piątek, 26 kwietnia 2013

Chwilo trwaj!

Kochani moi!
Witam Was bardzo serdecznie w prawie letni już, piątkowy wieczór. Na pewno lada dzień się ochłodzi, bo tak podają prognozy meteo, ale póki co jest cieplutko temperatura sięga w dzień nawet ponad dwadzieścia stopni Celsjusza. Lubię taką pogodę, kiedy nie trzeba się zbyt ciepło ubierać a na dwór nawet można wyjść w samej bluzce.

Ten tydzień obfituje w bardzo fajne wydarzenia. I tak w poniedziałek i wtorek, była u nas ciocia - bardzo się na ten jej przyjazd cieszyłam, bo dawno jej nie widziałam. Jak zawsze było super, tylko krócej niż zawsze. Ponieważ zazwyczaj cioci pobyt u nas trwa dwie doby. No ale dobre i to.

Natomiast jutro rano jadę do moich znajomych do Bierutowa. Cieszę się ogromnie bo dawno się nie widzieliśmy. Lubię do nich jeździć, i moim marzeniem jest aby i oni w tym roku mogli mnie odwiedzić. Jednak czy to się uda? nie wiem bo zależy od wielu czynników. Jak wiadomo nie jest wszystko takie proste i tak jakby się chciało.

Na długi weekend planów nie mam. Nie chcę być złym przepowiadaczem ale prawdopodobnie na horyzoncie czają się zmartwienia, jednak nie myślę, na razie o tym. Na razie cieszę się i dostrzegam te piękne chwile nadchodzących dni, i niech one trwają!

A jak już o pięknych chwilach mowa, to piosenka "Dżemu jest tutaj niezbędna.:-)

niedziela, 21 kwietnia 2013

Niedzielnym przedpołudniem

Witajcie serdecznie!

Moi drodzy, z moim pisaniem bywa różnie, ale wiem jedno - systematyczności Lolka to ja się nigdy nie nauczę. Podziwiam tą dziewczynę, że zawsze ma co napisać i pisze prawie co dziennie. A ja - bu? też bym pisała, ale o czym jak monotonnie płynie czas, choć z drugiej strony podobno jak się chce pisać, to zawsze coś się napisze...sama nie wiem jak to w końcu ze mną jest.

Mamy wiosnę w pełni, choć ostatnie dwa dni są chłodniejsze, w piątek praktycznie cały czas siąpiło, padało. Jednak ja twierdzę, że i deszcz z umiarem ale jest bardzo potrzebny.

Ostatnio jakiś mam taki zastój ze wszystkim nic mi się nie chce, nie mam ochoty, potem i czasu i tak leci dzień za dniem. Fakt od poniedziałku by zdążyć na busa wstaję o 5.40 więc przychodzi popołudnie to padam, a co tu mówić o wieczorze. Siadam koło 20 tej do komputera, coś tam porobię, ludziska chcą pogadać, ja też, ale sił nie ma. Wiem, często kończę tak szybko, ale ja nie jestem nauczona takiego trybu życia. Choć sukces bo w piątek już się obudziłam przed budzikiem! Nie wiem jak to będzie liczę na to, że się przyzwyczaję,

Dziś o 8.30 byłam z rodzicami w kościele na niedzielnej mszy świętej. Jak zawsze było uroczyście. Od wczoraj trwa u nas nowenna do św.Floriana, bo to jeden z kilku patronów naszej parafii.  Na następną niedzielę mamy mini - odpust. Ale mnie nie będzie:-)). Jednak to temat na kolejną notkę.

