Witajcie!
Wczoraj, powiedziałam sobie, że na najbliższy okres czasu mam szlaban na oglądanie Wiadomości. Ponieważ kiedy wczoraj oglądałam i widziałam ten ogrom trageii spowodowanej powodziom, tą wodę w miejscach gdzie było normalne życie, gdzie mieszkali ludzie - włos mi się zjerzył i normalnie uspokoić się nie mogłam. Wszystkich miast i wsi jest mi żal. W Sandomierzu aby ocalić hutę zalano kilka miejscowośći. A tam są sady szklarnie, to jest życie tych ludzi. Tak więc stracili wszystko.
Jednak najbardziej przeżywam powódź we Wrocławiu, bo to miasto jest mi najbliższe. Poprostu koszmar - nawet ludzie, którzy nie ucierpieli w powodzi często nie mają wody pitnej, prądu, bywa, że nie działa kanalizacja.
Nie wiem, dlaczego w naszym kraju sie nie mysli o takich rzeczach. Dlaczego stawia się domy tam, gdzie są tereny podzalewowe. mało tego, kiedyś, w bardzo nielubianym przez większość ludzi ustroju były czyszczone rowy melioracyjne, a także rozganiane chmury burzowe. Tak więc nie było tak silnych deszczy, a jeśli już były to woda miała gdzie uciekać. Teraz o to wszystko nikt nie dba.
Nie wiem też, dlaczego Rząd nie chce podpisać klęski zywiołowej, przecież to już nie są tylko podtopienia, to jest powódź.
Ja za tydzień jadę nad morze. I zaczynam się bardzo martwic, czy ten wyjazd dojdzie do skutku. W sumie powino byc ok, ale tak naprawde nie wifomo jakie sa drogi. Eh, nie wiem jak ten tydzień przetrwam!
No, a żeby było mało, to od wczoraj mam jakieś dziwne rozwolnienie. szczególnie czyści mnie po zjedzeniu sniadania. Nie wiem, co to ma znaczyć.
To tyle na dziś. Przepraszam, że w czarnym humorze jest ta notka, no ale trudno mi jest znaleźć powód do radości.
1 komentarz:
A my w Krakowie na szczęście możemy już odetchnąć z ulgą... Bo z tego co dziś widziałam rano Wisła jest już prawie normalna do tego świeci słońce. Ale dostałam od znajomego z Warszawy wiadomość, że tym razem to w Warszawie przerwało wały... A dla mnie Warszawa, podobnie jak dla Ciebie Wrocław, jest dość bliska, mam tam wielu znajomych i byłam tam nie raz, nie dwa. Coś strasznego z tą powodzią.
My w Krakowie myśleliśmy, że skoro przetrwaliśmy powódź w 1997, to przetrwamy i tą. I pewnie nie tylko my tak myśleliśmy. A tu - coś jeszcze gorszego :(
Prześlij komentarz