piątek, 30 kwietnia 2010

Weekend

Nie pisałam kilka dni, bo i nic takiego się nie działo, a też jak mam zły czas, to staram już się nie pisać, bo wyjdzie tak jak ostatnio. Potem człowiek żałuje jak coś źle zrobi.

Rozpoczął się długi majowy weekend. Do codziennych zajęć (praca, szkoła) powrócimy we wtorek. Nie lubię takich długich weekendów. Ale ten ciekawie się zapowiada.

Po pierwsze mam już mebelki - hura! Kosztowały mnie one 2 tysiące. Prawdopodobnie cos mi dołożą, ale większośc ja pokrywam. Mam już i teraz muszę się wprowadzić do własnego pokoju. Troche czasu mi to zajmie, ale powoli.

W niedzielę z najbliższymi jadę na I Komunię Świętą Klaudii. Już się cieszę na to rodzinne spotkanie.

We wtorek jadę zaś na czterodniową wycieczkę do Niemiec. I rzec by się chciało - zacznij zbierać rzeczy:-). Jest w tym wyjeżdzie jeden wielki problem, że wszystko muszę sobie pokupić dzisiaj bo jutro sklepy będą zamkniete. Niby mają byc otwarte co niektóre w niedziele, ale...lepiej dmuchac na zimne. Nie lubię sie pakować. Zawsze mam stresa, że cos zapomnę, że czegos nie włożę, ach, ja jestem znaerwowa.

W tym tygodnie gimnazjaliści pisali testy, dzieki którym mieli się dostac do szkół średnich. To zależaało od punktacji, bo podobno zdać zdawają wszyscy, tylko każde dziecko starało się, aby mieć jak najwięcej punktów. Z tego co słyszałam testy te były bardzo trudne i żeby było śmieszniej mało było pytań dotyczących konkretnej wiedzy szkolnej. Gimnazjaliści mówią, że był to bardzo wysoki poziom. Ja się zastanawiam po co są te testy po trzebne, chyba po to aby zdołować uczniów, Czy nie lepsze były te normalne egzaminy do szkoły średniej, zdawane w wybranej szkole z polskiego i matematyki. Też stres, ale zupełnie inny. W ogóle jestem przeciwna gimnazjom. Teraz takie dziwne szkolnictwo jest i przedmioty połączone w przyrodę i inne...nie ma jak to kiedys było, że osiem klas sie kończyło, a potem się wybierało liceum, technikum, czy zawodówkę, Ale cóż, tamte czasy juz nie wrócą. Czy wrócą? Jak myślicie. Ciekawa jestem co w ogóle sądzicie na temat dzisiejszego szkolnictwa i tych testów gimnazjalnych?
Czekam na opinie komentarze a takrze meile.
Pozdrawiam!!

środa, 28 kwietnia 2010

Przepraszam

Witajcie kochani!!
Wiem, wczoraj nieźle tu nawywijałam...fakt to mój blog, ale może nie powinno tu byc takiej notki. Przepraszam Was bardzo, bardzo za wczorajszą notkę.
Zim - sądzę, że to nie jest depresja, bo to mija, wraca, mija, wraca, a deprecha by nie mijała i tu pomocny byłby lekarz.

Ja mam poprostu co jakiś czas takie doły, chandry, czy jak to nazwać i wtedy...no właśnie bywa różnie.
Dziś jest ciut lepiej, bo uzmysławiam sobie, że mam w necie wielu wspaniałych znajomych, którzy choć tylko myślą, czy też dobrym słowem mnie wpsierają. I bardzo bardzo Wam za to dziękuję. No i wstyd mi za wczoraj, ale tak bywa.

Mimo to, nadal nie jest dobrze, nadal mam chandrę, ah...żeby było śmiesznie, to w niedziele jadę z rodzicami na I Komunię i wcale mnie to nie cieszy. A przecież wiem, że uwielbiam takie imprezy. Zaś we wtorek na czterodniową wycieczkę do Niemiec. I to bedę pod opieką mojej kochanej Gosi! Ale jak na razie nie czuję tej wycieczki i w ogóle mnie ona jakos nie cieszy.

Zobaczymy co to będzie i jak to będzie dalej.
W każdym razie dziękuję Wam za wszystko i przepraszam!

Ewo, ciekawa jestem co u ciebie, owszem piszesz komentarze, ale notki u siebie już dawno nie pisałaś. Napisz coś:-)

wtorek, 27 kwietnia 2010

Co słychać?

No właśnie, co słychać? W zasadzie nic. Totalnie nic. Czas płynie jak wariat i właściwie życie mi przez palce przepływa a tu nic się nie dzieje.
Ostatnio znowu mam chandrę. Miałam nie dawno taką pewną rocznicę - 15 lat...nie chce pisać. Wtajemniczeni wiedzą o co chodzi. Gdybym wtedy była silniejsza, gdyby mi ktos pomógł, gdsyby...eh nie chcę gdybać. wiem jedno, moje życie mogłobyc zupełnie inne. Ake nie bedę więcej gdybać. Jest takie jakie jest.

Ja jestem nikim. Nikomu nie potrzebna, nic nie warta. Nie wiem...nie mam dla kogo żyć, nikt nie liczy się z moim zdaniem...Jedynie jeszcze na warsztatach terapii zajęciowej czuje sie potrzebna. A po za tym...totalne dno.
Zaczyna mi już brakować ochoty do zycia. najchętniej bym zaszyła się w jakąś dziurę i płakała, płakała...czasem mam takiego doła i dak dosyc, że nie chce mi się wstać, ruszyć. No bo po co. Przecież jak choć coś zrobię to i tak będzie źle.

Żebym mogła choc komuś pomagać, pisać jakieś meile, szukać stron. Odezwijcie się do mnie. Ja bardzo chętnie nawiążę z Wami kontakt. No i co najważniejsze poczuję, że jestem, mogę byc potrzebna. choć troszkę,

No i przepraszam za ta notkę, ale to silniejsze ode mnie...
Trzymajcie się! :-((

niedziela, 25 kwietnia 2010

O blogu wieśći kilka

Witam serdecznie w cieplutką prawdziwie wiosenną niedzielę. Ciezy mnie, ta pogoda, śpiew ptaków...aż chce się żyć. Wczoraj zauważyłam pierwszego czerwonego tulipana. Wreszcie zakwitnał. Może troszkę z opóźnieniem, ale cieszę sie że jest.

Kochani, mam do Was prosbę. Wiem, że odwiedzacie mojego bloga, część z Was go komentuje, część tylko czyta. Ale mam prośbę - nie bójcie się komentować. Możecie nawet do mnie pisac meile. Jest taka opcja na blogu jak szczegóły profilu, czy jakos tak podobnie. Klikając tam, znajdujecie mój adres emailowy i juz możecie do mnie pisać. Odpowiem na każdy meil. Tak więc myszki w dłóń i zapraszam do klikania.

