sobota, 30 października 2010

Przed Świętem Zmarłych

Ostatnie październikowe dnie tak jak i początek listopada przysprawiają mne o większą melancholię. Dlatego tak się dzieje, bo przed nami Święto Zmarłych. Tak naprawdę jest to radosny dzień, w którym wspominamy naszych blizkich i dalekich, którzy już odeszli z tego świata. Tylko, że przy tym jest wiele wspomnień, nie jeden raz łezka się w oku zakręci. Dziś na przykład byłam z mamą na cmentarzu u babci i dziadka, a przy okazji zatrzymałam się przy grobie Romka - 21 letniego chłopaka, który jeszcze miesiąc temu wierzył, że wygra z rakiem, niestety stało się inaczej; zaś obok niego leżą dwaj koledzy - przyjaciele ze szkolnej ławki - Patryk i Adrian zginęli rok temu w wypadku samochodowym...To ludzie, którzy nie ta dawno jeszcze żyli i byli wśród nas.

Wieczorem byliśmy na mszy świętej w innej parafii, Potem pojechaliśmy na cmentarz do mojej kuzynki Ewy. Znowu poleciały mi łezki, bo mam wrażenie, że ten grób to tapczan, na którym Ona leży, że zaraz otworzy oczy i się uśmiechnie...ale nie nie ma jej już tu na ziemi. Wiem , bynajmiej już nie cierpi, zasłużyła na to aby być Tam! Tylko, że mi tak smutno, tak bardzo bardzo żal i tęskno...i poleciały łezki bo tak naprawdę tęskno za wszystkimi których znam, a których już nie ma. Boże jak ja bym chciała aby babcie moje ze mną były, wujkowie...eh a tu nic nie można zrobić.
Oj to miał być krótki akapit, a mnie emocje poniosły.

"Żyjesz i umierasz. Umierasz i dopiero naprawdę żyjesz -
taka jest nadzieja wierzącego."

Image and video hosting by TinyPic

czwartek, 28 października 2010

Po imieninowo

Pewnie wielu to baz Was wie, że wczoraj obchodziłam imieniny. Dzień cały był bardzo udany, z różnych stron płynęły życzenia, za które serdecznie dziękuję. Były te składane osobiście, ale też i te meilowe czy smsowe, telefoniczne ...to bardzo miłe, gdy ktoś panięta. No oczywiście od moich kochanych kumpelek dostałam też życzenia w postaci kartek imieninowych, wysłanych za pośrednictwem poczty polskiej.

Właściwie to niespodzianki imieninowe zaczęły się już we wtorek kiedy to moja mama wzięła mnie do sklepu z odzieżą i galanterią i kupiła mi śliczną szarą torebkę!!! w szoku byłam, bo nie był to tani prezencik, nie ukrywam, dołożyłam się do tego interesu, ale co tam:-). Miałam jednak problem, bo torebki, w stylu tych, które mamie się podobały były czarna i szara. No i tu już był mankament, ale wybrałam szarą. Jest śliczna a co najważniejsze na długim pasku, ma sporo kieszeni, no i nie jest za duża, a mi się podoba, a ja przecież lubię duże toerbki, ale ta jest wyjątkowa. Torebka oczywiście jest ze skórki.

Zaś wcziraj na warsztatach na pracowni, w kameralnym gronie robiłam mały poczęstunek, zaś po południu z bukietami kwiatów wpadły moje koleżanki. Uważam że ten dzień, pełen wrażeń i miłych emocji był bardzo udany.

Dziś to już szara codzienność, choć podobno pędzi jeszcze pocztą do mnie jedna paczucha, ale to miłe i z przyjemnością i niecierpliwością na nią czekam.

Jutro mam dzionek wolny. Nie wiem, co będę robiła, ale ten dzień wolny zrobiłam sobie celowo. Mówiąc krótko dosyć poważne nieporozumienia. Ja już z niecierpliwością czekam do stycznia, aby zmienić pracownię....i koniec na ten temat, bo nie chcę za dużo go rozwijać.

