poniedziałek, 27 września 2010

Deszczowo

Witajcie!!
Dzień za dniem mija, czas płynie bardzo bardzo szybciutko. Już mamy koniec września, ani się nie obejrzę a będzie październik a co się z tym wiąże na dworze będzie co raz zimniej. No spokojnie,  pewnie jeszcze zaświeci słoneczko, ale to już nie to co było. A ostatnie dnie były poprostu urocze, nawet specjalnie w piecu palic nie trzeba było, tak słoneczko grzało. A dziś pogoda się popsuła i cały dzień leje.

Znów są alarmy powodziowe na Dolnym Śląsku. Martwię się bardzo o tych biednych ludzi, to już bodajrze piąa fala by miała przyjść? - mam nadzieję, że nie dojdzie do tego, nie wiem co to się dzieje w tym naszym kraju, czyzby tak jak ksiądz grzmiał w niedzielę - kara Boża?

Apropo księdza. Powiem szczerze - jestem osobą wierzącą i praktykującą, ale dzięki naszemu proboszczowi co raz częściej odechciewa mi się chodzić do kościoła. Po pierwsze - nie pytając sie nkogo o zdanie zrobił w kościele posadzkę z jakiegoś tam drogiego marmutu. Wszystkoby ok ewentualnie było, gdyby parafianie cosś na temat ów wiedzieli, a nie bez naszej zgody, a teraz kasę chce! A po za tym cały kościół jest w pięknych jasnych barwach zaś to nowum jest ciemne, mało tego owa posadzka jest strasznie sliska. Ja w adidasach mam problem chodzić i to teraz kiedy było sucho, a nie wyobrażam sobie co będzie kiedy nastaną deszcze i śniegi.
Po drugie nasz kochany proboszcz w niedziele grzmaił z anbony obwiniając nas za to co się dzieje pod pałacem prezydenckim. Wiadomo, że tam trwa cały czas wojna o Krzyż. Zbulwersowało mnie to kazanie, bo ja jestem temu wszystkiemu przeciwna, a wręcz wczoraj poczułam się dotknięta. Bo tak wyglądało, że to my zwykli mieszkańcy jesteśmy winni temu wszystkiemu. Ech...

Nasza wioska jest bardzo ładna, niektóre ulice są tzn były obsadzone młóymi brzózkami. Myślałam, że ona się nie przyjma bo i zwierzątka się pod nie załatwiają i ziemia licha, a tu wszystie się przyjęły. Niestety z soboty na niedzielę ktoś zniszczył te drzewka. Połamał, porwał. Strasznie mi ich szkoda, no ale niestety są wandale. I to często dzieciaki z gimnazjum. Wypiją tacy piewko, rodzice nie pilnują i taki czuje sie panem, a jeszcze z koleżkami to lepiej bo wiaomo, w grupie raźniej i w grupie siła. Wiadomo nikt nikogo za rękę nie chwycił, ale nasuwa sie pytanie - gdzie są rodzice!!  Wandale już u nas nie jedną rzecz zniszczyli, a po co? Czy wioska nie mogłaby być piękna. Tak bardzo żal mi tej zieleni. No ale cóż - gmina ma kasę i pewie posadzi nowe, a wandale znowu będą mieć co robić.

Wczoraj kochana Salanee miała urodzinki. A ja w jakimś natłoku spraw nie zdążyłam złożyć życzeń. Tak więc kochanie życzę Ci, abyś była zdrowa, szczęśliwa, aby marzenia się spełniały, abyś nie traciła nadzieii oraz wiele rzyczliwości dla ludzi i od ludzi!! Sto lat!

czwartek, 23 września 2010

Święto ziemniaka i już jesień

Niestety kaprysne lato 2010 przeszło do historii. Kapryśne, bo różne chwilami upalne - nie dawały wytchnienia, to znowu lato było zimne i deszczowe, często nie przypominające owej pory roku.

Mamy już jesień i chcę aby była ona tak piękna jak dzień dzisiejszy. No bo dziś było poprostu cudownie. Na WTZ mieliśmy dużą imprezę właśnie na dworze - słoneczno nas grzało, można by powiedzieć, że to środek lata. A ta impreza to święto ziemniaka. /Tak więc było wesoło i smcznie. zajadalismy się sałatkami i otrawami z ziemniaczków. Dużym powodzeniem cieszyła się ta najprostsza - ziemniaczki z gziczką (białym serkiem przyprawiony i z czosnkiem).

Martwi mnie jednak, że to już jesienne ostatnie chwile słońca. Niech t pogoda jest taka piękna jak najdłużej bo kiedy potem przyjdą słoty, to znowu będzie świat szary i smutny.
Ale póki co mam dla Was śliczny wiersz wyszperany w necie.
Jak nie kochać jesieni...