Po powrocie wypiliśmy kawę, ja herbatę (oczywiście). Jako deser zrobiłam jogurt domowej roboty. Wczoraj kupiłam kubek jogurtu naturalnego, który wlałam do pojemnika. Do niego włożyłam wiśnie zaprawione latem zeszłego roku. Są to owoce bez pestek, zalane odrobiną wody - pyszne! To wszystko razem zmiksowałam i polałam do szklaneczek. Zostawiłam trochę jogurtu w pojemniku aby dosypać cukru pudru. Ja uważam, że ten jogurt  nie musi być słodzony bo jest to sama natura, lekko kwaskawy, no ale moi niektórzy domownicy uważają inaczej. Tego jogurta domowego można zrobić z każdymi owocami ze słoika. Jednak z wiśniami jest najlepszy. Polecam, bo szybko się robi i jest zdrowszy od tych kupnych jogurtów.

To tyle na dziś. Pozdrawiam serdecznie i życzę smacznego!

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Ciesz się na zapas...

Witajcie!!!

Może zacznę od tego, że moje zdrówko się poprawiło, pomogło sobotnio - niedzielne wylegiwanie w łóżku. Jedynie co, to to, że ja chyba naprawdę jestem alergiczką, bo kiedy chodzę po dworze to oczy mam załzawione, zaropiałe, obolałe, wyglądam jakbym nie wiem ile  z jakiego powodu płakała. Mam owszem w pogotowiu kropelki, ale tak naprawdę przy ataku mało one dają. Wiadomo, że kiedy już wiosna u nas się rozgościła, to przyroda wybujała ze zdwojoną siłą, toteż pyłków jest dużo więcej niż zawsze.  No ale nic się nie zrobi, trzeba będzie cierpieć i żyć dalej. Byle do przodu - prawda Judith?

Dziś byłam w mieście. U lekarza ok. To znaczy nie będzie nigdy dobrze, ale mogłabym rzec wizyta rutynowa.
Potem poszliśmy na miasto. Ktoś nam polecił nowy sklep dla puszystych. Tak więc ja się ucieszyłam, że nareszcie się obkupię, że w wiele rzeczy się zaopatrzę. A, że finansowo, to nie problem, bo gotówkę odłożoną na ten cel miałam. Idziemy, sklepik niepozorny, na szybie jest napisane "duże rozmiary, obniżka cen". Pomyślałam, super. No ale jak tylko tam weszłam, tak szybko wyszłam. Okazało się, że to jest obskurny, śmierdzący lumpeks. Ja wiem ludzie w takich sklepach też się ubierają, ale są to butiki przyjemne i czyste. A to...nie wiem czy ktoś coś tam w ogóle kupuje. Obeszłam jeszcze rynek z nadzieją, że może gdzieś coś znajdę, no ale niestety. Tylko ja się zastanawiam gdzie w naszym powiecie ubierają się grube baby:-) nie wszystko da się uszyć, z resztą to widać, co jest uszyte! Wchodząc do kilku sklepów - młode sprzedawczynie, pewnie w połowie nie wiedzące co jest a czego nie ma, z miną zaskoczenia i współczucia na moje pytania odpowiadają słowami "nie takich dużych to nie mamy" albo co mnie jeszcze bardziej wkurzyło - babka na siłę usiłowała mi wcisnąć spodnie XL, które na oko nawet mojej mamie nie byłyby dobre a co dopiero mi. Kiedy usiłowałam podziękować, powiedzieć, że nie, że to nie pasuję itd, to baba się jeszcze nadąsała i obraziła, że nie chcę nawet przymierzyć "matka z córką szuka, a same nie wiedzą czego chcą". Hm, my tam już wiemy, często na pierwszy rzut oka widać czy coś będzie dobre czy nie.

Po południu byłam na kawie poimieninowej u koleżanki. Było bardzo fajnie, złość na nieudane zakupy minęła. Myślałam, że to koniec pecha na dziś.

No niestety. W weekend miała nas odwiedzić moja ciocia. Ciocia, którą uwielbiam i tęsknię za nią strasznie. Miała przyjechać do nas przed świętami, ale wiadomo - pogoda. Ten weekend już był pewny na 100% i co? Okazuje się, że tym razem cioci coś nie pasuje. Wrrrr. Czy ja naprawdę nie mogę się cieszyć na coś co ma się wydarzyć? Już kiedyś tak było, że kiedy na coś tak bardzo czekałam, cieszyłam się, to się nie udawało.