Kochani dziękuję Wam, że jesteście!

niedziela, 24 października 2010

Zapalenie spojówek

Witajcie!
Ostatnio nie bywam tu często i najwyższy czas na to, bym dziś coś napisała. Nie wiem, ale chyba naprawdę dopadła mnie jesienna chandra. Mimo, że w dzień czasem, tak jak wczoraj zaświeci słońce, to i tak te dnie są takie przymglone, a przede wszystkim krótkie i zimne. Nikt mi nie powie, że jesień jest piękna, owszem bywają lepsze dni, ale to wyjątki.

Wczoraj miałam mały wypadek. Otóż, podczas mycia głowy, kiedy to oczy mam zamknięte, do oczu dosstał mi się szampon. Właściwie to do jednego oka. Naprawde nie wiem jak to się stało, ale ból był niesamowity. Oczywiście najpierw musiałam dokończyć mycie głowy - spłókać szampon, a potem zając się okiem. Płókałam je ale nic nie omogło.
Rozwinęło się ostre zapalenie spojówek Całe szczęście, że ta dolegliwość dopada mnie często, tak więc w lodówce mam kilka fiolek z kropelkami. Tak więc rozpoczęło się zakraplanie i okłady z zimnej wręcz lodowatej wody. Oj czułam się okropnie, a mało tego ja jak mam zapalenie spojówek to jestem cała chora. Od razu boli mnie głowa, mam dreszcze i temperaturę - okropność. Ale taki typ jak ja tak ma! Dziś do południa oczy miałam spuchnięte, ale już teraz jest o wiele lepiej. No z tym że oczy łzawią i ropieją. Eh ale to można już przecierpieć.

W środę mam imieniny, znowu pewnie będę rozczarowana, bo nie wiele osób które powinny pamiętać, będą pamiętały. Ja wiele rozumiem, ale bywają i tacy, którzy nagle przez przypadek się budzą no i przepraszają, że nie mają prezentu, że jest im głupio..a mnie to wkurza. Bo ja nie chcę prezentów, a przede wszystkim głupiego gadania, bo wiadomo, że jeśli ktoś chce mi coś dać, to to uczynie, a jeśli nie...ok, tylko po co głupie gadanie. I takie zachowanie nie dotyczy tylko jednej osoby. W ogóle, ciekawa jestem czy ktoś do mnie przyjdzie...czy J nieodzywającej się od lipca wystarczy czasu...? Boję się, że znowu będą głupie docinki, ze nie ma czasu itp itd, i znowu mi nie zalezy na tym aby ona przyszła i siedziała 3 godziny...nie nie, będę się cieszyć jeśli znajdzie tą godzinę, rozumiem, że ma rodzinę.

To tyle na dziś. Wiem, może jestem dziwna, może czegoś nie rozumiem, ale takie są moje odczucia i przemyslenia.

Pozdrawiam serdecznie.

poniedziałek, 18 października 2010

Ludzie listy piszą...czy nie piszą?

No właśnie od czasu kiedy to Internet stał się popularny, kiepsko jest z tymi papierowymi listami. Szybciej trwa napisanie meila a potem tylko "klik" i już nasza wiadomośc pobiegła do adresata. Z jednej strony to dobre, bo ludzie są bardziej zabiegani, i nie maja czasu na pisanie listów. Ale z drugiej - gdyby trzeba było , to by się ten list napisło, bo w końcu ileż to roboty - wziąć kartkę długopis  napisać choć kilka słów. A potem udać sie na pocztę i wysłac list...no i oczekiwac na odpowiedź.
Oj swego czasu pisalo się sporo listów. Ja ochałam długie listy, a więc sama takie pisałam, a cieszyłam się z każdego otrzymanego "liściora". Ile bylo radochy w oczekiwaniu co tam, ta druga osoba mi napisze, co u niej...i jak wspomniałam im grubszy list tym więcej radochy. Ja nawet miałam znajomych niewidomych, tak więc brałam zwykłe kartki z bloku rysunkowego i tabliczkę i dłutko i...pisałam w Brailu...a to dopiero zajęcie, bo pismo punkotwe nie jest proste a mało tego jest bardzo bszerne tak więc to listy były grubaśne. Oj...to były czasy...kochane czasy, ale one chyba juz nie wrócą.
Są meile no i dobreze, że jest ten Internet, bo juz sobie nie wyobrażam bez niego życia, ale te meile to nie tak jak listy te apierowe. Ludzie meila często piszą krótkiego, w pośpiechy - kilka lakonicznych słów i tyle. Właśnie dziś dostałam owego od koleżanki...i powiem czekałam na długiego meila, bo dawno nie gadałysmy, a tu jak wspomniałam...praktycznie nie było co czytać. Łezka mi się w oku zakręciła, bo wiem, że gdyby to był list papierowy, oj to nie byłaby to jedna kartka...szkoda.
Takie te moje dziś przemyślenia na temat pocztowy, listowy, bo własnie dziś jest dzień pocztowca i wszystkim pracownikom poczty polskiej życzę, aby odżyła moda na pisanie listów prawdziwych, papierowych, tych z duszą!!

