niedziela, 26 maja 2013

W tak pięknym dniu

W Dniu Matki wszystkim Mamom składam najserdeczniejsze życzenia!
Słowa Twoje zawsze koją,
dom Twój moją jest ostoją.
Twe porady sobą chłonę,
miłość składam w Twoje dłonie.
Tak przykładnie przy mnie trwasz,
dajesz wszystko mi, co masz.
Spokój w Tobie niesłychany,
serca ciepłem rozświetlany.

Twarz - natura wygładzona,
czasem wprost nie poruszona.
Słów brakuje Twej osobie
i nikt się nie równa Tobie!
A mi właśnie jest to dane,
mieć tak wyjątkową Mamę!(net)

 Kochani moi!
Po kilku dniach okropnej pogody - zimna a przede wszystkim deszczu, dzisiejsza niedziela jest piękna. Choć na dworze zimno, ale słonko rekompensuje wszystko i mam nadzieję, że kolejne dni już będą co raz cieplejsze. Wiedziałam, że dziś będzie słonecznie, ponieważ dzisiejsza niedziela ma w sobie wiele niezwykłości.

Dziś dzieci z drugich klas z naszej parafii przystąpiły do I Komunii Świętej! Powiem Wam, że ja również pierwszy raz  przyjęłam Pana Jezusa do serca 26 maja! Jej ile to już lat minęło ...sporo, a ja pamiętam ten dzień jakby to wczoraj było. Moje piękne długie włosy, nerwy, napięcie, pytanie czy sobie poradzę w kościele, czy wszyscy goście dojadą...nie pamiętam, ale chyba nie myślałam o prezentach, nie były one dla mnie aż takie ważne. Jeszcze na kilka dni przed tą ważną niedzielą zachorowałam na... świnkę. Straszne to na przygotowania, do spowiedzi św. szłam w chustce na głowie. Całe szczęście, że zdążyłam się wykurować hi hi.  Potem dużo gości, pamiątek, kwiatów i prezentów. Lecz wtedy nie było mody na komórki, laptopy czy quady, dostałam wiele rzeczy, i z każdej się cieszyłam. Lecz wiedziałam, że nie te prezenty w tym dniu są najważniejsze. A teraz? ja nie wiem co tak naprawdę przeżywa dziecko idące do I Komunii? Straszne to, świat zwariował.

Dzień dzisiejszy to także święto Mamy. Najukochańszej osoby na świecie. Choć bywa, że się poróżnimy, bywa, że mamy inne zdania na dany temat, ale Ją kocham najbardziej! Mama nie przeczyta tych słów, nie wie, że piszę bloga. Myślę, że nie zrozumiałaby tego, kto wie, z resztą ja nie chcę, aby wiedziała, po co...to jest tylko moje miejsce, mój malutki świat. Piękne to święto. Jednak od paru lat obawiam się czy, czy będzie następne, bo wiek już nie ten, zdrowie nie bardzo...ale mam nadzieję, że Mama jeszcze długo będzie ze mną, będzie mnie wspierać i pomagać.

Dlaczego mam takie smutne myśli? Otóż w piątek minęło 18 lat jak odeszła do Pana moja kochana Babcia, mama mojej Mamy. Zmarła we śnie, tak pięknie jak żyła. Na myśl na te wspomnienia wzruszenie łapie za gardło. Pamiętam, to też był piątek, a w niedzielę tak jak i dziś Dzień Mamy, plany były wielkie, że się do Babci udamy, mama kupiła bombonierę, oraz piękną serwetę to babcinego pokoju...Niestety w piątek w południe do maminej pracy dotarła straszna wiadomość. Już nie czciliśmy tego pięknego dnia razem z Nią, nie było komu dawać podarunku...nawet nie wiem co stało się z tą piękną serwetą, bo Mama nigdy jej nie użyła. To było straszne, a jednocześnie piękne odejść w kilka dni przed świętem Mamy. Pogrzeb Babci był w poniedziałek, i pamiętam piękne kazanie, w którym ksiądz opowiadając o Babci nawiązał do pięknego niedzielnego święta. 

Już tyle czasu nie ma Cię Babciu z nami, a ja tęsknię. Wiem jednak, że kiedyś się TAM spotkamy, tylko kiedy?:-).

