poniedziałek, 31 grudnia 2012

Sylwestrowo

Kochani jeszcze kilka godzin  i zmienią się cyferki - będziemy mieli 2013 rok!! Dziękuję Wam za to, że przez ten cały rok byliście ze mną, że przybyło nowych czytelników. Wiem jedno, nie miałam jakoś w czasie tych ostatnich dwunastu miesięcy natchnienia, ochoty, czasu...sama nie wiem czego na pisanie i wiem, że przez to wiele straciłam. Ale się poprawiam, a to chyba widać:-)/

Nie lubię robić podsumowań, toteż ich robić nie będę - powiem tylko, że był to rok dobry dla mnie, mimo wszystko, i życzyłabym sobie aby ten nadchodzący był choć tylko taki jak 2012!!!

I tego również Wam życzę!

niedziela, 30 grudnia 2012

W klimacie świąt

Moi drodzy!!
Witam Was bardzo serdecznie i na początek zapytuję. czy ktoś z Was obejrzał proponowany wczoraj przeze mnie film? Jest ktoś taki?...jeśli nie, to nie szkodzi, ale i tak polecam bo warto!

Kilka dni cieszyliśmy się nadchodzącymi świętami Bożego Narodzenia. Jednak nadal trwamy w ich magii rozważając cud Narodzin Pana Jezusa.  Cieszmy się tym niepowtarzalnym czasem. a ja mam dla Was na dziś piękny wiersz Matki Teresy z Kalkuty:


Zawsze, ilekroć uśmiechasz się do swojego brata 
i wyciągasz do niego ręce, 
jest Boże Narodzenie.

Zawsze, kiedy milkniesz, aby wysłuchać, 
jest Boże Narodzenie.

Zawsze, kiedy rezygnujesz z zasad, 
które jak żelazna obręcz uciskają ludzi
w ich samotności, 
jest Boże Narodzenie.

Zawsze, kiedy dajesz odrobinę nadziei "więźniom", 
tym, którzy są przytłoczeni ciężarem fizycznego,
moralnego i duchowego ubóstwa, 
jest Boże Narodzenie.

Zawsze, kiedy rozpoznajesz w pokorze,
jak bardzo znikome są twoje możliwości
i jak wielka jest twoja słabość, 
jest Boże Narodzenie.

Zawsze, ilekroć pozwolisz by Bóg
pokochał innych przez ciebie,

Zawsze wtedy, 
jest Boże Narodzenie.

sobota, 29 grudnia 2012

Czekając na cud

Kochani witam Was bardzo serdecznie w ostatnią sobotę 2012 roku. Za oknem zimno i już dawno ciemno, a ja siedzę i resztkami sił piszę ten post.

Na początku Zim należą się wielkie podziękowania - blog nie chodził jak powinien, pewnie sami wiecie, że otwarcie go zajmowało kilka chwil, pokombinowałyśmy i Zim naprawiła - tak więc dzięki wielkie!!

A ja znowu jestem przeziębiona - mam katar i ogólnie źle się czuję. I to właściwie od wczoraj tak się rozhuśtało. Brałam więc Ibuprom zatoki, aby nie przyplątało się nic więcej, a dziś rano mama - obawiając się powtórki z rozrywki sprzed trzech tygodni podała mi jeszcze jeden lek (nie pamiętam już dokładnie co to) w każdym razie bez zastanowienia go wzięłam. A po dłuższej chwili zaczęłam źle się czuć - swędziły mnie strasznie dłonie. To było okropne, ból, swędzenie, a po za tym starałam się być w ruchu, ale miałam wrażenie, że wystarczy jakieś schylenie się czy potknięcie i leżę, miałam wrażenie , że zapadam się...i tak przez pół godziny. Skarżyłam się tylko na ręce, bo nie chciałam siać paniki. To trwało z godzinę, w tym czasie wypiłam dużo płynów i starałam się jak najwięcej być w ruchu by sama nie wiem, by się nie kłaść, by się spocić...no i na szczęście poczułam się lepiej. Na szczęście minęło,bo już się bałam.

Dziś po południu na TV4 oglądałam piękny film pt.:"Czekając na cud". Film ten oglądali u mnie na warsztatach podczas mikołajkowego dnia, ale ja wtedy chorowałam. Polecam Wam go, bo jest piękny, wiem, że można obejrzeć na www.kinomaniak.tv. Film jest piękny, a cała rzecz dzieje się w okresie Bożego Narodzenia, Film niesie ze sobą przesłanie, że jak się czegoś bardzo pragnie, lub w coś bardzo wierzy to choćby nie wiem co a to się otrzyma. Fakt nie ma nic za darmo, trzeba się natrudzić, ale efekt pewny. Nie umiem streszczać filmów, opowiedziałabym Wam cały, ale nie o to chodzi. To Wy obejrzyjcie sobie, a później w komentarzach napiszcie co sądzicie. I pamiętajcie cuda się zdarzają...:-)

Wam życzę miłego oglądania a ja wskakuję do łóżeczka!!

czwartek, 27 grudnia 2012

Po świętach

Witajcie drodzy czytelnicy!!
Może najpierw kilka słów skieruję do Lolka!! Lolku, śledzę Twój blog dosyć systematycznie, ale niestety tylko czytam, nie wiem dlaczego nie mogę dodawać komentarzy!! i to bardzo mnie denerwuje, bo wczoraj np już prawie co miałam, dodam kod z obrazka (ze względu na swój słaby wzrok mam z tym zawsze duży problem) ale sprawdziłam i niby ok, klik wyślij ... sprawdzam a tam komentarza mojego nie ma, no wrrr normalnie nie wiem co jest nie tak. A wiem, że można, bo choćby Zim potrafi!! W każdym razie Lolek, goszczę u Ciebie i mimo tego, że sama też jestem ON - podziwiam i życzę powodzenia!!.

Święta i już po. Wiele przygotowań, oczekiwań, a nawet weekend dłuższy i to wszystko tak szybko minęło. Szkoda, oj bardzo, bo czekałam rok cały na te chwile, na kolędy w radio, na pyszne i niepowtarzalne potrawy. Jakoś, kiedy mija Wielkanoc, nie czuję takiego smutku, ale Boże Narodzenie...oj bardzo bardzo... Święta więc minęły szybko bo w pierwszy ich dzień byłam z rodzicami i rodzinki i znowu nie mogłam się nagadać z moją kochaną kuzynką Danusią:-), oj super to chwile, kiedy się możemy spotkać i to nie na gg czy skaypie, ale tak naprawdę. To nic, że przy stole sporo ludu, to nic, że hałas...przez wiele chwil tam spędzonych inny świat dla nas nie istniał. A drugie święto to już w domku spędziłam na lenistwie, chwilach z książką i z najbliższymi. Też super, ale chciało by się czegoś więcej, eh. Tak mało osób nas odwiedza, ale wiadomo, że to idzie w obie strony.

Mam wolne do Nowego Roku i z jednej strony się cieszę, że te dni spędzę z rodzinką, ale z drugiej chciałabym już być na warsztatach, tam jest moje życie.

Jeszcze przetrwać Sylwester - nie lubię tego dnia! Większość ludzi spotyka się choćby w gronie znajomych, a ja w domu, jak zawsze...rodzice posiedzą do północy no bo, żeby nie było, że nie, ale naprawdę to więcej narzekań będzie niż przyjemności, jak co roku.

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie!!

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Świątecznie

Moi kochani!!
Wiem, nie będę się tłumaczyć, bo nic to nie da, ale wiem, że obiecałam Wam systematyczność a co z tego wyszło sami wiecie. Przepraszam, i naprawdę w tym szczególnym dnu, dzieląc się z Wami wirtualnym opłatkiem najserdeczniej obiecuję systematyczność, choć ja zdaję sobie sprawę, że Wy już w to nie wierzycie za bardzo.

Dziękuję Wam, że mimo wszystko jesteście, że czytacie, bo to dla Was będę pisać, to dla Was chcę tutaj pozostać, bo dzięki Wam to ma sens.
A teraz życzenia dla Was wszystkich:

wtorek, 20 listopada 2012

Witajcie Drodzy Czytelnicy!!!
Może na początek należą mi się jakieś manty, lanie, bo ja systematyczności to się nigdy nie nauczę - ciągle coś,i tak dni mijają. Tak więc znowu przepraszam Was za to, że częściej mnie tutaj nie ma niż jestem!!! 

Dziękuję bardzo Kali za nową szatkę na blogu!!! Kalu jesteś wielka, ogromne dzięki, i głowa do góry!! Wiem, że dasz sobie radę ze wszystkim!!  Wiem, sama to wiem, bywają dni kiedy inni mówią dasz radę, nie martw się itp, ale i tak człowiek odrzuca te slogany, ma się w takich chwilach wrażenie, że świat nasz malutki świat się zawalił, ale wiem też, to, że po takim załamaniu dole przychodzą normalne chwile i znowu życie jest inne, moze nie prostsze bo takie nigdy nie będzie. 