Wczoraj moi rodzice obchodzili 39 rocznicę ślubu. Piekne to, że tak długo są razem. W dzisiejszym świecie różnie to bywa. Wiele małżeństw rozpada się po kilku latach, a moi rodzice tak trwają razem od tylu lat. Wciąż ze sobą, wciąż jedno drugiemu dotrzymuje kroku. Też różnie bywało, ale nigdy nie mysleli o niczym złyym. Zawsze swoje myśli nieśli do Pana Boga, a On ich prowadzi, i oby tylko tak było dalej. 39 lat to jak wspomianiał piekna sprawa, ale jakże i smutna, ponieważ to juz tyle lat, aż strach pomyśleć ile im jeszcze tego wspólnego zycia zostało. Daj Boze jak najwięcej.
Z tej okazji zamówiłqam torta, którego, z przyczyn technicznych dałam im w piatek. Ale była radocha bo się nie spodziewali. No i dobrze, ja się z tego bardzo cieszę, że mogłam taką niespodziankę zrobić.

piątek, 23 kwietnia 2010

I już piątek

Witajcie kochani!

Mija kolejny tydzień kwietnia. Tydzień mozna by powiedzieć normalny, bez żałoby narodowej. Jednak od poniedziałku non stop słychać w mediach o pogrzebach ofiar katastrofy w smoleńsku. I przykro się robi kiedy się słyszy takie słowa: "mogłoby wreszcie się skończyć te święcenie w tv nic tylko msze i msze". A mnie to denerwuje, bo dla wielu ludzi żałoba nie była niczym poważnym, ot tak, zginęli ludzie, a przecież nic się nie stało. No właśnie - mnie jednak ta ilość pogrzebów i te wszystkie wpsomnienia procedury przekonują, że zginęło naprawdę dużo dużo osób. I naprawdę należy się im szacunek. Nikt nikogo nie zmusza do fałszywej miłości do pana kaczyńskiego, czy innych polityków. No ale szkoda mi ich jako ludzi. Tyle tyle osób zginęło. I uszanujmy to nie gadajmy głupstw. Może ja sie powtarzam, może jestem przewrażliwiona, ale boli mnie taka znieczulica, ba taka zgryźliwość wśród ludzi. I tak nie pokazują wszystkich pogrzebów. No, a że o nich sie mówi...no cóż, ja są dzę, że powinno i to powinno się o tych zmarłych mówić jak najwięcej.

Ustalono już termin wyborów prezydenckich na 20 kwietnia. Nie wiadomo jeszcze do końca kto będzie kandydował na prezydenta. Czas pokarze, zobaczymy. Na razie jakos nie obstawiam żadnej partii tzn żadnego kandydata, z tych co wiadomo już, że będą brali udział w wyścigu o fotel prezydencki.

Jestem zmeczona jakoś dziwnie po całym tygodniu. Niby nic aż takiego sie nie robi, ale jednak. Ja zawsze cieszę się, że weekend, że mozna troszkę dłużej pospać. Np choć w niedzielę do 7.30. Ale gdzie tam, kiedy moznaby było chwilę dłużej pozostać w objęciach Morfeusza, to sen odchodzi i koniec. Człowiek bobruje na wyrku od świtu.

A potem znowu nie będę sie mogła doczekać poniedziałku. Bo cieszę się, mimo wszystko, że jeżdżę na warsztaty terapii zajęciowej. Wiadomo, bywa różnie, raz więcej zajęć, raz mniej, czasem nuda, czasem jakieś problemy. Bywa też tak, choc przyznam, że żadko, że nie chce sie jechać. Jednak tam zawsze czegoś sie nauczę, a co najważniejsze jestem wśród ludzi no i czuję sie potrzebna.

To chyba na dziś koniec moich wywodów, bo Was zanudzę.

czwartek, 22 kwietnia 2010

Muzycznie i romantycznie

Witajcie.
Dziś o moim blogu dowiedział się A. Nie wiem, czy dobrze, czy źle. Wiem jedno, że losem rządzą przypadki i niech tak już zostanie. Zobaczymy może poczyta, troszkę rzeczy zrozumie...Nadzieja matką głupich ale to ona umiera ostatnia.

Teraz dla Was kochani troszkę romantyzmu -) - Salanee wiem, ze to raczej nie Twój ani Wolfa gust, ale ta piosenka głównie z myślą o Was. Jest śliczna.

Stefanek na herbatnikach

Dzis polecam pyszne ciasto bez pieczenia na herbatnikach - Stefanka. Robi się szybko, a jest pyszny.

Składniki:
1 litr mleka
1 szkl cukru
1 szklanka kaszki manny
3 łyżki kakao
1 kostka margaryny lub masła
herbatniki

Mleko z cukrem i margaryną zagotować. do gotującej masy dodać kaszkę mannę i kakao i gotować, ciagle mieszając - tak długo, aż masa zgęstnieje.
Na blachę układamy herbatniki, mozna podwójną warstwę. Na nie nakładamy gotową ciepłą masę i przykrywamy herbatnikami.
Na wierzch mozna zrobić polewę czekoladową.
Ciasto odkładamy w chłodne miejsce - niech odpocznie i zastygnie.
Jest to bardzo dobre i łatwe w przygotowaniu ciasto.
Smacznego.

środa, 21 kwietnia 2010

Absurdy

Wczoraj nie pisałam notki, bo nie miałam za bardzo o czym. Po za tym miałam jakiegoś doła, a nie chcę tutaj wylewać bezprzyczynnych smutków, bo co za dużo, to nie zdrowo.

Mam do Was pytanie - czy działa Wam gadu - gadu? pytam bo mnie właśnie nie i nie wiem, czy to u mnie coś się zepsuło, czy też ogólnie jest jakaś awaria tego komunikatora. Szkoda, że nie działa, ja lubię jak mi wszystko gra i huczy :-).

Remont w trakcie. Strasznie długo idzie moim ludkom zakładanie paneli. Nie ma to jak fachowiec, ale skoro chcieli sami...to ja na to nic nie poradzę. Tylko, taki bałagan juz mnie męczy. Moje rzeczy porozkładane są praktycznie wszędzie i potem człowieku jak cos potrzebujesz, to szukaj wiatru w polu.
No ale dzis bylismy oglądać mebelki. I mogę powiedzieć, że są prawie wybrane. Prawie - bo znając zycie jeszcze decyzja parę razy zostanie zmieniona. Ale co nie ja ją zmieniam. No niby to mój pokój, ale ja za mebelki nie płac em więc ostateczna decyzja do mnie nie należy.