środa, 22 maja 2013

Majowo - deszczowo

Witajcie kochani!

Maj w pełni. Kocham ten cudowny miesiąc, miesiąc kwitnących bzów, konwalii, jabłoni i w ogóle maj jest całym kwitnącym miesiącem. Nie dziwię się, że tyle par w maju się zawiązuje, no bo wszystko w koło jest zielone, świeże cudowne. 

Lubię też majowe deszcze, kiedy to na dworze na skąpane w słonku liście spadają krople chłodnego deszczu, choć ja deszczu nie lubię, to ten majowy ma swój urok, co tu mówić więcej, wiele wierszy na ów temat powstało.

Jan Lech Kurek
Deszczowym szelestem maj opadł na liście,
I mokre warkocze w gałęzie zaplata,
I pada, i siąpi, i leje rzęsiście,
Perłowe kropelki wieszając na kwiatach.

Wciąż chmury, brzemienne deszczowym balastem,
Spływają na ziemię wilgotnym dotykiem,
Lecz słońce już brzegi wyzłaca im blaskiem,
I w tęczę zapina, uśmiechem okryte.

Więc krople ostatnie ociera maj z twarzy,
I dzwonkiem skowronka zawisa w błękicie,
By znów się wiosenną miłością rozmarzyć,
I śpiewać jej pięknem, w najwyższym zachwycie.

 Niestety często jest tak, że oprócz deszczu jest też burza, a tej to bardzo nie lubię. Na szczęście oprócz spalonej płytki antenowej nic się u nas w domku nie stało od burzy, jednak nie mało się słyszy, o pożarach czy innych nieszczęściach od uderzenia pioruna. W dodatku ostatnio "modne są" nawałnice czy tornada. Dlatego też bardzo boję się burzy, to jednak natura i nigdy nie wiadomo co się stać może. Toteż kiedy tylko coś zacznie się dziać to wyłączam wszystkie sprzęty z dopływu energii elektrycznej. Na szczęście w naszym regionie rzadko się zdarzają mocne burze, ale jak już wspomniałam nigdy nie wiadomo. Pamiętam jak jako dziecko sama byłam w domu - nie wiem czemu - to akurat czytałam "Małego księcia" i była przykryta kocem po szparki oczu aby jak najmniej słyszeć i widzieć grzmoty. Nie wiem czy to coś mi pomogło, wiem jednak, że bardzo się bałam. Natomiast ta książka zawsze kojarzyć mi się będzie z tamtym dniem.

Taki jest urok naszego klimatu i do burz trzeba się choć trochę przyzwyczaić - nic nie zrobimy. Trzeba tylko mieć się na baczności.

Pozdrawiam serdecznie.

piątek, 17 maja 2013

Wspomnienia z konkursu

Witajcie kochani!
Obiecywałam i jakoś nie umiałam tej obietnicy spełnić, ciągle coś...jak zwykle. Wielu z Was domaga się relacji z konkursu recytatorskiego, którą to teraz piszę!

Otóż X Powiatowy Konkurs Recytatorski im K. Wojtyły odbył się w środę. Miał on trzy odsłony dla gimnazjów, podstawówek oraz dla osób niepełnosprawnych z wtz. Jak zwykle udział wzięli uczestnicy z trzech warsztatów. Warunkiem było wyrecytowanie (bądź ewentualnie przeczytanie) wiersza Karola Wojtyły. Z naszych warsztatów wszyscy zakuli na pamięć, ale byli też i tacy, którym ciężko, choć z ogromną radością przychodziło czytanie. My nie wiedzieliśmy, że dla nas konkurs = przegląd, były więc emocje, trema. Oczywiście jury nam sędziowało. Podczas imprezy zostaliśmy poczęstowani pysznymi kremówkami (uwielbiam). Nie napisałam, że na nasz konkurs specjalnie przyjechał kolega Karola Wojtyły ze szkolnej ławy - p. Eugeniusz Mróz! Przeżycie niesamowite, bo ja bardzo pragnęłam spotkać się jeszcze z naszym Papieżem Janem Pawłem II, a tu taki zaszczyt, spotkałam się z Jego Kolegą. Kiedy to komisja udała się na naradę my mogliśmy zadawać gościowi pytania na temat jaki Lolek był w młodości oraz jak to jest mieć kumpla Papieża. Powiem, że pan Mróz mówił wiele ciekawych rzeczy i nie ukrywam, że chwilami to wzruszenie chwytało za gardło. A kiedy na koniec zaśpiewaliśmy wspólnie Barkę, to chyba nie było osoby, która nie sięgałaby po chusteczkę. Po prostu tego bliskiego, niesamowitego spotkania i emocji nie da się opisać.
Dlaczego przegląd a nie konkurs? Ponieważ, jak już wspomniałam poziom był różny. My recytowaliśmy na pamięć, ale było kilku uczestników, którym z trudem przychodziło czytanie, a bardzo chcieli wystąpić. I to komisja zadecydowała, że wszyscy zasługują na jednakowe nagrody. Dostaliśmy książkę Papieża Benedykta XVI, dyplom, oraz pamiątkowy dyplom z dedykacją od pana Mroza. 
Naprawdę ten dzień był pełen emocji, ale i bardzo udany.

