środa, 31 marca 2010

Strofy na Wielkie Dni

Witajcie!
Czas tak biegnie. Mamy już środę, wielki Tydzień trwa. Już jutro pochylimy nisko głowy przed Najświętszym Sakramentem. Wielki Tydzień jest najważniejszym okresem w liturgii kościoła katolickiego. Jest to to w chrześcijaństwie uroczysty czas upamiętniający ostatnie dni Chrystusa, przygotowujący do największego święta chrześcijan, Zmartwychwstania Pańskiego..

Dziś na Warsztatach Terapii Zajęciowej odbyło się uroczyste śniadanie wielkanocne. Byliśmy my, pracownicy no i zaproszeni goscie. Spotkanie to było bardzo udane. Stoły uginały się od potraw. Nie zabrakło wędlin i jajek. Na stołach znajdywały się także sałatki i ciasta. W miłej atmosferze spędziliśmy dzisiejsze przedpołudnie.



Teraz chcę zachęcić Was drodzy czytelnicy do refleksji dwóch wierszy znalezionych w necie.

Moja Pasja<

Widziałam jak Jezusa biczowali,
bezsilna, przez okno patrzyłam,
inni bezsilni obok niego stali,
a zgraja oprawców zbrodnią się cieszyła.

Słyszałam jak za niewinność został skazany
i jak tłum oszalały żądał śmierci jego
nie czuł wtedy bólu choć bolały go rany,
pił kielich goryczy swego losu złego.

Widziałam jak na ziemię osuwał się zemdlony,
w agonii podnosił i padał znów,
krew na twarz mu ściekała spod cierniowej korony,
On przyjmował wszystko - bez zbędnych słów.


Ostatnia Wieczerza

Płonie siedmioramienny świecznik. Tajemnicza
Spełnień godzina przyszła: ostatnia wieczerza.
Konieczność przeznaczonej chwili strach odmierza
I nagli nieruchomą stałością oblicza.

Mistrz zasie w duchu ucznie swe wszystkie oblicza,
I łamie chleb sytości dla pożądań zwierza:
- "Oto jest ciało moje nowego przymierza" -
I spożyli chleb przaśny. "O sytość zwodnicza"!

O kłamstwo! o nikczemne okruchy pszeniczne!
Gdzie jesteś pierworodne jagnię liturgiczne?
A mistrz tymczasem kielich podawał im wina:

"Pijcie, to jest krew moja za świata zbawienie".
I pili! Judasz tylko ujrzał wypełnienie
I wyszedł - za nim w tropy Przenajświętsza Wina.akapitu

wtorek, 30 marca 2010

Konkurs poezji papieskiej

Nadszedł ten dzień, którego się bardzo bałam. Dzień słoneczny, pogodny, a jednak pełen nerwów.

To właśnie dzisiaj wraz z kilkorgiem uczestników z WTZ braliśmy udział w VII Powiatowym Konkursie Poezji Papieskiej. Konkurs ten jest organizowany w szkole. Konkurs ma trzy odsłony: dla podstawówek, gimnazjum i osób niepełnosprawnych z warsztatów terapii zajęciowej. Orpócz naszej gromadki byli jeszcze uczestnicy z dwóch innych warsztatów.
Atmosfera podczas konkursu była bardzo ciepła i rodzinna. Aby osłodzić troszkę stres, na stołach kusiło pyszne ciasto i kremówki papieskie, a także ciepłe napoje. Mozna więc było słuchać recytujących i się częstować.
Każdy uczestnik mówił dwa wiersze. Jeden to wiersz Papieża Jana Pawła II a drugi tym razem miał byc o sztuce obcego autora. Oj trudne to było zadanie, gdyz poezja Karola Wojtyły jest piękna, ale bardzo bardzo trudna. Zaś wiersze obcokrajowców i do tego traktujące o sztuce też nie należą do prostych.
Szacowne jury z każdego warsztatu wyróżnili jedno I miejsce, zaś wszyscy pozostali otrzymali wyróżnienie. Nagrodami były powieści beletrystyczne, oraz bardzo elegandzkie dyplomy.
Mimo wielkiego stresu bardzo lubie brać udział w takich imprezach.

Dziś jestem troszkę smutna, ach...po co ja to piszę skoro nie chcę o tym pisać. Nie wiem. Przepraszam, mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.

A oto wiersz Jana Pawła II, który recytowałam na dzisiejszym konkursie.

Do Sosny Polskiej

Gdzie winnice, gdzie wonne pomarańcze rosną,
Ty domowy mój prostaku, zakopiańska sosno,
Od matki i sióstr oderwana rodu,
Stoisz, sieroto, pośród cudzego ogrodu.

Jakże tu miłym jesteś gościem memu oku,
Bowiem oboje doświadczamy jednego wyroku.
I mnie także przeniosła pielgrzymka daleka.
I mnie w cudzej ziemi czas życia ucieka.

Czemuś-choć cię starania cudze otoczyły,
Nie rozwinęła wzrostu-utraciła siły?
Masz tu wcześniej i słońce, i rosy wiośniane.
A przecież twe gałązki bledną pochylane.

Więdniesz, usychasz,
smutna wśród kwietnej płaszczyzny
I nie ma dla ciebie życia,
bo nie ma Ojczyzny. Drzewo wierne!

Nie zniesiesz wygnania, tęsknoty
Jeszcze trochę jesiennej i zimowej słoty,
A padniesz martwa-obca ziemia cię pogrzebie-Drzewo moje!
Czy będę szczęśliwszy od ciebie?

poniedziałek, 29 marca 2010

Wielki Tydzień

Palmami Cię witali,
okrzyki radosne wznosili,
choć na osiołku jechałeś,
Pana w Tobie zobaczyli!

Potem na biczowanie skazali,
koronę cierniową włożyli,
na drogę krzyżową posłali,
śmiertelnie do krzyża przybili!!!

Doszedłeś do Ojca Swojego.
Zbawienie ludziom przyniosłeś.
Niebo nam otworzyłeś
za te wszystkie cierpienia,
które od nas zniosłeś!!!


Ten to piękny wiersz znalazłam w necie. Bardzo piekna jest poezja o Wielkim Poście i Wielkim Tygodniu. Zresztą nawet pieśni postne śpiewane w kościołaach mają w sobie wiele uroku, a jednocześnie wyrażają ogrom smutku i boleści.