Ja nie wiem, ale coś się we mnie zmieniło, staram się bardzo, ale co raz trudniej jest mi dostrzegać te piękne chwile życia i nimi się cieszyć. Może to dlatego, że czas pędzi jak zwariowany, a z nim ja, może dlatego, że za wiele już przeszłam, za bardzo bolało. Na nowo uczę się dostrzegać tych pięknych chwil, choć czy to się uda...czy będę tą samą osobą sprzed kilku lat...

Na warsztatach terapii już świątecznie, robimy kartki bożonarodzeniowe, inne pracownie wykonują najróżniejsze ozdoby stroiki itp, a my już wczoraj dostaliśmy teksty do przedstawienia, które będzie na warsztatowej wigilii. 

Dziś byłam na prywatnej oczywiście wizycie u pani dermatolog. Musiałam bo od kilku miesięcy mam coś między palcami u ręki. No diagnoza dana, lekarstwa wykupione i 150 złotych z portfela sobie poszło. A mówi się, że służba zdrowia jest bezpłatna!! Tylko o ironio dostanie się do specjalisty graniczy z cudem - bo miągwowwaty głos w słuchawce odpowiada, że limit pacjentów na ten rok już wyczerpany - i nerwica cię bierze, bo akurat potrzebujesz, bo choroba dopadła. Koszmar, a żeby jeszcze śmieszniej było to do okulisty mojego na nowy rok oczywiście rejestrowałam się 6 listopada, i jestem  zarejestrowana na...6 listopada 2013 roku!! Oczywiście wcześniej bardzo chętnie ale prywatnie. No i jak tu się cieszyć? To jeszcze super, że mieszkam z rodzicami, bo gdyby tak samemu to nie wiem. Pod mostem miejsca jest sporo:-(.

Kończę kochani moi. Pozdrawiam serdecznie!!

wtorek, 6 listopada 2012

Listopadowo

Witam Was bardzo serdecznie!!
Dziękuję Wam za to, że jesteście, czytacie, komentujecie -strasznie to cieszy i mobilizuje mnie do pisania.
Bo wiecie co, ja znowu mam doła, choć powiedziałam sobie, że koniec z narzekaniem tu w blogosferze, bo wiem, że inni mają gorzej, mają inne problemy i się nie poddają, nie marudzą, brną do przodu ba i cieszą się. A ja? No nie umiem, nie wiem, tak często a wystarczy pierodoła, przyłazi dół, i tak sobie siedzi i niczym go nie wygonisz. Nie wiem, a już jesienią to bywa częstym gościem. Wystarczy maleńka rzecz a ja ryczę przez trzy dni, bez powodu...nic się nie stało, no bo nic!! Ach, samo wlazło to i sobie pójdzie, tylko, że jest mi tak ciężko i tak smutno. Tak chciałabym się komuś wypłakać, wygadać...

Święto Zmarłych minęło mi szybko i w miarę pogodnie, nie odczuwałam wówczas tak jak co roku zadumy, nie rozmyślałam nad przemijaniem. Nie wiem dlaczego? Pewnie to, że cieszyłam się bardzo , że mama wróciła do domku i jest to dla mnie najważniejsze. Czuje się ona nadal nie najlepiej, ale z dnia na dzień jest poprawa.

Kończąc pozdrawiam Was wszystkich, notka krótka, bo nie chcę marudzić, narzekać...kurcze czy ja coś innego w ogóle potrafię!!!

poniedziałek, 29 października 2012

Tęsknota

Witajcie kochani!!
Jestem, jestem, nie bijcie proszę!!!:-) Witam Was bardzo serdecznie w zimny i już długi październikowy wieczór.

Niestety z soboty na niedzielę przestawiliśmy wskazówki zegarków na czas zimowy. Piszę niestety, eważ nie podoba mi się to, że ten czas się tak zmienia. Mówi się, że dzięki temu jest więcej światła dziennego, a co za tym idzie są jakieś tam oszczędności. Nie znam się nie wiem ile w tym prawdy. Wiem jedno, że na pewno są straty na kolei bo pociągi mają godzinę przymusowego postoju. A po za tym ja np wczoraj miałam cały dzień do tyłu (fakt, że nie tylko z powodu zmiany czasu) ale i też. Taka zmiana na początku jest bardzo męcząca a najgorsze są te długie wieczory, bo w tej chwili jeszcze  16.30 jest widno, ale za kilka dni już tak nie będzie. Eh, nie chcę być marudna, ale nie lubię zmnian.

Kiedy w sobotę się przebudziłam, to moim oczom ukazała się biała poświata, nie przesadzając wszystko było posypane śniegiem, który owszem topniał, ale jednak padał sobie cały dzień. To naprawdę rzadkość,by w moje imieniny padał śnieg!!! Fakt, zapowiadają poprawę pogody, ale ja sceptycznie do tego podchodzę. Cudów nie będzie, choć pan Kret, czy ktokolwiek inny miłym głosem twierdzi, że "idzie ocieplenie".

Moja mama już jest po operacji. Mam nadzieję, że najgorsze za nią, choć tak bardzo się martwiłam i nadal martwię. Straszne to jest, może ktoś mnie nie zrozumie, bo ja mam pełną rodzinę, ale najbardziej jestem zżyta z mamą. Nie wyobrażam sobie co by było gdyby...a po za tym najgorsza jest tęsknota. No bo nie ma z kim pogadać, do kogo się przytulić...to jest bardzo smutne i nie potrafię tego wszystkiego opisać. Mam tylko nadzieję, że będzie co raz lepiej i mama wróci do domku.

Kochani bardzo Wam dziękuję za życzenia imieninowe i w ogóle za to, że jesteście!!
Pozdrawiam Was serdecznie, a w szczególności pozdrawiam nowe czytelniczki a są to Ewelina i Lolek. Ewelinę już troszkę poznałam ale byłoby mi bardzo miło gdyby Lolek napisał coś o sobie w komentarzach lub w meilu. Lolek czy piszesz bloga? Pytam bo nie potrafię wejść.

Trzymajcie się i monitujcie jakbym zastrajkowała!! Choć nie przewiduję:-).

czwartek, 25 października 2012

Na życzenie:-)

Kochani!!
Wracam do Was, pewnie się cieszycie. I już na początku proszę, jeśli przerwy w pisaniu będą dłuższe niż tydzień  KOPCIE MNIE!! bo ja to chyba inaczej się nie zmobilizuję.

Dziękuję Wam, że nie pozwoliliście mi zamknąć tego bloga. Wiele nad tym myślałam, naprawdę wiele! Jednak stwierdziłam, że to taki mój świat i nie wszystkim musi się podobać to co piszę, ale ja będę pisała o sobie i swoich odczuciach uczuciach i tym co w okół mnie. Tak więc dzięki wielkie za wsparcie i za to, że jesteście.

Choć tak naprawdę to powiem Wam, że mi ciężko, bardzo ciężko. Owszem mam Was, jesteście naprawdę wartościowi, kochani ludkowie, ale no wiadomo dobrych znajomych można mieć wielu bardzo wielu i super, że się ich ma, ale przyjaciół...no i tu jest pustka, bo nie mam takiej osoby. Może ja za wiele chcę, bo to ja wiem, że czasem wybieram , wymyślam, kombinuję. Nie chcę tu nikogo absolutnie urazić, ale no nie mam takiej osoby, i strasznie mi brak przyjaciela, przyjaciółki. Bo dla mnie przyjaciel to osoba, której można bezgranicznie zaufać, osoba do której można zadzwonić napisać, że jest mi źle i ona nie pyta o nic, a pomaga. A jednocześnie przyjaźń to nie tylko branie, to jest dwustronna materia - ja mam prawo powiedzieć, że mi źle, czy też pochwalić się sukcesem, ale też i poprostu o  wszystkim pogadać. Jednak ta druga strona darzy mnie ogromnym zaufaniem i też uderza do mnie gdy jej źle ale też i gdy jest super. No i wg mnie z przyjacielem zawsze jest o czym pogadać, bo jest tyle sfer życia tyle najróżniejszych spraw...Eh,

Ja teraz mam trochę problemów, i po prostu bywa tak, że jakoś przez dzień przetrzymam, a wieczorem wyję w poduszkę, bo nie mam komu się wygadać, wyżalić...a nie chcę o tym mówić znajomych, bo to nie o to chodzi. Do wielu z was mam ogromne zaufanie i wiele powiem, ale...

W tej chwili priorytetem jest operacja mojej mamy. Jutro się dowie, czy to teraz w poniedziałek, czy odłożą...i znowu, jak rok temu strasznie się boję, bardzo bardzo...jedynie jeszcze Pan Bóg mnie podtrzymuje, każe wierzyć, że będzie dobrze.

W sobotę moje imieniny, ale nawet w tej chwili mnie to nie cieszy, jak zawsze czekałam na ten dzień, to teraz naprawdę nie.

To tyle na dziś. Smutna ta notka, ale poprostu prawdziwa. Pilnujcie mnie co bym pisała systematycznie, bo wiadomo u mnie różnie bywa.
Kocham Was!!!

wtorek, 9 października 2012

Nie wiem czy wrócę

Witajcie serdecznie1
Kochani czytelnicy bardzo dziękuję Wam za wszystkie komentarze, to bardzo miłe,ze ktoś mnie jeszcze chce czytać zaś Kasiu Twoje "cenne" uwagi zlewam głęboko. Nie musisz w ogóle czytać tego co piszę, a co za tym idzie komentować.