Jak nie kochać jesieni, jej babiego lata,

Liści niesionych wiatrem, w rytm deszczu tańczących.

Ptaków, co przed podróżą na drzewie usiadły,

Czekając na swych braci, za morze lecących.



Jak nie kochać jesieni, jej barw purpurowych,

Szarych, żółtych, czerwonych, srebrnych, szczerozłotych.

Gdy białą mgłą otuli zachodzący księżyc,

Gdy koi w twoim sercu codzienne tęsknoty.

 
Jak nie kochać jesieni, smutnej, zatroskanej,

Pełnej tęsknoty za tym, co już nie powróci.

Co chryzmatem bieli, dla tych, co odeszli.

Szronem łąki maluje, ukoi, zasmuci.



Jak nie kochać jesieni, siostry listopada,

Tego co królowanie blaskiem świec rozpocznie.

Co w swoim majestacie uczy nas pokory.

Tego, co na cmentarzu wzywa nas corocznie.

Tadeusz Wywrocki



wtorek, 21 września 2010

Powycieczkowo

Witajcie serdecznie!
Znowu minęło kilka dni nim pojawiłam się w blogowni. To znaczy czytałam Wasze blogi  i to zmobilizowało mnie aby jednak się odezwać, pisać...bo bez tego jednak nie mogę żeyć...pisane jest jakąś mą cząstką. Choć miałam już całkowicie zrezygnować z blogowania...mam chandrę, śmieję się, że udziela mi się nastrój Salanee!! Na warsztatach się trzymam i jest wszystko ok ale kiedy przekraczam próg domu coś we mnie pęka, jestem smutna, płaczę z byle powodu, jestem rozdrażnioa. Już łapię się na tym, że denerwuje mnie rozłożony w przejściu mój Borys, piesek którgo kocham,  za miast obejść go to ja się wkurzam...nie wiem co się dzieje - brak sensu zycia, monotonia...nie wiem poprostu. Na szczęście staram się na siłę walczyć z tym paskudztwem, podnosić z doła, bo najgorzej się załamać, ale nie jest łatwo. Nie chiciałam juz pisać bo uważałam, że to moje pisanie jest nikomu nie potrzebne. Jednak kiedy poczytałam Wasze blogi, to stwierdziła, że muszę się zebrać, że szkoda rzucić te kilka lat, I mam nadzieję, że tak pozostanie. A teraz dosyć marudzenia. Opowiem o wycieczce.

Trwała ona od 13 do 17 września. Uważam, że była udana, choć bardzo był napięty program zwiedzania, tak więc mało wolnego czasu, ale co najważniejsze to to, że pogoda dopisywała.
W poniedziałek pojechaliśmy do Rogalina i tam zwiedzaliśmy przepiękny park z bogata roślinnością oraz słynne Dęby Rogalińskie - Lech, Czech i Rus.
Następnie w Kórniku zwiedzalismy zamek, którym wszyscy się zachwycają, a ja jakoś niespecjalnie :-((.
Po czym mieliśmy przepiękny rejs statkiem po Jeziorze Kórnickim. Podczas niego z kolumn płyneły szanty, a także opowieść o Kórniku. Rejs był bardzo ciekawy i sympatyczny. Następnie obiadokolacja w hotelu i czas wolny.

Wtorek to też jeszcze Wielkopolska. A mianowicie w Puszczykowie zwiedzalismy muzeum Arkadego Fiedlera, polskiego podróżnika i pisarza. Jest ono bardzo interesujące. Znajdują się tam najróżniejsze eksponaty przywiezione z różnych zakątków świata. A po za tym jest zbudowana replika statku Santa Maria w naturalnym rozmiarze. Jest to statek, na którym Kolum odkrył Amerykę. Ciekawostką jest, że muzeum prowadzi syn bohatera, który nosi takie samo imię.
Ciekawym elementem było też zwiedzenie Muzeum Miniatur w Pobiedziskach. Znajdują się tam miniatury znanych na budowli np Katedry Gnieźnieńskiej, Pałacu Rogalińskiego i wielu innych.