Mamy Wielki Tydzień, najważniejszy w całym roku dla wszystkich katolików.
Rozpoczęliśmy go wczoraj Niedzielą Palmową. Dzień ten ma w sobie wiele radości. Radości z okazji wjazdu Pana Jezusa do Jerozolimy. Na pamiatkę tego święci się w kościołach palmy. Ale tu już radośc mieszała się ze smutkiem, gdyż Męka Pańska jest bliska. Wczoraj także księża czytali w kościołach Mękę Pńską. Bardzo lubię ten fragment Ewangelii. Zawsze kiedy ksiądz to czyta, jest mi smutno,...wiadomo doskonale jak ten tydzień sie zakończy, jaki jest "finał". No ale jest to bynajmniej strasznie przykre, że Pan Jezus cierpi i umiera za nasze grzechy, a potem zmartwychwstaje po to aby nas zbawić. I to jest piękne. Jak wspaniałe i niepokęte jest Boże Miłosierdzie!!

Przed nami jeszcze kilka pieknych dni, a mianowicie Tridum Paschalne, ale o tym będę jeszcze pisać. No i Wielkianoc.

My na warsztatach terapii zajęciowej mamy sporo roboty, ponieważ przygotowujemy śniadanie wielkanocne, które u nas odbedzie się w środę. Nie jest u nas tak uroczyście jak w Wigilię, ale jest pieknie. Bo wszystko co trzeba jest - i jajka i szynka, a takze wędliny wszelkiego rodzaju, sałatka jarzynowa. Będzie także wiele ciast. Cos mi się zdaje, że przyjdzie mi tą uroczystość prowadzić.

Jutro znowuż jedziemy na Powqiatowy Konkurs Poezji Karola Wojtyły. I mam stracha wielkiego, bo do nauczenia mamy dwa wiersze. Jeden Papieża, a drugi obcego autora. Wiersze jana Pawła II są piekne, ale bardzo trudne. O tym jaki wiersz mówię, oraz jak było na konkursie opowiem jutro.
Tylko proszę trzymajcie kciuki!!

niedziela, 28 marca 2010

Moi drodzy!
Witam Was bardzo cieplutko w niedzielne popołudnie. Wczoraj nie pisałam, bo wydawało mi się, że nic ciekawego tu nie naskrobię. Ale teraz jak zaczęłam klikać, okazuje się, że mam kilka informacji do przekazania.

Wczorajszy dzień, z rana jeszcze ciepły strasznie mi się wlókł. Rano jeszcze czas jakoś zleciał bo i sprzątanie i zakupy, krótkie odwiedziny u cioci – wszystko to, co robie w każdą sobote. Zaś popołudnie i wieczór...masakra ciągnęły się nie możliwe. I żeby było śmiesznie komputer miałam do dyspozycji, a nie miałam nic do roboty. Czasem tak mam, że jak do komputera zasiada brat, to mnie się wydaje, że to bym zrobiła, tu pograla, tamto napisała. A jak mam kompa dla siebie – to nie potrafię zrobić nic. Jakieś zaciemnienie czy coś. Tak więc siedziałam w tej wirtualnej przestrzeni jakiś czas gapiąc się bezsensownie w jakieś strony lub grając w bezsensowne gry.

A właśnie, tu mam do Was prośbę. Czy znacie jakieś ciekawe gry internetowe ale w języku polskim? Chętnie bym sobie w cos pograła, a nie mam w co. Na facebooku jest gier mnóstwo, no ale wszystkie w języku angielskim. Eh może ja marudna i znaleźć nic nie mogę. W każdym razie liczę na Was!

Dzisiejszy dzionek mija mi w miarę szybko. Oczywiście wstałam o godzinę wcześniej niz normalnie, z raci przesunięcia czasu. Nie lubie tych zmian czasu. Nie rozumiem też na co to komu potrzebne. No ale cóż - ktoś wymyślił więc trzeba się dostosować.

Dziś też odwiedził nas mój kuzyn z przyszłą żona. I przywiózł zaproszenia na slub i przyjęcie. Żeby było ciekawiej ślub odbędzie się nie w sobotę (tradycyjnie) tylko w czwartek, zaś po nim odbędzie sie ot tylko przyjęcie weselne bez tańców, wielkiej ilości gości. Ot kameralnie. No cóż przyzwyczajeni jesteśmy do ślubów w sobotę, a po nich wielkich imprez. Jednak jak się okazuje, ten uroczysty dzień mozna spędzic inaczej.

Niestety piekna pogoda z ubiegłego tygodnia poszła sobie. Dzis jest co prawda słonecznie ale chlodno. Za to wczoraj był wielki haos. Raz lał deszcz a za jakąś chwilę świeciło słońce i tak w koło. Tak jakgdyby słonko opominalo się o to, że to ono teraz rządzi.

piątek, 26 marca 2010

Codzienność i jak to w firmach bywa

Witajcie!
Jestem, jestem, nigdzie nie zginęłam. Po prostu tak jakos wczoraj i nie miałam za bardzo czasu pisać i nie miałam też o czym, a nie chcę tak ciągle wklejać jakichś obrazków czy muzyki. Owszem to jest fajne, ale nie za często.

I tak. Wczoraj byłam u fryzjera. Zrobiłam sobie balejaż, czy ładny...tak sobie jestem z niego zadowolona, bo owszem SA ja sne włoski, ale troszkę za mało tych jasnych a za dyuzo ciemniejszego koloru. Ja naturalne wlosy mam ciemno blond, a kolorki wczorajsze to jakis czerwony i jakis jasny. No nie jest sle, ale uważam, że za dużo czerwieni, która na moich włosach słabo się odbija. Ale nie marudzę, bo nie jest źle. Bardzo lubie sobie robic kolor na włosach, aczkolwiek przeraża mnie zawsze długie siedzenie u fryzjera. No bo pobyt tam trwa od 1,5 do 2 godzin. No ale jak to mówią – cierp ciiało jak żeś chciało.

