piątek, 30 lipca 2010

Na minusie

Piszę kilka słów, choć tak naprawdę nic ciekawego u mnie się nie dzieje. Ba znowu mam doła. Tak łatwo mi do płaczu i smutku, nie wiem co się dzieje.

Mam teraz wlne - do 16 sierpnia. Z jednej strony to czas odpoczynku i  luzu, ale  drugiej strony więcej mam też czasu na jakieś myśli, a wiadomo, że jak juz ja zaczynam rozmyslać, to nic dobrego z tego nie wyjdzie. Mój tato by powiedział "o co ci chodzi, czego chcesz, masz co jeść, laptopa, telewizor i jeszcze ci mało", Jednak tu nie chodzi o rzeczy materialne...ja poprostu tęsknię do ludzi. W G poznałam kilka fajnych osób, wszystkie wolne chwile przesiadywałyśmy w "kawiarni" -czyt. stołówce i gadalsmy o wszystkim, na tematy poważne i żary, nie było przed na mi zachamowań, poprostu super. Ale to się skończyło. Owszem mamy telefony, meile...ale to nie zastąpi prawdziwej rozmowy, czy nawet tej na gadu gadu.

Ja poprostu tęsknię do ludzi, do koleżanek...do nas mało kto przychodzi. Owszem przyjdzie ciocia, pogadam tez z rodzicami, ale wiadomo chcę czegoś więcej....z rodzicami na wiele tematów nie porozmawiam. Przyjaciół tak naprawde nie mam...wiedzą gdzie jestem jak jestem im otrzebna. Tutaj na wiosce niby kilka dziewczyn sie do mnie odezwie "co słychać,,," ale to tyle. Kto będzie sie zadawał z grubą i tą ułomną Ivą :-(. Wiem, nie owinnam tak pisać, ale to prawda, nie jestem nikomu potrzebna. Nawet na gad gadu ostatnio mało z kim rozmawiam. Telefon komórkowy pełen kontaktów też milczy. Ja wiem, że moze nie mozna ze mną o paru rzeczach pogadać, ale o wielu wielu innych można. A tu ludzie nie wiem nie chcą...nie mają czasu....

Mama widzi, że cos mnie trapi, że smutna jestem, ale nic mi nie poradzi. Ba ja nawet juz jej nie mówię, że coś mnie trapi, bo nie chcę usłyszeć słów "a co ja ci na to mogę zrobić".

Boli, tak strasznie boli...i ta tęsknota...

Tylko proszę nie dzwońcie do mnie z litości, tylko dlatego, ze taka notka powstała, nie róbcie nadziei!! Wiem, że w kilku z Was mam oparcie, ale tak jakoś cięzko i smutno.

czwartek, 29 lipca 2010

Powroty i niespodziankai!!

Kochani wróciłam i witam Was bardzo serdecznie!!
Na początku wszystkim, którzy pamiętali bardzo dziękuję za życzenia urodzinowe. Wiem, że tylko niektórzy blogowiczr są wtajemniczeni :-), ale tak naprawdę mało ludzi pamiętało. Myślę tutaj o moich nawet bliskich krewnyc, czy też zanjomych, którzy wydawać by się mogło dobrze mnie znają i...pamiętają.

Tegoroczne urodziny, jak każde w ostatnich latach nie napawały mnie radością. Niestety lat przybywa, życie ucieka a tak naprawdę człwiek jest nikim. Pewnie wielu z Was mnie nie zrozumie, ale Ci co mnie znają wiedzą o co chodzi. Eh...Wiadomo, trzeba cieszyć się z tego co się ma, ale czasem nie mozna, czasem jest tak ciężko.
Kawa urodzinowa oczywiście była.  Zaprosiłm na salę kilka zaprzsyjaźnionych pań i tak sobie przy kawce ogadałyśmy. W ogóle w G oznałam kilka wspaniałych osób i mam nadzieje, że będę miała juz zawsze z nimi kontakt. Mam nadzieję...bo wiadomo, ze zycie różnie się układa.

W piątek dzwoniłam do mojaj kolezanki J, aby na kawę przyszła w środę. No powiedziała, że akurat dobrze się składa bo ma urlop. No to fajnie, ucieszyłam się. A w poniedziałek dostaję smsa z zyczeniami i informacją, że kawe przesuwamy na następny tydzień, b ona z rodzinka przypadkowo znalazła się nad morzem, No wszystko ok, tylko dziwi mnie to "przypadkowo" czy faktycznie było to wyjazd nieplanowany? Nie wydaje mi się aby z dwójką dzieci jechać tyle kilometrów w ciemno. No ale cóż.