I teraz znowu....!
Krzyczeć się chce  i płakać. Może to dla kogoś są bezdety, może mało ważne rzeczy, ale dla mnie to bardzo ważne. Ja jestem sama, owszem mam znajomych na wtz, ale to tylko tam, mam tu jedną znajomą ale widujemy się od święta. Więc taki przyjazd cioci, która przez trzy dni jest praktycznie do mojej dyspozycji to dla mnie święto. Mama odpoczywa, zajmuje się kuchnią. A my gramy w różne gry, spacerujemy, ciocia mi dużo czyta...no jest super. A teraz znowu czekać...jak długo? 
Po prostu mam pecha. Przepraszam, że taka długa notka, ale się rozpisałam, jednak kończę już bo płaczę z tej moje bezsilności.

Są kochani rodzice, ale oni mi tego wszystkiego nie zapewnią.  Ja potrzebuję towarzystwa, ja tęsknię za ludźmi.

Ps. Lolku dlaczego negujesz moje komentarze? Czy coś nie tak?

sobota, 13 kwietnia 2013

A,psik!

Witajcie kochani!
Piszę tę notkę, za oknem jeszcze widno a jest już grubo po 19 tej. Cieszę, się z tego, że jest już co raz dłużej widno i już nie mogę doczekać się ciepełka i czasu kiedy długimi godzinami będę przebywać z książką na dworze. Jeszcze trochę... Na dworze już na reszcie zrobiło się ciepło, no cieplej, wiosna w pełni. Moi rodzice zaczęli delikatne prace w ogródku, no i można zimowe kurtki zamienić na nieco cieńsze.

Tak wiosna w pełni, wszyscy dziś wylegli z domów na spacery, czy choćby porobić coś w obejściu, a ja...Ja leżę, trochę chodzę, znów leżę. Mam katar i to taki straszny, że koszmar, do tego stan podgorączkowy. Fakt do tego co do południa było jest dużo lepiej, ale mimo wszystko jeszcze mnie męczy, a do tego osłabienie. Zaczynam kaszleć i boję się tylko, abym znowu zapalenia krtani nie dostała, bo tak to wszystko często się zaczyna, a potem w nocy na pogotowie człowiek jedzie...Brrrr lepiej nie krakać, bo ja właściwie mam nadzieję, że do poniedziałku to mi minie.

Bardzo mi na tym zależy bo w poniedziałek jadę najpierw do lekarza, a potem na zakupy! Już się do czekać na nie nie mogę.

Ja to często łapię jakieś zarazki. Niby biorę witaminki, czasem jakiś tran, ale mało co to daje. No ale jak tu się nie zaziębić, kiedy na warsztatach co trzecia osoba przeziębiona. Już chwilami nie mam sił, jeszcze kilka lat wstecz jak ktoś był przeziębiony to instruktor monitował tą sprawę, czy to kartką czy telefonem do rodziców i uczestnik już nie przyjeżdżał. Kilka dni posiedział w domu i wracał zdrowy i nie zarażał innych. A teraz? to nikogo nie obchodzi. Fakt w pracy przez głupie przeziębienie nie dostanie się wolnego. Ale to nie zakład pracy tylko zbiorowisko osób niepełnosprawnych  i wielu z nas naprawdę szybko łapie zarazki.  Jest też taka dziewczynka, u której każde przeziębienie kończy się szpitalem. Ja rozumiem jesteśmy dorośli, ale czasem trzeba zwrócić uwagę. Bo tam gdzie się chce, to traktuje się nas jak dorosłych, a gdzie nie to jak dzieci. Ale to już inna opowieść.

Pozdrawiam serdecznie.

wtorek, 9 kwietnia 2013

Wiosna idzie!!

Witajcie moi drodzy.
Witam Was  bardzo serdecznie we wtorkowy wieczór. Mamy już wiosnę, hm to nie nowość bo teoretycznie jest ona od 21 marca. Jednak teraz jest kwiecień, nareszcie śnieg topnieje, a przede wszystkim robi się cieplej, a to mnie bardzo cieszy. 