Dziś znowu jeździliśmy po fanty. Lubię to jeżdżenie do sponsorów. Choć zawsze wracam zmęczona i z takimi różnymi odczuciami. Okoliczne firmy są bardzo rozbudowane, eleganckie, reprezentacyjne, powiedziałabym wręcz luksusowe biura. A w nich... po prostu jest wszystko co nie do końca potrzebne jest do szczęścia pracownikom tam pracującym. No ale mniejsza o to, ja nikomu nie zazdroszczę. Ale często szefami są ludzie na nich nie wyglądający. Na przykład jakiś chłystek byle jak ubrany, czy też młoda dziewczyna siedząca za biurkiem i w najlepsze jedząca śniadanie...wiele takich przypadków mogę podać. I chodzi mi tylko o to, ze ludzie będący właścicielami firm powinni jakoś się wychowywać, jakoś wyglądać. Nie mówię o garniturze, wiadomo nie wygodnie. Ale, żeby szefowa z pełną buzią załatwiała interesantów. Czy też szef jednej z takich luksusowych firm siedzi przy komputerze i głupio odburkując mówi „to trzeba zadzwonić „ i nic ani dzień dobry ani be ani me., A my przeciesz jeździmy z upominkami wielkanocnymi dla naszych sponsorów. A przy okazji prosimy o dary na festyn.
Drugą rzeczą, którą zauważyłam jest to, że firmy są bardzo rozbudowane, opływają w luksusach, właściciele jeżdżą nie byle jakimi samochodami, a ludzie często wypłat się nie umieją doczekać. Jeść nie maja co. To jest dla mnie taka smutna rzecz i przerażająca, bo czy właściciel salonu meblowego musi mieć najnowszy model jakiegos tam auta, a czy dana firma musi mieć podłogi z marmuru, wszędzie szkło? Uważam,. Że czasem jest to lekka przesada. Owszem musi zakład jako s wyglądać, szczególnie w miejscu, gdzie przyjmuje się interesantów. Ale to nie powinien być pałac.
Ciekawa jestem jaką opinię na te tematy Wy macie.

środa, 24 marca 2010

Ciąg dalszy o służbie zdrowia i inne ważne sprawy

Witajcie!
Widzę, że muszę bardziej uważać na to co piszę, że muszę chamować moje emocje, bo potem są różne komentarze i domysły.
Kochani nie chodzi mi o to, że nie chcę się leczyć i korzystać z profilaktyki! To nie tak. Tylko jak ja mam się prosić o skierowanie na USG czy jakies badania z krwi, to wolę się o to nie upominać. Raz na półtora miesiąca chodzę sobie do lekarza rodzinnego, aby się zmierzyć, a raczej zważyć, zbadać nadciśnienie i poziom cukru we krwi. Rzeczy te są już wykonywane mechanicznie. Potem udaję się do gabinetu obok, gdzie pani doktor zapisuje mi stałe leki. Zapisuje, ale w ogóle nie rozmawia ze mną, nie pyta jak się czuję. A co tu mówić o proponowaniu jakichś badań. Ja biorę dosyc dużo leków i sądzę, może się mylę, że przy takiej chemi powinnam raz po raz mieć robione konkretniejsze badania, usg, krew, mocz. Nawet na niektórych ulotkach jest napisane, ze co miesiąc powinno się wykonywać badanie krwi na związki metali, czy inne pierwiastki, które są, w dużej ilości niezbyt mile widziane w organizmie.
A brzuch owszem mnie pobolewa, ale mam nadzieję, że to nic poważnego. Choć z drugiej strony już troszkę się boję iść na jakiekolwiek badania. Ale co mi tam, ja żyję chwilą, nie przejmuję się tym co będzie. Mam nadzieję, że nic się jeszcze złego nie dzieje skoro się trzymam.

Dziś z opiekunką i kilkoma uczestnikami jeździłam po okolicznych firmach zbierać fanty na nasz festyn majowy, który to już 16 maja. Ja tam lubię jeździć i nie wstydzę się prosić o jakieś fanty. Głównie są to firmy stolarskie, producenci mebli, itp. Wiele osób mi się dziwi, że ja prosząc o datki nie wstydzę się, ba wręcz mi to sprawia przyjemność. No bo czego tu się wstydzić. Powiedzcie sami? Ja proszę aby cos nam przygotowali, a oni jeśli się zgadzają, dają wizytówki, umawiają się na dany dzień po odbiór to fajnie. Dziękuję się i jest ok. Ale bywa też i tak, że są tacy, którzy odmawiają. Jedni robią to z uśmiechem, a inni z burczaną nadętą miną. Trudno, zawsze dziękuję i życzę miłego dnia, odchodzę z podniesioną głową. Wiadomo dla takiej firmy jakaś sofa, czy pufa, czy zestaw krzeseł, to nie jest nic wielkiego, a dla nas to piekny los na loterię. Dzięki temu to WTZ może zawsze coś zarobić, zawsze mamy pieniążki na wycieczkę! Ale jeśli ktos nie chce dać to mówi się trudno, nikt nikogo nie zmusza, to jest dobra wola. Ale muszę powiedzieć, że bardzo mało firm odmawia nam. I to cieszy. A mnie takie jeżdżenie buduje, bo cieszę się, że jeżdżąc, prosząc o fanty pomagam naszym warsztatom, pomagam też i sobie.

Dziś mam taki sobie humor, ale nawet dobry. Ale wczoraj...nie wiem co we mnie wlazło, ale była to masakra. Wie o tym Kala – przepraszam cię słoneczko, bo przez chwilkę zaczęłam cos tam na Ciebie marudzić. Bardzo przepraszam i dziękuję za wszelką pomoc i za to, że jesteś.
O wczorajszej mojej chandrze wiedziała też Ewa. Oj Ewuś aż mi głupio, nie wiem co ja ci wczoraj nawet nagadałam na tym gadu gadu. Też przepraszam za wszystko i też dziękuję, że jesteś. Oj kochane moje co Wy ze mną macie.

Jeszcze jedna sprawa zapisałam się na facebooka. Super to sprawa, ale dla tych, którzy język angielski znają. Dla mnie to czarna magia i raczej marny ze mnie użytkownik, Nie będę z tego niestety korzystać.

To chyba tyle nia dziś. Mam nadzieję, że chandra mnie znowu nie odwiedzi!

wtorek, 23 marca 2010

O służbie zdrowia

Witajcie kochani.
Słońce raźnie już nam grzeje z czego bardzo się cieszę. Na szczęście mój katar tez sobie poszedł w zapomnienie. Choć wczoraj już myślałam, że coś mnie pobiera. Bo i kichałam i było mi zimno, a do tego jeszcze non stop chusteczka była w ruchu. No ale płakać za nim nie będę,.dobrze, że go nie ma i tyle.