Ja to w ogóle mam pecha. Dziś dzwniłam do takiej Joli, kumpeli z lat szkolnych. Tak jak kiedyś wspominałam, chciałam odnowić kontakt. No i byłam w szoku. Bo Jolka owszem niby sie ucieszyła, ale zaraz tak ciężko się gadało. Głupio dogadywała, że czas leci, że wszystko się zmienia, a cóż ona może powiedzieć po tylu latach braku kontaktu. I takie głupie docinki. Ja mówiłam jej, że nie wiem jak to się stało, że nasz kontakt się urwał. Ale chciałam pogadać. Tak jakoś bardzo dziwnie sie rozmawiało. Troszkę opowiedziałam, co u mnie a ona na to, no trzeba jakos zyć, ze każdy ma swoje problemy i radości i koniec. Widać było, że rozmowa bardzo ją męczyła, a szkoda. Ja uważam, że trzeba  pielęgnować stare znajomości.

Wczoraj w domu czekała na mnie niespodzianka. Otóż, na komodzie stał mój, wymarzony, wysniony telewizor. Tak bardzo chciałam go sobie kupić, i wiedziałam, że prędzej czy później mieć go będę. Ale nikt mi słówkiem nic nie wspomniał no i nie spodziewałam się, że rodzice mi go kupili. Fakt, że pieniądze dać musiałam, Ale niespodzianka była ogromna. Jeszcze co prawda nie jesst podłączony, ale ważne, że juz go mam.

Uff ale się rozpisałam, przepraszam jeśli zanudzam, ale musiałam nadrobić zaległości.
Pozdrawiam cieplutko:-))

niedziela, 18 lipca 2010

Niedziela z aforyzmem

Witajcie kochani!

Dziś niedziela, tak więc przepustka. Jednak już za kilka godzin jadę znowu do G. Czas jednak leci bardzo szybko i pozostało mi jeszcze tylko półtora tygodnis rehsbilitsvji. Zabiegi mam fajne, choć na razie nie czuję, żadnej poprawy mojego zdrowia, mimo to mam nadzieję, że bedzie lepiej. Tak czy inaczej zabiegi napewno nie zaszkodzą.

Od wczoraj, po burzy się bardzo ochłodziło. Praktycznie cały czas pada deszc. Ja przyznam szczerze, że mimo to, iż upały są dosyć uciążliwe - już mi ich brakuje. Nie nie przesadzam, ale wolę dni pełne słońca (zawsze można wejść do cieniu) niż deszcz 24 godziny non stop. Wiem, wiem jest on potrzebny, ale bez przesady. Tak więc słoneczko wróc!!

Miałam dziś pisać o pewniej sprawie, ale zbyt wielkie emocje, a nie chce nikogo urazić, więc nie będę pisać. Może kiedys, kiedy troszkę emocje opadną. Ale spoko nic się nie dzieje. Jesteście kochani! I dziękuję Wam za wszystko!!
A to dla Was - znalezione w sieci.

niedziela, 11 lipca 2010

Jak dobrze być w domu

Witajcie kochani!!
Jestem na przepustce, co mnie ogromnie cieszy, bo nie wyobrażałam sobie niedzieli spędzić w G. Cieszę się niezmiernie, że mogłam na te kilkanaście godzin przyjechać do domku.

W progu powitał mnie ukochany labrador Borys - zwierzak, bez którego nie widzę świata i za którym ogormnie tęsknię. Nasze powitanie było bardzo wylewne, radościom, lizaniu, skakaniu i merdaniem ogonka nie było końca. Jak pomyślę, że za kilka godzin przyjdzie nam się rozstać na tydzień to ...:-(

W G dni mijają podobnie jeden do drugiego. W sali jest nas 4 kobietki, nie pałamy do siebie wylewną młością, ale też nie jest źle. Panie są dosyć sympatyczne, nie wchodzimy sobie w drogę,  ba a nawet czasem wspólnie usiąziemy i herbatę wypijemy.

Śniadanko mamy przed ósmą, więc teoretycznie możnaby sobie pospać, ale ja budze się o 6.00, bo wtedy to dzwon z pieknego zabytkowego kościoła - santuarium Maryjnego obwieszcza, że wstał nowy dzień.

Po śniadaniu idziemy na zabiegi. Hm, zawsze dziwi mnie fakt, że ludzie strasznie się spieszą. Nie wiem, po co, gdyż rehabilitanci są do 15 tej a nawet dłużej, a większość dnia własciwie upłwa nam na nudzie i słodkim lenistwie, tak więc ja soie biorę wszystko po woli. Zabiegi mam super, tzn : masaż klasyczny na rękę i nogę, magnetyzer, rotor fotelowy, rotor stopy, ćwiczenia wspomagane. No jest co robić. A jutro wizyta lekarska więc może lekarz coś dołoży lub zmieni.

Po zabiegach jeszcze czeka taka przyjemność jak mierzenie ciśnienia. A potem już błogie lenistwo do wieczora. Troszkę to mnie trapi no bo ile mozna czytać - szczególnie ja, mająca słaby wzrok, iel można siedzieć...a czas wolno płynie.