piątek, 15 października 2010

Poezja robi z łez perły

Ostatnie dni tak jak pisałam wczoraj nakłniają mnie do wielu przemyśleń. Nie jest mi do śmiechu...ciągle idę przed siebie i jest mi tak bardzo ciężko. Jendk tak, jak powtarzam wszystkim moim przyjaciołom - w życiu piękne są tylko chwile i cieszmy się nimi. Jest to bardzo trudne zdanaie, ale nie można inaczej żyć! Wiem to, w innym wypadku by człowek zwariował.

O to piękny wiersz, który  dziś znalazłam w necie.




Nadzieja.
Po puszystej usłanej kwiatami łące ,
chodzę i widzę świat
pokryty ciemną łuną nocy .
W mroźnym cieniu świata
idę aby ukryć się .
By skryć się w
gęstej jasnozielonej trawie .
By zapomnieć o wszystkim .
By zobaczyć świat inaczej .
By słuchać odłogów spadających liści,
patrzeć na błękitno-czerwone niebo
i myśleć .
Aby ukryć mokre oczy z którymi
uciekłam .
Gdy stęsknię się to wrócę.
A słońce rozjaśni się .
Rozjaśni się łuna nocy.
Nastanie dzień.
Wszystko zamieni się w srebrzystą mgłę i pozostawi nam biały i mroźny ślad.
Wtedy zmieni się świat
a moje oczy wysuszy słońce.
I znów nastanie we mnie nadzieja.
Nadzieja na lepsze dni .

czwartek, 14 października 2010

Zawieszenie w próżni

Witajcie moi mili!!
Mało mnie tu ostatnio, ale coś nie umiem pisać. Ja, która twierdzę, że jeśli tylko się chce to znajdzie się jakiś temacik do opisania, nie mam o czym pisać. Nie wiem co się dzieje.Czyżby kożeżanka - jesienna depresja pukała do drzwi?

Na warsztatach jakoś normalnie funkcjonuję, lecz tylko wtedy kiedy za sobą zamnę drzwi domu, jakoś posunęli siopadam z sił, no może to za wiele powiedziane, ale błąkam się po domu bez celu. Taka własnie jestem zawieszona w próżni, nawet książki, która tak bardzo mnie interesowała nie potrafię skończyć. Mało tego często włączam laptopika i co i nic siedzę bez czynni gapiąc się w strony netu. Nie wiem, jak tak dalej bedzie to nie wiem co zrobię. Tylko, że ten stan ducha jest silniejszy ode mnie.

Mam też problem. Problem ten tkwi już od dawna, ale nie tak dawno uświadomiłam sobie jak to dobrze jest umieć sobie wszystko wokół siebie zrobic, gdzie sę chce dojechać, poprostu być niezależnym od drugiego człowieka. Niby nie mogę nażekać, bo teoretycznie gdzie chcę to jadę. Tak teoretycznie to dobre określenie, bo praktyka jest zupełnie inna. Miałam jechać do kolegi pomódz naprawić mu kompa. Mało tego tato mnie nie zawiózł, a ja wręcz zostałam okłamana przez rodziców. A jest facetem, którego rodzice znaja, ale  niestety posunęli się do podwójnego kłamstwa, tylko po to abym nie jechała. Oczywiście rozmawiałam z nimi, ale co najgorsze po "wciskaniu kitu", kiedy emocje już wg nich ostygły, zaczęli zachowywać się tak jakby nic się nie stało. No bo co, czy coś się stało? tylko ta głupia nie pojechała !
Po za tym chciałabym jechać do najbliższego miasta na jakies zakupy. To znaczy nie mam konkretnych planów, ale mi chodzi o połażenie po sklepach, o pobuszowanie w drogerii o pobycie troszkę między normalną społecznością. No ale tak na prawdę po co jechać, kiedy tu na wiosce jest kilka sklepików i praktycznie można wszystko kupić? Tak, można, ale nikt nie rozumie że ja chcę troszkę miasta, rozrywki..!! Boli mnie to bardzo ale niestety nikt mnie nie rozumie. Jeśli już jadę do miasta, to za zwyczaj chodzimy tylko tam gdzie mama chce, a ja muszę się usmiechać i byc zadowolona, że jestem w mieście.