Nie mam chandry, ale tak jakos mi ni jak. Nie wiem z jakiego powodu. Dziś byłam u mojej pani endokrynolog na wizycie kontrolnej. No i okazało się, że wszystko jest ok. Dobrze, że choc w tej jednej materii jest dobrze, bo ogólnie z mom zdrówkiem nie jest najlepiej. Musiałabym porobić gruntowne badania USG i inne, ale nie chcę, boję się. Czasem pobolewa mnie brzuch i już nie chcę myśleć co w nim siedzi. Każdy mi marudzi, że mam porobić badania. Ale ja się boję i tyle. Tak więc pewnie jak kiedyś cos mnie „sieknie” to znajdę się na OIOMIE, ale ja już taka jestem. Boję się, za duzo szpitali, przeżyć, lekarzy, leków - ochyda!

Może i jestem dziwna bo wiele się zwraca uwagi na profilaktykę. No i owszem, jest to super, szybciej wykrywa się wiele chorób, spada umieralność itp. Itd. Ale ja na to patrzę trochę inaczej nasza kochana słuzba zdrowia o tym aby dawać skierowania na badania profilaktyczne nawet nie myśli. No chyba, że pacjent sam się upomni. A po za tym jeśli już się zbadzasz i cos tam wykryją, no to przechodzi się przez wszystkie procedury urzędnicze aby dostać się do dobrego spitala, mało tego często trzeba zapełnić kieszeń ordynatora, bo bez tego...możesz leżeć człowieku na korytarzu do...no właśnie nie wiadomo do czego!
Zaś druga sprawa to leczenie, nerwy, ból, cierpienie, no i nadzieja. Nadzieja całej rodziny, że się uda...a następnie częste rozczarowanie.
Ktoś może mnie ochrzanić, że jestem przeciwna profilaktyce. Nie nie jestem absolutnie. Tylko takie jakieś to dziwne. Wiele lat temu nie było tej profilaktyki i ludzie,żyli i byli szczęśliwi, nie martwieli się, że cos tam w nich siedzi , że trzeba iść na operację, że trzeba korzystać z okropnej, aczkolwiek bardzo potrzebnej chemioterapii. Człowiek żył a kiedy już zachorował to jego cierpienie było bardzo krótkie..
Rozumiem profilaktyka – lekarz rodzinny sam daje ci skierowania na różne badania, podpowiada ci co możesz sobie za badanie zrobić, a przede wszystkim te badania są bezpłatne. Ot to tak. Ale nie ttak, że za wszystko praktycznie się płaci. A niby mamy bezpłatną służbę zdrowia.

poniedziałek, 22 marca 2010

Naucz mnie pogody ducha.

Witajcie!
Wiosna przyszła, a wraz z nią katar. Eh jak ja nie lubie być przeziębiona. Masakra, niby jeszcze nie jest tak źle, ale już czuję, że mnie pobiera.

Mam dzisiaj do posłuchania bardzo mądrą piosenkę religijną wyszperaną w necie.

niedziela, 21 marca 2010

Wiosna, nareszcie jest wiosna!

Hura, nareszcie wiosna zapukała i do nas. Jest i ta kalendarzowa ale i astronomiczna. Po zimie zostały jedynie pamiątki na fotografiach, oraz resztki śniegu gdzieś tam w kątach, gdzie słoneczko jeszcze nie wygrzało. Śniegu? – czy tą garstkę burego błota można nazwać śniegiem...kiedys nim była. Wiadomo będzie jeszcze różna pogoda. W maju wiadomo Zimni Ogrodnicy mogą nas postraszyć, ale co tam. Ja cieszę się tym co jest teraz, a jest piękna słoneczna pogoda. Może nebo jest lekko zachmurzone, może popada dziś deszcz, ale i tak już aż się chce na dwór wyjść nawet w deszczu. Bo i on jest potrzebny aby to, co zasiane rosło, aby moje kochane krokusy i konwalie wzięły się za siebie i wybujały w górę!! Ach, cudowana jest wiosna, dla mnie to najpiękniejsza pora roku.

Dziewczyny – Salanee i Kala kuszą mnie facebookiem. Nie wiem jeszcze co to jest za „stwór”, ale wiem, że podobno coś fajnego. I już dawno bym to rozgryzła, ale powstrzymuje mnie fakt, ze tam podobno duzo rzeczy jest w języku angielskim. A ja tu tempota totalna z języków. I nie wiem czy warto mi się tam zapisywać czy też nie warto. Pomóżcie mi i podpowiedzcie jak ta sprawę ugryźć.

Wczoraj wieczorem z niewiadomych przyczyn wyłączona u nas prąd. Oczywiście dla mnie to totalna masakra, bo słabo widzę i jeszcze w ciemności to już kompletna klapa. Zaraz w ruch poszły swieczki lampki itd. Prądu nie było może z godzinę, a już człowiek miał dosyć, wydawało się, że nie ma go wieczność całą. Głucho, cicho, ani chleba na maszynce ukroić, ani radio posłuchać, nie mówiąc już o włączeniu komputera czy TV. Mało tego ogrzewanie c.o. też słabiej działało bo pompy nie chodziły. Tak więc w domku zrobiło się chłodno. i nastroje nagle wszystkim się zepsuły. Tylko zadziwiające jest to, że przez godzinę czasu tak trudno było poradzić sobie bez elektrycznosci. A jeszczie kilkadziesiąt lat temu wsie polskie nie były w ogóle zelektryfikowane. Jeszcze moja mama nie raz wspomin jak w domu uczyła sie przy lampie naftowej albo swieczce. I też ludzie żyli, i wyrastali na zdolnych . Nie było telewiozrów, lodówek. Może i było lepiej. Napewno było wiecej czasu na spotkania , pogaduchy. A teraz w naszym życiu duzo czasu zabiera nam telewizja i o zgrozo , widzę to po sobie, komputer. Nigdy nie przypuszczałam, że w Internecie znajdę tylu wspaniałych osób, że będę pisała meile a nie listy na zwykłych kartkach. Swiat idzie do przodu i nawet krótki brak prądu powoduje, że wszystko się wali.

piątek, 19 marca 2010

Sprawy remontowo - wiosenne

Witajcie!
Ja dziś nadrabiam zaległości za dwa dni. No tak, notka rocznicowa miała już wczoraj być. Jednak po całodniowej nieobecności w domku byłam już zbyt zmęczona i zbyt pełna emocji, aby cos napisać.