Na szczęście jest tam troszkę fajnych ludzi, to jakoś to znoszę, ale chwilami jest ciężko i nawet łezki mi do oczków napływają. Ja nie należę do osób bardzo tęskniących czy też jakichś inych dziwolągów :-) ale jak się nie ma co robić to się mysli, a wiadomo nie od dziś, bynajmiej u mnie, że z myślenia bezsensownego nic dobrego nie wychodzi. Widaomo też, że o doły u mnie naprawdę nie trudno.

Dziś koło 20 tej znów pojadę do G. Tak więc ściskam Was i do kolejnej niedzieli!!!

Kochani dziękuję Wam bardzo za komentarze. Nie wiem czy uda mi się dziś do Was wszystkich zajrzeć i coś napisać, ale kocham i jestem z Wami całym serduszkiem!!
Pa pa pa :-)

wtorek, 6 lipca 2010

Przed wyjazdem

Czas pędzi szybciutko i ani się nie obejrzałam, a tu już wtorek ma się ku końcowi. Byłam dziś w mieście na zakupach, oj zmokłam troszkę, bo dziś u nas zimno i deszczowo strasznie.

Byłam także w optyku na komputerowym badaniu wzroku. Karnet na to badanie wygrałam na czerwcowym festynie organizowanym przez WTZ. Jak się okazało komputerowe badanie jak i badanie przez moja panią okulistkę wykazuje te same efekty. Jednym słowem stan mojego wzroku sie nie pogarsza i nie polepsza, n i oby tak już zostało!!

Jutro jadę na rehabilitacje. No ośrodek jest nie daleko i mam nadzieję, że tak jak i kiedyś na niedzielę będę przyjeżdżała na przepustki. Sama nie wiem czy się cieszę na ten wyjazd.  Z jednej strony oczywiście tak - bo i rehabilitacja, to  co mi najbardziej potrzebne, a z drugiej też odpoczynek i perspektywa poznania nowych ludzi. No to dlaczego się nie cieszę? - zawsze mam obawy z kim będę w pokoju, wiadomo ludzi trzeba szanować i akceptować, ale wierzcie mi, że czasem jest tak fajnie, że odjeżdża sie z płaczem po trzech tygodniach, a czasem jest nieciekawie. Po za tym mając swój komputer "rozbestwiłam się", a , że nie mam przenośnego neta, więc kompa nawet nie zabieram. Po za tym cos ostatnio mam drobne problemy z przewodem pokarmowym i to mnie troszke niepokoi. Mam jednak nadzieję, że Pan Bóg czuwa na de mną, i wszystko będzie dobrze.

Kochani trzymajcie się i cieszcie ciepełkiem i słoneczkiem. Mam nadzieję, że w niedzielę napiszę notke.
Pa pa :-)

niedziela, 4 lipca 2010

Dla moich przyjaciół

Spojrzenie na przyjaźń


Wiesz kto to przyjaciel ?!

Przyjaciel to osoba od której nie wymagasz

by Cię kochala , Bo i tak Cię kocha.

Nie wymagasz by przy Tobie była , bo i tak

przy Tobie jest.

Nie wymagasz , żeby z Tobą płakała

Bo i tak płacze.

Nie wymagasz zaproszeń

Bo zawsze czujesz się zaproszony

Przyjaciel to osoba , która nigdy nie będzie

chciala z Tobą być , bo nie będzie chciała

Cię zranić!!!

Przyjaciel jest bezinteresowny....
 
Dziękuję Wam, że jesteście!!

czwartek, 1 lipca 2010

Codzienność

łWitam serdecznie.
Powoli powracam do codziennośći, choć nie jest to wszystko takie proste. Jutro będzie tydzień jak Ewa odeszła, potem te rocznice będą miesięczne, aż w końcu minie rok..itd. Czas szybko leci, w takim przypadku to dobze, ale ogólnie nie lubię tego upływu czasu.

W lipcu wybije mi kolejny roczek. To już 34 lata istnieję. Mój Boże tyle czasu, czasu, który przelatuje mi przez palce. Tak bym chciała mieć 18 n 25 lat. Wtedy już byałam dorodła ale jeszcze wolna od pewnych obowiązków i zmartwień.

Od środy żadziej będę zagląda na bloga. Ponieważ wyjeżdżam na rehabilitację. Nie mam niestety internetu przenośnego, ale co zrobic...jeszcze niedawno nie miałam laptopa :-) Przeżyjemy...to jest nie daleko, a mam nadzieję, że ordynator nie zniósł niedzielnych przepustek.

Jutro jadę na WTZ ostatni raz przed przerwą urlopową, następnym razem pojadę w drugiej połowie sierpnia.

Pozdrawiam serdecznie!!