Dziś byłam w pobliskim mieście K. Przywiodło mnie tam, bo dziś miałam termin na wizytę u okulisty. Weszliśmy do przychodni i doznalismy szoku - przed nami tylko jedna ososba - będzie szybko, a nawet szybciej niz mielismy napisaną godzinę wizyty na kartce. No ale niestety, kiedy z gabinetu wyszedł ostatni pacjent, a moje nogi już, juz miały tam wejść - pani pielęgniarka poprosiła aby nie wchodzić. Wiadomo, bez sniadania panie nie mogą żyć. No i rozpoczęło się czekanie, które trwało pół godziny. Paranoja dla mnie, bo jesli już, to owszem - 10 minut i koniec przerwy. No ale cóż.
Podczas tego czekania moja mama na drzwiach wyczytała ogłoszenie, że "limit terminów rejestracji do poradni okulistycznej na rok 2010 jest już zakończony". Absurd totalny, bo przecież dopiero jest kiwecień! Dobrze, że ja jestem już zarejestrowana do kontroli na październik, a są tacy, którzy myślą sobie, że to jeszcze czas, że zdążą. Mało tego, różnie bywa, niech zabola oczy, niech coś się stanie, to co prywatnie człowiek pójdzie? Na to nie ma limitów! Tylko mówi się dumnie wszem i wobec, że jest darmowa służba zdrowia. Owszem, pani okulistka za darmoche przyjmie każde 3 pierwsze ososby, które przyjdą do przychodni zaraz po jej otwarciu. Ja juz tak kilka razy próbowałam do innych specjalistów. Ale powiem jedno, że szanse są znikome, bo chyba trzeba by w nocy przyjść aby być tą jedną z trzech osób. U mnie kończyło się to ty, że i tak byłam przyjmowana prywatnie. No bo jak cos dolega, to nie ma wyboru.
Tylko co mnie wkurza, że lekarze przyjmują pacjentów prywatnie w państwowych przychodzniach, leczą państwowym sprzętem...a po za tym karzdy lekarz przyjmie pacjenta prywatnie z pocałowaniem w rączkę. I jak już wspominałam się nie przepracuje, nie ma limitów - można jesli się chce prawda?
Na szczęście z moimi oczami jest wszystko dobrze - tzn dobrze nigdy nie będzie, ale bez zmian. I mam nadzieję, że na planowaną wizytę w październiku, czy listopadzie (bo nie pamiętam dokładnie) ze spokojem sie doczekam.

Spacerując po rynku, a do kładnie rozmawiając o prezencie komunijnym zaczepiła nas pewna pani. Babeczka miała gadane, a wydawała się taka miła, że ach. Osóbka ta informowała mnie i moich bliskich, że juz od maja w Intermarche będzie stoisko z nowoczesną linią perfum damskich i męskich. Nie piszę nazwy, bo nie zapamiętałam jej. Te kosmetyki będzie mozna kupić za 150 zł. A ona nam może sprzedać za 90 zł. I wciska mojemu tacie, jako głowie rodziny ów kosmetyk. Oczywiście przed tem, nawąchalismy się tego sporo. Tato, jak to tato, mówi, że nawet za darmo by tego nie chciał, bo perfum nie uzywa. No to baba do nas, jak zgadniecie moje imię to dla Was drogie panie te dwa kosmetyki. Oczywiście imienia nie zgadłyśmy, ale ona nam sie przedstawia, I znowu czepia się taty, że ma tak urocze damy i dla nich dwa perfumy...i wkłada do ręki mnie i mamie prefum. I tu się smieję, że człowiek jest głupi, bo trzeba było wziąć tyłek w troki i sobie iść. Jednak moja mama spytała się o cenę. I się okazało, że te dwa to 50 zł. No to my, że nie , że dziękujemy itd. na to babol wciska mi i mówi, to choc jeden tylko za 25 zł. Wahałam się, bo zapach naprawdę ładny. Ale myslę sobie, że to za duża przebitka tu będą za 150 a tu za 25 zł. Coś chyba nie tak. A jak jakieś podróby, a jak to nie perfum, a nie wiadomo co...i podziękowałyśmy. Na to babol jak się nie rozwrzeszczy, że trzeba tak od razu mówić, że czas jej zabieramy, że stać nas na jakieś łachy z reklam. I do mojej mamy piła, że dlatego pani ma takie zmarszczki bo nie uzywa pani markowych kosmetyków. sporo było utyskiwań. Ale w końcu tato wziął mnie za rękę i mówi do nas "chodźcie, jeszcze tu musimy coś załatwić" i ja z mama podążyłyśmy do kolejnego sklepu szukać prezentu na I Komunię.
Dziwna jest ta Polska. Znak, że nie ma nic za darmo, a trzeba tak uważać, bo mozna nabyc kota w worku. Może te perfumy za 90 zł były prawdziwe, ale te tańsze - wątpię. Ja to nie umiem odmawiać, i gdybym była sama, napewno kupiłabym te za 25 zł. Ciekawe, czy by to faktycznie były te raklamowane przez pania perfumy.

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

I jak tu nie lubic poniedziałku

Moi drodzy!!
Od kilku dni była mowa, że w poniedziałek - tzn dzisiaj na naszych Warsztatach Terapii zajęciowej nie będzie światła. Więc ostro sie gimnastykowalismy, co by tu wymysleć aby nie siedzieć w chłodnych półmrocznych pomieszczeniach - bez radia, wody, czy też komputera :-). Dodam, bo pewnie nie wiecie, że WTZ mieści się na parterze dawnej bursy. Dookoła jest park, tak więc owszem piekn otoczenie, ale jak nie ma światła, a nie daj Boże jest pochmórno, to w pomieszczeniach - pracowniach jest mroczno i chłodno. Tak więc wiedzieliśmy jedno, że napewno nie będziemy siedziec w środku. I wpadliśmy, wraz z terapeutami na świetny pomysł zrobienia na dworze grilla. Zorganizowanie imprezki szło szybko, tak więc ok godziny 11 zasiedlismy do stołów. Co najważniejsze pogoda dopisywała, było., a właściwie to jest dzis śliczna wiosenna pogoda. Tak więc aż milo się siedziało.
Podczas grillowania pan kierownik opowiadał nam jeszcze o katastrofie w Smoleńsku i o katyniu.

Kiedy tak siedzielismy na dworze zastanawiałam się, jak mozna nie lubic poniedziałku, kiedy to tydzień tak miło się zacyna. Ja nigdy nie miałam problemów z akceptacja poniedziałku. Zawsze cieszę się, że nadchodzi ten dzień, że dane jest mi go przeżyć wraz z innymi, że mogę jechać na WTZ. Zaraz pewnie Kaśka M się doczepi, że nie pracuję to sobie moge lubieć. Nie, czuję, że nawet gdybym pracowała, to też bym każdy poniedziałek witała z radością. Bo przecież to taki sam dzień jak inny, a że po weekendzie, to nawet lepiej, bo powinnismy byc wypoczęci. No ale niestety wiem, że nie wszyscy z humorem witają poniedziałek. Dziwne to, bo cóż im jest ten dzionek winien? Ludzie nie doceniają tego co mają, niestety. Powinni się cieszyć z tego, że żyją, że mogą przyjść do pracy no i że ją mają. Bo wiadomo, że w dzisiejszych czasach o pracę nie jest łatwo.

Cieszę się ogromnie, że jest już ładna pogoda. Jest cudownie ciepło i słonecznie, rośliny powoli strzelaja pąkami. Tylko patrzeć jak lada dzień zakwitną drzewa. Ten okres jest dla mnie najpiękniejszym okresem w roku - cudo.

