wtorek, 6 kwietnia 2010

Wreszcie po świętach

Nie macie pojęcia jak ja się cieszę, że te święta sie nareszcie skończyły. Może ktos mi powiedzieć, że nie wiem co piszę, że mam sie dobrze, że nie ma żadnych zmartwień...
Tu nie chodzi o to, bo za zwyczaj lubie takie dni rodzinnych nasiadoówek, ale te były dla mnie jakieś trudne.
Wczoraj atmosferka odrobinę była lepsza. ale nie za różowo, a ja nie potrafie udawać. Po południe znowu spotkalismy sie z rodzinką. Tylko, że tym razem to tato chciał się "odwdzięczyć" i upic wujka. A tu sie okazało, że przyjechali autem i z picia nic nie wyszło. No i dobrze, ja się bynajmiej cieszę. Po za tym ja nie miałam wczoraj totalnie humoru, a moja kochana ciocia cały czas mi dogadywała, że jestem naburczona, że cos tam...a mnie to tak bolało i denerwowało. No ale głupia Iva trzymała to wszystko w sobie, nie umiała odpyskować. Dziwie się tylko mammie, która na jej docinki też nie reagowała.

Wieczorem byłam taka zdołowana, że zaczęłam sobie wyciągać rzeczy z szaf. Wiele nie zrobiłam i postanowiłam, że dzis zostane w domu i będę robić.

Jednak pojechałam dzis na warsztaty. Było fajnie, odreagowalam wolne dni. A po przyjeździe do domu zobaczyłam...w moim pokoju jden wielki bałagan. Jak ja się ucieszyłam, że moi rodzice sami zaczęli mi z szaf wynosic. Jejku, remont blisko hurra!! Na razie jest wielki bałagan, ale wiem, ze kiedys będzie slicznie i to mnie bardzo cieszy.

Masz rację Zimbabwe, że alkohol jest przyczyną wielu nieszczęść w rodzinach. No u mnie jeszcze się go az tak na umór nie pije. ale wiem cos o tym, znam tego przypadki. No niestety wszystko jest dla ludzi, ale trzebo wiedzieć, kiedy powiedzieć STOP.

Brak komentarzy: