piątek, 19 lutego 2010

Piątkowo

Drodzy czytelnicy! Dziękuję Wam bardzo za komentarze. Jestem bardzo szczęśliwa, że pod moimi notkami trwają dyskusje!

Nie wiem czy ze względu na to, że faktycznie mamy początek weekendu, czy na jakieś inne anomalia, jestem dziś jakaś przygnębiona, zmęczona a jednocześnie zdenerwowana.
No ale jak tu się nie denerwować kiedy wszystko się wali. Miałam miec remont pokoju i to taki generalny - tapeta, podłoga, meblościanka...Ale niestety na razie z przyczyn mi niewiadomych moi kochani rodzice sie wachają. Nie wiem, czy ja jestem ta gorsza? A miałam taka nadzieję...no cóż nadzieja - matka głupich. A na remont przyjdzie mi pewnie jeszcze długo boczekać buuu:-(

Kolejna sprawa to choroba mojej kuzynki. Ewa już od kilkunastu lat choruje na stwardnienie rozsiane, praktycznie od razu sie poddała i "wylądowała" w łóżku. Stan oczywiście zaczął sie pomgarszać. W tej chwili juz jest krytycznie. Ona sama  już nic nie zrobi, jej ciało jest bezwładne. Porażone juz są mięśnie. Wczoraj Ewa trafiła do szpitala z trudnością oddychania. Już od ponad roku mówimy, że to jest końcówka, ona się strasznie męczy, cierpi też najbliższa rodzina. W tej chwili jest tragicznie. Jednak pytanie ile trzeba jeszcze czekać na to aby dobry Pan Bóg wziął ją do siebie, aby ulżył w cierpieniu. Tu już sie nikt nie modli o zdrowie, bo wiadomo, że ono nie nadejdzie...smutne to bardzo.
Dlatego ja w takich już krytycznych wypadkach jestem za eutanazją. Jeśli nie ma już ratunku i nadziei na odzyskanie zdrowia, a ów chora ososba się bardzo męczxy, to nie czekałabym.
Eutanazja, jak wspomniałam jestem za. Tylko obawiam się jednego, że w naszym kraju ta mozliwość cichego zakończenia zycia byłaby zbyt często i pochopnie stosowana. Ciekawa jestem jakie wy macie opinie na temat eutanazji?

Ps. Dziękuję Agnieszko. Widać jeszcze wiele muszę się nauczyć :-)

12 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Iwonuś Eutanazja to trudny problem ja jednak jako osoba wierząca jestem jej przeciwna.A pewnie gdyby ją wprowadzili to nie którzy wykorzystali by ją, żeby uśmiercać osoby starsze i mocno niepełnosprawne.Co do Twojej koleżanki, trzeba się modlić, żeby jeśli jest taka wola Boża odeszła w spokoju.Iwona

Nadwrażliwiec pisze...

Ja również jestem przeciwna. Czym innym jest odejście w spokoju, zgodne z naturą, a czym innym eutanazja - dla mnie, dla osoby wierzącej niedopuszczalna, podobnie jak wojna, samobójstwo, kara śmierci czy aborcja... Zauważmy, że w każdym wymienionym przeze mnie przypadku człowiek stawia siebie w miejscu Boga czy jak kto woli natury. Człowieka bardzo cierpiącego trzeba przede wszystkim zainteresować życiem najlepiej jak tylko się da...
Co do wprowadzenia eutanazji - to ciekawe że pionierscy Holendrzy sami są już po latach od jej wprowadzenia bardzo krytyczni i część jest za tym aby to cofnąć. Zauważono też, że 80% tych, którzy chcieli śmierci - po starannej opiece w hospicjach zmieniają zdanie.
Natomiast Twoja koleżanka cóż... Moim zdaniem nie może mieć do nikogo pretensji skoro nie próbowała nawet walczyć... Dla mnie osobiście to jak powolne samobójstwo, a nie piszę tego na czczo czy jakoś abstrakcyjnie bo sama w rodzinie miałam podobny przypadek.
Pozdrawiam :)

eliza pisze...