Wczoraj pożegnaliśmy państwa kaczyńskich, skonczyła się też żałoba narodowa. Zniknęły flagi, czarne kolory z telewizji i portali internetowych. Czas płynie i życie dalej się toczy. Jednak nieopisany smutek i żal pozostanie w nas mam nadzieję na długo. Mam nadzieję też na to, że nie zapomnimy o tych wszystkich, kórzy zginęli w tragedii w Smoleńsku. Mam też nadzieję, że polska nadal będzie razem tak jak przez ostatnie kilka dni, że nie podzielą nas rozgrywki i waśnie polityczne. Właśnie, i to dla mnie najważniejsze - mam też nadzieję, że w Parlamencie nie będzie rozłamów i kłótni. Pamiętajmy, że te 96 osób leciało dla nas, oni lecieli nasz kraj, nas reprezentować w Katyniu. Nie zginęli podczas prywatnego rejsu, nie lecieli ot tak bo im się chciało. Oni nas tam reprezentować mieli i dla nas tam lecieli i zginęli. Niech ta śmierć nas Polaków czegoś nauczy, niech nas wzmocni. Bo nikt nie żyje na wieki, trzeba starać się tak zyć, jakby ten dzisiejszy dzień miał byc naszym ostatnim.

niedziela, 18 kwietnia 2010

Pogrzeb państwa Lecha i Marii Kaczyńskich

Dziś jeszcze raz piszę o tragedii w Smoleńsku. Niedziela dzisiejsza jest dniem pogrzebu naszego prezydenta oraz Jego Małżonki. Nie mogę odnaleźć słów odzwierciedlających to co się stało hen tam, pod Katyniem. Od jutra będą odbywać się pogrzeby kolejnych osób zabitych w tej katastrofie.

Zygmunta bije dzwon
to Katyń się odezwał
Zabrała lasu toń
serce narodu...Prezydenta

A przed Pałacem milczy tłum
błyskają świateł ognie
i wyznaczają drogę im
by szli do Boga godnie

I bije wciąż Zygmunta dzwon
na trwogę dla narodu
ziemia katyńska zebrała plon
znów kwiat polskiego narodu
****
WSZYSTKO ZROBIŁO SIĘ SZARE;

Orła korona skoszona upadła na ziemię męczeńską... śmierci okrutnej płomienie spaliły ziemię katyńską

I przerażenie zastygło w nieludzkim od krzyku grymasie... Polscy synowie i córki zostali na zawsze pod lasem

Prezydent upadł z honorem wraz z nim i najwięksi Polacy... męczeństwo echem obiegło przez świata całego pałace

Cóż to za ziemia tajemna podstępnie uśmierca.. wybrane narodu naszego kwiaty...w tragedii zamglony poranek
___+_+_+_+__
____+_________+
___+____۩۩_____+
__+____۩__۩_____+
_+____۩____۩____+
_+___۩__۩۩__۩___+
_+____۩_۩۩_۩___+_
__+_____۩۩___+___
_____██████____
_____████+█_+__
_____███+██ ۩__+
_____██+██ ۩_۩__+
_____█+██ ۩___۩__+
_____█+██۩_ ۩__۩_+
_____██+█ ۩_۩_۩_+_
_____██████۩____
_____███▒▒▒▒▒▒_
__۩۩ ███▒▒▒▒▒▒_
۩۩۩۩ ███▒▒▒▒▒▒_
_۩۩۩ ███▒▒▒▒▒▒_

sobota, 17 kwietnia 2010

Codzienna porcja zdarzeń

Witajcie!
Dzis mamy już sobotę. Jutro koniec żałoby narodowej. Czy się cieszę? Z jednej strony tak, bo w tv będą normalne programy, bo wszystko wróci do normalności. Jednak z drugiej strony - nie. Nie wiem, boję się, że ucichną takty marszy żałobnych i znowu bedzie Polska podzielona, znowu w Parlamencie będą kłótnie i spory. A my wszyscy za czas jakiś wtopimy się w rytm normalnego zycia i zapomnimy o tych wszystkich co zginęli w Smoleńsku.

Wiele ostatnio słyszałam zdań - "mogłaby ta żałoba się skończyć, bo już nudno się robi", albo zdanie, które totalnie mną wstrząsnęło - "mam już dosyć tych żali, przecież to ani moi znajomi, ani rodzina, po co robic z tego taką szopkę". Nic na takie zdania nie odpowiadam, bo cóż tu można mówić. Żeby było ciekawie, osoby upośledzone rozumieją ogrom tragedii lepiej, niż czasem pełnosprawni. I ja boję się, że o tych 96 osobach będziemy pamiętać tylko z okazji rocznicy śmierci, no i ewentualnie innych większych świętach.

To mnie bardzo denerwuje i martwi. Bo teraz jest wielki szum, wiele gadania, a za chwilkę jak ja mówię sprawa ucichnie. Jest to przykre ponieważ w jednej chwili zginęło tyle ludzi, pozostawiających rodziny, dzieci, ludzie ci mieli duże plany na życie, mieli pasję, chcieli pomagać nam Polakom godnie żyć. Zawcześnie na taką śmierć! Żal mi strasznie tych ludzi. Mam nadzieję, że mimo wszystko w Polsce pamięć o nich i o tej tragedii pozostanie.

Prośba

Kochani zwracam się do Was z gorącą prośbą. Wnuczka mojej znajomej bierze udział w pewnym konkursie plastycznym. Można na nią głosować internetowo.
Nic nie kosztuje, a pomoże Ewelince zdobyć punkty, a kto wie, może zdobyc jakieś miejsce.
Nie ma już duzo czasu, bo termin głosowania jest tylko do 18 kwietnia! Ale zawsze coś.
Oto link i dane pomocne do głosowania: www.meblikkonkursy.pl
Lublin przedszkole nr. 74
ul. Snopkowska 3/5
Ewelina Kania
Bardzo dziekuję za każdy oddany głos. Pomóżmy spełnić dziecięce marzenia.

piątek, 16 kwietnia 2010

Sprawy i sprawki

Witajcie!
Na początku pragnę bardzo serdecznie podziekować Wam kochani za tak intensywną polemikę z Kaśką M. Normalnie jestem Wam ogromnie wdzięczna. I właśnie teraz rozmawiam z Zimbabwe na ten temat. Z jednej strony owszem, lerpiej olać to i nie reagować na jej manewry - no i można by tak faktycznie. Ale patrząc na to z drugiej strony - dlaczego ja mam patrzeć na to co ona robi bez niczego. Wiadomo, sama nie wiele bym tu wskórała, ale wiem, mam tak kochanych ludzi, którzy mi pomagają i może kiedyś ta piękna Kaśka M zrozumie, że źle robi...miejmy nadzieję. Tak więc no nie wiem co czynić.

Jednak dosyć o tym. Nie ma co się denerwować kims takim. Bardziej denerwuje mnie sprawa pochówku Państwa Kaczyńskich. Też już tu wspominałam, że też nie do końca jestem za Krakowem a dokładniej Wawelem. Ale tak naprawdę no co ja mogę ...nic, chocbym nawet protestować zaczęła też to nie pomoże. Tylko jest mi przykro, że ta sprawa podzieliła nasz naród. Kochani co my możemy, skoro to wszystko juz jest zaplanowane. Nic. Tak więc nie kłóćcie się. Myślałam, że ta tragedia połączy Polskę a nie podzieli.

Dziś też mówiono przez chwilę w mediach, że pogrzeb pary prezydenckiej miał byc przełożony. Powodem tego byłaby chmura pyłu wulkanicznego, która przechodzi z (chyba) Irlandii przez Europę Środkową i Polskę. Taki pył jest bardzo niebezpieczny dla samolotów i wiele lotów jest odwołanych. Tak więc jest obawa, że duzo zaproszonych gości nie dojedzie. No ale na szczęście decyzje co do terminu pogrzebu nie zostały zmienione.

