciej wróciłam z warsztatów, bo kilkoro uczestników było na występach i trasy powrotne były łączone. Szczerze, trochę mi było przykro, bo zawsze do Nowych Skalmierzyc to ja jeździłam z jakąś piosenką, a tym razem pojechała ekipa taneczna. Hm, nie nie jestem egoistką, bo wiem, że trzeba dać szansę innym. Mimo to czuję się z tego powodu trochę niesmacznie. 

Po powrocie do domu czekało mnie sprzątanie (normalka:-)) potem zabawa a raczej pieszczochy z Borysem. A kiedy już radocha opadła mogłam trochę poleniuchować i posłuchać muzyki. Kurczę denerwuje mnie coś, bo podoba się tyle piosenek, a człowiek nie kojarzy, nie pamięta wykonawców. Eh starość to, czy skleroza?

Wieczorem pojechałam do krawcowej, która szyje mi dżinsy. No niestety takich spodni w sklepie nie kupię na siebie. Szczerze nie lubię wszelkiego rodzaju przymiarek, no ale jak trzeba to trzeba.

I tak jakoś szybko zleciał mi dzień dzisiejszy. Na szczęście nie miałam za dużo czasu na siedzenie bez celu, a co za tym idzie na myślenie o...niebieskich migdałach. A wierzcie mi, że kiedy tak zaczynam dumać, to różnie to się kończy.

Przesyłam buziaki i (może) do jutra!!

niedziela, 22 września 2013

Znowu wracam

Lu­bimy wra­cać w miej­sca, gdzie spot­kało nas coś dobrego,
gdzie spot­ka­liśmy ko­goś ważne­go dla nas.
Lu­bimy te pow­ro­ty, bo sta­le ma­my nadzieję, że ktoś lub coś jeszcze na nas tam czeka. 
Autor nieznany

Kochani moi!!
Ile jeszcze razy będę tutaj wracała po długiej przerwie, ile jeszcze razy będę planowała systematyczne pisanie - tego nie wiem. Jednak chcę, staram się a to się liczy czyż nie?

Najpierw wielkie dzięki dla Zim - nowa, jesienna szatka bloga jest super!! Możesz już myśleć nad zimową, świąteczną:-). 

Nie było mnie tu trochę, ale zaglądałam do Was, czasem komentując notki. Przez ten czas wiele się u mnie działo. Przede wszystkim rehabilitacja w Grębaninie. Trzy tygodnie bardzo szybko przeminęły, towarzystwo różne było, ale ludzi się nie wybiera. Ja tam miałam raj do czytania, słuchania książek.

Po Grębaninie przyszedł czas na różnego typu przemyślenia. Gdyż mam sporo różnych problemów, rozterek, nie wiem jak wyjść z paru sytuacji. Nie jest mi łatwo żyć. Nie chcę o tym pisać, bo najpierw sama parę rzeczy muszę rozgryźć, a dopiero późnej będę mogła bardziej na forum o tym pisać. Eh, życie czy ty nie możesz być prostsze? Na pozór staram się cieszyć dniem dzisiejszym, ale tak naprawdę...to bywają dni kiedy wszystko mnie przerasta, kiedy mam dosyć życia.

A po za tym nieustanny brak prawdziwych znajomych. Ja wiem, i nie chcę nikogo obrażać, bo wiem, że jest parę osób, które mnie wspiera no i jest dobrze, ale jakoś tak brakuje takiej prawdziwej przyjaźni. A jak na facebooku widzę to 180 znajomych, to krew mnie zalewa. Co z tego, że tylu ich jest, ale tak naprawdę mało kto napisze Iva co słychać co porabiasz, u mnie to i to itd itp!! Po co te znajomości, po co to wszystko jak z wieloma osobami jest zero kontaktu. Szkoda, bo naprawdę źle się dzieje, ludzie zamykają się w sobie pędząc gdzieś przed siebie a życie ucieka. A naprawdę nie trzeba wiele, a ile radochy!!! 

Właśnie nie dawno odeszła, do lepszego świata Patrycja. Taka dziewczyna, która też chodziła na WTZ. Jako dziecko miała guza mózgu, choroba odezwała się z półtora roku temu. Od roku już nie uczęszczała na zajęcia a dziś...dziś bynajmniej już nie cierpi, choć tak bardzo mi jej żal. Zobaczcie, dzieje się coś strasznego, to już druga znajoma, która w tym roku zmarła. Więc ceńmy to, co mamy, pielęgnujmy znajomości, bo nigdy nic nie wiadomo.