Więc tak wczoraj miałam wyjazd do mojego miasta na pobranie krwi. Owszem mogłabym iść tu na wiosce do przychodni i też by mi ją pobrano. Ale tam gdzie jeżdżę jest o wiele przyjemniej. Prywatny gabinet, \ na spokojnie, nikt się nie denerwuje, że przy moich żyłach, których znaleźć nie idzie to trwa...a jednak zawsze się udaje. A, ze ja i tak robiłam badania na skierowanie, więc nie płaciłam.

Potem pooglądaliśmy się trochę za tapetą i panelami do mojego pokoju. I tapete mam kupioną, co do paneli to jeszcze nie.

Byliśmy też w kilku salonach meblowych, ale ja nie potrafie dokonać wyboru, ponieważ tych mebli jest za duzo, a każde mają w sobie to coś.

Kiedy po 14 tej zlądowaliśmy do domu. Myślałam, że już mam luz. A tu moja koleżanka zadzwoniła, że mam przyjść na kawę urodzinową. Więc poszłam. Fajnie było, pogadałyśmy o tym i owym, przy kawce czas szybko zleciał.

Kiedy wróciłam do domu byłam już tak zmęczona, że marzyłam tylko o kąpieli i łóżeczku.

Dziś byłam na warsztatach. Cieszę się już ogromnie, ze jest na dworze cudowna cieplutka pogoda. Słoneczko tak swieci, ptaszki śpiewają, a do tego widać, że rośliny na siłę wybijają się z podziemi. Aż chce się żyć. Mam nadzieję, że wiosna już zagości u nas na dobre.
Pozdrawiam serdecznie!!

Rocznica

Kochani tą notkę miałam napisać wczoraj jednak piszę dziś bo wczoraj jakoś czasu mi brakło. Pisząc jestem ogromnie wzruszona, gdyz wczoraj miałam małą rocznicę. W sumie nie wiem, czy małą, czy dużą. Otóż dwa lata temu 18 marca 2008 roku napisałam pierwszą notkę na blogu. To już dwa lata bloguję! Aż nie możliwe. Najpierw pisałam na Onecie i powiem szczerze bywało różnie, miałam okresy załamania, nie chciałam pisać. Ale kiedy już przeszłam na blogger, to do tej sprawy podchodzę zupełnie inaczej. Piszę to co mam na myśli. Staram się notki pisać codziennie. I co najważniejsze nie boję się tego, co ludzie powiedzą. Wiadomo, że otchłań Internetu jest niebezpieczna, dlatego też mam dystans do ludzi nowo mi poznanych, ale nie mogę narzekać. Sporo ludzi już poznałam w necie i są to naprawdę wspaniałe osoby, kochani znajomi, bez których sobie już świata nie wyobrażam.
Czasem na bloga wpadają anonimowi komentatorzy i też się cieszę.

Pisanie bloga nawet w ciężkich dla mnie okresach daje mi ogrom radości. Wiem, że są ludzie którzy czytają, którzy czekają na moje notki, którym nigdy się nie znudzę.
Dziękuję Wam kochani za to, że jesteście. Ogromnie dziękuję, bo to właśnie dzięki Wam jest ten jubileusz. Gdyby nie Wy na pewno bym tego bloga nie pisała. Dziękuję też jak wspominałam anonimowym komentatorom, oraz tym którzy tylko zaglądają po to, by poczytać.

środa, 17 marca 2010

Wiosno przyjdź!!




Dzień za dniem szybko mija. Już jest połowa marca a za kilka dni wiosna. Po pogodzie to wierzyć się nie chce, że ciepełko idzie. Oj jak ja bym już chciała zrzucić grubą czapkę i kurtkę. I módz spacerować...chodzić i cieszyć się pięknem przyrody.

U nas na warsztatach terapii zajęciowej mamy mnóstwo pracy. Przygotowujemy wystawę wielkanocną, której rozpoczęcie już w piątek. Wystawa odbywa się w Bibliotece Powiatowej naszego najbliższego miasta. Będzie tam można obejrzeć a także i nabyć nasze prace stroiki o tematyce świątecznej.

Jutro zostaję w domu. W zasadzie jadę do miasta. Czy się cieszę? Trochę tak ale za bardzo to nie. Bo nie będzie zbyt dużo czasu na pobuszowanie po sklepach. Z resztą przed rentą nie ma na wet za co buszować. A po za tym...no to już jutro opowiem po co byłam w mieście.

A ja cały czas trwam w jakiejś chandrze. Niby nie mam aż tak jakiegoś doiła, ale nie mam też i dobrego humoru. Cały czas takie jakieś przesilenie wiosenne...eh wiosno przyjdź!

Pozdrawiam serdecznie!

wtorek, 16 marca 2010

Poetycko o przyjaźni




Cud

Często czekamy na cud,
prosimy o niego codziennie,
ale nie zauważamy,
że on już się zdarzył.
Tak trudno docienić drugiego człowieka,
jego bezinteresowną życzliwość,
szczerość spojrzenia,
tak łatwo zniszczyć słowem,
zburzyć spokój.
Bóg zsyła Ci cud,
nie zawsze o niego prosisz,
powiesz: nie taki chciałeś,
lecz cudem jest mieć przyjaciela,
i być przyjacielem dla kogoś...

poniedziałek, 15 marca 2010

Nastrój na minusie

Za oknem pogoda nieciekawa. Raz wieci s<łońce i wydaje się, że jest cudownie, a za chwile deszcz lub snieg pada.
Ja chcę poprawy pogody bo zwariuję. Nie czuję się dobrze, a po za tym mam chandrę.
Tak znowu ta koleżanka przyszła do mnie. Ale ja tak mam, że jak cos na co bardzo czekałam się skończy to jest mi bardzo bardzo smutno. Czegos mi brakuje...ech.
Wybaczcie ta notka króciutka, ale nie mam o czym pisać.
Pozdrawiam serdecznie.

niedziela, 14 marca 2010

Nie lubię pożegnań

Witajcie kochani!
Jak przypuszczałam tak się i stało. Przez ostatnie dni nie byłam na blogu obecna. Nie było mnie ani na swoim, nie gościłam też i u Was. Za co bardzo przepraszam.
Od piątku do dzisiejszego popołudnia gościła u nas moja ciocia. Ja bardzo lubię jak ona przyjeżdża, zawsze tego przyjazdu jej nie mogę się doczekać. A potem weekend upłynie jak woda i czas się żegnać. Nie lubię pożegnań. Wiem, że ciocia za kilka miesięcy znowu przyjedzie do nas, ale mimo to...jakieś dziwne myśli chodzą mi pogłowie, a oczy się szklą.