Myślę, że w pełni opisałam wrażenia z konkursu.
Pozdrawiam Was serdecznie , cieszcie się weekendem!!

wtorek, 14 maja 2013

Misz - masz

Witajcie moi drodzy!
Czy Wy też ostatnio tak macie, że totalnie nic się nie chce, a człowiek staje się jakiś zakręcony, czas biegnie za szybko i jednocześnie jak już wspomniałam i nic się nie chce i chce się aż za wiele zrobić? Ale nakręciłam, no ale tak się czuję. Inspirują kwitnące kwiaty - a w szczególności bez i moje kochane uwielbiane konwalie, no i pogoda, która z dnia na dzień robi się co raz ładniejsza. Jednak z drugiej strony nic mi się nie chce, nie wiem tyle do zrobienia, a czas przelatuje przez palce.

Fakt nie bardzo się ostatnio czuję, ciągle chodzę zmęczona (wczesne wstawanie swoje robi) a dodatkowo częste zapalenia spojówek też zniechęcają do życia. A od wczoraj mam jeszcze katar. Nie wiem, czy to jakiś alergiczny czy faktycznie coś mnie rozkłada.

Martwię się, bo jutro biorę udział w konkursie recytatorskim (trzymajcie kciuki, jutro opowiem) ale jak nadal będę miała katar, i odpukać niech rzuci się na gardło - tak bywa najczęściej to nie będzie wesoło i moje kucie wiersza pójdzie na marne, bo nie będzie efektu gdy recytować będę z zatkanym nosem i obolałym gardłem.

Kochani jeszcze miesiąc tylko miesiąc!!! I moje kochane Pobierowo, jej ja już naprawdę wymiękam doczekać się nie mogę, choć zdaję sobie sprawę, że ten magiczny tydzień szybko przeleci i znowu o zgrozo 12 miesięcy czekania, ale to nic. Chwilo trwaj!!

Wiecie co? Wczoraj z nasza panią psycholog mieliśmy zajęcia. Odbywają się one co dwa tygodnie. Wiele już psycholożek było na wtz i uważam, że ta co jest teraz to totalna porażka. Dziewczyna nie potrafi rozmawiać prowadzić zajęć -  suche fakty i głupie teksty. No wczoraj to już było przegięcie - mieliśmy zajęcia na temat seksu. Owszem zapowiadało się ciekawie - dowód miłości, dlaczego jeszcze nie poznajemy dokładnie partnera a już się mu oddajemy, dlaczego ulegamy, jak się bronić, konsekwencje, antykoncepcja itd. Wszystko ok, ale grupa uważam, że nie dostosowana, kilka osób wulgarnie komentowało  i się śmiało, była też osoba, która nie ma pojęcia na owe tematy. Ale wszystko byłoby jakoś gdyby nasza psycholog nie zapytała się nas kto nas uświadamiał...koniec, ja czekałam na jeszcze jedno pytanie - czy miałeś/łaś już swój pierwszy raz. Oj ale wtedy to bym się wkurzyła bo co jak co ale to intymne sprawy. Tak samo o tym uświadamianiu ludzie mówić nie chcieli a ona wyciągała z nas informacje. Wiadomo nikt pani uwagi nie zwróci choć miałam ochotę, ale no przegięła, jeśli chce się takie życzy typu kto mnie uświadamiał, czy wszystko wiem itp pytać, to niech to zrobi  na osobności a nie przy grupie osób. Fakt na takich zajęciach nas kilka osób, no ale nie jest to grupa aż tak zgrana aby takie rzeczy sobie gadać. Jestem zbulwersowana. A jeszcze wkurza to, że nas wypytuje a o sobie...Chore ! Może ona zapomniała gdzie pracuje, że na warsztatach są ludzie z różnymi schorzeniami, i ludzie  z różnych rodzin, którzy o pewnych rzeczach niestety pojęcia nie mają (rodzice twierdzą, że niepoełnosprawny to mu te tematy nie potrzebne).  Żal mi było co niektórych osób, którzy wstydzili się, że o tych sprawach nic nie wiedzą. Owszem niech uświadamia ale nie na forum a u siebie w gabinecie.

