wtorek, 2 grudnia 2014

Grudzień, Adwent i takie tam...

Kochani moi!
Na początku chciałam Wam bardzo serdecznie podziękować za komentarze. Zaskoczyliście mnie bardzo pozytywnie, że po tak długiej nieobecności jesteście. Super i mam nadzieję, że tak już pozostanie.

Od niedzieli mamy już Adwent, a od wczoraj grudzień. Powiem tak Adwent jest dla mnie najpiękniejszym czasem w całym roku, czasem kiedy wszystko "na święta się stroi", kiedy jest tak bajkowo, magicznie. Jednak nie do końca jest tak pięknie, ponieważ troszkę oddaliłam się od Pana Boga. Kocham Go, wierzę, modlę się, ale nie jest to takie zaufanie, jak było do pewnej niedzieli. Wtedy to wierzyłam, że Pan Bóg pomógł już mi w wielu sytuacjach i tą, o którą Go prosiłam, też pomoże pozytywnie rozwiązać. Niestety stało się inaczej...i od tamtej pory, choć rozumiem, że nie wszystko musi być tak jak ja, że przecież Pan Bóg może i ma inne plany, że tak chciał, ale nie potrafię już tak ufać. Ba przez kilka dni myślałam, że w ogóle nie pójdę już do kościoła, ale nie jest tak źle. Jednak na nowo uczę się wierzyć i ufać, a także prosić. Boję się, że to o co proszę znowu nie zostanie wysłuchane...Mam jednak nadzieję, że ten czas Adwentu to zmieni, że będzie lepiej, tak jak było kiedyś.

Sytuacja, którą wyżej opisuję, to śmierć mojego kochanego labradorka , bez którego nie potrafię normalnie żyć. Mimo, że już od tamtej pechowej niedzieli minęło pięć tygodni, że nie płaczę już po każdym powrocie do domu, to to nie znaczy, że potrafię się z tym pogodzić. Nigdy, zdrowy piesek, zachorował rano, jego choroba trwała 3, 4 godziny, w tym czasie akurat byłam na niedzielnej mszy świętej, prosiłam o jego zdrowie...strasznie boli ta strata, strasznie tęsknię, bywa, że płaczę po nocach, obiecuję, że zgram sobie wszystkie jego zdjęcia do jednego pliku, czy na płytkę, nie potrafię bo nie umiem ich oglądać. Wiem, że Borysek już jest w Niebie, że nie cierpi, że on jest tutaj obok mnie, ale strasznie, bardzo strasznie ja tęsknię. Może kiedyś  pogodzę się z jego odejściem, ale chyba nie tak szybko.

Grudzień to też ostatni miesiąc roku, mimo, że zima i za parę dni pewnie śnieg spadnie, że będzie trzeba robić jakieś tam podsumowania, to lubię ten miesiąc, bo przecież jest on tak na prawdę bardzo ciepły, czyż nie?

Kończąc pozdrawiam Was bardzo serdecznie i życzę miłego oczekiwania na Boże Narodzenie!!


3 komentarze:

Nadwrażliwiec pisze...

Cóż, dziwi mnie, że z takich powodów ludzie tracą zaufanie do Boga... A może nigdy go naprawdę nie mieli?
Żyjemy Ivo w dobie mięczaków - takie jest moje zdanie. A jakie inne mogę mieć, gdy czytam wypowiedzi nastolatków piszących o utracie wiary z powodu operacji???
Ludziska jakoś przez wieki przeżywali wojny, obozy koncentracyjne, choroby, śmierć bliskich osób i co? I żyli dalej... Znam ludzi z Bośni, którzy są inwalidami wojennymi i oni są bardzo pogodzeni z tym światem, w którym żyją. Tam śmierć to normalne zjawisko, jakie istniało od tysiącleci i obok którego się żyje, a nie histeryzuje z jego powodu.
Polecam wszystkim użalającym się nad sobą wyjazd na Bałkany albo wolontariat wśród dzieci z ubogich rodzin - mnie to wyleczyło na dobre z takiego użalania się.

Nie piszę Iva tego do Ciebie, ale to takie moje ogólne refleksje - żyjemy w czasach miękkich charakterów, chwiejnych emocji i histerii. Nie wróży to niczego dobrego naszej, polskiej i europejskiej kulturze, gdy nie tak daleko od nas muzułmanie śmieją się nam prosto w twarze.

Iva pisze...

Zim, wiesz ile istnień ludzkich, tyle odczuć, nie możesz tak przekreślać ludzi, którzy z jakiegoś powodu stracili wiarę w Boga. A ja jej nie straciłam, ona tylko osłabła.

Nadwrażliwiec pisze...

Ja nikogo nie przekreślam, śmieszą mnie tylko współczesne "powody" do utraty wiary...