Wczoraj to w ogóle miałam ogromną niespodziankę. Już od południa wiedziałam, że cos się kroi, że niby wszystko jest normalne, ale tak naprawdę jest nie tak. Po przyjściu z kościoła mama ociągała się z robieniem kawy, jakos tak dziwnie. Pytam się: „na kogoś czekamy”. – „nie” odpowiedziała mama. Wszystko było mi jakieś dziwne. Aż tu nagle siedzimy w pokoju (mama niby gdzieś wyszła) a tu nagle do drzwi ktoś stuka. No i jaka byłam zdziwiona, kiedy w drzwiach zobaczyłam moją ukochaną kuzynkę. Nigdy bym się jej nie spodziewała, tym bardziej, że niedawno rozmawiałyśmy na gadu gadu i wspominała mi, że na razie na odwiedziny się nie wybiera. Ale mi też niespodziankę zrobiła, a gadania i radochy było sporo.

Wczoraj też byłam z najbliższymi na pięknej mszy świętej kończącej misje Miłosierdzia Bożego w naszej parafii. I powiem jedno, Masza cudowna, a pożegnanie – niby to tylko obraz, symbol, ale kiedy tak staliśmy na dworze, a strażacy wynosili ten obraz Pana Jezusa do specjalnego auta, ludzie płakali, i mnie też w oczach zakręciły się łzy. To był piękny tydzień. Jeszcze nigdy tak bardzo nie przeżyłam żadnych rekolekcji jak te właśnie.
Teraz w głowie mam wiele pieknych pieśni i słów głoszonych przez Ojca Rekolekcjonistę.

Dziś rano za oknem powitał mnie śnieg. W ogóle to od kilku dni na dworze jest brzydko, ale nie spodziewałam się, że może jeszcze być tak biało.

czwartek, 11 marca 2010

O rekolekcjach

Kochani
Pod wczorajszą notką miałam zamieścić piękną pieśń. Jednak nie zdążyłam jej wczoraj znaleźć, toteż uczynię to dziś. Pieśń Pt.: „Nasze plany i nadzieje” poznałam dopiero teraz podczas rekolekcji. Jest cudowna. Posłuchajcie.



Dziś tak jak wczoraj zaraz po przyjeździe z Warsztatów Terapii Zajęciowej poszłam do kościoła na Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Coś niesamowitego to nabożeństwo! A następnie udałam się z mamą na probostwo gdzie nabyłam książeczkę. Są tam najróżniejsze rozważania , pieśni i modlitwy właśnie do Bożego Miłosierdzia.


Jutro ma do nas na weekend przyjechać ciocia. Jeśli tak się stanie, to raczej jutro i w sobotę notki nie będzie. Bardzo się cieszę na jej przyjazd.

Trzymajcie się!

środa, 10 marca 2010

Jezu ufam Tobie

Może ktoś zdziwi się dlaczego taki tyuł notki. Otóż od soboty w naszej parafii gości obraz Miłosierdzia Bożego. Codziennie odprawiane są dwie msze święte i Apel jasnogórski. Zaś o 15.00 odprawiana jest uroczysta Koronka do Miłosierdzia Bożego.
Jest to piękne nabożeństwo. Jeśli ktoś nie zna, lub nie wie o czym mówię, to może choć raz posłuchać go o godzinie 15.00 w raio „Maryja” lub w radio „Jasna Góra”.
Dziś właśnie prosto po przyjeździe do domu udałam się z mamą do koscioła. Po pieknym nabożeństwie skorzystałam z sakramentu pokuty. Gdyz dziś właśnie jest punkt kulminacyjny – wielkanocna spowiedź święta.
Często w zabieganym świecie nie zdajemy sobie sprawy co daje nam spowiedź. Często sakrament pokuty traktujemy nie do końca tak jak pwinien być traktowany. Coś cudownego, módz wyznać Bogu swoje grzechy i uzyskać przebaczenie. Człowiek jest istotą błądzącą, omylną, chętny pokus. Lecz wiadomo, że zawsze czeka na nas sam Pan Jezus ze swoim miłosierdziem, on przebacza nam najcięższy i najmniejszy grzech. I to Miłosierdzie Boże jst cudowne!

wtorek, 9 marca 2010

Gdy emocje już opdaną...

Wczorajszą notkę pisałam na gorąco. Kiedy emocje Dnia Kobiet sięgały zenitu. I może mnie ktoś nieopatrznie zrozumiał – otóż ja nie chciałam napisać, że film Pt.:”Alicja w krainie czarów” był nieciekawy”. Tak było, ale to prawdopodobnie tylko ja to tak odebrałam. Bo ja w ogóle jestem marnym kinomanem. Jak już to wolę poczytać dobrą książkę. I, żeby mnie zainteresował jakiś film, no to ho ho, musi w sobie naprawdę cos mieć. Tak więc kochana Zimbabwe nie patrz na moje odczucia tylko idź do kina. Fil ten jest nowością, bo chyba od piątku dopiero na ekranach kin. A też słyszałam, że innym się on podobał.

Dziewczyny słusznie zauważyłyście, że gdyby nie było nas – kobiet, to też nie byłoby wczorajszego święta. Ba gdyby nie było kobiet, hm mężczyźni byliby bardzo nieszczęśliwi i to z wielu powodów i to nie myślę tutaj tylko o rzeczach typu sprzątanie i gotowanie, ale także o seksie. Przecież bez seksu przeciętny mężczyzna nie potrafi żyć. Wiadomo, że znajdą się i tacy panowie, którym do tego miodu kobiety nie potrzeba...ale to odmieńcy, a ja w sprawy tego typu wnikać dalej nie chcę.  