Środa to juz znane mi klimaty. Zwiedzaliśmy Międzyzdroje - aleję gwiazd i słynne molo.  Na Alei Gwiazd znajdują się odbite, chyba w brązie dłonie gwiazd. Byliśmy też nad Turkusowym Jeziorkiem oraz na tarasie widokowym w Zielonce, gdzie rztacza się piękna panorama na wsteczną deltę Świny, oraz Bałtyk. W Międzyzdrojach byliśmy również w muzeum (nie pamiętam nazwy) tam znajduje się fauna i flora znad Bałtyku a konkretniej Wyspy Wolni i okolic. Muzeum to było bardzo ciekawe, bo człowiek nie jest w stanie pomysleć ile to np różnych ptaków mieszka nad polskim morzem. No zapomniałabym o najważniejszym - wjechaliśmy tez do Rezerwatu Żubrów na Wyspie Wolin. I to akurat dla mnie było bardzo ciekawym przeżyciem. Owszem zwierzęta były odgrodzone, jednak przebywały bardzo blisko zagrody, tak więc bez problemu mogłam je dostrzec. Przebywają tam też jelenie i dziiki, oraz orły bieliki. Koniec lata to pora rykowisk, dlatego też już od samego wejści mozna było usłyszeć piękne i donśne ryczenie jeleni.

W czwartek zwiedzaliśmy Szczecin. Byliśmy w pięknym ogrodzie różanym. Co prawda róże juz tak nie kwitną jak latem, ale nadal są piekne i użekają wyglądem i zapachem. Byliśmy również na Wałach Chrobrego. Ztamtąd rozpościera się przepiękny widok na Odrę. Przejeżdżaliśmy również obok słynnej Stoczni Szczecinskiej Zwiedzaliśmy Zamek Książąt Pomorskich, niestety tylko dziedziniec. Największe wrażenie w Szczecinie zrobił na mnie przepiekny Cmentarz Centralny. Znajdują się tam piękne tereny zielone, jest bardzo duzo klomów z kwiatami,, jest mnóstwo alejek spacerowych. Można pomysleć, że jest się w pięknym parku.

W piątek już cały dzień wrwcaliśmy do domku. Wycieczka była udana, jedynie co to trochę mi żal, że mało było morza. Praktycznie nad morzem byłam tylko pół godzini - w Międzyzdrojach. A szkoda...no ale tak to juz jest, że nie ma tego co się chce i trzeba cieszyć się z tego co się ma.

Uf ale się rozpisałam. Celowo nie rozpisuję się na temat niektórych  zwiedzanych obiektów, ponieważ piszę tylko o tym, co pamiętam.

niedziela, 12 września 2010

Bez pomysłu na tytuł...

No właśnie, może nim notkę napiszę, to przyjdzie mi do głowy jakiś tytuł, bo na razie to nie mam pojęcia.
Bardzo dziękuję Wam za wszelkie komentarze:-)

U mnie ostatnio czas bardzo szybko leci. Weekend poświęcem na pakowanie, dlatego, że jutro jadę na wycieczkę. Pierwszą nockę mamy w Kurniku, bo tam też jak i w Rogalinie będziemy zwiedzać, a potem to już spimy pod Szczecinem i tam zwiedzamy Szczecin Międzyzdroje i Świnojujście. Cieszę się bardzo na tą wycieczkę choć te miejsca są mi już znane. Ale, co tam, byle tylko pogoda dopisała, bo jak na razie to nie bardzo jestem przekonana co do zestawu ciuchów w mojej waliżce. No ale jest i długi rękaw i krótki, nie powinno być źle.

A pewnie ciekawi jesteście jak poszło mi na czwartkowych zawodach w Wieruszowie? Otóż bardzo dobrze - zdobyłam w warcabach srebrny medal w kategorii kobiecej. Oj ale szczęśliwa jestem, choć to szczęście tak łatwo nie przyszło. Sama gra nie jest trudna ale niestety ludzie bywają wredni i trzeba naprawdę uważać. Kilka razy musiałam zawołać sędziego, bo...z partnerem nie szlo uzgodnić remiu, albo on opełniał błąd. Oczywiście sędzia przyznawał mi rację.

To tyle na dziś. Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia za tydzien.

środa, 8 września 2010

Konkursowo

Witajcie!!
Dzisiejszy dzionek minął mi bardzo ciekawie i szybko. Oczywiście jak to o tej porze roku bywa, mam na mysli jesień, (niestety) ranek był bardzo chłodny i wilgotny, tak więc nie wiedziałam co na siebie włożyc, a z pewnych racji chciałam elegandzko wyglądać.

 Zależalo mi na tym wyglądzie, gdyż dziś brałam udział w przeglądzie pioesenki osób niepełnosprawnych "muzyka naszą nadzieję" w Ostrzeszowie  Śpiewałam tam piosenkę Urszuli Sipińskiej pt.: "Cudownych rodziców mam". Nie powiem było trochę tremy. Bo ja jestem taki dziwak - kocham występować, i bardzo długo czuję się pewnie. Jednak kiedy juz jestem na danej imprezie, kiedy za chwilę mam stanąć na scenie to dostaję nerwówki. I zawsze sobie powtarzam, że ostatni raz występuję. Jednak kiedy już mam mikrofon w dłoni...już o tym nie myślę, rozluźniam się...i jest super. Tak więc impreza była bardzo udana.