Uf, ale się rozpisałam. 
Mam nadzieję, że do jutra:-).

niedziela, 18 sierpnia 2013

Na przepustce

Witajcie kochani!!
Na wstępie pragnę bardzo serdecznie podziękować za komentarze, choć powiem, że niektóre z nich mnie zasmuciły. Nie chcę jednak się tutaj rozdrabniać, bo już w komentarzu napisałam co o tym myślę. Po protu jeśli nie akceptujesz tego jak żyję i co myślę, to po co w ogóle wchodzisz na ten blog, szkoda czasu, a jeśli już przypadkiem tu jesteś, to naprawdę nie pisz takich bzdurnych komentarzy. Przykre to. Wiem, mogłabym zablokować komentarze, ale nie chcę, bo po co. Mogłabym bloga zahasłować no ale nie w tym rzecz. Tu każdy wejść może, każdy też i napisać może, ale no nieraz to jest bezsensowne. To tyle na ten temat.

Od piątku jestem na rehabilitacji, a dziś na przepustce. Cieszę się, że mogę pobyć te kilka godzin w domku. Choć tak naprawdę to wszystkie zabiegi zaczną mi się od jutra. No zobaczymy jak to będzie, mam też nadzieję, że coś pomoże. Panie w pokoju też fajne, więc się przeżyje. Jedyny minus to taki, że nie mam dostępu do internetu. Dlatego też dzwońcie i piszcie sms.

Kończąc pozdrawiam Was serdecznie!!

Zim, jesteś niesamowita!!!!!!!(wiesz dlaczego:-)).

Komentarze oczywiście mile widziane, tylko komentarze pisane z sensem.

czwartek, 15 sierpnia 2013

Wyjazdowe rozterki

Kochani czytelnicy!!
Witam Was bardzo serdecznie w uroczyste, świąteczne popołudnie. Dziś - święto Maryjne i jutro - św. Rocha to dni odpustowe w naszej parafii. Bardzo lubię te sierpniowe święta. W kościółku jest tak uroczyście, tak pięknie...na tę okoliczność też przyjechała moja kochana ciocia. Z tego bardzo się cieszę, ale. no właśnie ale...

Jakiś czas temu złożyłam skierowanie do naszego lokalnego sanatorium w Grembaninie. Powiedziano mi, że mam się spodziewać przyjęcia na oddział rehabilitacyjny dopiero w listopadzie, no może w październiku. Na co, ja mówiłam, że wolałabym wcześniej, no bo potem to zimno i wiadomo ani gdzie wyjść ani nic. Na to, lekarka powiedziała, że nie może nic obiecać. A tu we wtorek telefon, że w piątek mam się stawić na oddział. Szczerze, cieszę się, że to tak szybko, ale z drugiej u nas święto, jest ciocia, a ja muszę wyjechać. Przykro mi jak nie wiem. Fakt, są przepustki i któryś z weekendowych dni będę w domku, ale już nie będzie cioci no i tak, jakoś mi nie tak. No ale co, mam wyjście. Eh.

Tak więc kochani nie wiem kiedy następnym razem napiszę, nie wiem czy tam będę  mieć dostęp do neta. Wszystko podziało się za szybko i jestem strasznie zła.

Pozdrawiam Was serdecznie.

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

"Moda" na ...bloga

Kochani moi!!
Mija kolejny tydzień mojego, wolnego, ba jest to ostatni już jego tydzień. Czas szybko leci, an i się nie obejrzałam kiedy ten miesiąc przepłynął.

U mnie ostatnio albo się dzieje dużo, albo nic się nie dzieje. Tydzień temu 27 lipca bawiłam się na weselu u mojego kuzyna. Impreza była bardzo udana, jedynym mankamentem straszny upał. Ale na szczęście klimatyzacja była, więc aż tak się go nie czuło. Jedzonka sporo i to najróżniejszego, zespół też super - nawet w poprawiny się pohulało. Fajne są takie imprezy:-).

Dzień przed weselem miałam urodziny. Dziękuję bardzo wszystkim za życzenia!!! Niestety kolejny roczek mi przybył i znowu w związku z tym miewam doła. No bo czas biegnie jak woda, przecieka przez palce, a ja co mam co raz to więcej lat, i tak naprawdę jestem nikim, nikomu nie potrzebna, nie wiele umiem, i tak w koło. A jak już pomyślę o przyszłości to zaraz ryczę. Tak więc cieszę się z tego co mam, bo nie mogę mieć wszystkiego, i staram się żyć chwilą, bo bo inaczej nie potrafię. Wszyscy w kolo mają grono wspaniałych znajomych, przyjaciół, a ja?  Koniec bo obiecałam sobie, że nie będę tutaj marudzić, ale nie umiem tak do końca.