Ne wiem co się dzieje ale coś zamiera świat moich blogowych znajomych. Salanee i Kala już w ogóle zaniechały pisania jedynie jeszcze Zim dosyć systematycznie pisze. Nie wiem co jest powodem, co się dzieje. Dziewczyny weźcie się do roboty bo podcinacie mi skrzydła!! Wasze blogi dla mnie zawsze były czymś bardzo ważnym, miejscem kiedy wchodziłam i wierzcie mi, że kiedy było mi źle to znajdowałam u Was pocieszenie!! A teraz... 

Z  resztą ja sama ostatnio też zaniechałam pisanie. Szczerze noszę się z zamiarem usunięcia bloga, ale to takie szczególne miejsce, że boję się iż może potem mi być żal raz podjętej decyzji...nie wiem co mam zrobić, już nie umiem tak pisać, bo wszystko, całe życie jest bez sensu. Wy nie piszecie, mało kto czyta...


A ja ostatnio chyba się zmieniam, zauważam bezsens tego wszystkiego, zauważam obłudę ludzką, fałsz i wiele takich niezbyt miłych rzeczy. Oczywiście nie w każdej osobie:-). Przede wszystkim strasznie męczy mnie ostatnio zagadnienie przebaczania i to takiego przebaczania ot drugiej osobie bo coś tam komuś o mnie...i takiego przebaczania już przez duże "P". Nie chcę opowiadać całych historii, ponieważ niby jestem osobą anonimową ale...no właśnie. Otóż skoro Pan Jezus przebacza nam każdy największy i najmniejszy grzech to dlaczego człowiek człowiekowi nie potrafi przebaczać. Fakt rzecz bardzo poważna, ale no ludzie tego człowieka bardzo lubią, to, że popełnił tak wielkie błędy, to nie znaczy, że robił to z myślą o sobie, lecz o dobru innych, on chciał jak najlepiej.Lecz niestety sprawa nabrała rozgłosu i...człowiek ów otrzymał straszną karę...wiem, nie powinien, chciał dobrze nie dla siebie, obrał złą drogę...ale dlaczego trzeba go było tak bardzo ukarać. Owszem nie mówię, że miało to trwać dalej, że miał w ogóle nie ponieść kary. Ale czy nie można było go nawrócić i wybaczyć w pewnym, wiadomym mi stopniu. Nie chcę pisać jak już powiedziałam szczegółów to też może nie wiele zrozumieliście z moich przemyśleń. Jednak uważam, że ludzką rzeczą jest błądzić...eh. sprawa tak bliska i tak bardzo przykra.

Zastanawiam się też nad zagadnieniem przyjaźni. Nie wiem, nie mogę znaleźć prawdziwej definicji tego uczucia, owszem wiele jest strof pisanych na ten temat, ale nie ma konkretnej definicji, a ja może źle  rozumuję definicję przyjaźni, bo no niestety kiedy tylko jedna osoba bardzo się stara, a druga nie choć zapewnia, że to przyjaźń, lub zapewnia o zaufaniu przekazując komuś moje uwagi na pewne tematy no to to chyba cos nie tak, to chyba gdzieś jest błąd!! Tylko co, ja go popełniam? jak zwykle ja?? Chyba tak, bo znowu zaufałam, bo tak bardzo marzę o prawdziwej przyjaźni gdzie dają i biorą dwie strony a nie tylko jedna. I to nie chodzi tu o jedną czy dwie osoby, ale o wiele więcej, to po prostu moje spostrzeżenia. 
Obiecałam sobie, że to będzie takie pisane bez emocji, ale nie potrafię, bo już ryczę, bo to wszystko jest bez sensu. 
A może ja po prostu nie umiem być przyjacielem, normalnym człowiekiem.
Może to wszystko jest bez sensu.
Zastanawiam się nad sensem tego bloga!!! Naprawdę, napiszcie mi w komentarzach czy jest sens dalszego pisania.

Pozdrawiam cieplutko

niedziela, 16 września 2012

O wszystkim co w okół...

Witajcie kochani!!
Przed chwilą zastanawiałam się nad tytułem tego posta, i stwierdzam, że znowu mnie tu nie było kilka dni, a spraw nazbierało się spoo.

W minionej notce odbierałam nagrodę za najlepszy blog a co za tym idzie odpowiadałam na pytania i nagradzałam kolejne według mnie wspaniałe blogi:-). Przyjemna to i miła zabawa, strasznie fajnie jest być zauważonym, docenianym...no ale niestety nie wszyscy w ogóle lubią się bawić. Nie odpowiedziały na moją zabawę dziewczyny Marta i Magda. Powiem szczerze - przykro mi, nie spodziewałam się tego, no ale co zrobić jeśli ktoś nie potrafi się bawić, nie żyje na luzie, no to ...trudno, tylko boli, bo ja naprawdę nominując blogi nie grałam w totka. No, ale mówi się trudno i żyje dalej, wiem, że jeśli kiedyś do czegoś przyjdzie mi nominować blogi, to choćby nie wiem co, blog dziewczyn zostanie niezauważony.

Niestety, a stwierdzam to z wielkim smutkiem skończyły się upały. Jak ja tęsknię za nimi. Na dworze nie dosyć, że zimno, to jeszcze co raz mniej słonka. My już powoli palimy w centralnym, bo przecież wieczorem nie da się wytrzymać. Oj współczuję mieszkańcom bloków:-(.

Dziś spotkała mnie wielka radość i niespodzianka. Okazało się, że mój telewizor może odbierać tv cyfrową na ziemną i od dziś mam u siebie wiele programów, a to mnie bardzo cieszy.

To tyle na dziś. Trzymajcie się cieplutko!!

sobota, 8 września 2012

Witajcie kochani!!
Właśnie wczoraj otrzymałam blogową nagrodę od Zimbabwe - nagrodę za najlepszego bloga!! Nie wiem, co tu jest najlepszego, ale jeśli tak Zim uważasz to bardzo dziękuję.
Teraz obowiązek - odpowiadam na pytania:
1. Co lubię robić? - grać na komputerze, rozmawiać ze znajomymi, czytać, głaskać psa
2. Wymarzony dom? - taki, w którym nie będę sama
3. Co chcę kupić? - buty, książki, książki, książki:-)
4. Czego nie lubię? - Jesieni i zimy, a co za tym idzie szarych pochmurnych dni. Nie lubię też fałszu i obgadywania
5. Ulubiony drink? - Drink nie koniecznie. Jednak wszelkie likiery, kremy, to to co tygryski lubią najbardziej. A ostatnio zasmakowały mi swojskiej roboty śliwki w winie:-)
6. Ulubiony napój bezalkoholowy? - Czekolada na gorąco, herbata Earl Gray 
7. Moje marzenia? - Eh, żeby rodzice długo jeszcze żyli, żebym nigdy nie została sama:-(
8. Co mam zamiar mieć w swoim ogrodzie lub domu? - nie wiem, nie wybiegam tak daleko w planach:-)

Do kolejnej nagrody nominuję:
1. Kasia Ja i mpd

2. Salanee Czuj czas w sobie
3. Kala Taka ja Kala
4. Magda i Marta Blog Marty i Magdy

Nagrodzone przeze mnie osoby muszą wkleić do posta logo nagrody, odpowiedzieć na zadane pytania i wytypować kolejne wg siebie najlepsze blogi,
Dla mnie wszyscy jesteście wspaniali i kochani i dziękuję że jesteście, ale no trzeba tu wybrać tylko kilka tych naj!!
Tak więc wybaczcie, że to nie Wy jesteście wybrani.

poniedziałek, 3 września 2012

I po wakacjach

Kochani moi witam Was bardzo serdecznie i od razu dziękuję Wam serdecznie, że czytacie, komentujecie, że po prostu JESTEŚCIE bo to bardzo ważne. Ja nadal taka niedobra dla Was jestem, gdzie podziała się moja systematyczność, o zgrozo!!! Kiedyś nawet, choć nic się nie działo potrafiłam siąść i kilka słów napisać a teraz? Czy ja się jeszcze poprawię? :-).

Może na początku napiszę, że z moim zdrowiem już jest dużo lepiej, choć nadal nie jest dobrze, tym bardziej, że wyniki nie są za dobre, biorę nadal jakieś tam dodatkowe leki, których mam już dosyć, no ale co tam, może kiedyś będzie lepiej.

Mamy już wrzesień, znowu mnóstwo dzieci i młodzieży poszło do szkół. Czy się cieszą? Nie wiem, różnie bywa. Wiem jednak, że bardzo tęsknię do czasów kiedy to chodziłam do szkoły. Ta tęsknota szczególnie ujawnia się teraz kiedy to we wszystkich sklepach napotkać można mamy z pociechami kupujące różnokolorowe przybory szkolne, czy też zeszyty...eh. Jak ja chodziłam do szkoły to nie było tak fajnych rzeczy, pamiętam jak "chorowałam" na zeszyty w twardej okładce, a one były bardzo drogie i nie jeden mogłam sobie pozwolić, czy dwustronne piórniki. Miałam niby taki, ale nie był taki superowy jak innych uczniów, którzy mieli rodziny w dużych miastach czy za granicą. Nie powiem, bo było wiele, na tamte czasy fajnych rzeczy, ale...mimo wszystko to ale...Ja z resztą bardzo mile wspominam czasy szkolne, czy to podstawówki, czy też później. Eh, szkoda,że nie można było nic dalej robić. Ale cóż, zdrowie ważniejsze, czasem tak bywa.