To tyle na dziś. Dziękuję Wam, że jesteście!!

piątek, 8 października 2010

Kubusiowiec

Tradycją już jest, że czwartki u nas na Warsztatach Terapii Zajęciowej jest dniem słodkim. Z tej też okazji pracownia gospodarstwa domowego przygotowała pyszne ciasto - Kubusioweic. Jestem dumna troszkę z tego deserku bo raktycznie sama go robiłam. Piszę "praktycznie" bo inni pomagali ale byłam tą dowodzącą
:-).
Na normalnej blasze do ciasta został upieczony biszkopt.
Kiedy o sobie stygnął przygotowałam dwie masy.
Dużego - 1 litrowego Kubusia wlałam do garnka, z tego odlałam 1 szklankę. Pozostały sok zagotowałam, zaś w odlanym rozmieszałam 3 budynie śmietankowe. Kiedy sok się zagotował, wlałam rozmieszany proszek oraz 2 łyżki cukru pudru i ugotowałam ot poprostu budyń. Następnie odstawiłam gotową już masę w chłodne miejsce. Uważałam jednak aby nie dopuścić do całkowitego jej wystygnięcia.
Kiedy budyń odpoczywał ubiłam 1/2 litra kremówki  do której dodałam 2 śmietanfixy (utrwalacze) oraz cukier puder do smaku. Pod koniec ubijania dodałm jeszcze 1łyżeczkę żelatyny rozmieszaną w 1 łyżce wody.
Następnie przełożyłam biszkopt jeszcze ciepławą nasą budyniową zaś na wierzch dałam ubitą śietankę. Efekt wykończeniowy to starta czekolada.
Ciasto potem poleżało troszkę w lodówce.
A, że kubuś miał kolor pomarańczowym, tak więc kolor masy był taki sam - bardzo ciekawy.

Ciasto to było troszkę pracochłonne, ale najważniejsze, że wszyscy zajadali się z apetytem.
Tsk więc Kubuś jest pyszny nie tylko do picia:-)

wtorek, 5 października 2010

Już po wszystkim

Witajcie moi kochani!!
Na początku chcę Wam bardzo podziękować za to, że czytacie i jesteście ze mną! to dla mnie bardzo ważne. Po za tym dziękuję bardzo za trzymanie kciuków dzisiaj. Było mi to bardzo potrzebne.

Dziś byłam u lekarza rodzinnego. Pani doktor jest przesympatyczną osobą, ale bałam się efektu tej  wizyty, tego, co lekarka  powie na moje nienajlepsze wyniki. Kiedyś słyszałam, że grozi mi szpital i inne rzeczy. Na szczęście nie jest najgorzej. Mam przepisane leki no i tak trzymać.

Cieszę się, że kończy się dzisiejszy dzień, bo stresujący był on bardzo. Teraz juz mogę cieszyć się następnymi dniami tego tygodnia, a właściwie oczekiwać w niecierpliwości weekendu. Bo w sobotę rano jadę do mojej starej dobrej znajomej do Bierutowa. Mam nadzieję, że wizyta będzie udana.

Dziś idąc od lekarza poczyniłam już zakupy na ten wyjazd, bo wiadomo, że z pustymi rękoma nie pojade, choć wybieranie prezentów było trudne. Bo pewenie sami wiecie jak to jest kupować coś ludziom, którzy praktycznie wszystko mają. Ale, że kocham zakupy, więc pobuszowałam w sklepie z przyjemnością.

Cieszę się, że jest taka piękna pogoda. Fakt faktem jest już dużo chłodniej, ale mamy złotą polską jesień. Koloty roślin jesienią są przepiękne. Lecz niestety takimi barwami będę ciszyć się pewnie niedługo, bo mróz zrobi swoje.