Moda na likwidację bloga. Nie wiem co się dzieje w głowach moich kochanych blogerek, że usuwają, bądź myślą o usunięciu bloga. Oj wiem, że nie powinnam tu pouczać, ale wiem jedno, że jak się nie pisze to niestety nie będzie komentarzy i osób odwiedzających też nie będzie - no bo po co mają nas odwiedzać skoro u nas nowej notki nie było od miesiąca czy dłużej. Dziewczyny mnie Wasze notki i blogi dawają czasem kopa, siłę do pozytywnego myślenia: Kala, Salanee aż chce się żyć kiedy się Was czyta! Ja wiem, ciągle walczę z systematycznością, ale piszę, choć raz na dwa tygodnie ale jest notka. Na pewno nie zlikwiduję bloga, bo wiele dzięki niemu poznałam wspaniałych ludzi i wiele mi on daje.  Może, jak już wspomniałam nie za często piszę, ale piszę i to się liczy. Prawda?

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie, jeszcze wakacyjnie:-)

środa, 24 lipca 2013

Urlopowo

Dobry wieczór!!
Na początek pragnę Wam bardzo serdecznie podziękować za to, że jesteście, że czytacie i ...czekacie na kolejne notki. A ja jak zwykle opóźniam się z ich pisaniem.

Miniony tydzień miałam wyjazdowy. Najpierw we wtorek wycieczka do Kotliny Kłodzkiej. Zwiedzaliśmy Kłodzko, Wambierzyce (tamtejszą piękną bazylikę) i Polanicę (park zdrojowy i pijalnia - woda może zdrowa ale ohydna:-)). Byliśmy jeszcze w Błędnych Skałach, ale tam ja nie szłam, bo nie dałabym rady. Wycieczka była bardzo męcząca ale udana i szkoda, że trwała tylko jeden dzień.
W środę po niej jechałam z mamą do mojej cioci. Oj działo się! To są nasze trzy dni magiczne - buszowanie po sklepach, targ, ryneczek. Oczywiście w pierwszym dniu wizyta na cmentarzu u wujka - to już 19 lat jak go nie ma...tak to się tego nie czuje, ale kiedy ciocia wspomina, czy też stoi się nad grobem to te wszystkie wspomnienia wracają. Będąc u cioci często chodzimy do kaplicy przy kościele. Jest tam Wieczysta Adoracja Najświętszego Sakramentu. Kaplica jest malutka, ma kilka ławeczek (klęczników) i zawsze, jeszcze są tam ludzie. Raz była kobieta, która strasznie szlochała, aż mi żal było. Mnie też tam nie raz łezka poleciała, bo wiem, że Pan Jezus jest moim przyjacielem i mogę mu powiedzieć wszystko. On nie potępi, nie wyśmieje, a zrozumie. Piękne jest to miejsce i szkoda, że w naszej parafii nie ma takiej kapliczki. Wiem, Pan Jezus jest wszędzie, ale takie miejsca mają swoją aurę. Będąc u cioci oczywiście piłam cafe late (bo ciocia posiada ekspres do kawki).

Na nowo zaczęłam chodzić do okulisty. Oczy bolały, ropiały i stwierdziłam, że muszę coś zrobić. No i po badaniach wymazu z oka okazało się, że mam gronkowca złocistego...nie wiem skąd on tam, ani kiedy wyjdzie. Wiem jedno, wizyta i badanie kosztowały mnie sporo, druga wizyta i leki również - teraz modlić się by pomogło. Biorę mnóstwo kropli po których nie najlepiej się czuję, a oczy mam ciągle zmęczone. Wieczorem mam maść do oczu. Niestety po tej maści nic nie widzę, tak więc dlatego nie ma mnie wieczorkiem przy kompie - musicie wybaczyć!! Nie wiem ile jeszcze kasy stracę, podobno paskuda trudno wyleczyć. 

I to tak leci. Jestem trochę załamana, nie daję rady chwilami.