Na ten rok szkolny wszystkim uczniom tym małym i dużym życzę powodzenia i samych dobrych ocen!!

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Kolejna wizyta...

Witajcie kochani!
Kilka dni mija od czasu kiedy tutaj ostatnio pisałam, no w zasadzie ponad tydzień. Tak jakoś zeszło:-) ciągle coś i dzień po dniu zleciał jak nie wiem co.

Działo się tak dlatego, że w minionym tygodniu w naszej parafii mieliśmy odpust - 15 i 16 sierpnia to dla mieszkańców mojej parafii dwa wielkie dni bo pierwszy dzień to Wniebowzięcie NMP a drugi to św. Rocha, a on także jest patronem naszej parafii. Tak więc wiele przeżyć, wzruszeń, tych duchowych, a także wizyta mojej cioci pochłaniała czas minionych dni.

Czuję się dobrze - chciałabym tak móc powiedzieć, oj jak bardzo bym chciała:-( ale niestety nie jest dobrze. To znaczy ból kręgosłupa już minął jakże i ból nóg z nim związany. Jednak on powrócił i to w dziwnej formie. Strasznie mam napięte nogi, miewam skurcze i w ogóle to nie są moje nogi! Jutro idę do lekarza. Boję się niesamowicie, bo nie wiem co mi powie co mi znowu da, nie wiem czy będę mogła na warsztaty jeździć, nic nie wiem...załamka total bo mam takiego stracha bo dziwne to wszystko i w tak szybkim tempie idzie. Proszę Was trzymajcie kciuki aby nie było to nic poważnego.

niedziela, 12 sierpnia 2012

Minął miesiąc

Moi drodzy!!
Witam Was bardzo serdecznie w piękny lecz już chłodny niedzielny wieczór. Niestety na dworze nie było dziś za ciepło, tzn. najpierw trochę padało, potem nawet świeciło słonko, ale niestety tylko tam, gdzie ono się oparło było ciepło.

Mimo wszystko wybrałam się z rodzicami na długi spacer. Powiem szczerze, że był on trochę za bardzo męczący, bo teraz gdy jestem chora to ruch owszem jest wskazany ale w małych ilościach. No ale mimo wszystko było miło.

Jutro, po miesiącu wolnego czasu jadę na warsztaty. Szczerze nie narzekam, bo w domu nie jest źle, to jednak bardzo się cieszę, że już wracamy do normalności, że spotkam się ze znajomymi, wspaniałymi ludźmi i, że znów poczuję się potrzebna.. . Fakt ten raduje mnie tym bardziej, że ten miesiąc nie ukrywając był dla mnie ciężki no bo najpierw choroba mojej mamy, potem moje problemy jelitowe, następnie znowu choroba mamy no i moje problemy.

Ja czuję się już lepiej. Jednak do dobrego to jeszcze wiele brakuje. Nogi jeszcze mnie bolą, kręgosłup również, i powiem Wam, że dziś ze spaceru dojść do domu nie mogłam. Nie wiem co to będzie, niby biorę leki przeciwbólowe i teoretycznie już powinno być ok, ale nadal nie jest. Lekarka mówi, że to jest zapalenie splotu nerwowego, rodzina - rwa kulszowa, a ja sama nie wiem. Czasem nogi tak bolą dziwnie, że obawiam się czy to nie jest jakiś zanik mięśni i często zastanawiam się co to dalej będzie. No ale pożyjemy i zobaczymy.

To tyle na dziś. Serdecznie Was pozdrawiam!!!


środa, 8 sierpnia 2012

Nadal chora

Moi Drodzy!
Witam Was bardzo serdecznie w kolejnej notce. Za oknem już ciemno i w ogóle chłodno, no bo słupki rtęci w ostatnich dniach spadły trochę. Tak więc jest czym odetchnąć, ale tak naprawdę człowiek rozpieszczony wysokimi temperaturami, teraz wychodząc na dwór zakłada jakieś wierzchnie odzienie bo jest mu chłodno. No ja tam mimo wszystko kocham ciepełko i mam nadzieję, że to nie koniec lata, choć jesień idzie nieubłagalnie i pewnie za jakiś czas o ciepłych dniach przyjdzie nam pomarzyć.

A co u mnie?
Dziś byłam z rodzicami w mieście na małych zakupach. Kończy mi się wolne, to też chciałam się koniecznie do miasta przejechać. NO ale trochę czasu przesiedziałam w autku, nie chodziłam wszędzie tam, gdzie rodzice, bo nie czuję się dobrze. Jest już lepiej i to dużo, ale nadal boli mnie noga, a właściwie to obie no i pas nad pośladkami. Nie wiem co to jest, żrę leki przeciwbólowe i się martwię, bo przecież koło siebie nic zrobić nie umiem - a to wkurza, oj wierzcie mi jak bardzo! I w ogóle ten ból, najlepiej mi w pozycji leżącej no ale ile można pilnować łóżka! :-(. Jutro idę do kontroli, choć nikt mi nie mówił, że mam przyjść. Pewnie cudów się nie dowiem, ale nadzieja jest, może jakaś rehabilitacja...marzenie. 
W każdym razie źle się ogólnie czuję i psychicznie i fizycznie, wszystko mnie denerwuje...eh ludzie kochajcie zdrowie póki je macie!

To tyle na dziś. Serdeczności przesyłam!

piątek, 3 sierpnia 2012

Chorowania ciąg dalszy

Witam Was bardzo serdecznie w kolejnej notce. Postanowiłam sobie systematyczne pisanie, i chyba dosyć mi się to udaje, prawda? Dziękuję Wam bardzo za wszystkie komentarze, które mnie bardzo cieszą, bo to ogromna radocha i satysfakcja, że są ludzie, którzy mnie lubię i chcą czytać to co piszę.

Kaśka ja nie narzekam, tylko piszę o tym, co mnie dotyczy, o moich radościach ale też i smutkach. Wiem jak boli kamica nerkowa, oj wiem...dlatego bardzo współczuję, rozumiem, że są choroby cięższe od moich. Jednak ja jestem niepełnosprawna a do tego dodajmy jakąkolwiek chorobę, to nie jest ciekawie. No ale...tak czy inaczej pisząc ostatnią notkę postanowiłam skończyć z narzekaniem! No ale chyba mi się to nie uda, jak nie urok to...domyślcie się sami.

Z jelitami się uspokoiło (mam taką nadzieję) ale od wczoraj wysiadł mi kręgosłup. Właściwie najpierw zaczęło się od bólu nogi i myślałam, że po prostu źle spałam itp, ale ból się rozchodził i nie trwało długo a ja tu ani siedzieć, ani stać, nie mówiąc o jakimkolwiek pochyleniu się...nawet leżenie nie przynosiło ulgi. Bolał mnie dolny odcinek kręgosłupa plus noga. Masakra, w ruch poszły środki przeciw bólowe, które na krótko przynosiły ulgę. A dziś rano pojechałam do lekarza. Pani doktor - cudów się nie spodziewałam, pobadała i stwierdziła, że to może korzonki, może zapalenie nerwów itp i znowu mam garść leków do brania. Na razie nic nie pomagają, najlepiej się czuję leżąc na boku, ale nie każcie mi wstawać!! 

Z mamą niby lepiej, dużo nawet powiedziałabym lepiej, ale wciąż się martwię bo nie jest tak jak być powinno i nie wiem co dalej będzie.

Eh i powiedzcie sami jak tu nie narzekać, nie marudzić:-(.
Trzymajcie się ludkowie kochani!

poniedziałek, 30 lipca 2012

Wieczorową porą

Kochani!
Witam Was bardzo serdecznie w pogodny lecz chłodny poniedziałkowy wieczór. Za oknem już ciemno,  niestety dni są co raz to już krótsze, co prawda jeszcze aż tak bardzo nie jest to zauważalne, ale no prawda jest jedna mimo wszystko jesień idzie. Tak więc cieszę się latem, póki jest.

Skoro lato, to przetwory tak więc robię z mamą sporo różnych przetworów - dziś przygotowywałyśmy ogórki i buraczki. Lubię takie przesiadywanie w kuchni, tylko martwię się o mamę, bo ostatnio trochę zdrowie się jej sypie. Z resztą nie tylko jej, mi też.
I to mnie tak niepokoi bardzo, bo do końca nie wiemy co nam jest i w ogóle...mało tego, kiedy mama źle się czuje to ja to strasznie przeżywam, wiem pewnie za bardzo, żebym to jeszcze wsparcie jakieś miała ale tato tego nie rozumie, jeszcze marudzi, że się rozklejam, a brat...ach o nim to w ogóle nie chce mi się rozmawiać. Dobrze, że mam Was, ale to też tak nie do końca, bo i nie chcę tutaj czy też prywatnie ciągle Wam narzekać i tak jakoś nawet nie potrafię, ten smutek i ból we mnie siedzi. Jak już wspomniałam , jakby tego było mało, to sama też ostatnio nie czuję się dobrze. 

