Najmilsi!!
Witam Was bardzo serdecznie po trochę przydługawej nieobecności. Ale tak to jest, że albo się nie ma czasu, albo się ma chandrę:-). Nie, ja nie żartuję, ale u mnie ostatnio huśtawka nastrojów. Może jednak opowiem wszystko po kolei.
Jak wspominałam ostatnio, od poniedziałku do środy mieliśmy gości - przyjechała moja kochana ciocia. Z tej tez racji nie jeździłam na warsztaty. Było super, ciocia zawszeposwięca mi duzo czasu - czyta mi a także gramy maniakalnie w scrable w internecie i robimy wiele wiele innych ciekawych rzeczy:-). Muszę powiedzieć, że pogoda nawet dopisała, więc dużo spacerowałyśmy...poprostu zawsze nie mogę się doczekać kiedy nas odwidzi. Ale wszystko co dobre się skończyło w środę.
Czwartek i piątek z racji święta miałam wolny, tak więc troszkę sobie porobiłam porządki, ponadrabiałam meilowe zaległości itp.
A dziś odwiedziła mnie koleżanka Karina. Poznałam ją latem w G. Karina dzwoniła do mnie w piątek i tak się zgadałysmy, że postanowiła mnie odwiedzić. Wiecie co, tak żadko ktoś znajomy do mnie przyjeżdża, że do końca nie byłam pewna czy przyjedzie. Ale była...pogadałysmy sobie za wszystkie czasy, wypłakałysmy w rękawy. Karina też jest osobą niepełnosprawną, a mało tego, to boryka się jeszcze z innymi problemami. Naprawdę nie mogłyśmy się nagadać. Tak naprawdę mieszka ona niedaleko, ale w tej chwili jej dom jest za granicami Polski.
I co, wydaje się że mam sielskie życie, że powinam być usmiechnięta, szczęśliwa. Czy jestem? Niby tak, ale tak naprawdę co chwila ktoś z domowników ma do mnie o coś żal, pretensję, i są to bzdety. Mam też masę swoich prywatnych problemów, na temat których nie mam z kim na codzień pogadać. I to się zbiera, ja sobie z tym nie radzę, stąd te moje chandry i załamania. Poprostu czasem jest mi tak ciężko, że tylko siadam i ryczę. Na pozór każdemu się wydaje że właśnie jestem szczęśliwa itp, a tak na prawdę...nie chcę na forum sie nad soba użalać, zresztą juz teraz bym nie umiała. Za duzo rzeczy w sobie trzymam, a komu mam się wygadać?? Mam sporo znajomych na gg, ja Was wszystkich kocham, bardzo cenię, ale na pewne pytania nie umiem odpowiadać, nie umiem opowiadać, co u mnie skoro u mnie ciągła monotonia, a do tego chandra. Dlatego bardzo przepraszam Was jesli czasem rozmowa się nie klei.
Jestem Wam bardzo wdzięczna za wszystko, a przede wszystkim za to, że jesteście ze mną.
Dziwi mnie jedna rzecz. Od kilku dni meiluję z jedną osobą, "prostując jej kręgosłup". Ma ona bardzo poważne problemy, jest zagubiona...ale to nie ważne. W każdym razie staram się jej pomódz, dowartościować i mam nadzieję, że troszkę mi się to udało, z czego bym się bardzo cieszyła. Lecz to mnie właśnie dziwi, że komuś potrafię pomódz, a sama z wielemo sprawami nie umiem sobie poradzić. Pewnie tu też dużo robi brak bratniej duszy, takiej psiapsióły od serca. Bo to wszystko działa w jednym kierunku ja wszystkich kocham cenią, staram się pomagać rozwiązywać ich problemy, tylko, że do mnie jakoś mało kto reke wyciąga.
Wiem Zim, że Ty jesteś ze mną, i jeszcze raz za wszystko dziękuję. A powyższe słowa napisałam ogólnie. To są takie moja przemyslenia.
Oj ale się rozpisałam. Bywajcie!!