poniedziałek, 30 lipca 2012

Wieczorową porą

Kochani!
Witam Was bardzo serdecznie w pogodny lecz chłodny poniedziałkowy wieczór. Za oknem już ciemno,  niestety dni są co raz to już krótsze, co prawda jeszcze aż tak bardzo nie jest to zauważalne, ale no prawda jest jedna mimo wszystko jesień idzie. Tak więc cieszę się latem, póki jest.

Skoro lato, to przetwory tak więc robię z mamą sporo różnych przetworów - dziś przygotowywałyśmy ogórki i buraczki. Lubię takie przesiadywanie w kuchni, tylko martwię się o mamę, bo ostatnio trochę zdrowie się jej sypie. Z resztą nie tylko jej, mi też.
I to mnie tak niepokoi bardzo, bo do końca nie wiemy co nam jest i w ogóle...mało tego, kiedy mama źle się czuje to ja to strasznie przeżywam, wiem pewnie za bardzo, żebym to jeszcze wsparcie jakieś miała ale tato tego nie rozumie, jeszcze marudzi, że się rozklejam, a brat...ach o nim to w ogóle nie chce mi się rozmawiać. Dobrze, że mam Was, ale to też tak nie do końca, bo i nie chcę tutaj czy też prywatnie ciągle Wam narzekać i tak jakoś nawet nie potrafię, ten smutek i ból we mnie siedzi. Jak już wspomniałam , jakby tego było mało, to sama też ostatnio nie czuję się dobrze. 

Na wsi żniwa rozpoczęły się na dobre. Jeszcze przed chwilą słychać było kombajn i traktory powracające z pól..kocham ten letni ruch na wsi, szum zboża zsypywanego do stodół, chodząc po wsi wyczuwa się też nerwową atmosferę wśród ludzi, bo wszyscy chcą zdążyć przed deszczem...i mimo wszystko, że oczy często mi łzawią i bolą, bo w powietrzu mnóstwo kurzu od zboża, to kocham ten czas. Co prawda my nie posiadamy ziemi, ale tą atmosferę doskonale się odczuwa.

Nie wiem, coś jeszcze miałam napisać, no ale nie pamiętam. To nic pozdrawiam serdecznie i do kolejnej notki!!

piątek, 27 lipca 2012

Dziękuję

Kochani moi na wstępie dziękuję Wam bardzo serdecznie za dobre słowa i życzenia urodzinowe. Co do wyglądu bloga - mi się on bardzo podoba, ale to to już trzeba dziękować Kali. Ja powiedziałam:"zrób coś ładnego, letniego, Ty wiesz o co mi chodzi, i wiem, że będzie super" no i tak też jest! Kalu ja to w ogóle muszę Ci za wiele rzeczy się odwdzięczyć, tylko jak? Tylko powiedz a ja już działam.

Moje zdrówko wróciło do normy, ale ciągle jestem na diecie, bo nie wiem, wolę nie myśleć co to było, wymęczyło okropnie, a co najgorsze to tak ostatnio często mnie nawiedza , ale mam nadzieję, że teraz to już spokój będzie. Tylko muszę trochę pouważać z jedzonkiem.

Wczoraj miałam urodziny. Dzień w sumie udany, tylko troszkę smutne bo nie wszyscy pamiętali i co najbardziej boli to nie pamiętała moja ciocia, osoba, z którą mam kontakt praktycznie co dziennie. Tylko pytanie nie pamiętała? czy nie chciała pamiętać? Niestety jest to osoba, którą bardzo lubię, ale która ma wiele "za uszami"...nie chcę się rozpisywać ale trochę nie tak; skoro co dziennie potrafiła przyjść na kawę bez zaproszenia, a wczoraj też mogła, tym bardziej że jak byłyśmy u niej we wtorek, to mówiłam, że w czwartek na kawę zapraszam...no ale co zrobić. Nie chodzi mi tutaj o jakieś prezenty, ale tylko o to, że w tym szczególnym dniu jej nie było.

Dziś rozpoczyna się olimpiada w Londynie. Ja nie należę do osób, które interesują się sport i mają zamiar śledzić całą olimpiadę. Jednak będę śledzić poczynania naszych - trzymam kciuki!!! Mam nadzieję, że będzie lepiej niż na Euro, choć tam też trzymałam!!