Na wsi żniwa rozpoczęły się na dobre. Jeszcze przed chwilą słychać było kombajn i traktory powracające z pól..kocham ten letni ruch na wsi, szum zboża zsypywanego do stodół, chodząc po wsi wyczuwa się też nerwową atmosferę wśród ludzi, bo wszyscy chcą zdążyć przed deszczem...i mimo wszystko, że oczy często mi łzawią i bolą, bo w powietrzu mnóstwo kurzu od zboża, to kocham ten czas. Co prawda my nie posiadamy ziemi, ale tą atmosferę doskonale się odczuwa.

Nie wiem, coś jeszcze miałam napisać, no ale nie pamiętam. To nic pozdrawiam serdecznie i do kolejnej notki!!

piątek, 27 lipca 2012

Dziękuję

Kochani moi na wstępie dziękuję Wam bardzo serdecznie za dobre słowa i życzenia urodzinowe. Co do wyglądu bloga - mi się on bardzo podoba, ale to to już trzeba dziękować Kali. Ja powiedziałam:"zrób coś ładnego, letniego, Ty wiesz o co mi chodzi, i wiem, że będzie super" no i tak też jest! Kalu ja to w ogóle muszę Ci za wiele rzeczy się odwdzięczyć, tylko jak? Tylko powiedz a ja już działam.

Moje zdrówko wróciło do normy, ale ciągle jestem na diecie, bo nie wiem, wolę nie myśleć co to było, wymęczyło okropnie, a co najgorsze to tak ostatnio często mnie nawiedza , ale mam nadzieję, że teraz to już spokój będzie. Tylko muszę trochę pouważać z jedzonkiem.

Wczoraj miałam urodziny. Dzień w sumie udany, tylko troszkę smutne bo nie wszyscy pamiętali i co najbardziej boli to nie pamiętała moja ciocia, osoba, z którą mam kontakt praktycznie co dziennie. Tylko pytanie nie pamiętała? czy nie chciała pamiętać? Niestety jest to osoba, którą bardzo lubię, ale która ma wiele "za uszami"...nie chcę się rozpisywać ale trochę nie tak; skoro co dziennie potrafiła przyjść na kawę bez zaproszenia, a wczoraj też mogła, tym bardziej że jak byłyśmy u niej we wtorek, to mówiłam, że w czwartek na kawę zapraszam...no ale co zrobić. Nie chodzi mi tutaj o jakieś prezenty, ale tylko o to, że w tym szczególnym dniu jej nie było.

Dziś rozpoczyna się olimpiada w Londynie. Ja nie należę do osób, które interesują się sport i mają zamiar śledzić całą olimpiadę. Jednak będę śledzić poczynania naszych - trzymam kciuki!!! Mam nadzieję, że będzie lepiej niż na Euro, choć tam też trzymałam!!

Zimbabwe bardzo serdecznie dziękuję za upominek!!!:-)))

Pozdrawiam serdecznie!

środa, 25 lipca 2012

Chora

Witam serdecznie.
Wczoraj miałam napisać notkę, no ale jakoś tak wyszło, że nie usiadłam do napisania. Notka też miała mieć zupełnie inny temat, ale o tym jeszcze kiedyś napiszę.

Jutro moje urodziny. W zasadzie nie lubię tego dnia, bo przypomina on mi o tym, że czas biegnie, lata lecą...i tak jakoś robi się człowiekowi źle na duszy. Jednak cieszyłam się na to świętowanie z dwóch powodów - po pierwsze moja mama upiekła pyszne ciasto, po za tym jutro ma przyjechać kilku gości no i ma być fajnie.

Fajnie może i będzie, tylko, że ja pewnie na sucharach pojadę. Eh, już wczoraj pobolewał mnie brzuch. Nic specjalnie mi nie było ale jednak zrobiłam sobie trochę postu, choć już wieczorem jadłam prawie, że normalnie. Dziś cały dzień mogłam o nim zapomnieć, ale późnym popołudniem znowu się zaczęło, tylko że dosyć dziwnie i pomyślałam, że to dyskomfort z głodu. Tak więc zjadłam posiłek, praktycznie taki sam jak i inni i się zaczęło...od godziny 20 tej do 21.00 przesiedziałam w wc, strasznie mnie goniło, a do tego okropne wirowanie, burczenie...nie życzę nikomu takich problemów. Fakt, że teraz, mam nadzieję, na dobre mi minęło, że dobry Pan Bóg wysłuchał moich błagań, no ale wiem jedno, na pewno tych wszystkich smakołyków nie spróbuję. Eh, a tak się cieszyłam :-(.

poniedziałek, 23 lipca 2012

Myślę,że tym razem na dobre...

Kochani witam Was bardzo serdecznie po bardzo długiej przerwie. Przepraszam Was, bo wiem, że się martwiliście i czekaliście na nowe notki. Jednak różnie to bywało i pewnie jeszcze bywać będzie - upadki i wzloty:-), ale mam nadzieję, że będę tutaj częściej zaglądać, bo naprawdę zatęskniłam już za Wami i pisaniem. A tym bardziej teraz kiedy to Kala kochana moja zrobiła mi tak śliczny wystrój bloga, to aż się chce pisać.

Mamy lato, lipiec chyli się ku końcowi. Rodzice wspominają, że dawniej to o tej porze żniwa były w pełni. Jednak dziś, jakoś bardzo spokojnie na wiosce. No ale co się dziwić pogoda bywa różna, to i zboża wolniej dojrzewają. Ach to lato, kocham te ciepłe dni, których póki co nie było za wiele, zaś te co były umęczyły strasznie duchotą. Niestety taki to urok polskiego lata, że jak już są upały, to wiadomo, że będą gradobicia i burze. A tego to ja bardzo nie lubię. Tym bardziej teraz, kiedy to co raz częściej nawiedzają Polskę trąby powietrzne. Nie wiem co dzieje się z tym naszym światem, klimatem,bo przecież do niedawna o takich anomaliach to słyszało się owszem, ale gdzieś tam...na świecie. Gdyby te upały nie miały żadnych takowych konsekwencji to bym się bardzo cieszyła, bo ja tam ciepłolubna jestem.

Ja mam od połowy lipca do połowy sierpnia wolne. Spędziłam trzy bardzo udane dni u cioci w O. Cieszę się, że mogłam pojechać, gdyż na ten wyjazd czekałam rok, a o mały włos mogłoby do niego nie dojść, ale o tym w osobnej notce. Było super, mimo, że pogoda bardzo chciała postraszyć nas, ale i tak bardzo dużo spacerowałyśmy...eh te kilka dni to coś pięknego, tego nie da się opisać.

Po za tym sezon ogórkowy, tak więc zaprawiam ogórki i różne owoce. Zima będzie długa, tak więc będzie co wyciągać:-).

No to tyle na dziś. Do kolejnego wpisu...myślę, że niebawem !

piątek, 11 maja 2012

Powroty

Witajcie drodzy czytelnicy!
Minęły prawie dwa miesiące od ostatniego mojego wpisu. Dziękuję Wam za komentarze, wiem, że się martwicie, bo ja czytam wszystkie komentarze i bardzo, bardzo mnie one cieszą.

Tak, więc bardzo Was przepraszam za takie długie milczenie. Ja niestety mam tak czasem, że nawet nie tyle, że doły ile tak naprawdę się zawieszam - nie mam ochoty na nic, nie mam o czym opowiadać, bywa, że czuję się niepotrzebna i tak wiszę w próżni. Jeszcze maj i czerwiec to takie z pewnych powodów dosyć refleksyjne dla mnie miesiące. Nie chcę pisać o co chodzi, ale wiem, że gdybym kiedyś podjęła pewne decyzje to byćmoże dziś byłoby inne. Ale cóż i tak to jest ze mną z jednej strony chciałabym coś napisać a z drugiej coś mnie blokuje. Jednak już jestem i mam nadzieję na swoje częstsze pisanie. Ba, nawet kiedy tu dziś wlazłam to blogger zrobił mi psikusa - pozmieniał się urwis tak, że przez chwilę mnie zatkało i nie wiedziałam co i gdzie:-).

Cieszę się bardzo, że mamy już ciepełko. Choć straszą, że weekend ma być zimny, ja jednak myślę, że może nie będzie tak źle. A jak będzie?- to może nawet dobrze bo Zimni Ogrodnicy przejdą i znowu będzie cieplutko. Teraz też korzystam z tego słoneczka i ładnej pogody dużo czasu spędzając na dworze i jest pięknie.

Niestety nie może być do końca super, bo coś zdrowie mi się sypie, jak nie bolą mnie oczy to coś innego i tak w kółko. Eh! Nie będę narzekać, nie dziś!