Trzymajcie się!!
Nutka dla Was:-)

poniedziałek, 15 lipca 2013

Wyjazdy i rozterki

Moi drodzy!!
Witam  Was bardzo serdecznie w zimny jak na lipiec dzionek. Nie wiem co się z tą pogodą dzieje, zapowiadali ocieplenie a tu, no może odrobinę jest lepiej, ale nie za bardzo. Boję się myśleć ile to jeszcze prawdziwego lata będzie lecz niestety nie mam wpływu na anomalia aury.

Jutro jadę na jednodniową wycieczkę do Kotliny Kłodzkiej. Kiedy mama zapisała nas, ucieszyłam się na tą wycieczkę, lecz im ona bliżej, tym mi ciężej. Po pierwsze jest to wypad jednego dnia, więc będzie męcząco, a po drugie - hm nie ma mojego brata i Borys zostanie sam. Tak mi psiny szkoda, cały dzionek w domku sam, fakt ciocia ma do niego przyjść i go wypuścić, no ale jednak. Szkoda mi go bardzo. Mam jednak nadzieję, że jakoś sobie poradzi, a wieczorem utulę i osłodzę tęsknotę przysmakami.  Psina nie raz zostaje sama w domu, ale to tylko na kilka godzin i jest ok, chodzi tylko o to, że my wrócimy wieczorkiem. No ale, nie roztkilwiajmy się, bo musi być dobrze!!

Po jutrze mój Ostrzeszów! Kocham, doczekać się nie mogę tych trzech magicznych dni. Cały roczek czekałam na ten wyjazd - super!!

Ostatnio moi znajomi pozmieniali stan cywilny. I to osoby, które jeszcze kiedyś wydawałoby się, że nigdy nie założą rodziny!! A ja, nadal sama, mam już swoje lata, za parę tygodni kolejny roczek mi stuknie i co? i żadnych planów na życie, założenie rodziny...nic, zero...Przyszłość to takie dziwo, którego bardzo się boję. I nie cierpię kiedy ktoś zadaje mi pytanie - jakie masz plany na życie? Phi, jakie ja mam plany. Modlę się żeby tylko moi kochani rodzice jak najdłużej żyli i mnie wspierali i byli ze mną, bo jak coś się stanie to, ja nie mam pojęcia co będzie. Nie wiem, nie potrafię na te tematy gadać, bo zaraz ryczeć się chce. Nawet prawdziwych przyjaciół nie mam, żeby ktoś zrozumiał, a nie wyśmiał. Ach Wy nie macie pojęcia jak ja bardzo bym chciała kochać i być kochaną i szczęśliwą.... 
Albo też, czasem ludzie mają pretensję, że się nie odzywam, że nie ma mnie na fb czy na gg. No tak, czasem mam takiego doła, czy też po prostu nic się u mnie nie dzieje więc nie będę się odzywać. Bo wychodzę z zasady, że jak już gadać to gadać a nie milczeć. Bo chyba do milczenia komunikatory nie służą:-).
Niestety tych moich rozterek nikt nie zrozumie. Jesteście sprawniejsi po za tym macie rodzeństwo, wspaniałych przyjaciół, ludzi z którymi można wyjść, ufać im i z którymi można żyć. A ja - oprócz rodziców nie mam NIKOGO!!! I chce mi się płakać, strasznie jestem samotna. Ktoś myśli, że raz na jakiś czas pogada ze mną na gg o niczym - bo oczywiście ja to mam o wszystkim pisać a druga strona - u mnie ok. I głupie uśmieszki. Strasznie nie lubię głupowego zadawania pytań, pytań które nie mają sensu.
Eh:-(((.

Zim nie bierz tego do siebie!!!

piątek, 12 lipca 2013

Wolne!

Witam Was bardzo serdecznie wieczorową porą. Mamy piątek, przed nami weekend a przede mną miesiąc wolnego. Jak co roku na warsztatach na przełomie lipca i sierpnia mamy przerwę wakacyjną. Nie powiem, bo nie wyobrażam sobie życie bez uczęszczania na warsztaty, to jednak ta przerwa jest mi bardzo na rękę.

Po pierwsze chcę się wyspać, bo wstawanie codziennie o 5.30 nie należy do miłych rzeczy. Owszem wstaję i działam - chcąc zdążyć na busa muszę się rano troszkę spiąć. Jednak kiedy przyjeżdżam do domu czuję się bardzo zmęczona. 

Po drugie po prostu chcę odpocząć. Tak, nie spieszyć się, mieć czas na obowiązki ale i przyjemności, czy tzw nic nierobienie:-).