U mnie natomiast remont trwa! Mianowicie tak tapeta jest juz położona - nie podoba mi się. Inaczej wygląda na rolce inaczej na ścianie. Ale ani tak ani tak mi się nie podoba. wybrałam ją trochę pod namową rodziców i...no niestety. Ale nie mogę marudzić, bo to akurat oni finansują.
Panele też juz mam kupione.
Pozostał zakup jakichs mebli. Myśle o meblościance. I tu jest problem, bo jest tego ogrom. Byłam w kilku saloach, mam kilka folderów i...nie wiem co wybrać. Może jest pięć meblościanek, które mi sie nie podobają. Nie wiem, poprostu ręce opadają. Wszystko kusi, i jedno ładniejsze od drugiego. Eh, ciężko jest dokonać wyboru.

Pozdrawiam serdecznie.

środa, 14 kwietnia 2010

Czas płynie,...

Witajcie moi mili!
Pewnie nie jedna osoba sie zdziwi co ja o tej porze robię przy komputerze. A no piszę...piszę bo wczoraj jako nie zdążyłam. Dzień przez palce przeleciał.
Kto wie może dzi jeszcze jedną notkę napiszę. kto wie, z reszsztą nic nie planuję, bo życie pokazuje, że nie warto planować, myleć o przyszłoci. Przychodzi jedna chwila, jeden moment i koniec.

To już kolejny dzień po tej tragedii i niby zycie toczy się dalej. Jednak w pamięci sa te obrazy wiadomsoci - cała tragedia.

Dzis po południu idę do kolezanki na imieniny. Cieszę się. Posiedzimy, pogadamy, napewno będzie fajnie.

Dzis też jadę z grupą zbierac fanty na nasz festyn. Cieszę się, trochę sie pospaceruje, przy okazji jakies drobne zakupy. Mam nadzieję, że ludzie nie będą nam odmawiać i dadzą fanty. Tak się mówi, że do festynu jeszcze czas. Jednak tak naprawdę 16 maja szybko nadejdzie.

Martwi mnie tylko pogoda. Od wczorajszego popołudnia padało. Teraz niby nie pada ale jest pochmurno.

Od wczoraj w Polsce jest już ciało pary prezydenckiej. Oboje będą mieli pogrzeb w niedzielę. To mnie cieszy, bo zawsze byli razem, więc niech i tak zostanie. Nie zgadzam się jednak z tym, że zostana oni pochowani na Wawelu, Po pierwsze z daleka od bliskich, a po drugie - no troszkę nie przystoi aby Prezydent spoczywał obok króli na Wawelu. Ale to jest tylko moja opinia.

Pozdrawiam i życzę miłego dnia!

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Niby życie dalej się toczy

Zastanawiam się co pisać. Nie wiem...myśli wciąż tłoczą się po głowie. Niby życie się toczy dalej, wszystko funkcjonuje bez zastrzeżeń ale jednak jest straszny żal i smutek.
Właśnie pisałam kilka komentarzy i tak mi łzy poleciały, wzruszyłam się niesamowicie.
I zastanawiam się na jedną rzeczą – czy taka była wola Boża? Niby mówi się – Bóg tak chciał. Ale nie wiem, nie jestem pewna, czy naprawdę Dobry Pan Bóg chciał zabrać tyle żyć. Tyle ludzi w kwiecie wieku. Ludzie ci pozostawili swoich najbliższych...Mam wrarzenie Panie Boże, że na chwilę odwróciłeś oczy, byłeś zajęty czymś innym. Jednak nie mam do ciebie pretensji, nie potrafię. Może faktycznie taka była Twoja wola.

Na warsztatach terapii zajęciowej też zrobiliśmy kilkuminutowy apel i tą tragedię uczciliśmy chwilą ciszy.

Wczoraj śledziłam w telewizji transport ciała pana prezydenta z Rosji do Warszawy. Pięknie, uroczyście to wyglądało. Szpalery wojska, dostojnicy państwowi i inni czekali na trumnę z ciałem pana Kaczyńskiego. I strasznie przykro mi się zrobiło kiedy w tłumie ze swoim wujem siedziała córka Marta. Dla niej i dla pana Jarosława to wszystko jest największym najboleśniejszym przeżyciem. Marta, choć już dorosła dziewczyna jest dzieckiem państwa Marii i Lecha Kaczyńskich. I to dziecko najbardziej cierpi, bo nagle w jednej sekundzie straciło oboje rodziców. Strasznie mi jej żal.

Może ten wpis jest chaotyczny, to przepraszam, ale chcę tyle przekazać tyle myśli chcę uwolnić a nie potrafię.

Nie zastanawiam się jakoś jak inni – co z tą Polską? Nir wiem, może to jeszcze do mnie nie dotarło, może sobie nie zdaję sprawy. Jednak wiem, że życie toczy się dalej i trzeba przecież będzie podzielić obowiązki, zorganizować wybory prezydenckie.
Martwi mnie bardziej to, że kiedy wszyscy zmarli zostaną pogrzebani, w Polsce zacznie się przepychanka,, walka o stołki, znów będą kłótnie. A tego bym już nie chciała. Marzy mi się abyśmy nigdy nie zapomnieli o tej tragedii, by te osoby były w naszych sercach. No i marzy mi się jeszcze jedno aby w naszym rządzie nie było już afer kłótni.

niedziela, 11 kwietnia 2010

W dzień po tragedii

Wczoraj, o tej porze już wiedziałam co się stało. Jednak tak naprawdę nie zdawałam sobie do końca z tego sprawy. Nawet w pewnej chwili moje myśli były głupie – pomyślałam sobie, że akurat prezydenta nie żałuję, nigdy go nie lubiłam. Ale to tylko chwilowe takie myśli, bo zaraz po tym wiele innego mi się nasuwało.
Oprócz prezydenta w samolocie leciało wielu innych morznych tego państwa, a także osób towarzyszących. A sam prezydent – cóż był człowiekiem, takim jak inni, pozostawił na ziemi rodzinę, bardzo chorą mamę. Pozostawił tych co go kochali i wierzyli w niego. A jego zachowanie i to jak rządził – hm każdy stara się żyć i wykonywać swoje obowiązki jak najlepiej. Jednak nie nam oceniać, nie nam obwiniać, Dobry Pan Bóg, już na pewno ocenił życie i postępowanie pana prezydenta jak i innych.

Ta tragedia po raz kolejny pokazała nam, jak kruche jest Zycie ludzkie. I znowu przekonałam się, że bogactwo, luksusy, dobra materialne, stała ciepła posadka w takich chwilach nie pomoże człowiekowi. Można sobie mieć co się chce i ile się chce a i tak kiedy śmierć przychodzi jest się nikim, bezradnym ziarenkiem piasku.

Straszna to tragedia. Zginęło tak wiele osób. Nie wszystkich kojarzę ze szklanego ekranu, wielu lubiłam...a teraz nie ma nic...pozostały tylko wspomnienia i pytanie co będzie dalej...bo świat się nie zatrzymał i żyć trzeba.