To tyle. Pozdrawiam serdecznie i do kolejnej notki!

piątek, 6 kwietnia 2012

Wielkanoc

Witam Was kochani w tym pięknym przedświątecznym czasie. Jestem ciekawa jak przygotowania do świąt u Was? U mnie wszystko pod kontrolą tzn. popieczone ciasta, a reszta jutro!
Dziś jeszcze odbyłam generalne porządki i tak jakoś zleciało. Niestety nie byłam dziś w Kościele na nabożeństwie, nie dałabym rady, mama też miała jeszcze trochę pracy i tak jakoś zeszło. Za to wczoraj brałam udział w uroczystej mszy Wielkiego Czwartku. Jest to dzień, w którym obchodzi się Pamiątkę Ostatniej Wieczerzy oraz ustanowienia Najświętszego Sakramentu.
Jutro pójdę do kościoła poświęcić potrawy.
A w niedzielę to już Wielkanoc!
I na te święta przesyłam Wam życzenia:

niedziela, 1 kwietnia 2012

Witam Was serdecznie!
Za oknem już ciemno, choć dzień już o wiele dłuższy od najkrótszego w roku, co mnie bardzo cieszy. Niestety jednak  pogoda nie należy do rewelacyjnych. Wszak w marcu jak w garncu a kwiecień plecień...tak więc po kilku bardzo wiosennych dniach czas na zmianę. Oj a jest wszystko i deszcz, śnieg, grad, a nawet słońce.Ciekawa jestem jaka pogoda będzie na święta.

Właśnie za tydzień Wielkanoc, a ja jakoś w ogóle tych świąt nie czuję. Dopiero dziś wypisałam kartki świąteczne, aż dziwne, że tak późno, ale myślę, że zdążą dojść. 

W czwartek mieliśmy spowiedź święto wielkanocną, dzięki czemu teraz podczas mszy świętej jest więcej ludzi do Komunii Świętej. To jest najpiękniejsza rzecz móc przyjąć Pana Jezusa do serca i dziękować i upraszać u Niego Łaski. Powiem szczerze, że mnie zawsze po Komunii brakuje czasu na modlitwę - w tej właśnie chwili chciałabym powiedzieć Panu Jezusowi jak najwięcej...a chwila trwa krótko. Kiedyś mama mi powiedziała, że przecież modlić się mogę zawsze i wszędzie. Tak, oczywiście, ale najcenniejsza jest ta jedna chwila, wtedy tyle myśli jest, tyle słów...
Rozpisałam się, ale nie do końca o tym miałam pisać. W tym roku po raz pierwszy mamy Szafarza Eucharysti. Nasz proboszcz jest już wiekowy i pewnie wreszcie zrozumiał, że nie daje rady. Wszystko ok, ale jakoś trudno mi się przyzwyczaić  i jakoś pojąć, że osoba świecka może rozdawać Najświętszy Sakrament. Wiem, pewnie ten pan ma sporo przygotowań za sobą, ale mimo wszystko ...tym bardziej, że przecież w Seminariach są klerycy, którzy mogą już posługiwać przy ołtarzu. A co Wy sądzicie o tej sprawie?

Pozdrawiam serdecznie!
Pa.

piątek, 16 marca 2012

Witajcie drodzy czytelnicy!
Znowu weekend, tylko, że to takie jeden z niewielu weekendów, na który czekam. Jutro jadę do koleżanki, znamy się już od lat. Fakt, że czas przeleci szybko, a w niedzielne popołudnie przyjadę do domu, ale to nic...ciesze się bardzo, że mogę jechać. Tym bardziej, że ten tydzień był dla mnie bardzo męczący i pełen emocji.

Zaczynam bieganie po przychodniach Zaczęło się od pani neurolog, której poskarżyłam się na ból nóg i dostałam skierowanie na wyniki. Niestety wyszły one bardzo źle, zostałam skierowana do reumatologa, była perspektywa leżenia w szpitalu, kolejnych badań. Lecz pani doktor bardzo służbowo mnie potraktowała, specjalnie nie badając powypisywała stos leków  i nic więcej na temat. Po zasięgnięciu wiedzy te leki bardzo źle działają na układ pokarmowy, a jeszcze przy moich lekach...nie wiem co by to było. Tak więc jest kupiona tylko maść, a co dalej nie wiem. Ja i tak mam już problemy żołądkowo jelitowe i nie mam zamiaru bardziej psuć sobie zdrowia. Nie wiem więc co będzie dalej, bo brać tych leków napewno nie będę brała. Szczerze liczyłam na jakieś badania, oględziny, a tu nic kompletnie. Stwierdziłam jednak, że gdyby ta pani przyjęła mnie prywatnie, to byłaby zupełnie inna gadka. Na razie się tym nie martwię, bo cieszę się jutrzejszym wyjazdem, ale nie czuję się najlepiej i nie wiem co począć.

Jednak ostatnio sobie tak myślę, że zdrowie jest tak kruche, w ogóle życie, A ludzie nie doceniają tego co mają, ciągle gonią za kasą, ciągle się na kogoś gniewają, obrażają, są butni, jeśli coś mają, wiedzą, to dla siebie...a po co to. Trzeba się cieszyć najdrobniejszą rzeczą, chwilą, doceniać to co się ma i cieszyć się z tego. Wiadomo, że są marzenia, i dobrze, super, ale nigdy nie będzie tak, że będziemy wszystko mieli, choćby nie wiem co , to nigdy tak nie będzie!! Tak więc doceniajmy to, co jest!

A jest cudownie, dużymi krokami idzie wiosna, podobno przyleciały już bociany! No i na dworze jest już dłużej widno i jest cieplej. Weekend ma być bardzo fajny!!!
 Tak więc udanego weekendu!

sobota, 10 marca 2012

Chwalę się

Kochani ostanio na warsztatach terapii zajęciowej w chwilach wolnych wyklejam obrazy kulkami styropianowymi.Mam narysowany bądź jak w tym przypadku wydrukowany obraz i wyklejam go tymi kulkami. Kulki to to coś z czego robi sę duże płachty styropianu służące do ocieplania domów i innych rzeczy. Są one koloru białego, czarnego i niebieskiego. Mało tego kulki te są bardzo drobne, mniej więcej jak łepek od szpilki, zdarzają się większe lub jeszcze mniejsze ale rzadko. I ja tymi kulkami wykleiłam obraz Pana Jezusa w cierniowej koronie. Robota pracochłonna, bo każdą kuleczkę trzeba przykleić, mało tego czasem kulka do kulki nie dopasuje się i powstają dziurki, w które i tak trzeba potem wkleić mniejszą kuleczkę.. Dla mnie ta praca nie jest nużąca bo uwielbiam takie rzeczy, ale wiem, że są osoby, które by do tego nigdy nie usiadły. Mam już za sobą małego (na pół kartki A4), jednak ten obraz, jest większy i wykonanie go trwało około miesiąca. Fakt robiłam go w tzw. wolnym czasie. Potem został oprawiony w antyramę i dziś już jest na takiej wystawie , zobaczymy może ktoś kupi, a przede wszystkim obejrzy sobe. I Wy również podziwiajcie. Wiem, nie powinnam się chwalić, jedenak według mnie efekt jest super!
Obraz wyggląda trochę dziwnie, ale inaczej nie dało się zrobić zdjęcia, to brązowe to stół:-). Pozdrawiam serdecznie!!!

piątek, 9 marca 2012

Wtam serdecznie!
Właśnie niedawno wróciłam do domu i stwierdzłam, że muszę napisać notkę, właściwie to taką trochę zaległą bo już wczoraj chciałam bardzo ale czasu brakło.
Od wczoraj na moim blogu gości bardzo dużo obcokrajowców z najróżniejszych zakątków świata, a to wszystko dzięki Zimbabwe, która "zareklamowała" mój blog na jakieś stronie.Ja się bardzo cieszę, że mam tak dużo czytelników i zachęcam do pisania komentarzy. Mam ja tłumacza  bez problemu sobie przetłumaczę to co Wy mi napiszecie.

Dziś przyjeżdża na weekend moja ciocia,. Cieszę się bardzo bo bardzo się za nią stęskniłam i wiem, że weekend zapowiada się ciekawie i jak to zwykle bywa - na złość szybko przeminie.

Wczoraj obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Kobiet. Już rano od brata dostałam różę i czekoladę. Potem na warsztatach co rusz, któryś z chłopaków przychodził z życzeniami, a po śniadaniu już były oficjalne piękne powinszowania i pyszny tort dla wszystkich pań.
Miłe, że jest takie święto, że w tym dniu wiele się mówi o kobietach, wiele się dla nich robi, jednak dobrze by było, gdyby i na  codzień mężczyźni nas szanowali, abyśmy były doceniane i kochane:-).

niedziela, 4 marca 2012

Nareszcie marzec

Dzień dobry!!
Tymi słowami witam Was drodzy czytelnicy w pierwszą marcową niedzielę. Dziękuję Wam za to, że jesteście, czytacie, czasem choć żadko komentujecie. To jest ważne dla mnie, bo ten blog bez Was nie miałby sensu. Jednak nie podoba mi się  to, że komentują  go trolle. Wiem, że wszyscy ludzie na świecie nie mają konta na gmailu, ale jeśli już ktoś loguje się jako anonim, to bardzo proszę niech się pod swoim postem podpisze. To raz, a dwa ja nikogo nie zmuszam do czytania tego bloga, miło jeśli czytacie, ale nic na siłę. I nie życzę sobie aby ktokolwiek do mnie pisał w komentarzach takie głupoty jak pod ostatnią notką. Mało, że osoba nieznana, to jeszcze brednie takie, że ho ho. Powtarzam jeszcze raz, człowieku nikt Ci mojego bloga czytać nie każe!