Po trzecie czytać i jeszcze raz czytać. Nie wiem na ile mi się to uda, bo znowu oczy mnie bolą, ale...jest jeszcze MP3 ka. A ja kocham książki, tak więc myślę, że podziałam w tym kierunku.

Po czwarte - pooglądać filmy. Jestem wybredna w tej materii i bywa, że film mi się nie spodoba, jednak mam w planie pokopać po kinomaniaku i znaleźć coś dla siebie. A wiem, że się uda, bo mam kilka filmów w zanadrzu.

Po za tym czeka mnie mały wyjazd. Ale o tym to już kiedy indziej:-)




niedziela, 7 lipca 2013

Lato, lato

Kochani!
Witam Was bardzo serdecznie w niedzielny bardzo ciepły wieczór. Jestem, choć ostatnio, rzadko pisuję notki, bo też nieczęsto bywam przy kompie. Oczywiście podczytuję Was komentując co nieco.

Rozkoszuję się tym ciepełkiem spędzając długie godziny na dworze z książką w ręku. Siedzę tak i przeżywając przygody bohaterów popijam dosyć często wodę z cytryną i z miętą. To najlepszy napój na upały!!

Jeszcze tydzień i  na wtz będziemy mieli miesiąc wolnego - jak ja się cieszę. Nigdy tak się nie cieszyłam na ten czas laby. Zapowiada się mały wyjazd, imprezki rodzinne a także, większa imprezka - wesele.

Od kilku dni w Międzyzdrojach wiele się dzieje. Gwiazdy odciskają swoje dłonie na Alei Gwiazd.  Podglądam sporadycznie w tv relacje i przyznam, że oko kamery przedstawia to ciekawie i bardzo sympatycznie. Jednak ja w Międzyzdrojach byłam rok temu. Zawsze idziemy na promenadę i Aleję Gwiazd. To jednak mi się tam nie podoba. Jest brudno, strasznie dużo tam ludzi i takie to jakieś - nic ciekawego. A chcąc się napić czegoś, trzeba się naszukać w miarę taniego lokalu. Strasznie to przereklamowane. Robi się biznes, bo gwiazdy bo media, ale tak naprawdę, to jest wielkie bleee.
Znajoma, która bywa w Międzyzdrojach co roku jest w kurorcie zakochana. Podobno część uzdrowiskowa jest cudowna - hm wszystko możliwe. Tam już gwiazdy nie sięgają:-). Z jednej strony chciałbym to sprawdzić, ale z drugiej strony nie wiem, chyba wolą moje kochane, spokojne Pobierowo.

Pozdrawiam Was kochani bardzo serdecznie!!

poniedziałek, 1 lipca 2013

Wspomnienie

Kochani dawno nie było mnie tutaj, już mam wyrzuty sumienia, że znowu zaniedbuję ten pokoik, ale ostatnio znów mam taki czas, że nie nadążam z niczym, ba nawet z własnymi myślami. Bywa, że szybciej mówię niż myślę, no i są z tego problemy. Ale nie o tym dziś.

W sobotę minął tydzień jak wróciłam z Pobierowa. To przepiękne nadmorskie miasteczko, ma w sobie to coś! Kiedy się tam jest, to czas zatrzymuje się w miejscu i jest tak super, taki niepowtarzalny klimat. Byłam tam na wypoczynku, już po raz kolejny. Zawsze się nie mogę doczekać kiedy nadejdzie ten czerwiec i znowu pojadę nad morze. I znowu będzie cudownie. 

Ktoś powie, co roku to samo miejsce - bez sensu. Może i trochę racja, ale bynajmniej wiemy już gdzie co jest, gdzie jaka kawiarnia, dobra ryba, piwko itp choć bywa, że z właścicielem i jakość się zmienia. Ale jest tam dobrze, cisza...mieszkam sobie w domku z rodzicami, interesują mnie tylko pory posiłków i nic po za tym. Do morza mam przejść przez ulicę i kilka kroków deptakiem, wokół stragany, kramy, lodziarnie i czego dusza tylko zapragnie. Wieczorami zawsze mieliśmy imprezy taneczne, ogniska, a w ciągu dnia morze, plaża, spacery. Oj ja kocham być na plaży i podziwiać ten nieogarniony żywioł!

W tym roku pogoda naprawdę dopisała, trochę nawet przypiekło.  Te dni tak szybko zleciały. W środę mieliśmy wycieczkę do Kołobrzegu - nie powiem, udana, ale taki był upał, że byłam nieziemsko zmęczona.