To tyle. Pozdrawiam serdecznie!!


piątek, 10 maja 2013

Wycieczkowo

Kochani!
Wczoraj był cudowny dzień i to pod względem pogody - nie liczyłam, że będzie aż tak pięknie, że można będzie chodzić w krótkim rękawku!. Po drugie był on piękny też ze względu na ogrom wrażeń jakich wczoraj doznałam.

Otóż to byłam na wycieczce zorganizowanej w pszczyńskim zamku oraz w Oświęcimiu. Najpierw opowiem o zamku. Nie bardzo pamiętam, ale chyba dwa lata temu byłam tam z wtz, jednak gdy w swoim czasie zwiedzało się sporo różnych zabytków, to to wszystko się zlewa i mało co się pamięta.

Zamek w Pszczynie jest dawną rezydencją magnacką, była ona nie raz przebudowana jednak ma dotąd zachowane wyposażenie wnętrz z XIX i XX, które w dużej mierze ocalało z czasów wojennych.  W zamku znajduje się wiele elementów świadczących o tym, że książę lubił polowania, a okoliczne lasy pełne były zwierza. Są to rogi, popiersia czy nawet skóry zwierząt. Pięknie się zwiedzało całą posiadłość, tym bardziej, że przewodnik bardzo ciekawie opowiadał. Dodać muszę, że dookoła pałacu jest piękny park, ale tym razem go nie zwiedzaliśmy.

Następnym etapem naszej wycieczki był obóz koncentracyjny w Oświęcimiu - Auschwitz. Był to obóz zagłady utworzony przez Hitlerowców w czasie II wojny światowej. Jeszcze jako dziecko byłam tam, ale mało co pamiętam. Wizyta tam sprawiła na mnie niesamowite wrażenie. Niemcy byli fałszywi i nieobliczalni, a ludzie nie wiedzieli, że jadą na śmierć. Oprawcy byli do tego stopnia fałszywi, że kazali więźniom przed "kąpielą" powiesić ciuchy na wieszakach i zapamiętać numerki, co by później nie mieli problemu z ich odnalezieniem. Wiadomo jednak, że z tej "kąpieli" nikt nie wracał. Wszyscy ludzie zdrowi, szli do ciężkiej pracy. Tam wszystko robi ogromne wrażenie, wszystko przyprawia o drżenie głosu. Jeszcze do tego przewodniczka opowiadała z takim przejęciem, że łzy same leciały z oczu. Straszne. Są tam umieszczone włosy, zabawki, okulary, rzeczy codziennego użytku więźniów. W korytarzach są zdjęcia więźniów, jednak nic tak nie chwyta za serce jak fotografie malutkich dzieci- straszne to. Byliśmy też pod ścianą, gdzie rozstrzeliwano więźniów - jest tam mnóstwo kwiatów i zniczy, a to wszystko robi niesamowite wrażenie. Koszmar, uczucie, którego nie da się opisać. Tam się czuje mękę, krew i pot tych, którzy już tam zostali. Nigdy nie zrozumiem dlaczego to wszystko? jak zabijanie mogło sprawiać przyjemność?...straszne. Tak wiele przeżyć, myślę, że wystarczy mi to już do końca życia.

Później pojechaliśmy kawałek dalej zwiedzać Birkenau, jednak tam mieliśmy nie być długo, a upał, zmęczenie i przeżycia zrobiły swoje - byłam wykończona, więc postanowiłam zostać w autokarze.