Cieszę się, że mamy już marzec, bo to miesiąc zwiastujący wiosnę! Wiadomo, że na prawdziwą przyjdzie nam poczekać, bo jeszcze śnieg spaść może (oby nie!), ale już w powietrzu mimo wszystko czuje się zapach wiosny. Dzisiejszy dzień coprawda był  zimny szary, trochę mglisty. Jednak co do wczorajszego...było cudownie. Cieplutko, słoneczko grzało, tak więc długi spacer został zaliczony, kawa u cioci też, a nade wszystko pobuszowałam po naszych sklepach.

Mamy na wiosce kilka sklepów, jeden tuż pod nosem. Jednak ja bardzo lubię robić zakupy w takim dalszym sklepie, jest to sklep praktycznie samoobsługowy. Piszę praktycznie, bo tylko na mięsnym pani zawsze jest. Jednak uwielbiam buszować między regałami, oglądać nowości...kusić oczy...i to nie to, żebym nie wiem co kupiła, ale samo chodzienie wśród regałów jest wielką frajdą. Fakt, zawsze straci się parę złotych choćby na jakieś owoce. Jednak, co tam, w końcu po to się idzie do sklepu.

Ten weekend nie wiedząc czemu bardzo mi się ciągnął, za to wiem, że za tydzień minie szybko, jak zwykle aż za szybko, bo właśnie za tydzeń przyjeżdża moja kochana ciocia. Oj jak ja się za nią stęskniłam. Niestety to tak jest, że to na co się czeka szybcutko przeminie. Ktoś powiedział niegdyś mądre słowa:"i tak najpiękniejsze jest oczekiwanie" i wiele w nich jest prawdy, zawsze, obojętnie na co by się czekało.

Ja, kończąc dzisiejszą notkę czekam na komentarze od Was. Pozdrawiam serdecznie!!

niedziela, 26 lutego 2012

Witajcie drodzy czytelnicy!
Bardzo serdecznie Wam dziękuję za to, że jesteście i czytacie mojego bloga. Choć trochę mi przykro, że nie komentujecie. Oczywiście nie piszę go dla poklasku, czy też po to by się chwalić swoim życiem itp. Mimo to, kiedy przeglądam blogi innych i widzę po naście komentarzy przy notce, to tak trochę przykro jest. Ale, to tak słowem wstępu.

Od ostatniej notki nie piszę tytułów, wiem, zawsze mi się bardzo podobało, że dana notka ma swój tytuł, ale ostatno zauważałam, że ten nadany tytuł czyli plan tego co będzie w notce nie był tak adekwatny do rzeczywstości, potem musiałam zmieniać itd, a chyba nic się nie stanie gdy czasem tych tytułów nie będze.

Mamy koniec lutego. W pogodzie mimo wszelkim prognozom czuć wiosnę, bynajmiej ja ją gdzieś czuję, mam doBsyć śniegu i zimna i w ogóle chcę już ciepełka, możliwości siedzenia przy otwartym oknie i wielu takich rzeczy

W środę wkroczyliśmy  w Wielki Post. Powiem szczerze, że w tym roku jakoś inaczej patrzę na ten okres. Nigdy go nie lubłam, bo taki smutny, bo tak długo trwa i wiele takich rzeczy na nie. Jednak w tym roku w ogóle jakoś tak bardzo zbliżyłam się do Pana Boga  i bardzo głęboko przeżywam ten okres. Nie mam jakchś tam wyrzeczeń, bo to nie ma sensu. Owszem można sobie czegoś zakazać, ale nie o to w tym chodzi, najważniejsze by się nawracać, by stawać się lepszym człowiekiem. Czy mi się to udaje? nie mnie oceniać. Wiem, że Pan Jezus poniósł mękę na Krzyżu także przeze mnie dlatego też staram się być lepszym człowekiem. I Wam też tego życzę. Byłam nawet dziś u spowiedzi świętej, po to, aby godnie przeżywać ten piękny choć bardzo smutny czas.

Ostatnio na siłę staram znajdować sobie zajęcia, bo znowu miewam doły, myśli nie takie kłębią mi się po głowie, z byle powodu płaczę. Jeszcze gdy jestem na warsztatach to odżywam, czuję się spełniona, potrzebna, jest mi tam dobrze.

To tyle na dziś.
Do nastęnego postu!!

poniedziałek, 20 lutego 2012

Jestem zła! Prawie co napisałam notkę, potrzeba było jeszcze kilku zdań, ale cos mnie zaniepokoiło, patrzę, a tu większości z niej nie mam. Nie wiem co się stało, pewnie coś musałam nacisnąć ale co?!! Moja złość jest ogromna.
Miałam taki dobry nastrój, w sumie nie stało się nic konkretnego w pozytywnym słowa znaczeniu,ale od rana mnie jakiś chumor trzymał. Nawet po obudzeniu sobie coś tam nucłam, a to się żadko zdarza, naprawdę! Usiłuję sobie przypomnieć co to było, ale nie pamiętam. Szczerze mówiąc to nie mam problemu z rannym wstawaniem, może gdybym musiała iść do pracy byłoby inaczej. Najgorzej gdy koło szóstej muszę iść za potrzebą, a w perspektywie jeszcze godzinka leżenia. Potem zazwyczaj już albo staram się nie zasypiać albo śpię nerwowo. Wiem, mam budzik, w razie wu może mama mnie obudzić, ale jakoś podświadomie wiem, że muszę się pilnować.

Skoro tak o spaniu mowa, to powiem Wam, że chodzę spać w godznach ok 22 no chyba, że wiem, że na drugi dzień jestem w domu, a dobrze się czuję, no to bywa, że i koło 23 idę. Jednak to żadkość, bo ja poprostu czuję się zmęczona, a wiem, że rano muszę wstać, tak więc...Z resztą powiem Wam, że ja poprostu kocham chodzić spać. Dla mnie, może się śmiejecie jedną z najlepszych chwil dnia jest ta kiedy mogę się położyć wieczorem wykąpana, wypachniona położyć się do łóżka. Oczywiście najpierw modlitwa, czasem krócutka czasem dłuższa a potem już myślę o tym co było o wielu sprawach, rozmyślam nad tym co będzie i...zasypiam:-).

Dobrej nocy kochani!!

poniedziałek, 13 lutego 2012

O wszystkim i o niczym zarazem

Wtajcie drodzy czytelncy!!
Nareszcie zabrałam się za pisanie, bo coś ostatnio strasznie zaniedbuję bloga  to nie, żebym nie chciała psać, czy coś w tym stylu...poprostu ciągle coś, albo totalnie nic. Miałam kiedyś zasadę, że jak się chce to zawsze coś się do napisania znajdzie...no ale jakoś tak jak już się działo to czasu ciągle brakowało, a jak się nie działo, no to...sami wecie. Tylko ja taki głupi człowiek jestem, że jak potem zaglądam na mojego bloga to mam straszne wyrzuty sumienia. I weź tu sobie dogodź człowieku!

Dzisaj ne byłam na warsztatach, bo jestem trochę przeziębona, w zasadzie to nie wiem co to było, bo już mogę powiedzieć, że mi minęło. No i dzwne toto jakieś, bo już od czwartku czułam pobolewanie gardła, ale w piątek było lepiej...cieszyłam się więc, że to tylko chwilowe. No to w sobotę było apogeum katar jak nie wiem co, tak więc sobota i niedziela z przerwam przeleżana w łóżeczku. Dziś jest już dużo lepiej, i cieszę się, bo bardzo mi zalezy aby jutro pojechać na warsztaty. A to dlatego, że jutro są Walentynki. Nie cierpię tego święta, ponieważ po pierwsze jest to święto przywleczone do Polski nie wadomo skąd, po drugie, pewnie inaczej bym do sprawy podchodziła gdybym nie była sama. A tak to ogólnie buuuu. Nie przygotowuję się też do niego jakoś specjalnie. Pamiętam rok temu A kupłam jakeś okazyjne słodkości ale to Ja kupiłam, ja się narzucłam i nic z tego nie miałam. Tak więc powiedziałam sobie, żadnych dodatków, owszem dostanie walentynkę jak większość i tyle. Bo właśnie jutro mamy kameralną imprezę walentynkową.

Przez wiele tygodni  kalendarzowej zimy wiele się mówiło o tym, że tej prawdziwej nie będzie, marzyłam sama o mrozie. A tu niespodzianka, dwucyfrowy mróz trzymał, no nie chcę przesadzać, z dwa tygodnie, teraz trochę zelżał ale za to popadało śniegu i jest ślizko. No ale takie uroki zimy niestety, jednak pocieszam się, że do wiosny mimo wszystko już niedługo.