Przede wszystkim musisz nauczyć się też dawać, wtedy więcej będziesz przyjmować. Szkoda, że tylko chcesz. A Kasia wcale nie jest zła, jak tutaj o Niej się wypowiadają, bardzo prosi o kontakt, ale Ty jesteś uparta. Nie można tylko przyjmować. Na razie są, ale czy zostaną?

Nadwrażliwiec pisze...

Oj przepraszam - miało być kuzynka a nie koleżanka :)
Myślę jednak (żeby nikt nie rozumiał mnie źle) że jeśli odmawia leczenia to w tym jest zawsze jakiś głębszy problem... Depresja może. W takim wypadku warto chociaż porozmawiać. Jeśli chcesz Iva to mogę Ci przesłać jakoś link do artykułu na temat tego jak rozmawiać z umierającym człowiekiem - muszę go tylko znaleźć.

Magda i Marta pisze...

Iwono czy eutanazja jest dobrem?? Nie wiem, nie można za kogoś podejmować decyzji. Czy jej rodzina pytała się czego ona pragnie???
Pamiętaj że są hospicja one właśnie są stworzone do tego aby ulżyć cierpiącym... Czy twoja kuzynka jest pod opieką takiej instytucji??? Dzięki wolontariuszom i lekarzom z hospicjów ludzie nawet z taką chorobą długo i szczęśliwie żyją...

Aldi pisze...

Jestem przeciwna eutanazji. Każdy człowiek powinien mieć pełne prawo do godnego odejścia. Do czułej, troskliwej i taktownej opieki szczególnie w najtrudniejszych chwilach.
W pełni podpisuję się pod słowami Zimbabwe.

Iva pisze...

Kochane dziewczyny!
Ja też jestem osobą wierzącą i w pełni praktykującą. Też uważam, że co Bóg dał, to niech sam odbiera. Jednak ja jestem za eutanazją ale Tylkow już bardzo dramatycznych

Ale dziekuję bardzo za dyskusję!
Pozdrawiam cieplutko!

AgnieszkaP. pisze...

A ja nadal tkwię w tym,co napisałam kiedyś na forum, a jako, że poruszyłaś temat eutanazji tutaj, to pozwolę sobie mój wpis wkleić:

Możemy pójść torem myślenia, że to Bóg dał nam życie i to Bóg nam ma prawo je odebrać, Ok. Tylko, ze człowiek wraz z postepem, nauczył się negować to, co Bóg sobie założył.
W przypadku uratowania komuś życia, możemy powiedziec, widzicie, to Bóg tak chciał i tak w koło Macieju. Tylko co w przypadku, gdy ktoś jest niewierzący, ale wierzy w swój realny koszmar, koszmar bólu, niekończącej się gehenny, gdy jest uzależniony od innych, gdy nie może nic, tylko leżeć.
Hmm. Jedno wiem.
O eutanazji nie możemy decydowac My. Może to zrobić bezpośrednio zainteresowana osoba. Zanim taka decyzję chory podejmie, musi ona być podparta szeregiem badań przeprowadzonych przez lekarzy, i diagnoza musi być jedna, żadnych szans na wyleczenie i ogromne cierpienie pacjenta.
To nie jest eliminacja zbędnego obciążenia. To musi być świadoma decyzja chorego. Jeżeli pacjent sam funkcjonuje, lecz nie rozpoznaje nikogo, nie może zostać poddany eutanazji, gdyż to będzie nic innego, jak zabójstwo.