Jak już wspomniałam, czasu nie da się zatrzymać, choć tak by się chciało i ani się nie obejrzałam, a trzeba było wracać. I powiem Wam, że bardzo szybko musiałam powrócić do codziennych spraw.

Mam tylko nadzieję, że Pan Bóg wysłucha moich próśb i za rok, znowu będę mogła z rodzicami pojechać do mojego kochanego Pobierowa.

niedziela, 23 czerwca 2013

Smutno tak

Kochani!
Witam Was bardzo serdecznie po tygodniowej nieobecności. Może nie wszyscy wiedzą, że tydzień ten spędziłam nad morzem. Kocham to!! W Pobierowie dni leciały bardzo szybko, i pobyt był niezmiernie udany. Ale nie o tym dziś.

Od jakiegoś czasu nie miałam kontaktu z Aldą. Dziewczyna ta prowadziła blog pt. "psoty i psotki, lecz my nie znałyśmy się tylko z bloga, lecz dużo dużo wcześniej. Martwiłam się, bo wysłałam kilka smsów i nic, żadnego odzewu. W końcu, w środę nie wytrzymałam i napisałam, że się niepokoję i proszę o pilny kontakt. I nagle dzwoni telefon - ucieszyłam się, że Alda dzwoni, że sobie pogadamy, że....niestety. Zadzwonił mąż Aldonki z informacją, że 6 czerwca Aldonka zmęczona bardzo długą, nawracającą chorobą nowotworową, odeszła do Domu Ojca....Wiem, zachowałam się głupio, bo słów brakło, nawet wyrazów współczucia nie potrafiłam okazać, dopiero po chwili chciałam zadzwonić, coś dopowiedzieć, niestety pan Marek nie odebrał telefonu. Mam żal do niego, że tak późno zadzwonił, wiem, nie pojechałabym na pogrzeb, ale jednak, uważam, że takie rzeczy powinno się wiedzieć. Przepłakałam cały wieczór i od tamtego czasu, wczasy już nie były dla mnie tak radosne. Nie spodziewałam się, byłam pewna, że Aldonka wygra z paskudą. Stało się inaczej.

Dziewczyny co robimy z blogami Aldy? Ja jestem za tym aby administrator jej blogów (wiem kto nim jest) napisał w jej pokoikach co się stało, a po jakimś czasie proponuję usunąć te blogi, bo wiadomo, że nikt już pisać tam nie będzie, a kto wie na co te miejsca w sieci mogą wykorzystać nieżyczliwi.  Ja pytałam pana Marka co zrobić z blogami Aldonki, niestety  nie otrzymałam odpowiedzi.

Aldonko mam nadzieję, że jest Ci tam dobrze.
Mam nadzieję, że spotkamy się Tam wszyscy kiedyś. Poczekasz na mnie...

środa, 19 czerwca 2013

Takie to życie...

Dowiedziałam się, że nie żyje moja dobra znajoma... Znałam ją nie tylko z blogów ("Psoty psotki"), ale i w realu... Chciałam się z nią spotkać, a tu taka wiadomość :(
Żegnaj Aldi!
Mam nadzieję, że może w przyszłości się spotkamy... Tam, gdzie nie będzie już bólu, ani chorób, ani takich wiadomości...


czwartek, 13 czerwca 2013

Książka, truskawki i podróże




Witajcie moi mili w tak piękny, ciepły czwartkowy wieczór. Za oknem jeszcze szarówka, wszak to teraz najdłuższe dni w roku. Jak dobrze, że już jest ciepełko - cieszycie się? prawda. Kto by się nie cieszył, zima tak długo nie chciała odejść, potem wiosna zagościć się bała, ale nareszcie jest! Wszak to nie wiem czy to wiosenne temperatury, a może nawet letnie już. Ważne, że jest cudownie, nie trzeba się grubo ubierać ba nawet dziś "ucierałam" w gołych nogach!!

Pewnie zastanawiacie się dlaczego taki dziwny tytuł posta, co mają wspólnego te trzy rzeczy. Otóż to to, co najbardziej lubię!