Ja tam bynajmniej czuję już wiosnę. A czuję ją w swoich oczach, które od wczoraj mnie bolą, ropieją i łzawią. Chwilami jest lepiej ale nie do końca. Obkupiłam się dziś w zapas kropli do oczu i zostawiłam w aptece nie małą sumkę. Ja nie jestem alergikiem, choć testy miałam robione za dziecka, no ale...Mimo, że czasem dokuczają mi jakieś pyłki że cierpię, że boli, ale kocham wiosnę i niech już będzie taki ciepło jak to powinno wiosną być.

Wczoraj na warsztatach mieliśmy bardzo ciekawe zajęcia. Otóż pokazywano nam jak robić pedicure (chyba dobrze napisałam:-)). A mianowicie jak dbać o paznokcie, od obcinania piłowania po malowanie. Dowiedziałam się wiele ciekawego, a znajomi moi mogą i już to pewnie zrobili zobaczyć nasze/moje poczynania na jednym z portali społecznościowych. Na koniec zajęć mogliśmy sobie popróbować malowania wzorków na tipsach. Nie jest to takie proste jak się wydaje! Zajęcia te były bardzo ciekawe wniosły dużo radości, szkoda tylko, że na jedną osobę przypadają tylko jedne takie zajęcia, no ale nic to i tak fajnie, że mogłam w nich brać udział.

Nie wiem Słoneczka co Wam jeszcze napisać. Dzień za dniem szybko mija, już połowa kwietnia niebawem. A ja znowu już czas odliczam do czerwca, do wyjazdu nad moje morze do kochanego Pobierowa. Może kogoś dziwie, że co roku jadę w to samo miejsce, ale mi i moim bliskim to nie przeszkadza. Wiemy już bynajmniej co gdzie jest, nie trzeba szukać, tylko "zająć się" odpoczynkiem. Ha ha pokusiłam Was pewnie troszeczkę co?

Trzymajcie się!!

środa, 3 kwietnia 2013

Kwiecień plecień...

Witam Was bardzo serdecznie w poświąteczną środę.

Tydzień temu szykowaliśmy się do Wielkanocy, a dziś po świętach pozostały tylko wspomnienia.  Mi one minęły bardzo szybko. W pierwsze święto tradycyjnie zjawiła się bliska rodzinka, a w drugie, już kameralnie odpoczywaliśmy. 

Właśnie w Lany Poniedziałek oglądałam film pt.:"Pokłosie". W sumi e sceptycznie nastawiłam się do niego, bo wiadomo tematyka wojenna itp, więc nie miał wg mnie być ciekawy. A był, i to bardzo. Jest to film opowiadający o wyginięciu Żydów...i nic więcej tutaj powiedzieć nie mogę, bo musiałabym zdradzić fabułę filmu. Powiem Wam tylko, że film jest bardzo ciekawy, wciągający ale hm nie należy do luźnych, fajnych filmów. Mimo wszystko warto, potem nasuwa się wiele refleksji...no jestem pod wrażeniem, polecam.

Były święta Wielkiej Nocy, po których każdy się spodziewał, że będzie już wiosna, że będzie cieplej itd itp, a tu nic, ciągle opady śniegu. Jak zaczęło sypać w niedzielne popołudnie, tak skończyło w poniedziałek rano. Nie wiem co to się dzieje z przyrodą, gdzie wiosna. Z jednej strony nie mam już nadziei na to, że będzie lepiej. Jednak z drugiej strony, no musi być lepiej!! Aż się boję myśleć, w końcu to jest kwiecień. Wiadomo - kwiecień plecień bo przeplata trochę zimy trochę lata. Jednak jak na razie to przeplata nam samą zimę.  Horror jakiś czy co?

Pozdrawiam serdecznie i liczę na to, że z następnym postem pogoda będzie lepsza.