Mogę mówić za siebie. Wiem jedno. Dla mnie zycie za wszelką cenę jest nie do przyjęcia. Gdybym była roślinką podłączoną do maszyn, które utrzymywałyby mnie przy życiu, wolałabym "nie być" Zycie to nie tylko oddychanie, nie tylko krążenie krwi w moim ciele. Życie to, coś więcej, to co moge zrobic dla innych, to co mogę zrobić dla siebie, to, że mogę cokolwiek zrobić(np. oddanie zdrowych organow po mojej śmierci, które by sie nadały i uratowały zycie komuś jeszcze). Można by powiedzieć, że dopóki żyję daje swoją obecność, jestem namacalna, można na mnie patrzeć, ale nie będzie to egoizmem ze strony moich bliskich, którzy za wszelka cenę chcieliby mnie utrzymać przy życiu, bo najtrudniej jest tym, którzy zostają?

Sama ze sobą sie kłócę. Bo łatwo sie mówi, tudzież pisze, gdy nie spotyka nas to w sposób bezpośredni, tylko mówimy o eutanazji w aspekcie etycznym, gdyby chodziło o bliską mi osobę, która chciała by zakończyć swój żywot, była by nieuleczalnie chora, bardzo by cierpiała i prosiła by o to, ciężko by mi było, lecz idąc przykładem mojej babci, która cierpiała bardzo pod koniec swojego życia, uszanowałabym jej zdanie, gdyby chciała eutanazji. Było by mi bardzo ciężko i odezwałby sie pewnie wtedy we mnie ten wcześniej pisany egoizm.

AgnieszkaP. pisze...

A ja nadal tkwię w tym,co napisałam kiedyś na forum, a jako, że poruszyłaś temat eutanazji tutaj, to pozwolę sobie mój wpis wkleić:

Możemy pójść torem myślenia, że to Bóg dał nam życie i to Bóg nam ma prawo je odebrać, Ok. Tylko, ze człowiek wraz z postepem, nauczył się negować to, co Bóg sobie założył.
W przypadku uratowania komuś życia, możemy powiedziec, widzicie, to Bóg tak chciał i tak w koło Macieju. Tylko co w przypadku, gdy ktoś jest niewierzący, ale wierzy w swój realny koszmar, koszmar bólu, niekończącej się gehenny, gdy jest uzależniony od innych, gdy nie może nic, tylko leżeć.
Hmm. Jedno wiem.
O eutanazji nie możemy decydowac My. Może to zrobić bezpośrednio zainteresowana osoba. Zanim taka decyzję chory podejmie, musi ona być podparta szeregiem badań przeprowadzonych przez lekarzy, i diagnoza musi być jedna, żadnych szans na wyleczenie i ogromne cierpienie pacjenta.
To nie jest eliminacja zbędnego obciążenia. To musi być świadoma decyzja chorego. Jeżeli pacjent sam funkcjonuje, lecz nie rozpoznaje nikogo, nie może zostać poddany eutanazji, gdyż to będzie nic innego, jak zabójstwo.

Mogę mówić za siebie. Wiem jedno. Dla mnie zycie za wszelką cenę jest nie do przyjęcia. Gdybym była roślinką podłączoną do maszyn, które utrzymywałyby mnie przy życiu, wolałabym "nie być" Zycie to nie tylko oddychanie, nie tylko krążenie krwi w moim ciele. Życie to, coś więcej, to co moge zrobic dla innych, to co mogę zrobić dla siebie, to, że mogę cokolwiek zrobić(np. oddanie zdrowych organow po mojej śmierci, które by sie nadały i uratowały zycie komuś jeszcze). Można by powiedzieć, że dopóki żyję daje swoją obecność, jestem namacalna, można na mnie patrzeć, ale nie będzie to egoizmem ze strony moich bliskich, którzy za wszelka cenę chcieliby mnie utrzymać przy życiu, bo najtrudniej jest tym, którzy zostają?

Sama ze sobą sie kłócę. Bo łatwo sie mówi, tudzież pisze, gdy nie spotyka nas to w sposób bezpośredni, tylko mówimy o eutanazji w aspekcie etycznym, gdyby chodziło o bliską mi osobę, która chciała by zakończyć swój żywot, była by nieuleczalnie chora, bardzo by cierpiała i prosiła by o to, ciężko by mi było, lecz idąc przykładem mojej babci, która cierpiała bardzo pod koniec swojego życia, uszanowałabym jej zdanie, gdyby chciała eutanazji. Było by mi bardzo ciężko i odezwałby sie pewnie wtedy we mnie ten wcześniej pisany egoizm.