Od kilku tygodni wiele mówi się w mediach o śmierci półrocznej Madzi z Sosnowca. Powiem, że od początku bardzo absorbowała mnie ta sprawa, współczułam rodzicom, choć już wszyscy mówili, że nie ma szans na odnalezenie dziecka, to ja wierzyłam, że się uda, że Madzia znajdzie się żywa i zdrowa. Jednak nie spodziewałam sę tylu zaskakujących wydarzeń. Ngdy bym nie przypuszczała, że matka może symulować porwanie, ba, że sama matka zabje dziecko. Nie wiem, bo już teraz się tym nie interesuję zbytnio, czy śmierć faktycznie była na wskutek tego upadku małej, czy też co do końca ją spowodowało. Jednak jak można wzywać policję, najlepszych detektywów, absorbować media i udawać, że Madzia została porwana. Tak mi żal było na pierwszej konferencji prasowej matki...i pewnie nie tylko mnie.A teraz poprostu nie mam słów co do niej. Wiadomo szok jest ogromny kiedy dziecku upada na podłogę i być może traci przytomność, ale no mimo wszystko wtedy się nie czeka, tylko dzwoni po erkę, prawda? Nie słucham już teraz wadomości dotyczących tej sprawy, obawiam się, że wielkiej tragedii jej nie zrobią. Posiedzi kilka lat, a wiadomo, że teraz za kratkami nie jest biednie, potem wyjdzie, być może wyjadą gdzieś za granicę, zmienią nazwisko, ona może i imię i będą żyl normalnie. Mieszane uczucia mam też co do tego jej męża, no ale mógł faktycznie nic nie wiedzieć. Ale ja uważam, że Katarzyna W pownna  dostać dożywocie a nawet w takich przypadkach jestem za karą śmierci. To jest coś strasznego. Na jakie koszty ona naraziła państwo, ne wiadomo też jak Madzia zmarła, mam tylko nadzieję, że nie męczyła się długo, a tam, gdzie teraz jest, jest szczęśliwa. Koszmar poprostu!!!

Uff, ale sę rozpsałam, myślę jednak, że sami macie podobne odczucia.
Tyle na dziś, postaram się w najblższych dniach napisać kolejną notkę!!!

Aha, kochani! Czy gracie w jakieś dobre gry w sieci? Dobre to znaczy ciekawe, wciągające itp. Jeśli tak to proszę przysyłajcie linki. Ja gram w farmeramę i buble island na facebooku. Tam jest sporo gier, ale są ona w języku angielskim, a ja niestety ne znam innych języków. Jeśli możecie mi polecić jakieś gry, to będę bardzo wdzięczna!!!
Buzaki:-).

niedziela, 22 stycznia 2012

Weekendowo

Witajcie moi drodzy czytelnicy!!

Nie ma jak to sobie planować, że w weekend zrobi się tyle rzeczy, albo mówić coś w stylu "już dawno nie byłam chora"!! Ja już chyba nigdy niczego nie zaplanuję, a te słowa to będę omijała na odległość. Nbio bo był sobie piątek - rano, niczego niezapowiadające - pojechałam na warsztaty. Jednak tam po jakimś półgodzinnym pobycie zaczęłam źle się czuć. Głównie było mi strasznie zimno, pobolewał mnie też brzuch. Z początku to zbagatelizowałam, bo nie raz coś tam boli i nie raz się olewa i samo przechodzi. Jednak w piątek nie pozwoliło się zlekcewarzyć. Zimno nie opuszczało, byłam co raz słabsza i widziałam, że ze mnie żadnej pociechy tam nie będzie. Tak więc za telefon i dzwonię do rodziców aby po mnie przyjechali. I całe szczęście bo nie wiadomo czym by to się skończyło. Słabiutka byłam, do tego trzęsłam się z zimna, biegiem się przebierałam i pod kołdrę. Gorączka stopni trzydzieści dziewięć, raz sobie trzydzieści osiem, to czterdzieści, do tego nudności, już myślałam, że może zwymiotuję, dzięki czemu mi ulży, a tu nic. Rodzice zadecydowali, że jak temperatura nie będzie spadać to wieczorem na pogotowie, ale na szczęście spadła do trzydziestu ośmiu kresek. Oj ale kiepściutka byłam w ten piątek, kontaktu ze mną nie było w ogóle, w sobotę, też, jak mówi moja dobra koleżenka, dosyć mocno trzymałam się łóżka,, bo wiadomo osłabienie, ale już było dobrze. A dziś to już śladu nie ma po chorobie, jedynie to, że mniej tzn delikatniej jem. Ale namęczyłam się straszne!

Wczoraj bardzo przeżyłam wiadomość o śmierci piosenkarki, jednej z moich ulubionych - Ireny Jarockiej. Wiedziałam, że jest ona bardzo chora, no ale wiadomo, nie myśli się o końcu. A tu taka wiadomość. Za jej utwory między innymi "Gondolierzy znad Wisły" czy "Kawiarenki" kocha ją cała Polska.

piątek, 13 stycznia 2012

Trzynastego w piątek

Witajcie kochani!
Czy Wy wiecie, że dziś 13 i to jeszcze piątek!? Masakra co nie? Ja długo o tym nie wiedziałam, ale kiedy już zrobiłam wgląd w kalędarz ro...poczułam dreszcze emocji. Nie to, żebym była przesądna, o nie, absolutnie nie wierzę w jakieś tam przesądy i inne podobne temu typu głupoty. Jednak ten 13 w piątek od zawsze przysparza mnei o  szybsze bicie serca. Nigdy nic się w tym dniu nie przydarzyło i mam nadzieję, że i tym razem będzie ok.

Styczeń pędzi jak szalony. Już jego połowa. Nie orientuję się co tam w służbie zdrowia słychać w związku z receptami i refundacją. A nie wiem, bo ostatnio nie słucham wiadomości, jakoś tak daleko mi do tego. Kiedy zaczęłam to wszystko śledzić, to nieźle musiałam się nagimnastykować aby coś z tego zrozumiec. Ale mało co mi się udało, jedynie nerwy stargane. A tak, w tym tygodniu pójdę sobie do lekarza, bo muszę, to aptekę też nawiedzę no i...wszystkiego się dowiem.

Wiem jedno, że nasze dwie panie okulistki nie mają podpisanego kontaktu z NFZ! Banda poprostu, ja muszę z dwa razy w roku skontrolować swoje oczy, ba kolega mający zanik nerwu wzrokowego i ciśnienie w oczach jest praktycznie częstym gościem w gabinecie okulistycznym. A tu co, owszem mozna iść ale prywatnie. Porażka, bo żeby to prywatnie było w domu, ale nie absurdem jest to, że przyjmują w przychodzni , leczą państwowymi aparatami!!
Nie no, jak tu się można nie denerwować?

piątek, 6 stycznia 2012

Pierwszy weekend

Witam Was drodzy czytelnicy bardzo serdecznie w pierwszym noworocznym weekendzie. Jest to pierwszy długi weekend, bo już dziś jest dzień wolny. Od minionego roku święto Trzech Króli jest dniem ustawowo wolnym. Nie umiem się jednak do tego przyzwyczaić. Z jednej strony niech sobie jest, ale z drugiej, w tym roku jak sobie dobrze zaplanujemy długie weekendy to tego wolnego możemy mieć bardzo dużo!  No, z jednej strony fajnie, ale z drugiej...tyle się mówi o kryzysie a tu tyle wolnego i kiedy tu pracować:-). Ale nie znaczy to, że jestem jakimś tyranem, bo to nie tak. Myślę sobie tylko, że co za dużo to nie zdrowo, a tego wolnego sami przyznacie jest bardzo dużo.

Mamy już styczeń. Starty Rok pożegnałam w domku z rodzicami. Szczerze bałam się tego wieczoru, bo nie wiedziałam jak to będzie, jaka będzie w ogóle atmosfera itd. Ale na szczęście było fajnie, nawet super. Przed tv doczekaliśmy północy. Choć nienajlepiej się czułam i oj myślałam, że poddam się i pójdę ale na białą salę. Jednak, nie, o północy wypiliśmy szampana (pyszny) potem życzenia, trochę smsów, telefonów i spanko.

Jestem ciekawa co sądzicie o tej pogodzie? Bo wg mnie z jednej strony patrząc, to fajnie, że nie ma śniegu, że nie jest ślizko itd, ale też brakuje mi słońca, bo jest pochmurnie . Natomiast z drugiej strony koniecznie przydałby się mróz i śnieg. Bakterie by wymroziło, robactwo, a po za tym jak tak dalej będzie to rozpocznie się wegetacja roślin i śnieg w marcu? tu już nie będzie wesolo. Niedługo też dzieci będą miały ferie, tak więc mimo wszystko zimo przyjdź!! Nie powiem aby miało być jakoś bardzo zimno, ale trochę śniegu i kilka sropni mrozu przez kilka dni nikomuby nie zaszkodzilo.

Ale się rozpisałam. Kończąc, pozdrawiam Was bardzo serdecznie!!