Dziś niedziela Miłosierdzia Bożego. Przepiękny to dzień. Kiedy w kościele zagrano pieśń Przed Twym miłosierdziem” – poleciały mi łzy, bo przypominałam sobie te piekne i niezapomniane chwile podczas misji Miłosierdzia Bożego, które miały miejsce w naszej parafii przed Wielkanocą. Piękne to były dni.

Teraz mam nadzieję, że Dobry i Miłosierny Pan Bóg przebaczył już grzechy tym co zginęli wczoraj w Smoleńsku.

sobota, 10 kwietnia 2010

Katastrofa lotnicza w Smoleńsku




Sobota. Normalny zwykły dzień. Pogoda nie za ciekawa. Pochmurno, słońce przeplatane ulewnym deszczem... jednak nie spodziewałam się, że dzień dzisiejszy zostanie zapisany w historii Polskiej jako czarna sobota.

Tuż po godzinie 9.00 usiadłam do Internetu, by poczytać wiadomości. I moim oczom ukazał się napis „Tragedia w Smoleńsku, nie żyje para prezydencka”. Czytając dowiedziałam się, że oprócz państwa Kaczyńskich na pokładzie samolotu było mnóstwo polityków oraz innych ludzi lecących na uroczystości Katyńskie. Nie podaję ilości osób, które zginęły, ponieważ nie wiem dokładnie, media podają różne wersje. Jednak jestem w szoku, współczuje bardzo rodzinom...żal, wielki niewypowiedziany żal.

piątek, 9 kwietnia 2010

Rozmaitości

Witajcie kochani!
Cieszę się, że podobała Wam się wczorajsza bajka. Wiem, że niektórzy myśleli, że ja jestem jej autorką. Nie nie...wygrzebałam ją z netu. Owszem mogłabym coś napisać własnego. Jednak ciągle brak czasu, a notki piszę spontanicznie i często nawet nie myslę, że mogłabym cos jeszcze stworzyć, dodać od siebie. No może kiedyś się doczekacie.

Mój remont stanął w miejscu. Sprawa niedojadana, czekam na fachowca. Wkurza mnie to, bo nie mogę się odnaleźć, wszystko mam w rozsypce jedne rzeczy w kuchni inne w dużym pokoju a jeszcze inne...ach męczy mnie to już. No ale tak to jest jak się pewnych rzeczy nie dogada, a potem jest wielkie ale. I najlepiej „ty się nie martw przecież spać masz gdzie”. No fajnie – tylko nie samym spaniem człowiek żyje. Ja po prostu nie lubię bałaganu i chaosu. No ale mam nadzieję, że przetrwam do finału.

Czas tak szybko leci. Już niebawem połowa kwietnia. Za tydzień do koleżanki na imieniny idę i zastanawiam się co mam jej kupić. Osobie, która wszystko ma a też byle czego nie chce. Nawet nie pasowałoby mi pójść do niej z jakimś porcelanowym bibelotem, czy byle serwetką. Nie wiem – pustka w głowie. Trzeba będzie się przejść po sklepach i pomyśleć. Co by tu kupić.

I jutro znów weekend. Czy to dobrze? Sama nie wiem.

czwartek, 8 kwietnia 2010

Bajka o zasmuconym smutku



Po piaszczystej drodze szła niziutka staruszka.
Chociaż była już bardzo stara, to jednak szła tanecznym krokiem,
a uśmiech na jej twarzy był tak promienny, jak uśmiech młodej,
szczęśliwej dziewczyny. Nagle dostrzegła przed sobą jakąś postać.
Na drodze ktoś siedział, ale był tak skulony, że prawie zlewał się z piaskiem.
Staruszka zatrzymała się, nachyliła nad niemal bezcielesną istotą i zapytała:
"Kim jesteś?" Ciężkie powieki z trudem odsłoniły zmęczone oczy,
a blade wargi wyszeptały: "Ja? ... Nazywają mnie smutkiem"
"Ach! Smutek!", zawołała staruszka z taką radością, jakby spotkała dobrego znajomego.
"Znasz mnie?", zapytał smutek niedowierzająco.
"Oczywiście, przecież nie jeden raz towarzyszyłeś mi w mojej wędrówce.
"Tak sądzisz ..., zdziwił się smutek, "to dlaczego nie uciekasz przede mną.
Nie boisz się?" "A dlaczego miałabym przed Tobą uciekać, mój miły?
Przecież dobrze wiesz, że potrafisz dogonić każdego, kto przed Tobą ucieka.
Ale powiedz mi, proszę, dlaczego jesteś taki markotny?" "Ja ... jestem smutny."
odpowiedział smutek łamiącym się głosem.
Staruszka usiadła obok niego. "Smutny jesteś ...",
powiedziała i ze zrozumieniem pokiwała głową. "A co Cię tak bardzo zasmuciło?"
Smutek westchnął głęboko.
Czy rzeczywiście spotkał kogoś, kto będzie chciał go wysłuchać?
Ileż razy już o tym marzył. "Ach, ... wiesz ...", zaczął powoli i z namysłem,
"najgorsze jest to, że nikt mnie nie lubi.
Jestem stworzony po to, by spotykać się z ludźmi
i towarzyszyć im przez pewien czas.
Ale gdy tylko do nich przyjdę, oni wzdrygają się z obrzydzeniem.
Boją się mnie jak morowej zarazy." I znowu westchnął.
"Wiesz ..., ludzie wynaleźli tyle sposobów, żeby mnie odpędzić.
Mówią: tralalala, życie jest wesołe, trzeba się śmiać.
A ich fałszywy śmiech jest przyczyną wrzodów żołądka i duszności.
Mówią: co nie zabije, to wzmocni. I dostają zawału.
Mówią: trzeba tylko umieć się rozerwać.
I rozrywają to, co nigdy nie powinno być rozerwane.
Mówią: tylko słabi płaczą. I zalewają się potokami łez.
Albo odurzają się alkoholem i narkotykami, byle by tylko nie czuć mojej obecności."
"Masz rację,", potwierdziła staruszka, "ja też często widuję takich ludzi."
Smutek jeszcze bardziej się skurczył. "Przecież ja tylko chcę pomóc każdemu człowiekowi.
Wtedy gdy jestem przy nim, może spotkać się sam ze sobą.
Ja jedynie pomagam zbudować gniazdko, w którym może leczyć swoje rany.
Smutny człowiek jest tak bardzo wrażliwy.
Niejedno jego cierpienie podobne jest do źle zagojonej rany,
która co pewien czas się otwiera. A jak to boli!
Przecież wiesz, że dopiero wtedy, gdy człowiek pogodzi się ze smutkiem
i wypłacze wszystkie wstrzymywane łzy, może naprawdę wyleczyć swoje rany.
Ale ludzie nie chcą, żebym im pomagał.
Wolą zasłaniać swoje blizny fałszywym uśmiechem.
Albo zakładać gruby pancerz zgorzknienia." Smutek zamilkł.
Po jego smutnej twarzy popłynęły łzy: najpierw pojedyncze,
potem zaczęło ich przybywać, aż wreszcie zaniósł się nieutulonym płaczem.
Staruszka serdecznie go objęła i przytuliła do siebie.
"Płacz, płacz smutku.", wyszeptała czule.
"Musisz teraz odpocząć, żeby potem znowu nabrać sił.
Ale nie powinieneś już dalej wędrować sam.
Będę Ci zawsze towarzyszyć, a w moim towarzystwie zniechęcenie już nigdy Cię nie pokona."
Smutek nagle przestał płakać.
Wyprostował się i ze zdumieniem spojrzał na swoją nową towarzyszkę:
"Ale ... ale kim Ty właściwie jesteś?"
"Ja?", zapytała figlarnie staruszka uśmiechając się przy tym tak beztrosko,
jak małe dziecko. "JA JESTEM NADZIEJA!"