Uważam, że pobyt w Oświęcimiu jest bardzo dobrą lekcją historii i każdy obywatel narodu, który tam ucierpiał, powinien kilka razy w życiu tam się udać. O Auschwitz nie mówi się w mediach - a szkoda, wielka szkoda.  Teraz niestety "modny jest" Smoleńsk. Ja nie mówię nie, bo tam też ucierpiało mnóstwo ludzi, ale właśnie nie tylko tam. Pamiętajmy, że Oświęcim to też miejsce gdzie zginęło wiele tysięcy osób.

W obozie non stop są pielgrzymi, zwiedzający, jest ogromny ruch. Tylko wiecie co mi się nie podoba? - otóż jedynie w niektórych barakach jest totalny zakaz fotografii, a tak można robić zdjęcia do woli. Po co? Ja uważam, że jest to tak poważne miejsce, że nie powinno się robić zdjęć, powinno się tam uczcić pamięć zmarłych, posłuchać o tym co tam się działo, a nie skupiać się na pstrykaniu zdjęć. Ja nie potrafiłam wyjąć aparatu i pstrykać - nie, nie to miejsce. Według mnie, nie byłoby błędem ustanowienia zakazu fotografii w całym muzeum. 

W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na obiad - piękna restauracja, obiad - olbrzymia porcja, ale pyszny! 

Chciałam się spotkać w Oświęcimiu choć na chwilę z Salanee, ale jej coś nie pasowało. Przyznam, że byłam zła. Ale i dobrze, że nic z tego nie wyszło bo mieliśmy od razu po wyjściu z muzeum udać się na obiad do pobliskiej restauracji i tam pewnie byśmy się umówiły, ale niestety nie zatrzymywaliśmy się tam i pewnie spotkanie i tak by się nie odbyło.

Powrót planowany był na 20 tą więc sobie myślałam, że dziś na warsztaty pojadę. A tu nagle autokar się zatrzymuje na stacji benzynowej i informują, że postój bo awaria. Jak się okazało, była to rzecz poważna i trzeba było czekać na kolejny autobus. Do domu było ponad dwie godziny, tak więc tyle czasu czekaliśmy na zastępczy pojazd, a wróciłam parę minut po północy.  Mimo to uważam wycieczkę za naprawdę udaną i ciekawą, choć bardzo męczącą.

Dziś zostałam w domu, bo wstać się nie chciało - więc dzień był na odpoczynek. 





poniedziałek, 6 maja 2013

Leniwo - poniedziałkowo


"Radość i Nadzieja

Bardzo ładnie jest na świecie
Gdy nadchodzi śliczny maj
Gdy przyroda ze snu budzi
Świat wygląda niczym raj.

Wszystko nas to bardzo cieszy
Wtedy życie jest radosne
Gdy dokoła kwitną kwiaty
I ptak nuci pieśń o wiośnie.

Praca wtedy lżejszą staje
I nastroje są radosne
Wtedy smutki opuszczają
Bo widzimy wkoło wiosnę."
Tak, nareszcie, po bardzo deszczowym pierwszym weekendzie maja zrobiło się cieplutko. Już wczorajsza niedziela usiłowała nadrobić to, czego nie było przez ostatnie kilka dni. Tak więc wczoraj po południu wybrałam się z rodzicami na spacer w nasze pola. Poszukać wiosny. Jak pięknie było - ptaki śpiewały, owady bzyczały, wiaterek suszył rozmokłą ziemię, a rośliny dostawszy słonka zaczynają powoli puszczać pączki, niektóre drzewa owocowe już kwitną. Jak ja kocham tę wiosnę, i mam nadzieję, że już pogoda się nie zmieni, a wręcz jeszcze lepiej będzie.

Dziś po długim weekendzie wróciliśmy na warsztaty. Choć na dworze ciepło, to w murach otoczonych drzewami, bo to park, jest jeszcze chłodno. Na szczęście nie musiałam tam długo siedzieć. Rano rehabilitacja, a około godziny 11 - tej mieliśmy obiecanego grilla. Impreza była oczywiście na dworze. Super było, atmosfera ok, kiełbaski przepyszne, muzyczka grała, tak więc można było potańczyć.

Fakt, że ja spragniona słońca, przez większość imprezy siedziałam na nim - no i potem trochę to odchorowałam. Ale już dobrze się czuję (na szczęście, bo trochę się wystraszyłam).  Mimo tego, uważam, że dzionek dzisiejszy był bardzo fajny.

