środa, 30 listopada 2011

Smutny koniec miesiąca

Witajcie!
Listopad dobiega już końca.już jutro rozpoczyna się grudzień. Jednakże nikt nie spodziewał sie, że ostatnie dni listopada będą dla mnie tak bolesne.
Otóż od poniedziałku już jeżdżę na warsztaty. Jeżdżę, ale panuje tam totalny smutek i przygnębienie. Otóż zostały zwolnione nasze dwie instruktorki kochane dziewczyny!! Były z nami przez dziesięć lat...nie wiemy dlaczego zostały zwolnione,  Nie jest to dla mnie, ba dla nikogo zrozumiałe, bo gdyby były jakieś nie wiem nie kompetentne, ok rozumiem. Gdyby na to "zasłużyły"! ale tak? Dziesięć lat do czegoś zobowiązuje!! Beznadzieja, a osoby, którym to wszystko zwisa, bądź, które nie rozumieją - bo tak naprawdę nikt nie zrozumie nas - którzy przez dziesięć lat byli na wtz, którzy się zżyli co czują. Banalnie głupie są stwierdzenia typu: nie smućcie się, tyle piękna na świecie, taka ładna pogoda itp...Niby od jutra mają przyjść dwie nowe panie. Jednak, choćby były nie wiem jak miłe to nikt nie zastąpi tych co odeszły. Poprostu nikt. Przykro tak bardzo boli.
Dlatego Aldi wczorajszy mój wiersz, dlatego wiesz, nie chciałam komentować..bo tutaj nie ma słów, bo to tak bardzo boli.

To wydarzenie zaćmiło radość rozpoczynającego się Adwentu - najpiękniejszego jak dla mnie okresu w roku liturgicznym!! Strasznie kocham ten czas przed Bożym Narodzeniem. Jednak teraz ból powstały na skutek czyjegoś "widzimisię", niesprawiedliwości, może zloślwości, nie potrafi mi się w pełni cieszyć nadchodzącymi świętami.



Tak wielka jest niesprawiedliwość na świecie. Nie liczy się zwykły człowiek, a ludzie dla siebie są jak dzikie zwierzęta. Okropne! Świat zwariował!!
Jak można się nie smucić, nie płakać, przejść nad tym do codzienności. Fakt czas rany zagoi, ale to nie będzie takie proste:-(

poniedziałek, 21 listopada 2011

Listopadowe rozmyslania

Witam Was moi drodzy bardzo serdecznie!!

Listopad powoli ustępuje miejsca grudniowi i jak na miesiąc, którego bardzo nie lubię - szybko przemija. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że na dworze jeszcze jest w miarę ładna pogoda, przynajmiej nie pada deszcz, ale też i zawsze jest coś do roboty. A wiadomo, że jak człowiek ma jakieś zajęcie to czas mija szybko.

Na początku listopada mieliśmy gości. Moja ciocia już tradycyjnie przyjechała do nas z wizytą. Przy okazji poodwiedzała groby swoich rodziców i krewnych, a my z mamą przy tym miałyśmy piękny spacer po cmentarzu. Piękny, gdyż pogoda dopisywała, na cmentarzu nie bylo dużo ludzi, tak więc mogłyśmy w zadomie pochodzić i pomodlić się. Dziwnie tak się patrzy na te groby. Wiele jest bardzo starych mogił, ale wiele też nowych, i tych przybywa. Dziwność jest w tym, że wiele osób dopiero się widzialo, rozmawiało się z nimi a teraz nie ma już ich wśród nas. Jutro mina 2 lata od śmierci dwóch 17 latków - Adriana i Patryka. Chłopcy chodnikiem wracali do domu, byli trzeźwi, potrącił ich z impetem nadjeżdżający samochód...to wielka tragedia. Strasznie mi ich żal,  niedawno rok minął jak odszedł Romek - sąsiad, przegrał trudną walkę z nowotworem. Do ostatnich chwil nie tracił nadziei...niedawno taki pan - zmienił dach, płot, pomalował mieszkanie, poczym na Święto Zmarłych wyjechał z rodziną na grób taty - dostał silnego zawału, którego nie przeżył. Miał tylko 55 lat. ...i jeszcze kilku innych.

Szok, jak ludzie szybko odchodzą.. Kisądz Jan Twardowski mądrze pisze w wierszu "Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą..." tak naprawdę na codzień nikt sobie nie zdaje sprawy z tych słów. Często zainteresowani tylko swoim dobrobytem, biegniemy za pieniądzem, karierą zostawiając gdzieś w tyle rodzinę, przyjaciół. Często też obrażamy się na bliskich o byle co, kłócimy, nie przyjdzie nam przez głowę aby przeprosić czy przyznać się do winy! A co dopiero uśmiechnąć się. Dlatego po to właśnie jest taki dzień jak dziś - Dzień Życzliwości! Tak więc usmiechnijmy się do sąsiada, pogadajmy ze znajomym, odwiedźmy dawno nie odwiedzaną rodzinkę!! Wiadomo, że dziś się raczej wiele tych rzeczy zrobić nie zdąży ale przecież jest jutro. Tylko bądźmy mili dla siebie, szanujmy się na wzajem. Bo nasze życie jest wbrew pozorom bardzo krótkie.

Ja już drugi tydzień siedzę w domku chora. Zaczęło się niewinnie od kataru i myślałam, że niedzielę przeleżę i będzie dobrze. A tu nic, mało tego z poniedziałku na wtorek dostałam duszności, bałam się, że mam zapalenie krtani. Na szczęście w nieszczęściu do tego nie doszło ale jednak miałam zapalenie gardła i ucha. Cały czas jestem na antybiotykach, po których nie czuję się dobrze, no ale co zrobić. Liczyłam, że od jutra będę mogła pojechać na WTZ, jednak pani doktor powiedziała, że w tym tygodniu jeszcze mam byc w domu. Tak więc...nie mam innego wyjście.

Pozdrawiam Was kochani!!