Przez ostatnie dnie bardzo duzo mówi się o dopalaczach. Wyrządziły one w ostatnim czasie młodym ludziom wiele krzywdy. Nie wiem po co ludzie wymyślają takie cuda, podobno są one gorsze niż narkotyki, choć zdawałoby się, że nie. Cieszę się, że nareszcie ktoś się tym zainteresował i choć trochę ukróci handel. Tylko szkoda, że do tego doszło tak późno, dopiero gdy zaczęli umierać ludzie. Jak zwykle chciałoby się powiedzieć - mądry Polak po szkodzie. Wiadomo, że handel dopalaczami i tak będzie kwitnął, ale zawsze mniej niż do tej pory.

Mamy październik. Rozpoczął się nowy rok akademicki. Wszystkim studentom, życzę powodzenia.
Szczególnie zaś te słowa kieruję do Oli i Eweliny, które dopiero życie studenckie rozpczynają. Dziewczyny - odwagi i powodzienia!!

niedziela, 3 października 2010

Przemyslenia Ivy

Wiecie co? Ja jestem jakaś dziwna, bo jak nie piszę to nie piszę, a jak już mam ochotę poklikać to nagle mam wrarzenie, że mam tyle tematów do poruszenia...ale do roboty bo o połowie zapomnę.

Nie pisałam głównie dlatego, że mam sporo problemów. Jednym z nich jest to, że we wtorek muszę iść do lekarza i bardzo bardzo boję się tego co powie mi pani doktor. Nie chcę pisać szczegółów ale trzymajcie kciuki aby było dobrze...tzn dobrze nigdy już nie będzie ale aby było tak jak jest:-). Tajemnicza jestem co nie? Musicie mi to wybaczyć.

Wczoraj także dowiedziałam się batdzo smutnych wieści dotyczących małżeństwa mojej kuzynki. Niestety mimo wielu nadziei mimo wielu rozmów . mimo czasu danego ten związek po trzech latach istnienia się rozpada - w minionym tygodniu D dostała zawiadomienie o rozprawie. Szkoda mi niesamowicie tej dziewczyny, bo nie zasłużyła na to, co się stało,nigdy nie myślałam, że to małżeństwo tak się zakończy. Bardzo przeżywam to razen z nią, gdyż D jest najbliższą mi osobą.

"Jaki piękny świat, jaki piękny świat, gdy się ma dwadzieścia lat".
To słowa jednej z piosenek disco polo. Zasłuchałam się kiedyś w nie i stwierdzam, że choć takie banalne , są bardzo prawdziwe. Bo gdy się ma te dwadzieścia lat to świat jest naprawdę piękny bez problemów, bez zmartwień, bez wielu chorób, które wynikają w późniejszych latach. A młodzieży się wydaje, że mają takie tudne życie i tyle problemów na karku. Często mając to osiemnaście lat czują się panami świata. Kochana młodzieży to tak nie jest, te lata to najpiękniejszy wiek w życiu człowieka - beztroska, młodość, o nic nie trzeba się martwić bo rodzice głównie decydują za Was. Cieszcie się tymi latami, nie zmarnujcie ich.

Wielu młodym ludziom wydaje się, że życie jest tak trudne i ciężkie, że trzeba je sobie urozmajcać uzywająć różnych świństw - a potem są tragedie. Ja nie wiem skąd te dopalacze przyszły do nas, nawet to miasta, które jest nieopodal mojej wioski. Fe, to okropne, ale nie wszyscy o tym wiedzą. No ale dziwić się? - ktos to wymyślił i poszła fama na cały kraj. I ludzie żeby się wzbogacić zaczęli tym handlować. Dziwię się, że do[a;acze są legalne, przecież to narkotyki, tylko że może trochę słabsze. Dopiero teraz, kiedy zaczęły się dziać rzeczy dziwne po ich zarzyciu, ba rzeczy zagrażające życiu człowieka to wzięły się za nie służby kontrolne. I dobrze! Uważam, że dopalacze powinny być zakazane!!

Oj rozpisałam się.
Kończąć proszę Was trzymajcie kciuki we wtorek. Bo ja boję się:-(