Książka. Literatura zawsze była mi bliska. Zawsze w szkole z przyjemnością sięgałam po lektury szkolne, sporo książek przeczytała mi mama, sporo ja sama przeczytałam, przesłuchałam. Niestety nie jest tak jak ja bym chciała, bo ze względu na słaby wzrok gorzej mi się czyta. Ale to nic. Teraz doszły książki w postaci audiobookow, bywają też kasety z książką z biblioteki PZN, a ja uwielbiam jak ktoś czyta, tak więc mogę słuchać na okrągło. Z MP3 przy uchu chodzę, podróżuję i dzięki temu maleńkiemu urządzeniu mieszczącemu się w dłoni jestem szczęśliwa. 
Truskawki - uwielbiam, doczekać się zawsze nie mogę ich owocowania. W tym roku owoce są dużo droższe ze względu na brak słońca a przede wszystkim usilne opady, to jednak mi nie przeszkadza. Kupuję i zajadam się tymi owocami. Oczywiście pyszne są z cukrem, zmiksowane, ale ja tam jem prosto po umyciu bez żadnych dodatków. Nawet kupiliśmy dziś parę kilogramów i zamroziliśmy. Będzie jak znalazł.

Podróże te bliskie i dalekie uwielbiam też:-). W uszach słyszę głos lektora czytającego książkę, w oczach widzę krajobraz jaki mijamy, tak pokonuję co dziennie drogę na WTZ i do domu. Hm, tę trasę znam już na pamięć, choć zawsze jest coś nowego, zawsze jest ciekawie.

A już po jutrze ta długa podróż, aż się trzęsę na myśl, że znowu pojadę do kochanego Pobierowa. To nic, że upał, to nic, że droga długa - jazda mi nie straszna, a dla tych pięknych chwil, dla pięknego tygodnia warto się "pomęczyć".

Pozdrawiam Was kochani serdecznie!!!

poniedziałek, 10 czerwca 2013

O ...walizce

Witajcie kochani!!!
Tak Zim, chodzi właśnie o walizkę. Gratuluję!! Jako pierwsza odgadłaś zagadkę!!! Niestety nie mam czasu na przygotowanie nagrody (wybaczysz?) toteż najserdeczniej gratuluję!! Myślę, że z czasem będą też inne zagadki, a wtedy to już wymyślę jakąś niespodziankę.

Ostatnie dni nareszcie przyniosły to, na co czekaliśmy tyle czasu - ciepło, upalnie, gorąco!! Pogoda wymarzona, nie mogłam się nią nacieszyć i praktycznie cały weekend przesiedziałam na dworze.

Wczoraj, po upalnym dniu była burza i lało - niestety to są skutki uboczne upałów. Na szczęście u nas jakiejś bardzo ciężkiej burzy nie było, ale do rana lało. Oj dużo tego deszczu w tym roku, za dużo. Ogródki toną w wodzie, a co dopiero pola poobsadzane ziemniakami i zbożem. Już niebawem będą żniwa, które w tym roku marnie widzę, wszystko położone zniszczone, mokre. Nie dobrze się dzieje w przyrodzie, oj niedobrze. Nie znam się na przepisach, czy tam ustawach, ale dziś się dowiedziałam, że uprawy ubezpiecza się od gradobicia, a od zalania nie. I myślę sobie, że to trochę bez sensu, no bo czyż winny jest człowiek temu, co dzieje się z jego polem, łąką? przecież nikt specjalnie sobie jej nie zalewa. No ale to taki kolejny nasz polski absurd.

Walizka, Tak, jest już od kilku dni wyciągnięta ze szafy, obczyszczona i czeka na wrzucanie rzeczy. Już powoli się do tego zabieram, choć strasznie nie lubię się pakować, a rozpakowywać jeszcze bardziej. Moi mili już w sobotę jadę, po raz kolejny na tydzień do Pobierowa! Tylko tydzień i aż tydzień! Znowu będzie pięknie, już nie mogę się doczekać. Ach!!

Kończąc pozdrawiam Was serdecznie. Jeszcze przed wyjazdem napiszę!!

środa, 5 czerwca 2013

O pewnym "pudle" - zagadka

Witam serdecznie!

Judyto przepraszam bardzo, że zaczynam notkę podobnie jak Ty...nie celowo, tak mi się napisało.

Chcę dziś napisać o pewnym pudle. Pudło ubrane w worek foliowy coby się nie zakurzyło przez cały rok czeka na wyciągnięcie w korytarzu za ścianą.

Kiedy już do taszczę je do mojego pokoju, obczyszczę, otworzę i zacznę używać to...zacznie się bardzo smucić Borys, bo wie, że coś będzie się działo, czego on mój towarzyski labrador bardzo nie lubi. Piszę "dotaszczę" bo ono jest duże i trochę niewygodne w użyciu, choć tak naprawdę - bardzo wygodne i pomieści wiele rzeczy.