Zimbabwe bardzo serdecznie dziękuję za upominek!!!:-)))

Pozdrawiam serdecznie!

środa, 25 lipca 2012

Chora

Witam serdecznie.
Wczoraj miałam napisać notkę, no ale jakoś tak wyszło, że nie usiadłam do napisania. Notka też miała mieć zupełnie inny temat, ale o tym jeszcze kiedyś napiszę.

Jutro moje urodziny. W zasadzie nie lubię tego dnia, bo przypomina on mi o tym, że czas biegnie, lata lecą...i tak jakoś robi się człowiekowi źle na duszy. Jednak cieszyłam się na to świętowanie z dwóch powodów - po pierwsze moja mama upiekła pyszne ciasto, po za tym jutro ma przyjechać kilku gości no i ma być fajnie.

Fajnie może i będzie, tylko, że ja pewnie na sucharach pojadę. Eh, już wczoraj pobolewał mnie brzuch. Nic specjalnie mi nie było ale jednak zrobiłam sobie trochę postu, choć już wieczorem jadłam prawie, że normalnie. Dziś cały dzień mogłam o nim zapomnieć, ale późnym popołudniem znowu się zaczęło, tylko że dosyć dziwnie i pomyślałam, że to dyskomfort z głodu. Tak więc zjadłam posiłek, praktycznie taki sam jak i inni i się zaczęło...od godziny 20 tej do 21.00 przesiedziałam w wc, strasznie mnie goniło, a do tego okropne wirowanie, burczenie...nie życzę nikomu takich problemów. Fakt, że teraz, mam nadzieję, na dobre mi minęło, że dobry Pan Bóg wysłuchał moich błagań, no ale wiem jedno, na pewno tych wszystkich smakołyków nie spróbuję. Eh, a tak się cieszyłam :-(.

poniedziałek, 23 lipca 2012

Myślę,że tym razem na dobre...

Kochani witam Was bardzo serdecznie po bardzo długiej przerwie. Przepraszam Was, bo wiem, że się martwiliście i czekaliście na nowe notki. Jednak różnie to bywało i pewnie jeszcze bywać będzie - upadki i wzloty:-), ale mam nadzieję, że będę tutaj częściej zaglądać, bo naprawdę zatęskniłam już za Wami i pisaniem. A tym bardziej teraz kiedy to Kala kochana moja zrobiła mi tak śliczny wystrój bloga, to aż się chce pisać.

Mamy lato, lipiec chyli się ku końcowi. Rodzice wspominają, że dawniej to o tej porze żniwa były w pełni. Jednak dziś, jakoś bardzo spokojnie na wiosce. No ale co się dziwić pogoda bywa różna, to i zboża wolniej dojrzewają. Ach to lato, kocham te ciepłe dni, których póki co nie było za wiele, zaś te co były umęczyły strasznie duchotą. Niestety taki to urok polskiego lata, że jak już są upały, to wiadomo, że będą gradobicia i burze. A tego to ja bardzo nie lubię. Tym bardziej teraz, kiedy to co raz częściej nawiedzają Polskę trąby powietrzne. Nie wiem co dzieje się z tym naszym światem, klimatem,bo przecież do niedawna o takich anomaliach to słyszało się owszem, ale gdzieś tam...na świecie. Gdyby te upały nie miały żadnych takowych konsekwencji to bym się bardzo cieszyła, bo ja tam ciepłolubna jestem.

Ja mam od połowy lipca do połowy sierpnia wolne. Spędziłam trzy bardzo udane dni u cioci w O. Cieszę się, że mogłam pojechać, gdyż na ten wyjazd czekałam rok, a o mały włos mogłoby do niego nie dojść, ale o tym w osobnej notce. Było super, mimo, że pogoda bardzo chciała postraszyć nas, ale i tak bardzo dużo spacerowałyśmy...eh te kilka dni to coś pięknego, tego nie da się opisać.

Po za tym sezon ogórkowy, tak więc zaprawiam ogórki i różne owoce. Zima będzie długa, tak więc będzie co wyciągać:-).

No to tyle na dziś. Do kolejnego wpisu...myślę, że niebawem !