niedziela, 23 czerwca 2013

Smutno tak

Kochani!
Witam Was bardzo serdecznie po tygodniowej nieobecności. Może nie wszyscy wiedzą, że tydzień ten spędziłam nad morzem. Kocham to!! W Pobierowie dni leciały bardzo szybko, i pobyt był niezmiernie udany. Ale nie o tym dziś.

Od jakiegoś czasu nie miałam kontaktu z Aldą. Dziewczyna ta prowadziła blog pt. "psoty i psotki, lecz my nie znałyśmy się tylko z bloga, lecz dużo dużo wcześniej. Martwiłam się, bo wysłałam kilka smsów i nic, żadnego odzewu. W końcu, w środę nie wytrzymałam i napisałam, że się niepokoję i proszę o pilny kontakt. I nagle dzwoni telefon - ucieszyłam się, że Alda dzwoni, że sobie pogadamy, że....niestety. Zadzwonił mąż Aldonki z informacją, że 6 czerwca Aldonka zmęczona bardzo długą, nawracającą chorobą nowotworową, odeszła do Domu Ojca....Wiem, zachowałam się głupio, bo słów brakło, nawet wyrazów współczucia nie potrafiłam okazać, dopiero po chwili chciałam zadzwonić, coś dopowiedzieć, niestety pan Marek nie odebrał telefonu. Mam żal do niego, że tak późno zadzwonił, wiem, nie pojechałabym na pogrzeb, ale jednak, uważam, że takie rzeczy powinno się wiedzieć. Przepłakałam cały wieczór i od tamtego czasu, wczasy już nie były dla mnie tak radosne. Nie spodziewałam się, byłam pewna, że Aldonka wygra z paskudą. Stało się inaczej.

Dziewczyny co robimy z blogami Aldy? Ja jestem za tym aby administrator jej blogów (wiem kto nim jest) napisał w jej pokoikach co się stało, a po jakimś czasie proponuję usunąć te blogi, bo wiadomo, że nikt już pisać tam nie będzie, a kto wie na co te miejsca w sieci mogą wykorzystać nieżyczliwi.  Ja pytałam pana Marka co zrobić z blogami Aldonki, niestety  nie otrzymałam odpowiedzi.

Aldonko mam nadzieję, że jest Ci tam dobrze.
Mam nadzieję, że spotkamy się Tam wszyscy kiedyś. Poczekasz na mnie...

3 komentarze:

Nadwrażliwiec pisze...

Czasem wchodzę w sieci na blogi, których nikt nie pisze od 2012, 2011, 2010, 2009, 2008 roku... I zastanawiam się, co się z nimi i z ich autorami stało. Czy pewnego dnia postanowili pisać bloga, a potem zrezygnowali bo nie mieli czasu albo ochoty? A może tak jak Alda - umarli?
Ja bym nie ruszała, najwyżej napisała w komentarzu. To był w końcu blog Aldy, a skoro jej mąż powiedział, żeby nie ruszać, to nie ma sensu się wtrącać. Pozdrawiam :)

Kala pisze...

Iwuś... Z jednej strony może i "dobrze byłoby" coś napisać, ale z drugiej czuję, że nie powinnam tego robić bez zgody rodziny - w każdym razie ja się nie czuję upoważniona na tyle i też nie chcę za męża decydować... Śmierć zawsze jest tragedią dla najbliższych i wierz mi, że jeszcze długo nie ma się siły myśleć o tak przyziemnych sprawach (i mało ważnych obok np urzędowych, które i tak i tak trzeba załatwić, pozamykać)jak blogi. Ja bym to zostawiła tak jak jest - jeśli mąż Aldi z czasem zdecyduje się coś z blogami zrobić to zrobi to sam, lub da znać i ja zrobię co będzie chciał, a jeśli nie - niech zostanie tak jak jest... Pozdrowionka :)

Chudzina pisze...

Smutne Iwonko gdy ktoś odchodzi do wieczności,jednak nadzieja jest żywa gdy żyje w tych co pozostali.A przecież Bóg jest wieczny i On na pewno pamięta.Przyjmij wyrazy współczucia po stracie przyjaciółki.Pozdrawiam serdecznie.