Czy już wiecie o czym piszę...? 

Ach, chciałam dokończyć ten post, ale niech to będzie zagadka dla Was, co Wy na  to? Podpowiem jeszcze, że tego oto pudła kiedyś używałam dwa razy w roku, a teraz tylko ran niestety.

Tak więc czekam na odpowiedzi, co prawda nagród nie mam, ale ...no najpierw zgadnijcie.

sobota, 1 czerwca 2013

Dzień dziecka

Moi drodzy!!
Karol Wojtyła - Dzieci
Dorastają znienacka przez miłość, i potem tak nagle dorośli
trzymając się za ręce wędrują w wielkim tłumie -
(serca schwytane jak ptaki, profile wzrastają w półmrok).
Wiem, że w ich sercach bije tętno całej ludzkości. 
Trzymając się za ręce usiedli cicho nad brzegiem.
Pień drzewa i ziemia w księżycu: niedoszeptany tli trójkąt.
Mgły nie dźwignęły się jeszcze. Serca dzieci wyrastają nad rzekę.
Czy zawsze tak będzie - pytam - gdy wstaną stąd i pójdą? 
Albo też jeszcze inaczej: kielich światła nachylony wśród roślin
odsłania w każdej z nich jakieś przedtem nie znane dno,
Tego, co w was się zaczęło, czy potraficie nie popsuć,
czy będziecie zawsze oddzielać dobro i zło?
Powitałam Was pięknym wierszem naszego papieża i wiem, że nic więcej pisać bym nie musiała. Ten oto wiersz recytowałam na konkursie papieskim i od razu stwierdziłam, że nada się on na ! czerwca. Dzieci są szczere - czasem do bólu,  bezpośrednie, a przede wszystkim niewinne. Ja nie mam dzieci, i pewnie mieć nie będę, ale uważam, że dla każdego dziecka najważniejsze jest dobre dzieciństwo, spędzone na beztroskiej zabawie i lenistwie, przy kochanych i kochających się rodzicach. Sami dobrze wiemy, że dorosłość nie jest usłana różami i choć ona się zaczyna mając właściwie już teraz naście lat, to takie prawdziwe dzieciństwo kończy się z czasem pójścia juniora do szkoły. Dlatego też nie rozumiem (może nie mam racji) dlaczego wprowadza się wielką politykę posyłania do szkoły pięciolatków! To nic, że na początku jest to tylko zabawa, to nic, że traktuje się to z przymrużeniem oka, ale już w tedy dla dziecka zaczynają się obowiązki i stres. Ktoś powie, za rok i tak będzie musiał pójść!! Tak, ale to jeszcze rok...aż rok. To dzieciństwo jest tak krótkie, nie wrócą te lata luzu i beztroski więc dbajmy o to aby one trwały tak długo jak tylko mogą.

Niestety  bywa tak, że często rodzice gonią za pieniądzem a dziecko pozostaje przez większość dnia, tygodnia z opiekunką: bo dużo pracy w firmie, bo czasem nawet w weekendy trzeba w niej siedzieć itd itp. Nie!!! Najlepsza niania nie zastąpi mamy, rodziców. I jak ja widzę ogłoszenia typu przyjmę opiekunkę do dziecka, godziny pracy nieokreślone to serce się kroi. Owszem opiekunka to dobra sprawa ale tylko na parę godzin, nie pozwólmy aby pierwsze słowa, pierwsze kroki były przy opiekunce. Bo czas leci i potem nagle okazuje się, że przez głupią pracę przegapiło się tak wiele najpiękniejszych chwl.

Dziś tak wiele mówiło się o szczęśliwych dzieciach. Jednak nie wszystkie one są szczęśliwe. Wielu z dzieci jest bitych i maltretowanych przez swoich rodziców. Ja tego nie mogę sobie wyobrazić jak można...ale tak bywa. Wiele dzieci jest porzucanych, wielu trafia do domów dziecka. Straszne to jest, że w kłótniach dramatach rodzinnych najbardziej cierpią dzieci. Na szczęście co raz więcej zaczyna się o tym mówić, ale nadal o wielu dramatach oprócz czterech ścian nikt nie słyszy.

Tak bardzo chciałabym aby powstawało jeszcze więcej rodzin zastępczych, aby dzieciom w Polsce i na świecie nie działa się krzywda, aby na ich słodkich buziach były łzy tylko z radości!! Czy to jest realne? czy kiedyś tak będzie...