Po południu chciałam coś porobić na komputerze, no ale niestety brakło prądu, jakaś awaria poważna była, bo dopiero przed kilkoma minutami go włączyli. Przede wszystkim nie było netu, a po za tym mój laptop był "głodny" tak więc nic zrobić nie mogłam.

Mam gorącą prośbę - trzymajcie za mnie jutro kciuki!!! Jutro własnie jadę na zawody do wieruszowa, a bedę tam reprezentowała warsztaty w grze w warcaby. Tu już większe nerwy i dużo zależy od szczęścia czyt. przeciwnika. Jesli słabszy przeciwnik - większa szansa dla mnie. Oj będzie się działo!

Kończąx pozdrawiam Was bardzo serdecznie i zyczę pogody ducha bo ona tak naprawdę jest najbardziej potrzebna nam wszystkim!!

niedziela, 5 września 2010

Weekend i już!!

Właściwie to juz jego koniec. Ale tym razem weekend zleciał mi bardzo szybko. Nawet pogoda sie poprawiła, toteż duzo czasu spędzałam na spacerkach i poszukiwaniu jesieni. Niestety trudn jej nie dstrzec, pełno jej w suchych liściach, martwych trawach, czy też pustych polach. Niestety taka już kolej rzeczy. Mimo wszystko ważne jest to, że ostatnie dni były słoneczne. Fakt to juz nie upały, ale jak tak słoneczko zaświeci to aż człowiek czuje się lepiej. A wieczorkiem...no niestety trzeba naruszać zapasy opału i palić w centralnym. Współczuję ludziom mieszkającym w blokach - musi być bardzo zimno, a ja zmarzluch jestem tak więc miałabym trochę przerąbane.

Weekend  to czas luzu. Więcej oglądania tv, więcej czasu spędzonego w necie, choć czasem wstyd się przyznać nie ma co robić w sieci:-) No bo ile mozna grać? A na nic innego nie miałam pomysłu.

Kochani z tą naszą pogoda atmosferyczną różnie bywa, ale pamiętajcie, że najważniejsza jest ta pogoda ducha. Uśmiech na twarzy i rzyczliwość dla drgiej osoby to jest to, czego sami oczekujemy od innych i jst to takrze lekarstwo na dobry nastrój.
A o to piosenka mojej kolezanki, znanej piosenkarki Dorotki Osińskiej.

czwartek, 2 września 2010

Mokro i deszczowo

Witajcie drodzy czytelnicy.
Bardzo się cieszę, że czytacie mojego bloga i,że jesteście tu ze mną. Ten blog jest dla Was. Tylko proszę nie zapominajcie o pisaniu komentarzy, oraz meili - to również bardzo dobra forma kontaktu. Ja już tak zżyłam się z blogowym światem, że zaglądam tutaj do Was kilka razy dziennie.

Wiem, kilka dni nie pisałam, ale o czym tu pisać kiedy dzień za dniem biegną do przodu. Ja nie wiem co to się dzieje, czas tak ucieka, człowiek dopiero cieszył się na lato, a teraz...A po za tym to jakoś ostatnio mam chandrę, nie wiem dlaczego, bo żadnych powodów aż takich nie mam, ale sama ona przychodzi a odejść nie chce.

Jednym z jej powodów jest brak pogody. Tej pięknej, słonecznej pogody. Tak krótkie było lato, a teraz już chmury, deszcz i co najgorsze zimno, okrutne zimno. Z domu wyjść się nie chce. Niby prognozy pogody są zadawalające, ale obawiam się, że z ciepełkiem możemy się juz pożegnac. No cóż - siły natury.
Jednak uważam, że tych deszczy w tym roku jest zbyt wiele. W południowej i wschodniej Polsce znowu sa podtoienia. To już w tym roku, ba w tak krótim okresie czasu, bo od maja czwarta fala powodziowa!! Podobno człowiek może znieść dużo ale ja się pytam ile razy mozna być zalanym? ile razy mozna podnosić się z kataklizmu, wracać do "normalności" i znowu wszystko tracić? Poprostu jest sto okropne i ja bardzo współczuję wszystkim których dotkął ten katakizm powodzi.

I jak tu nie być smutnym kiedy woół wszystko mokre brudne, ponure. Nawet biszkoptowe futerko Borysa po przyjściu z dworu jest ubłocone, no i koloru nijakiego.

Może macie jakieś pomysły na zwalczanie jesiennej chandry? Podzielcie się!