środa, 7 kwietnia 2010

Sentymenty i remont

Witajcie moi mili!
Może na początek zadam Wam pytanie. Tylko proszę o szczerą odpowiedź. Czy nie nudzi Was ta moja codzienna pisanina, czy wolelibyście abym pisała raz na jakiś czas a konkretnie? Pytam, bo widzę, że co raz więcej moich znajomych odchodzi od pisania bloga co dziennie. No dla mnie to radocha, że mogę codziennie napisać. Ja nie jestem gadułą, oj nie, ale pisać uwielbiam no i to mnie gubi, że jak już zacznę to skończyć nie umiem. Tak więc czekam na szczerą odpowiedź na zadane przed chwilą pytanie.

Jak już wczoraj wspominałam, ostro przygotowuje sie do remontu. Z szaf juz wyleciało sporo rzeczy, no i mebelki prawie też są wyniesione. Tak sie cieszyłam, tak pragnęłam, aby ten remont sie w końcu zaczął. A jednak, kiedy zobaczyłam jak tato z bratem rozkręcają meble na części i wynoszą...od razu mnie scięło...mina zrzedła, oczy zrobiły się szkliste i tylko uciekłam do łazienki by moi nie widzieli, że płaczę.
Ja nie wiem taki dzik ze mnie. Tak samo było jak znalazłam w szafie worek moich starych maskotek. Wiadomo, zniszczone toto do niczego się nie nadaje. I mama mówi - daj to pójdę do piwnicy to spalę...a ja no oczywiście w płacz, choć jednak Iva mówiła, że tak, że wiadomo nic mi z tego, a druga Iva, że szkoda, ze takie ładne, że pamiatki...no i na razie lezy woreczek w piwnicy. Ale już mówiłam mamie, że ma to spalić a sie mnie więcej nie pytać.
No bardzo sie przywiązuję do rzeczy, do ludzi, do wszystkiego. O taka ja i nic na ro się nie poradzi.

Na warsztatach dziś robiliśmy przystawki. Były koreczki i jajeczka z majonezem slicznie udekorowane. wiadomo przez kogo!? Aż byłam zadowolona z tych jajeczek. Bo każde było oblane majonezem, a do tego na każdym jajku tzn połówce lądowała drobno pokrojona papryczka i ogórek. Ach smacznie było.
Zaś koreczki robilismy z oliwek, papryki, żółtego sera, jabłuszka i ogórka. No też niczego sobie. Mniam,

To tyle na dziś. Czekam na odpowiedź na zadane na początku pytanie no i na komentarze. Coś słabo ostatnio piszecie. Może ja przynudzam. Wiem, że bywało lepiej.

wtorek, 6 kwietnia 2010

Wreszcie po świętach

Nie macie pojęcia jak ja się cieszę, że te święta sie nareszcie skończyły. Może ktos mi powiedzieć, że nie wiem co piszę, że mam sie dobrze, że nie ma żadnych zmartwień...
Tu nie chodzi o to, bo za zwyczaj lubie takie dni rodzinnych nasiadoówek, ale te były dla mnie jakieś trudne.
Wczoraj atmosferka odrobinę była lepsza. ale nie za różowo, a ja nie potrafie udawać. Po południe znowu spotkalismy sie z rodzinką. Tylko, że tym razem to tato chciał się "odwdzięczyć" i upic wujka. A tu sie okazało, że przyjechali autem i z picia nic nie wyszło. No i dobrze, ja się bynajmiej cieszę. Po za tym ja nie miałam wczoraj totalnie humoru, a moja kochana ciocia cały czas mi dogadywała, że jestem naburczona, że cos tam...a mnie to tak bolało i denerwowało. No ale głupia Iva trzymała to wszystko w sobie, nie umiała odpyskować. Dziwie się tylko mammie, która na jej docinki też nie reagowała.

Wieczorem byłam taka zdołowana, że zaczęłam sobie wyciągać rzeczy z szaf. Wiele nie zrobiłam i postanowiłam, że dzis zostane w domu i będę robić.

Jednak pojechałam dzis na warsztaty. Było fajnie, odreagowalam wolne dni. A po przyjeździe do domu zobaczyłam...w moim pokoju jden wielki bałagan. Jak ja się ucieszyłam, że moi rodzice sami zaczęli mi z szaf wynosic. Jejku, remont blisko hurra!! Na razie jest wielki bałagan, ale wiem, ze kiedys będzie slicznie i to mnie bardzo cieszy.

Masz rację Zimbabwe, że alkohol jest przyczyną wielu nieszczęść w rodzinach. No u mnie jeszcze się go az tak na umór nie pije. ale wiem cos o tym, znam tego przypadki. No niestety wszystko jest dla ludzi, ale trzebo wiedzieć, kiedy powiedzieć STOP.

poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Świętowania ciąg dalszy

Witam serdecznie w II święto Wielkanocne!
Nie udało mi się wczoraj notki napisać, za co bardzo Was przepraszam. Kiedy mogłam to uczynić, pomyślałam, że jeszcze jest czas, że napiszę wieczorem, po całym dniu.
Niestety wieczorem nie miałam możliwości napisani notki, bo miałam ograniczony dostep do komputera. Smutne to, to, że z najbliższymi nie można się dogadać. No ale cóż, bo przecież „to ja jestem panem i władco, a ty, korzystaj z mojego dobrego humoru i łaski, że ci pozwolę na pół godziny wejść na komputer”. Smutne to, i co to znaczy pół godziny! No ale tak to jest jak się nie rozumie, ze ja nie gram tylko robię wiele wiele innych rzeczy. No cóż nie uświadamiam, bo i tak nikt by tego nie zaakceptował. Kto wie, może bym wcale dostępu do nietu nie miała . Smutne to, ale prawdziwe i bardzo bolesne. Nie miałam tego pisać, wszak święta i radość powinna panować. U mnie jakos tej radości nie ma.

W sumie wczorajszy dzień, ogólnie rzecz biorąc udanym mogę nazwać. Rano przeżyłam piękną Rezurekcję. Śliczna to była msza święta. Choć wstać tak bardzo się nie chciało. Jednak przeżycie niesamowite. Kiedy szło się do kościoła na 6.00 delikatnie zaczynał wstawać świt. Jednak było jeszcze szaro, ponuro, jedynie ptaki pięknie głosiły swym spiewem radosną nowinę. Na początku mszy procesja trzykrotna do okoła kościoła, obwieszczająca, że Pan Zmartwychwstał. I takie uderzenie – wychodzi się z kościoła w piękny dzień, cudowne słoneczko, a jeszcze przed kilkunastoma minutami był mrok.