Nadwrażliwiec pisze...

No a ja wtrącę jeszcze swoje trzy grosiki...
Mianowicie mówi się o eutanazji ludzi bardzo cierpiących. Ale jak wiemy cierpienie to słowo względne. Jeden chory na raka będzie się czuł wspaniale i walczył do końca, a ktoś inny z cukrzycą typu 2 będzie myślał o jakie moje życie jest paskudne.
I tak się zaczyna. Skąd wiadomo czy skoro nie zacznie się eutanazja chorych na SM albo na raka, to czy nie zacznie się tego praktykować też na cukrzykach, astmatykach... A co z chorymi psychicznie którzy nieraz też bardzo cierpią i to właśnie dlatego popełniają samobójstwa? Mamy im pozwalać się zabijać?

http://znakiczasu.pl/samo-zycie/148-licencja-na-zabijanie-czyli-jak-to-sie-robi-w-holandii - bardzo mądry artykuł na ten temat.

Nadwrażliwiec pisze...

"W Holandii ludzie w obawie o swoje życie nie chcą kłaść się do szpitali. Rodziny czuwają przy łóżkach obłożnie chorych bliskich, bo boją się, że nie zobaczą ich na drugi dzień. Coraz więcej holenderskich obywateli w podeszłym wieku korzysta z opieki medycznej w sąsiednich Niemczech, obawiając się uśmiercenia w imię ulżenia im w cierpieniu. Choć prawnie eutanazja funkcjonuje od ośmiu lat, w praktyce stosuje się ją tam od ponad trzydziestu lat.

Raport komisji rządowej z 1990 roku ujawnił, że co piąty zgon w Holandii nastąpił w wyniku eutanazji. Ponad połowa tych przypadków — bez zgody pacjenta (tzw. kryptanazja) lub wbrew jego woli. Fakt, że wielu medyków w ogóle nie pyta pacjentów o zgodę na eutanazję, potwierdziła anonimowa ankieta lekarzy opublikowana w 2003 roku w brytyjskim czasopiśmie lekarskim „Lancet”. Holendrzy tak bardzo się boją, że coraz popularniejsze stają się deklaracje życia — na wypadek utraty świadomości (i nie tylko) ludzie noszą w portfelu tzw. credo card z wolą życia lub zwykłe kartki z prośbą: „Doktorze, nie uśmiercaj mnie”. A bać się jest czego, bo eutanazji co najmniej raz w swej praktyce medycznej dokonało aż 81 proc. holenderskich lekarzy pierwszego kontaktu, a 41 proc. ma na sumieniu kryptanazję."

I tyle w temacie... Choć oczywiście szanuję inne opinie to jednak osobiście jestem "fanatyczną" przeciwniczką eutanazji :)

Aldi pisze...

Znam - znałam człowieka, który był bardzo ciężko chory i potwornie cierpiał.
Był mi bardzo bliski. Byłam przy Nim, gdy umierał, byłam przy Jego ostatnim tchnieniu...
Nie obcy jest mi ból, cierpienie wynikające z choroby, lęk przed nagłą śmiercią...
Jednak ciągle uważam, że zawsze istnieje iskierka nadziei...
Uważam, że nie można, nie wolno, nie należy pozbawić życia człowieka dla własnej wygody.
Moje życie wisi na włosku od wielu już lat.
Gdy miałam 6 lat, lekarz powiedział mojej mamie, że nie dożyję 16 roku życia. Mam prawie trzy razy tyle i żyję... chcę żyć, kształcę się i jestem w pełni sprawna.
Nie widać po mnie, że choruję...choć moja choroba jest śmiertelna, cholernie podstępna i nieuleczalna...
Każdy człowiek ma prawo do życia.