Ze spraw przyziemnych – nic się nie dzieje ciekawego. Dziś miałam jakiś ciężki dzień. Niby nic, a jestem zmęczona. Owszem drobne nieporozumienia, chłodny kontakt z A, w szczególności kiedy E chodzi za nim jak cień.
Dziś też załatwiałam pewną sprawę. Mam nadzieję, że lada chwila dostanę meila, że wszystko jest ok. Już trochę się denerwuję, bo coź za długo to trwa. Czas pokarze, zobaczymy co z tego mi wyjdzie. Nie piszę na razie o co chodzi, ale jak już wszystko będę wiedziała i umiała to wtedy się pochwalę.

poniedziałek, 8 marca 2010

Dzień Kobiet

Kochane dziewczyny!

Witam Was bardzo serdecznie dziś – w Dniu Kobiet. Tak wiele osób jeszcze nadal uważa, że ten dzisiejszy dzień tchnie komunizmem, tchnie tym co było w przeszłości. Ja tak nie uważam. Nie lubię Walentynek, bo to jest święto okazywania sobie na siłę uczuć.

A dziś jest nasze święto. Kto ma ochotę niech złoży życzenia, a kto nie, trudno. My bawmy się i cieszmy tym dniem. Dzis nawet ja mam dzwnie dobry humor. Choć boję się, że to tylko prowizorka.

Z Warsztatów Terapii Zajęciowej byliśmy w Ciemna City Korona we Wrocławiu na filmie Pt. „Alicja z Krainy Czarów”. Film taki sobie, choć to nowość, w kinach jest bodajże od piatku. Nie lubię takich bajek. Ale sam wyjazd – niczego sobie.

Kobitki moje, życzę Wam dużo zdrowia, radości i spełnienia wszystkich marzeń. Wiem, że życie nie jest dla nas różami usłane. Przede wszystkim życzę Wam abyście były sobą. Zaś tutaj w blogosferze, abyście znalazły tak wspaniałych przyjaciół jak ja.
A oto prezent muzyczny.

niedziela, 7 marca 2010

Miłych snów

Radości i niestety smutki

Niestety nie zdążyłam wczoraj napisać notki, za co bardzo przepraszam.

Wczoraj to miałam zupełnie zwariowany dzień. Totalna huśtawka nastrojów. Masakra. Rano wstałam bez humoru. A do tego jeszcze zła, że to sobota. Czas wielkiego sprzątania – tak jakby w ciągu tygodnia w ogóle nie dbało się o porządek.

Jedząc śniadanie, mój telefon rozdzwonił się na całego! Odebrałam i totalny szok. Po drugiej stronie nikt inny niż A - „Ivka, a może byś przyjechała jednak do mnie na imieninową kawę...pouczysz mnie troszke przy okazji na kompie, pogadamy...” Czułam, że świat leży u moich stóp. Oczywiście musiałam troszkę pomarudzić, aby tato mnie zawiózł.

No i pojechałam. Tak się cieszyłam. Nie wiem czego oczekiwałam po tej wizycie. Niby wszystko ok. ale dla mnie dziwne. Bo A co chwilę mówi, że E dzwoniła, że mówi że kocha, że chce być z nim... Nie czułam się dobrze kiedy on tak mnie informował o tym co E mówiła. Nie wiem, czy robił ze mnie głupią, czy też po prostu chciał powiedzieć przez to, że mam się nie łudzić, że nie mam żadnych szans. Mogłabym pomyśleć, że on sam nie wie co i do której z nas czuje. Ale A dobrze wie, że chce być z E. Po tych właśnie „sprawozdaniach” zrozumiałam to dokładnie. Że nie mam szans – żadnych! On cały czas powtarza, że przyjaźń, że on mnie ceni itd. Ja też cenię sobie przyjaźń, ale nie w tej kwestii. Chcę coś więcej i on dobrze o tym wie!

Oczywiście jadąc do domu robiłam dobra minę do złej gry. A później już w ukryciu mojego pokoju strasznie płakałam. Płaczę nawet dzisiaj w ukryciu. Mam pytała się – „co się stało?” a ja mówię, że „tak jakos mi smutno”! No bo co mam powiedzieć, przecież ona mnie nie zrozumie.

Od wczoraj w parafii mamy Obraz Pana Jezusa Miłosiernego. Obraz będzie gościł do następnej soboty. Tak się cieszyłam na to święto, na ten cudowny czas rekolekcji. A teraz – nic mnie już nie cieszy.

Wiosna, wiosna jest za oknami! Rano jeszcze mroźno, ale za dnia już cudownie. Ale ja nie potrafię się nią cieszyć.

I choć chandra minie, to dobry humor będę miała tylko na pozór. Bo w moim serduszku zawsze będę czuła ból i tęsknotę.

piątek, 5 marca 2010

Kolejny szary dzień

Witam cieplutko w zimne i snieżne piątkowe popołudnie.

Dzis mam wolny dzień. A co za tym idzie więcej czasu dla siebie. Z jednej strony fajnie tak sobie dłużej poleżeć, nie mysleć, że za chwilę zadzwoni budzik. Ale z drugiej strony - w taki dzień mam więcej czasu do rozmyslań, rozważań. I tu pojawiają się głupie mysli. Nie chcę ich. Ale same przychodzą nieproszone. Odnawia się tyle spraw, problemów, których już nie mogę rozwiązać. O wielu wiem na codzień. ale na szczęcie nie mam czasu o nich mysleć. A tak ...wszystko dla mnie jest bezsensowne i szare. Nie mam humoru, tak jak przypuszczałam wczoraj, ja czuję, że cos się zaczyna we mnie dziać. Wracają stare lęki, obawy. NIE!!
A najgorsze jest to, że nie mam o tym wszystkim z kim porozmawiać. Nie mam? raczej kiedy jeszcze nie było za późno nie mialam a teraz juz nie potrafię.
Na pozór nic sie nie dzieje, nikt nie wie, że od sodka cos mnie, gryzie, ssa. Nie potrafię już mówić o moich problemach. Taki stan mam nadzieję nie potrwa zbyt d<ługo. Sam się wprasza i sam odchodzi. ja nie mogę nic z tym zrobić. Muszę ot poprostu życ.

Ktos napisze: "weź się do roboty"! Nie, to nic nie da. Ja mogę pracować, wszystko robić, a chandra we mnie dalej będzie. Jak już napisalam trzeba czasu. Ona czasem odchodzi szybko, a czasem...

Dzis A ma imieniny. Nie wiem czego się spodziewałam. Liczyłam jednak, że mnie zaprosi na kawę. Tym bardziej, że przy okazji pokazałabym mu kilka rzeczy w komputerze. No cóż ja zawsze licze. Zawsze mam nadzieję że...I z jednej strony dobrze, że ja mam, ale z drugiej zawsze się łudzę.