Bo pogoda była wczoraj piekna. Po południu poszłam z rodzicami na cmentarz, a potem do rodzinki na kawkę. No i byłoby wszystko ok. Tylko na stole pojawił się alkohol. No i wszystko ok., bo on dla ludzi przecież jest. Jednak wujek nie pił bo chory, a kazał swojemu zięciowi i synowi polewać moim rodzicom. Rozumiem jednego, dwa, no trzy. Ale kolejki były bardzo częste. Rodzice mówili, że już nie chcę,, ciocia też nie. No to dawaj zmuszac mojego tatę, a jeszcze jednego...no to jeszcze...i jeszcze. Spokojnie nikt się nie opił. Jednak było to niesmaczne. Nie podoba mi się takie wmuszanie i jeszcze dogadywanie od strony wujka „bo jutro nie przyjdziemy”, „bez łaski”, „może mu nie smakuje”. Nie cierpię takiego czegoś, tym bardziej, że tato jest osobą starszą, choruje na nadciśnienie, wiadomo róznie być może. Po drugie też mógłby odmówić, powiedzieć nie i koniec. No ale niestety, jeśli jest wódka, kilka kolejek...to nie ma po chwili już umiaru.

W ogóle przez cały wczorajszy dzień były jakieś sprzeczki w domu. Ja już nie wiem co robić, aby było dobrze zgodnie itp. Obojętnie co powiem wszystko jest złe, komentowane, obrażanie mnie. A ja nie umiem już normalnie reagować. Tak często mam dosyć wszystkiego naprawdę. No i boję się odezwać. Bo wiem, że znowuż będzie cos nie tak.

Eh, myslę Ewo, że rozumiesz już dlaczego wczoraj nie mogłam z Tobą rozmawiać!

Dziś sprawdziła się prognoza pogody, od rana leje deszcz. Ale to mi nie przeszkadza. Byłam już w kościółku i mam tylko nadzieję, że dzisiejszy dzień będzie lepszy niż wczorajszy.

Pozdrawiam serdecznie.

sobota, 3 kwietnia 2010

Iście świątecznie

Moi mili!!
Mamy już schyłek Wielkiej Soboty. Po wczorajszym zimnym, ba nawet snieżnym dniu dzisiaj mamy piękną pogodę. Może nie jest upalnie, ale jest ciepło i słonecznie.

Rano jeszcze w domku miałam troszkę roboty. Wiadomo sprzątanie, potem sałatkę jarzynową z mamą robiłam. Kiedy uporałam się z robotą wyszykowałam koszyczek i na
13 - tą poszłam z mamą do kociółka poswięcić potrawy. W moim koszyczku tradycyjnie znalazło się: kiełbaska, sól, baranek z masła, babeczka, pomarańcz i jajeczko (jedno bo na drugi dzień zimne nie dobre :-)), co tam jeszcze było...a o chlebku bym zapomniała i kilka jajeczek czekoladowych do dekoracji. W kosciele dosyć długo posiedzielismy bo oprócz swięconki była też godzinna adoracja przy grobie Pana Jezusa.

Po przyjsciu do domku udałam się z rodzicami na okoliczne cmentarze - do moich babć i dziadków porozwozić znicze. A ostatni etap to była kawka u mojej cioci.

Teraz już jestem w domu, moja mama cos tam jeszcze szykuje w kuchni, ale ogólnie rzecz biorąc już luz i radosć.

Jutro idziemy na Rezurekcję - hurra! Zawsze bardzo mi zależało aby być na tej mszy no i teraz się to uda. Troszkę przeraża wstawanie o piątej rano. Ale co tam! Dla Bozinki człowiek zrobi wszystko.

Miłego swiętowania życzę!

Życzenia

piątek, 2 kwietnia 2010

To już pięć lat

Witajcie!
Wielki Piątek – dzień postu, pokuty, żalu. Dziś obchodzimy dzień Męki Pańskiej. W kościołach dziś nie odprawia się mszy świętej. Wieczorem jest uroczyste nabożeństwo, podczas którego będzie adoracja Krzyża i przeniesienie Pana Jezusa do grobu..
Dziś też obowiązuje post ścisły, a tu tyle smakołyków w domu się szykuje.



Dzisiejszy dzień jest także dniem wyjątkowym z powodu piątej rocznicy śmierci Papieża Jana Pawła II. Bowiem Papież zmarł 2 kwietnia 2005 roku o godzinie 21.37, Pamiętam ten dzień jak dziś i nie chce mi się wierzyć, że od tamtych chwil minęło już tyle lat.
Owej soboty byłam zmęczona, nawet wiem, że źle się czułam i po godzinie 20 tej poszłam się kąpać i spać. Nim jednak to uczyniłam zeszłam jeszcze chwilę zobaczyć, co media podają o zdrowi Karola Wojtyły. A tam, na czerwonym pasku było napisane, że stan Papieża jest ciężki, ale stabilny. Więc pomyślałam – Ojcze Święty to nie możliwe abys miał odejść, to nie możliwe, aby miało skończyć się Twoje cierpienie. Tyle wytrzymałeś trudów, chorób, zniesiesz i to cierpienie, dasz radę, wytrzymasz...modliłam się w ciszy tymi słowami.
Niestety nagle ze snu budzi mnie tato, który mówił, że to już koniec, nie ma Papieża Polaka. Nie zdawałam sobie sprawy ze słów taty. W takim niedowierzaniu tkwiłam do rana. Niestety...to była prawda.
Nigdy nie byłam na żadnej pielgrzymce Karola Wojtyły, nie sledziłam też aż tak bardzo Jego homilii. Ale kiedy go zabrakło, czułam, że straciłam kogoś bardzo mi bliskiego – Ojca, przyjaciela...
Bardzo przeżyłam odejście Jana Pawła II. Cały tydzień aż do pogrzebu był dla mnie bardzo ciężki. A sam pogrzeb – choć oglądany na szklanym ekranie wywoływał we mnie ogrom emocji, tak jakbym stała nad grobem kogos bliskiego.

Wierzę Ojcze Święty, że spoglądasz z Domu Ojca i nie pozwolisz mi zginąć. Cieszę się, że jestem dzieckiem Twojego pontyfikatu.

Z okazji tej okrągłej rocznicy zrobiłam litera. Nie wiem, czy Wam się podoba. To moje pierwsze poczynania w zabawie z fotografią.

czwartek, 1 kwietnia 2010

Wielki Czwartek



Nadszedł dla mnie najpiękniejszy dzień w okresie Wielkiego Postu. Dziś jak uczniowie przed wiekami, spotykamy się z Panem Jezusem w Wieczerniku i pochylając nisko głowy dziękujemy Mu za ustanowienie Najświętszego Sakramentu, dziękujemy również za to, że to właśnie w Wielki Czwartek Pan Jezus ustanowił sakrament Kapłaństwa. Na dzisiejszej mszy świętej radość będzie się mieszała ze smutkiem. Do połowy nabożeństwa będzie brzmiała hosanna! A później cichy łoskot kołatek oznajmi że Pan Jezus został wydany przez Piłata i, że śmierć Jego jest bliska. Cudowna jest liturgia dzisiejszej mszy świętej.