Ps. Wiersz oraz obrazek znalazłam w Internecie.


Pozdrawiam serdecznie:-)


czwartek, 2 maja 2013

Majówka




Tik tak tik tak zegar w rytmicznym tempie odmierza czas, jeszcze kilka godzin a skończy się drugi majowy dzień.

Ten kto miał ochotę to może mieć cały ten tydzień wolny no bo dni wolne od pracy przeplatają się z normalnymi a wiadomo, po to są urlopy aby je wykorzystywać i brać. Wiem, że dzięki temu wielu moim znajomym udało się wyjechać. Jedni udali się nad jezioro, inni do rodziny w góry, a jeszcze inni nad morze. Ja też od środy mam wolne i szczerze mówiąc było mi smutno, że wszyscy gdzieś jadą, a ja siedzę w domku. No, ale, że nie można mieć wszystkiego - szybko się z tym pogodziłam.

I wcale nie żałuję, że siedzę w domku, gdzie kaloryfer jest gorący, gdzie nie kapie na głowę. No bo niestety ten piękny wytęskniony majowy weekend stał się koszmarem - gdyż od wczorajszego popołudnia leje, i nic po za tym. Słonko dziś ani na chwilę się nie pokazało a do tego zimno nieprzeciętnie. A ja nie cierpię marznąć i moknąć więc - cieszę się, że nie muszę się nigdzie poniewierać.

Nasz warsztatowy kierowca zawsze zimną lubił mówić "byle do maja, wtedy już będzie ciepło" - no nie wiem, ale to już chyba nie aktualne. Bo jak na razie to ciepła nie ma. Ja mam tylko nadzieję, że te chłody to już Zimni Ogrodnicy, bo jeśli ma się pogoda poprawić a potem znowu ochłodzić - "nie zniesę"! :-).

Na ręce dziś wyszły mi jakieś dziwności, mam nadzieję, że to nieświadome odarcie bądź zadrapanie. Bo boję się nawet myśleć, że może to znowu być początek jakiegoś choróbska. Jejku ciągle coś, ile ja jeszcze będę musiała wycierpieć:-( jak nie noga to oczy, jak nie to , to brzuch, ręka i tak w koło...eh.
 Trzymajcie się, wiosny życzę!


środa, 1 maja 2013

Nocne rozmyślania



Witam Was bardzo serdecznie w pierwszy majowy wieczór. Za oknem mrok, już późna godzina. Pewnie za chwilę udam się na nocny odpoczynek.

Zawsze kiedy kładę się spać to myślę sobie - jak to dobrze, że ktoś wymyślił taką porę dnia kiedy można złożyć swoje umęczone całodniową gonitwą ciało do łóżka.  I fajnie jest jeśli nie trzeba się długo kręcić, tylko od razu się zasypia. Ja to akurat nie mam z tym problemu, ba śmieję się nie raz, że zasypiam na rozkaz. Jednak niestety bywa, że w nocy budzę się i spać nie mogę. Oj zdarza się! pewnie między innymi dlatego, że za dnia czasem zmęczenie karze mi się położyć i zamknąć oczy. A potem w taką noc bezsenną leżę i rozmyślam na wiele różnistych tematów - rano oczywiście budzę się nieprzytomna, z wrażeniem, że pospałoby się jeszcze, ale często nie pamiętam o czym to rozmyślałam w nocy (może i dobrze:-). A czy Wy też macie takie noce bezsenne, co wtedy robicie?

Ciekawa też jestem czy pamiętacie swoje sny? Bo podobno każdy śni. Ja nie raz budzę się przekonana, że coś mi się śniło ale nie potrafię opowiedzieć co, choć bywa, że pamiętam sny. Niestety nie są one zawsze przyjemne, bywa, że budzę się zlana potem lub mokra od łez. Swoją drogą gdyby się te sny pamiętało - można by było napisać książkę, oj pewnie byłoby to ciekawe.

Na dobranoc mam dla Was wiersz Adama Mickiewicza:
Każdy no­wy dzień jest kwiatem
Który zak­wi­ta w naszych rękach
Tam gdzie się kocha, nig­dy nie za­pada noc.
Ser­ce to cząstka człowieka,
Które tęskni, kocha i czeka.