piątek, 6 grudnia 2013

Mikołajkowo

Kochani moi!! 
Was bardzo serdecznie w zaśnieżony i zawiany piątkowy wieczór. Mam nadzieję, że  św. Mikołaj o Was nie zapomniał? Bo o mnie pamiętał. A mianowicie dostałam świeczki o zapachu czekolady wiśniowej - mówię Wam zapach nieziemski! Każdego roku w tym dniu było mnóstwo owoców i słodyczy. Wieczorem siedzieliśmy piliśmy herbatkę i wcinaliśmy.

Jednak w tym roku owszem owoców jest sporo, ale słodyczy nie ma. Niestety nie mogę nic słodkiego jeść. I to nie tylko dlatego, że się odchudzam. Bo to, jakbym zjadła jednego cukierka świat by się nie zawalił. Jednak jak ostatnio wspominałam od doktor rodzinnej otrzymałam skierowanie na usg. No i jak ona sama przewidywała - mam kamienie w woreczku żółciowym. Ponieważ jest ich dużo, to muszę bardzo uważać aby nie dostać ataku, a w przyszłości tj pewnie w styczniu czeka mnie operacja bądź zabieg. Póki co nie wolno mi jeść maku, orzechów, czekolady, ostrych przypraw itp. Tak więc nie wiem jak ja przeżyję święta. W ogóle w tym roku one mnie nie cieszą nic a nic. Koszmar. Boję się zabiegu, ale tak właściwie chciałabym już go mieć za sobą. Bo bardziej boję się ataku, podobno jest on bardzo nieciekawy:-(. Wiem, że nie można żyć z myślą że coś się stanie, ale ja na razie bynajmniej inaczej nie umiem.W ogóle źle się czuję jestem słaba przygnębiona i jakaś do niczego.

Jestem ciekawa jak u Was z wiatrem:-) bo tu w Wielkopolsce wieje niemiłosiernie a po za tym śniegiem posypało. Oj jak ja nie lubię wiatru - a w nocy wręcz się go boję, choć wiem, że praktycznie nic u nas stać się nie może. Czuję, że teraz to zima się na dobre przyprowadzi.

Kończąc, pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego mikołajkowego wieczoru!!!

4 komentarze:

Nadwrażliwiec pisze...

W Krakowie porwało w centrum miasta w kilku miejscach sieć tramwajową - i były objazdy. A teraz ośnieżone jest całe osiedle.
Iva, ale co do tego zabiegu, to naprawdę, uwierz mi, medycyna poszła tak do przodu przez te 20-30 lat, że szok. Zobaczysz, jeszcze będziesz to opisywać tu na blogu i śmiać się ze swoich obaw :)
Kamienie żółciowe ma masa ludzi, a wielu o tym nawet nie wie... A atak jak ma przyjść, to i tak przyjdzie, na razie musisz po prostu twardo stąpać po ziemi i nie myśleć o tym, co będzie albo co by było gdyby - jak będzie, to będzie i już, i wtedy będziesz się martwić. Pamiętasz, mówiłam Ci - gdybym ja tak myślała, że będę miała ciężki atak swojej choroby (a realnie mogę go mieć w każdej chwili), to bym nawet matury nie zdała i na studia się nie zapisała...
Tak że na razie to zalecam Ci realistyczne myślenie - nie pesymistyczne.
Pozdrawiam :)

Nadwrażliwiec pisze...

A powiem Ci Iva, co mnie nauczyło tego, żeby nie skupiać się tylko na swojej chorobie i potencjalnych atakach. U mnie do problemów zdrowotnych w pewnym momencie mojego życia doszły dość poważne problemy rodzinne. Chyba wpadłam w depresję (nawet dość poważnie myślałam o odejściu z tego świata...), a potem to już było pospolite użalanie się nad sobą. I powiem Ci, że wyleczyło mnie z tego to, że przestałam się tak skupiać na sobie: tak się złożyło, że moja znajoma potrzebowała kogoś do pomocy w klubie dla dzieci z ubogich rodzin, więc się zaangażowałam. I to było dla mnie w tamtym momencie cudowne lekarstwo, które poskutkowało. Teraz piszę e-maile, listy, SMS-y do różnych chorych ludzi i wiem, że im to pomaga, że wiedzą, że ktoś się nimi interesuje... Czasem też pomogę uboższym członkom mojego zboru i cieszę się, że mogę to robić.
Bo im bardziej człowiek skupia się tylko na sobie i na swoich problemach, tym bardziej się nakręca i Twoje problemy wydają się większe, niż naprawdę są... Spróbuj znaleźć kogoś, kto ma od Ciebie mówiąc prosto - gorzej. I odezwij się do tej osoby, napisz do niej, wyślij jej albo zrób jakiś miły prezent. Albo choćby uśmiechnij się do niej czy wyślij jej emotikonę ":)". To naprawdę działa!
Pozdrawiam i życzę pokonania lęku! Pamiętam o Tobie w modlitwie, wczoraj modliłam się o Ciebie i Twoją rodzinę...

Karolina90 pisze...

Iwuś, główka do góry. Mnie swego czasu straszyli przeszczepem nerki(mam niewydolność tego narządu i w dalszym ciągu grożą mi dializy, a jak wiadomo, na tym długo się nie pociągnie, w dodatku działa mi tylko jedna nerka, więc jest jak jest). Minęło kilka lat, a wszystkie biopsje nerki mieszczą się w "normie". Co prawda ostatnio urolog dopatrzył się objaw refluksu moczowego, ale to pikuś z grożącym mi przeszczepem nerki. I jeszcze "pocieszę" Cię tym, że ja z moją mega alergią pokarmową też nie mogę jeść tych pyszności, o której piszesz, tak więc solidaryzuję się z Tobą. Tych świeczek Ci zazdroszczę, ja dostałam tylko 5 z kolokwium.
P.S. Podoba mi się wystrój strony. Czyżby Kaluś maczała w tym palce?

Unknown pisze...

U mnie w mazowieckim też wiatr hula.. Taka pora roku.
Jednak myślę, że i tak nie możemy narzekać bo listopad był całkiem względny, a nie zawsze tak było.

Co do diety.. Pewnie, że to nic przyjemnego ale czasem trzeba zacisnąć zęby i wytrzymać ;)

Pozdrawiam!