Rano byłam z mamą na zakupach. Liczlam na poprawę nastroju. I owszem buszowanie w samoobsługowym sklepie to dla mnie frajda, ale nie teraz. Kupiłam owoce i kilka dreobiazgów. Niby nic a przy kasie okazało się, że troszkę złotych mniej w portfelu!

Żeby było mało dopija mnie jeszcze pogoda. Rano było piękne sloneczne niebo. Ale na krótko. Idąc do skepu zaczął padać mokry snieg i tak jest do tej pory.

Dobija mnie też ten edytor. Ten nowy jest jakis dziwny, nie ma wszystkich opcji. A na tym starym piszę się źle, bo ciągle wchodzą dziwne znaczniki, a dodatkowo nie wybija mi literki "s" z kreseczką. Nie wiem czy to ja mam pecha, czy wy też? Jak sobie radzicie z tymi edytorami? Kiedy zaczynałam tutaj pisać bloga, to tak się cieszyłam, że jest tyle opcji. Nistety na krótko!

Kaska M prroszę daj mi spokój. Proszę cię o to bardzo. Pewnie nie wiesz o tym, ale nie jednemu człowiekowi w życiu pomogłam. A, że tym razem cos mi się nie udało...no trudno, uczę sie na błędach.

Trzymajcie się

czwartek, 4 marca 2010

I zrób babo dobry uczynek

Witam cieplutko!

Wczorajszy dzień mijał mi szybko w dobrym nastroju. Aż do czasu. Miałam koleżance napisać meila - sporawę załatwić. Sama się ucieszyłam, bo lubie pomagać i, że mogę dobry uczynek zrobić. Podekscytowana napisałam meila w tej, znanej mi sprawie. Po napisaniu kliknęłam do znajomej, ze sprawa załatwiona. I wszystko niby ok.

Ja sie cieszyłam, a wieczorem koleeżanka dzwoni do mnie własciwie z pretensjami, że źle napisałam jedną rzecz, a co za tym idzie wszystko się schrzaniło. Normalnie wstyd jak nie wiem, ja poprostu źle zrozumiałam pewną rzecz. No na szczęcie na odkręcenie tej sprawy i przerobienie nie było za późno. No ale weź tu babo zrób dobry uczynek :-) Cieszę się, że wszystko dobrze sie skończyło.

Czuję "po kociach", że łapie mnie jaka chandra. Wczoaj w domku rozmawialimy o przyszłosci i tak jakos pewne sprawy martwią, spędzaja sen z powiek. A ja mam tak, że jak o czym zacznę mysleć i sie przejmować to to trwa i trwa. Tak więc nie wiem jaki bedzie nastepny wpis.
Bo być bedzie, bo wiem, że mam Was i wiem, że jestecie ze mną. Tylko wybaczcie jakby co.

środa, 3 marca 2010

W marcu jak w garncu

Witajcie!!
jak pewnie zauważylicie moi kochani od kilku dni mamy marzec. Nie wiem, czy wszyscy tak odbieracie ten miesiąc, bo ja uważam, że jest to najcięższy dl;a naszego organizmu miesiąc. Okres, kiedy w powietrzu buzuje mnóstwo wirusów, łatwo jest złapać jakie choróbsko!
Ja tam na szczęcie chota nie jestem. jednak od kilku dni dopada mnie chyba przesilenie wiosenne. Jestem osłabiona, nic mi sie nie chce, a żeby było mało mam dziwne problemy z przewodem pokarmowym.
No cóż. Mam nadzieję, że szybko to wszystko minie. Przyjdzie prawdziwa wiosna i człowiek zacznie normalnie egzystować.

A teraz dla Was liczny wiersz. Może ta wiosna szybciej rozgoci się na dobre

Wiosna w błękitnej sukience
bierze krokusy na ręce.
Wykąpie je w rosie świeżej
i w nowe płatki ubierze.

ref:Wiosna buja w obłokach,
wiosna płynie wysoko,
wiosna chodzi po drzewach,
wiosna piosenki śpiewa.

Potem z rozwianym warkoczem
niebem powoli gdzieś kroczy.
Wysyła promyki słońca
i wiersze pisze bez końca.

ref:Wiosna buja w obłokach...

Nocą się skrada z kotami,
chodzi własnymi drogami.
A teraz śpi już na sośnie
i nie wie, że sosna rośnie.
ref:Wiosna buja w obłokach

wtorek, 2 marca 2010

Cd do wczorajszej notki - dlaczego miłość rozmywa sie jak mgła?

No właśnie. No bo owszem prawdziwa przyjaźń trwa wiecznie. Z tym się zgodzę. Ale miłość jeśli jest na prawdę prawdziwa też potrafi trwać wiecznie. Nie rozumiem więc dlaczego A twierdzi, że miłość przemija jak mgła? Czyzby jeszcze nigdy prawdziwie nie kochał...?
Teraz dla Was najpiękniejszy hymn o miłości.

poniedziałek, 1 marca 2010

Nowy tydzień...i wszystko nowe

Bo nowa jest też pogoda. Przyzwyczaiłam się, ajk i pewnie też Wy do słonecznej pogody, a tu dziś zimno strasznie i deszczpada. U nas to jeszcze nic, ale słyszałam, ę w górach tragicznie zimno. Halny wieje, brrrr, oj nie chciałabym byc teraz w górach. Zmarzluch jestem, kocham ciepełko.

Piszę dziś krótką notkę, bo za chwilę uciekam do fryzjera. Włosy mi strasznie urosły przez zimę. Już ich do ładu doprowadzić nie mogę - nie ma jak króciutka fryzurka:-).

"Miłość przemija jak mgła
a przyjaźń trwa wiecznie".

To słowa A kiwtujące naszą weekendową rozmowę na gadu gadu. Myślałam, że dziś nie uda mi się z nim porozmawiać ani chwili. Ale się udało, dziwnie było. Troszkę obco, niepewnie. Ale on powiedział, że dziękuję, że lubi szczerość, choć pewnie ja spodziewałam się czegoś innego. No i powiedział mi swoją sentencję, którą napisałam wyzej. I to był koniec rozmwou. No bo o czym tu mozna więcej rozmawiać?...

Trzymajcie sie kochani! Uważajcie na wirusy, które wszędzie krążą.